Ty po prostu zmykać będziesz! głos Michała rozlega się po całym mieszkaniu, odbijając się echem w wąskim korytarzu. Siedzę na twoim karku, wydajesz moje pieniądze, a sama nie potrafisz choćby naczynia umyć!
Grażyna skulona na kanapie ociera łzy wewnętrzną stroną dłoni. Cieniutka warstwa makijażu rozmazuje się po policzkach, zamieniając twarz w żałosną maskę.
Ja też mam już dosyć! Nie rozumiesz, jak ciężko kobietom prowadzić dom!
Jaki dom? Gdzie tu dom, co? Michał rzuca na podłogę brudny talerz. Rozbity na kawałki, rozpryskuje się po linoleum. Tu barda! Wszędzie barda! Pracuję jak szalony w fabryce, przychodzę do domu a tu świniarnia!
Czternastoletnia Waleria przylega plecami do ściany w swojej maliutkiej pokojowej, starając się nie oddychać. Takie kłótnie zdarzają się prawie każdego wieczoru, ale przyzwyczaić się do nich nie potrafi.
Nie kochasz mnie! Ciągle krytykujesz! głos matki zamienia się w hysteryczny krzyk. Nigdy nie kochałem! Wziąłem cię z litości!
Oczywiście nie z miłości do twojej lenistwa! Inne żony pracują, dzieci wychowują, a ty? Telewizję oglądasz od rana do nocy!
Waleria zakrywa uszy dłonią, ale to nic nie zmienia. Słowa przeciskają się przez palce, wnikają w świadomość, zostawiając brudne ślady. Nienawidzi tych wieczorów. Nienawidzi bezsilnego płaczu matki i wściekłego ryku ojca. Nienawidzi siebie, bo nie może nic zmienić.
Nie mogę tak dalej! ryczy Michał, a coś ciężkie uderza o podłogę. Dość! Mam dość bycia krową dojeną dla was obojga!
Waleria słyszy, jak ojciec przechodzi do sypialni. Słychać skrzyp szafy, potem długą ciszę przerywaną jedynie szlochami matki. Dziewczyna ostrożnie otwiera drzwi swojego pokoju i zagląda do korytarza.
Michał wyciąga ze sypialni starą torbę sportową, napełnioną rzeczami. Jego twarz jest czerwona, policzki pełne wypukłych żył. Nie patrzy w stronę córki, gdy przechodzi obok.
Dokąd idziesz? Grażyna wyrzuca się z kanapy, rozmazując na twarzy nową warstwę makijażu. Michaś, poczekaj!
Mam już dość. Wychodzę!
Nie możesz! Mamy dziecko!
Waleria zostaje z tobą. Teraz samodzielnie ogarnij wszystkie problemy. Może w końcu zrozumiesz, iż trzeba wziąć się w garść i pracować!
Michał głośno zamyka za sobą drzwi. Grażyna upada na podłogę w korytarzu, jęcząc z bezsilności. Waleria rzuca się do niej, kładzie się na kolanach obok.
Mamo, mamo, uspokój się
On nas zostawił! matka chwyta córkę za ramiona, wpatrując się w jej pierś. Zostawił, rozumiesz? Jak można tak zrobić rodzinie? Jak można porzucić żonę i córkę?
Waleria gładzi matkę po splątanych włosach, jednocześnie łapiąc nadciągające łzy. Ojciec odszedł. Po prostu wziął i poszedł, zostawiając je same w tej zadymionej, zgnilizną zalanej kamienicy. Dziewczyna przytula matkę mocniej i w tej chwili wydaje się, iż ojciec jest prawdziwym potworem. Jak można tak postąpić?
Lata mijają szybciej, niż Waleria może pojąć. Piętnaście, szesnaście, siedemnaście, osiemnaście. Z każdym rokiem dziewczyna widzi coraz wyraźniej to, co kiedyś ukrywała się za kurtyną dziecinnego braku zrozumienia.
Matka nie pracuje. W ogóle. Budzi się dopiero w południe, parzy sobie herbatę, siada przed telewizorem i siedzi tam aż do późnej nocy. Waleria wraca ze szkoły mieszkanie brudne. Zmywarka pełna brudnych naczyń, kurz na meblach, pranie nie wyprane.
Mamo, czemu w ogóle nie umyjesz naczyń?
Jestem zmęczona. boli mnie głowa.
Przecież cały dzień w domu siedziałaś!
Ty mi jeszcze będziesz rozkazywać? Grażyna zaciska wargi, zamieniając się w obrażone dziecko. Ja twoja matka!
Waleria nauczyła się milczeć. Nauczyła się po powrocie ze szkoły od razu zabierać się za domowe obowiązki. Gotować obiad, sprzątać, prać. W weekendy rozkleja ulotki przy stacji metra za zmianę dostaje 15 zł. Potem znalazła dorywczą pracę w kawiarni kelnerka wieczorami i w weekendy.
Pieniądze idą na jedzenie, opłaty za media, drobne potrzeby. Matka jednak wyciąga rękę po kolejny paczek gotówki, marszcząc brwi, gdy suma wydaje się niewystarczająca.
Musisz zarabiać więcej, Waleria. Nie starczy nam pieniędzy.
Mamo, wciąż się uczę. Pracuję już piętnaście godzin tygodniowo.
No i co? W twoim wieku już byłam zamężna.
Waleria przygryza język aż po krew. Tak, zamężna. Z mężczyzną, który ją utrzymywał, gdy leżała na kanapie.
Po szkole dziewczyna wstępuje na studia zaocznie studia dzienne były za drogie. Pracować musi jeszcze więcej. Waleria przechodzi do restauracji, gdzie napiwki są wyższe. Nogi bolą po zmianie, plecy jęczą, ale dalej pracuje. Co innego mogłaby zrobić?
Przygotuj na kolację coś smacznego mówi Grażyna, nie odrywając oczu od kolejnego serialu. Masz dość tych twoich makaronów.
Mamo, za pół godziny wychodzę do pracy.
Zdołasz. Cały dzień siedzę sama, chociażbyś mnie choć raz rozpiesciła normalnym jedzeniem.
Waleria gotuje rosół o pół szóstej rano przed pracą. Zostawia garnek na kuchence. Matka podgrzewa go przy obiedzie i znowu zasiada przed telewizorem, nie myjąc po sobie talerza.
Pewnego dnia w pracy Waleria rozmawia z kierownicą restauracji Olą.
Słuchaj, czy twoja mama nie chciałaby do nas przyjść jako sprzątaczka? pyta Ola. Mamy właśnie wolne miejsce. Płacą przyzwoicie, godziny elastyczne.
Waleria podskakuje ze zdziwienia.
Naprawdę? To byłoby świetne!
Daj mi jej numer, zadzwonię.
W domu Waleria ostrożnie wspomina o tej możliwości. Grażyna marszczy brwi, jakby córka przyniosła jej zgniłe warzywa.
Sprzątaczka? Naprawdę?
Mamo, to normalna praca. Płacą przyzwoicie, a grafik jest dogodny.
Nie będę myła podłóg!
Ale ledwo wiążemy koniec z końcem! Gdybyś choć trochę pomogła
Ja już zmęczona w domu! głos Grażyny wspina się w ultradźwiękowy ton. Ciężko mi wstać z łóżka! Mam nadciśnienie!
Nadciśnienie masz, bo wcale się nie ruszasz!
Jak śmiesz do mnie tak mówić? Ja cię urodziłam, a ty
Waleria zaciska pięści, paznokcie wbijają się w dłonie. Urodziłam. To teraz jej wymówka na każdą sytuację?
Ola w końcu łapie Grażynę i namawia ją, by przynajmniej poszła na rozmowę kwalifikacyjną. Matka zgadza się, bo Waleria nie daje jej innej wyjścia. Przez tydzień rzeczywiście chodzi do pracy. Wraca z kwaśną miną, marszcząc brwi przy każdym wspomnieniu obowiązków.
Tam po prostu koszmar! Brud wszędzie! Chcą, żebym to wszystko sprzątała!
Mamo, jesteś sprzątaczką. To sens tej pracy.
Ciężko mi. Boli plecy, nogi opuchają.
Ósmym dniem Grażyna nie chodzi do pracy. Wyłącza budzik i śpi do obiadu. Ola przeprasza, iż Grażyna straciła pracę.
Walerio, przepraszam. Myślałam, że
Wszystko w porządku. Dzięki, iż chociaż spróbowałaś pomóc.
Drugi raz Waleria znajduje matce miejsce sprzedawcy w kiosku z warzywami. Znajomy właściciela szuka zastępstwa. Grażyna zgadza się, ale po trzech dniach wraca z wypowiedzeniem: zimno, klienci wredni, pensja mała.
Mamo, ale nie dostałaś choćby pierwszej wypłaty!
Nie mogę! Nie mogę, słyszysz?! Nie rozumiesz, jak ciężko mi! Mam nadciśnienie, serio!
Waleria wybucha taką falą gniewu, iż musi wyjść na balkon i stać tam dwadzieścia minut, wciągając zimne powietrze.
Nie rozumiesz? Pracowała dwanaście godzin dziennie, uczyła się, dźwigała cały dom. A ona tego nie rozumie?
Kłótnie w domu nie ustępują. Grażyna domaga się więcej pieniędzy, lepszego jedzenia, nowych ubrań. Waleria próbuje wyjaśnić, iż fizycznie nie jest w stanie zarobić więcej.
Więc znajdź jeszcze jedną pracę!
Mamo, mam studia! Śpię pięć godzin!
W młodości też nie spałam.
W młodości wyszłaś za mąż! A potem leżysz na kanapie!
Jak śmiesz!
Grażyna rzuca w córkę talerze, kubki, pilot od telewizora. Waleria unika, czując, jak w środku rośnie głuche obojętność. Ma dwadzieścia lat. Dwadzieścia. A już jest jak wyczerpana koń, ciągnąca nie do podjęcia ciężar.
Jednego wieczoru, po wyjątkowo ciężkiej zmianie, Waleria wraca do domu i widzi matkę w kuchni otoczoną pustymi torbami z supermarketu.
Kupiłaś tort? dziewczyna patrzy na ogromny kremowy deser na stole.
No tak. Miałam ochotę na coś słodkiego.
Za 70 zł? Mamo, za te pieniądze mogłybyśmy wytrzymać tydzień!
To moje pieniądze! Dałaś mi je sama!
Dałam je na jedzenie! Na normalne jedzenie! Na kaszę, na mięso!
Nie krzycz na mnie! Grażyna krzyżuje ręce, wypychając brodę do przodu. Mam dość twoich pretensji! Pracuj więcej, jeżeli ci mało!
Waleria zastyga. W uszach brzęczy.
Dość, wymusza dziewczyna przez zaciśnięte zęby.
Co? Grażyna prostuje się, wbijając w córkę wściekły wzrok.
Nie dam ci już ani grosza. Potrzebuję pieniędzy na dojazdy, na studia, na
Na siebie, oczywiście! Egoistka! Wychowałam cię, poświęciłam wszystko, a ty?
Nic nie poświęciłaś! głos Walerii wybucha. Ty tylko leżałaś! Leżałaś, kiedy ojciec wkuł się! Leżałaś, kiedy odszedł! I przez cały czas leżysz, kiedy ja pracuję!
Waleria odwraca się i zamyka drzwi swojego pokoju. Siada na łóżku, drżącymi rękami wyciąga telefon. Otwiera portale z ofertami pracy w innych miastach. Patrzy na liczby, na adresy, na warunki. I w końcu rozumie może po prostu wyjechać. Po prostu wziąć i wyjechać.
Następne dwa tygodnie mijają w dziwnej mgiełce. Waleria zbiera dokumenty, szuka mieszkania do wynajęcia, umawia się na zdalną pracę w callcenterze w sąsiednim regionie. Matka nie zauważa nic, zapatrzona w kolejny serial i narzekania o życiu.
W ostatnią noc Waleria prawie nie śpi. Pakując najpotrzebniejsze rzeczy ubrania, dokumenty, laptop zostawia na kuchennym stole notatkę: Zrozumiałam, dlaczego odszedł tata. Bo to był on. Teraz moja kolej.
Matka jeszcze śpi, gdy dziewczyna cicho zamyka drzwi mieszkania. Waleria kieruje się na dworzec autobusowy. Czuje się jednocześnie zdrajczynią i uwolnioną więźniarką.
Pierwszy telefon dzwoni po trzech godzinach.
Gdzie jesteś? drży głos Grażyny. Dokąd się podziałaś?
Wyjechałam, mamo.
Jak wyjechałaś? Dokąd?
Do innego miasta. Muszę zacWaleria wsiada do autobusu, patrząc przez okno, i wreszcie czuje, iż zaczyna żyć dla siebie.








