Jak chcesz, to się tym zajmij

newsempire24.com 2 dni temu

**Dziennik, 1 września**

Sam sobie radź pomyślałam, słysząc te słowa.

Mamo, urodziłaś Krzysia dla siebie, nie dla mnie. Więc zajmij się nim sama. Ja muszę się wyspać przed zajęciami.

Bartku, przecież tak rzadko cię proszę. Tylko raz, żebyś go odprowadził do szkoły. Pierwszy dzień, wszystkie dzieci będą z rodzicami…

Właśnie, z rodzicami przerwał mi syn. A gdzie byli moi, kiedy ja miałem akademie? Zawsze z malcem. Niech i on teraz pójdzie sam, świat się nie zawali.

Nie zawsze… Zdarzyło się tylko kilka razy. Ale to nie było specjalnie…

No to teraz też się zdarzy odparł spokojnie Bartek i wypił łyk herbaty.

Zamarłam. Nie spodziewałam się takiego oporu. W końcu my go utrzymujemy, a on nie chce mieć nic wspólnego z rodziną.

Słuchaj… zaczęłam, marszcząc czoło. Żyjesz w rodzinie, a w rodzinie trzeba sobie pomagać. My z tatą ci pomagamy: dajemy kieszonkowe, sprzątamy, gotujemy, czasem choćby w twoim pokoju. Odwzajemnij się.

Nie prosiłem, żebyście sprzątali mój pokój. I bez kieszonkowych dam radę. Mam osiemnaście lat, nie jestem już dzieckiem ani niańką. Moje zdanie też się liczy.

Po tych słowach wziął kubek i poszedł do swojego pokoju. Zostałam sama. Z ciężarem na sercu i gorszą myślą: mój syn jest egoistą.

Kiedy takim się stał?

Pierwsze małżeństwo było porażką. Ojciec Bartka nigdy nie dorósł wolał leżeć na kanapie, grać i scrollować telefon, zamiast budować rodzinę. Pracował, ale zarabiał grosze. W końcu poddałam się i wróciłam do mamy.

Gdy wyszłam za mąż po raz drugi, Bartek miał pięć lat. Wtedy jeszcze zaakceptował nowego tatę, Wojtka, który gwałtownie stał się dla niego ważny.

A gdy Bartek miał dziesięć lat, urodził się Krzyś. Pewnie wtedy zaczęły się problemy, choć ja tego nie widziałam.

Wtedy Bartek pierwszy raz poszedł sam na rozpoczęcie roku. Ja byłam po porodzie, Wojtek pracował, a dziadkowie mieszkali daleko jedni w Poznaniu, drudzy na działce.

Bartku, przepraszam, ale musisz sobie poradzić sam. Rozumiesz? spytałam, czując się winna.
Rozumiem westchnął. Nie jestem już mały.

Wydawało mi się, iż wszystko w porządku. Nie skarżył się, poszedł. Ale zapamiętał.

Trzy lata później historia się powtórzyła. Tym razem nie poszłam, bo Krzyś złapał infekcję w przedszkolu.

Chorował często. Raz choćby przyniósł ospę akurat przed wycieczką Bartka do Krakowa. Syn został w domu.

Mamo, może odizolujecie malca? Mam już dość chorowania syknął, gdy smarowałam mu krosty zielonką.
Bartku, jesteśmy rodziną. Nie da się całkiem się odseparować.

Rozumiałam go, ale wydawało mi się, iż tak musi być.

Z czasem Bartek zaczął unikać pomocy. Albo zwlekał, albo robił tak, bym wolała zrobić to sama. Zrzucałam to na nastoletni bunt. choćby gdy zaczęły się kłótnie.

Dlaczego mam sprzątać salon, skoro tam nie bywam? To wy z malcem tam siedzicie.
Ale jesz w kuchni, a sprzątam ja odparłam.
Bo ty wymagasz sterylnej czystości. Ja bym tak nie żył. Twoje wymagania twoja sprawa.

Czasem zmuszałam go do pomocy, czasem odpuszczałam. A teraz?

Nie miał kto odprowadzić Krzysia do szkoły. Dziadkowie jak zawsze za daleko, Wojtek w delegacji, a mnie nie zwolnili z pracy. Bartek po raz pierwszy otwarcie odmówił, choć miał wolne.

Zadzwoniłam do męża.

Chce dorosłości? Niech spróbuje warknął Wojtek. Porozmawiam z nim.
Tylko bez ostrych kroków… zlękłam się. Już go tracimy.
Niech idzie. Zobaczymy, jak sobie poradzi bez tato, podwieź i mamo, odbierz paczkę.

Miał rację, ale bałam się. Wojtek bywa twardy.

Problem z Krzysiem rozwiązał się dzięki Oldze, koleżance z pracy. Zabrała go na akademię i do parku.

Ola, jesteś aniołem powiedziałam, odbierając syna. Zapraszam na herbatę.
Spokojnie, ty też mi pomagałaś. Matki muszą się trzymać razem.

Zaprosiłam ją do domu i zwierzyłam się z problemów. Ola ma dopiero 26 lat, pamięta, jak to jest być nastolatkiem.

Rozumiem Bartka. Też byłam podręczną rodziców przyznała. Ale i ciebie rozumiem. Może jednak za bardzo naciskasz?
Chcę tylko sprawiedliwości.
Dla ciebie sprzątanie to obowiązek, dla niego absurd. Ja też tak myślałam.

Co mam zrobić?
Albo przestańcie mu pomagać, albo dajcie mu własne mieszkanie. Niech poczuje, jak to jest.
A jeżeli rzuci studia?
jeżeli zechce uciec ucieknie. Ja wyszłam za mąż wcześnie, byle tylko się wyrwać.

Gdy Wojtek wrócił, wynajęliśmy Bartkowi mieszkanie. W bloku obok, na dwa miesiące. Zapełniliśmy lodówkę, posprzątaliśmy i daliśmy klucze.

Więc mnie wyrzucacie? syknął, ale klucze wziął.
Nie wyrzucamy odparł Wojtek. Kochamy cię. Ale skoro nie chcesz żyć z nami, spróbuj sam. Pamiętaj: rodzina to nie tylko branie.

Bartek zamruczał coś, ale się wyprowadził. Przez miesiąc był zimny, odzywał się monosylabami. Widziałam tylko światło w jego oknie.

Aż w końcu zaczął dzwonić. Pytał, jak wyczyścić piekarnik, jaki proszek do prania wybrać. Raz poprosił o przepis na zupę. Wtedy zaprosiłam go na obiad i wysłałam z paczką jedzenia.

Tęsknimy powiedziałam na pożegnanie.

Nic nie odpowiedział. Tylko mocno mnie przytulił.

Po trzech miesiącach oznajmił, iż chce wrócić. Ale na swoich zasadach: Krzyś to nie jego sprawa.

Wcześniej bym się zirytowała, ale teraz zrozumiałam: ma prawo do swoich granic.

To twój brat burknął Wojtek.
Stop przerwałam. Krzyś to nasz syn. Bartek nie musi się nim zajmować, ale dom to wspólna sprawa.

Syn się skrzywił, ale w końcu skinął głową.

Ustalmy obowiązki: raz w tygodniu łazienka, co drugi dzień korytarz, raz w miesiącu salon. Twojego pokoju nie tykamy.

Napięcie opadło. Bartek się

Idź do oryginalnego materiału