- Jeździmy rowerami nad jezioro, gramy w piłkę na szkolnym boisku. Nudy nie ma - zaznaczają w rozmowie ze mną dwaj chłopcy, synowie Andrzeja. Rodzina mieszka w dużym domu. Ich mama pracuje w Urzędzie Gminy w sąsiedniej wiosce, a tata - rolnik, lato spędza głównie w polu. Chłopcy są w tym czasie pod opieką babci, mają dużo swobody. I jak sami przyznają, w ogóle nie czują się gorsi od swoich kolegów i koleżanek z miast. Podobnego zdania jest Julka, 16-nastolatka, która zaznacza, iż chociaż do kina ma daleko, to nie może narzekać na nudę. - Życie nie kończy się na polu - dodaje.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak targować się w Marrakeszu?
"Nie czujemy się gorsi"
Według danych CBOS z 2024 roku, wakacje dzieci zamieszkałych na wsi nie różnią się w tej chwili tak bardzo od wakacji dzieci wychowywanych w miastach. Spędzają je w domach, na koloniach i półkoloniach, ale także poza granicami kraju. - My w zeszłym roku zabraliśmy dzieciaki i pojechaliśmy na tydzień do Grecji. Brat doglądał gospodarki i było to jeszcze w czerwcu, czyli powiedzmy czasie, kiedy akurat u nas jest lekki przestój, bo żniwa zaczynają się później - opowiada Andrzej i dodaje, iż w tym roku z powodu problemów w gospodarstwie, na wakacyjny wypoczynek jadą tylko dzieci. - Chłopcy wybierają się na obóz siatkarski do Zakopanego, ale to dopiero w sierpniu. Teraz sami sobie organizują czas wolny, czasem wieczorami coś mi tam pomogą przy maszynach - dodaje.
Nasza wioska jest komunikacyjnie wykluczona. Tu odjeżdża rano tylko jeden autobus do miasta. Powrotny jest kilka godzin później. W trakcie roku szkolnego tych kursów jest więcej, ale i tak nie ma z tym szału. Nie możemy więc ot, tak umówić się do kina, iść na basen, czy po prostu posiedzieć ze znajomymi w jakiejś knajpie
- zaznacza 16-letnia Julka. - Ja i tak nie mam najgorzej, bo mam starszego brata, który co jakiś czas może mnie autem gdzieś podrzucić. Kilka domów dalej mieszka moja koleżanka. Jak jest pogoda i świeci słońce - jedziemy rowerami nad jezioro. Jak zimno i pada, siedzimy w domu. Nuda czasem jest, ale to tak samo jak u naszych znajomych z dużych blokowisk. Oni to w sumie mają gorzej, bo tam sam beton i trudno o jakąś darmową rozrywkę. My nie czujemy się gorsi, chociaż czasem fajnie byłoby po prostu poszwendać się po galerii - kwituje i dodaje, iż w ten weekend jej koledzy organizują ognisko nad jeziorem. - Mam nadzieję, iż pogoda dopisze, bo fajnie tak posiedzieć razem. Może weźmiemy namioty i urządzimy sobie biwak - podsumowuje.
Placów zabaw nie ma, bo tu każdy ma swój ogródek
- Mamy jeden plac zabaw. Znajduje się na terenie szkoły, tuż przy świeżo wyremontowanej bieżni i siłowni zewnętrznej dla dorosłych. Maluchy z niego korzystają dość sporadycznie, a to głównie dlatego, iż jak w domu jest dziecko, to zawsze znajdzie się kawałek ogródka, by urządzić dla niego jakaś przestrzeń do zabawy - zaznacza w rozmowie Agnieszka, mama trójki maluchów w wieku 2, 5 i 6 lat. - Mąż zrobił dla dzieciaków huśtawkę, jakiś czas temu kupiliśmy im zjeżdżalnie. Mają swoją piaskownicę - wylicza moja rozmówczyni.
- Nasza wioska i tak jest tą bardziej uprzywilejowaną, bo jest to boisko, plac zabaw, siłownia. Są też dwa sklepy, wiec na siłę nie trzeba jechać choćby do miasta, bo podstawowe produkty można dostać, tyle iż z nieco drożej. W sąsiedniej wiosce nie mają choćby tego. Po chleb i mleko muszą jechać 7 km - dodaje.
Moje dzieci może i nie chodzą na dodatkowy angielski, szachy i zajęcia z robotyki, ale to nie stawia ich na pozycji przegranej. Obcują z naturą, mają kontakt ze zwierzętami gospodarskimi. Wiedzą, iż to krowa daje mleko, a kura znosi jajka. By zobaczyć bociana, dzika czy jelenia - nie muszą jechać do zoo. Mają to na co dzień. Tego ci z miasta mogą im na pewno pozazdrościć. A wakacje? My też jeździmy w Polskę. choćby i mieszkając na wsi i mając gospodarstwo, da się zorganizować kilka dni fajnego wypoczynku
- dodaje Agnieszka.
Jakie są Twoje doświadczenia jeżeli chodzi o wakacje? Może chcesz podzielić się swoją historią? Zapraszam do kontaktu: [email protected].