Dlaczego emigrowałaś z Polski i dlaczego akurat do Albanii?
Iwona Rrapaj: Moja przygoda z Albanią zaczęła się prawie sześć lat temu, kiedy pojechałam tam do pracy jako team leaderka animacji. Pracowałam w jednym z hoteli i już wtedy poczułam, iż to miejsce, w którym chciałabym żyć. Poza tym serce nie sługa - zakochałam się nie tylko w kraju, ale także w moim obecnym mężu.
REKLAMA
Zobacz wideo Luna o Eurowizji. "Była marzeniem, ale nie celem"
Najpierw mąż przylatywał na miesiąc do Polski, potem ja latałam do Albanii i na początku tak wyglądała nasza relacja. Potem oświadczył mi się, gdy byliśmy w Theth. Byliśmy narzeczeństwem około roku i podjęliśmy decyzję o ślubie.
Jak wyglądał wasz ślub?
Najpierw zdecydowaliśmy się na ślub cywilny, gdy byliśmy w Albanii trzy lata temu. Uznaliśmy, iż to najlepsze wyjście, żeby pobrać się tam, bo Polska ma szereg procedur, które jest bardzo ciężko przejść. W Albanii te dokumenty były wymagane, ale też o wiele łatwiejsze do ogarnięcia niż w Polsce.
13 września 2021 roku zostaliśmy małżeństwem. To wygląda tak, iż przychodzi się do okienka w urzędzie, podpisuje dokumenty i wychodzi jako małżeństwo. U nas było o tyle śmiesznie, iż zaprosili nas do środka, była tłumaczka przysięgła i też podpisaliśmy dokumenty. Urzędniczka zapytała mnie, czy się zgadzam, żeby zawrzeć małżeństwo. Tłumaczka to przetłumaczyła. Odpowiedziałam, iż tak. To samo pytanie zadano mojemu mężowi i na tym skończyła się cała ceremonia.
Po roku zdecydowaliśmy się na ślub kościelny. Zorganizowaliśmy wszystko w Polsce i ceremonia odbyła się 16 czerwca 2022 roku. Nie wszyscy wiedzą o tym, iż pierwszy raz powiedzieliśmy sobie "tak" rok wcześniej. U nas ślub był kulturowy ze strony polskiej, ale też z zachowaniem albańskich tradycji. Chcieliśmy pokazać albańskim gościom, jak wygląda typowo polskie wesele, więc była orkiestra, przyśpiewki przy stołach, zespół przebierał się w stroje ludowe, były polskie tańce i tańce w parach, muzyka disco-polo.
Goście z Albanii odnaleźli się w takim klimacie?
Trochę obawialiśmy się tego, jak zareagują, ale bawili się super. Ze strony męża też nie mogło zabraknąć albańskiej kultury, więc były też tradycyjne albańskie tańce i muzyka. Polacy uczyli się tańców i wszystkim się to podobało.
Potem przeprowadziliście się do Albanii. Początek w nowym kraju pewnie nie należał do najłatwiejszych.
Mąż wrócił do swojego kraju, więc wiadomo, iż on czuł się jak ryba w wodzie. Mi było na początku ciężko, ponieważ w Polsce nauczyłam się biegu: za karierą, do pracy, pracowałam po godzinach. Pobyt w Albanii uświadomił mi, iż na wszystko jest czas. "Na już" nie musi wcale być "na już", ale można to zrobić za 5, 10 minut czy po tzw. wypitej kawie. W Albanii kawa ma ogromne znaczenie i choćby panie w urzędzie mają przerwy na jej wypicie pomiędzy swoimi godzinami pracy.
Wiadomo, iż na początku tęskniłam jeszcze za Polską, jedzeniem, rodziną, ale wiedziałam, iż to dobra decyzja. W końcu poczułam się jak w drugim domu. Byłam szczęśliwa, iż to zrobiliśmy. Tym bardziej, iż mieszkając we Vlorze wychodzimy sobie na zewnątrz i mamy obok morze, mamy góry, piękne zachody słońca i tak naprawdę ta natura, która nas otacza, daje dużego powera.
Co było największym wyzwaniem?
Otwarcie firmy. Dużo osób myśli, iż skoro to bałkański kraj, to na pewno prawo jest nieuregulowane. My przekonaliśmy się o tym, jak bardzo to prawo jest uregulowane. Musieliśmy zebrać mnóstwo dokumentów i zdaliśmy sobie sprawę z tego, iż założenie własnej działalności, to ogromna odpowiedzialność. To nas przerosło na początku. Przede wszystkim trudne było zdobywanie wszystkich licencji, które muszą być oparte na dokumentacji i założeniach naszej firmy.
Kolejną barierą, z którą się spotkałam w Albanii, była bariera językowa. Albania dopiero się otwiera na turystów i nie wszyscy mówią tam po angielsku. My z mężem komunikujemy się w tym języku, ale ze starszym pokoleniem ciężko jest się porozumieć. Z młodymi też bywa różnie. Ja nie znałam albańskiego, ale w zeszłym roku zaczęłam się go uczyć. To bardzo trudny język z nielogicznymi zasadami gramatycznymi. W tym momencie przynajmniej jestem w stanie się komunikować i prowadzić small-talki.
Musiałam też zaakceptować ich kulturę "avash, avash", czyli spokojnie. Tak naprawdę oznacza to, iż wszystko się zrobi w swoim czasie. Spokój, który tam panował, mnie przerażał. choćby w codziennej pracy w turystyce – kierowcy naszych autobusów jadących na wycieczki, zawsze mają czas, żeby jeszcze wypić kawę, gdy goście czekają na przystankach. Potrzeba było czasu, żeby to wypracować, ale już wszystko chodzi jak w zegarku.
Jakie jeszcze różnice kulturowe zauważyłaś?
Albańczycy są bardzo przywiązani do swojej kultury i tożsamości. Nie kojarzę osoby, która nie znałaby typowych albańskich piosenek i tańców. Albańczyk dba o swoją kulturę, kraj. Jego życie jest tym wszystkim przepełnione. Dla mnie to ogromna różnica kulturowa. W Polsce te granice już się zacierają i raczej nie znam nikogo, kto wiedziałyby, jak zatańczyć krakowiaka.
jeżeli chodzi o religijność, Albania moim zdaniem jest jednym z najbardziej tolerancyjnych państw na świecie. Tu jest mnóstwo wyznawców różnych religii i wszyscy żyją ze sobą w zgodzie. Na jednej ulicy znajdują się meczety, kościoły, cerkwie. To społeczeństwo współgra ze sobą i nikt nikogo nie wytyka ze względu na religijność. Tym bardziej iż w Albanii wszystkie święta muzułmańskie i katolickie, są dniami ustawowo wolnymi od pracy. To pokazuje tę otwartość.
Kolejne moje spostrzeżenie dotyczy różnic w małżeństwie. Zauważyłam, iż kobiety w Albanii są bardzo cwane. To one starają się być głową rodziny, nie pokazując tego mężowi. Świetnie potrafią nakierować mężów, by robili to, czego one chcą. Są też rodziny, które wpadają ze skrajności w skrajność, ale to zwykle dzieje się na północy kraju. Na północy mężczyzna to mężczyzna i on jest głową rodziny. Nieważne, co by się działo, to jego zdanie jest najważniejsze. Zdarzają się rodziny, w których rządzą teściowie. Na szczęście u nas tak nie jest. Jestem bardzo wdzięczna swoim teściom, iż trzymają się z boku i nie wtrącają się w nasze życie.
Pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z teściami?
Tak. To było w Sylwestra. W Albanii do północy spędza się czas z rodziną, a dopiero później zaczynają się imprezy w klubach, pubach, restauracjach. Oczywiście byłam spięta, ale mama, tata i siostra męża przyjęli mnie bardzo ciepło. Niestety nie byłam w stanie się z nimi porozumieć, bo nie znałam wtedy albańskiego, ale mój teść mówi częściowo po rosyjsku, więc kilka słówek udało nam się wymienić.
Bałam się bardzo tego spotkania. Mogły przecież pojawić się odczucia, iż żona powinna być Albanką... Teściowie nie dali mi odczuć, iż jestem obca i przyjęli mnie do swojej rodziny. Jesteśmy w bardzo dobrych relacjach. Spotykamy się na kawę, odwiedzamy się, ale fajne jest też to, iż zachowali zdrowy rozsądek i nie wtrącają się w nasze życie. Znam przypadki bardzo wielu rodzin mieszanych, polsko-albańskich, gdzie teściowa bardzo wtrąca się w życie pary. Kiedy u nas coś się dzieje, to starają się z nami porozmawiać i nas wspomóc słowem, ale zawsze na koniec słyszymy: "To jest wasza decyzja, więc róbcie po swojemu".
Niedawno urodziłaś. Jak to jest być w ciąży w Albanii? I jak wygląda życie matki po porodzie?
Urodziłam 9 listopada. Jesteśmy przeszczęśliwymi rodzicami małego Leo. Mój mąż bardzo dużo pomaga mi przy dziecku. Działamy wspólnie. Ja karmię, on zmienia pampersa i to jest super, bo nie zawsze w albańskich rodzinach taki podział obowiązuje. Jednak kobieta jest do dzieci i kobiecych obowiązków, a mąż do męskich zajęć. Urodziłam w Polsce, natomiast w ciąży przebywałam w Albanii, co dla mnie oznaczało co miesięczne wyloty do Polski, bo ciąże prowadziłam też w Polsce.
Dlaczego?
W Albanii byłam pod nadzorem lekarzy, ale albańska medycyna nie pozostało na tak wysokim poziomie jak medycyna w Polsce. Nie odpowiadały mi warunki w szpitalach, nie wyobrażałam sobie porodu tam. W ciąży czułam się bardzo dobrze, albański klimat mi sprzyjał, ale to pewnie dlatego iż nosiłam w brzuszku międzynarodowe bobo. Jedyne co, to przeszkadzały mi bardzo wysokie temperatury, które w dzień sięgały choćby 40 stopni. Starałam się wtedy nie wychodzić z domu. Po porodzie zostaliśmy w Polsce i planujemy żyć tutaj do momentu uzyskania wszystkich niezbędnych dokumentów dla naszego Leosia: dowodu osobistego i paszportu.
Życie matki po porodzie jest super, nie ma się czego bać. Teraz gdzieś pomiędzy zmienianiem pampersa, karmieniem i przytulaniem malucha, znajduję czas na odpowiadanie na tematy turystyczne, zajęcie się sobą, udzielenie ci wywiadu.
Rodzice w Albanii mogą liczyć na jakieś świadczenia ze strony państwa?
Ja korzystam wyłącznie ze świadczeń w Polsce, nie w Albanii. Tam za urodzenie pierwszego dziecka dostaje się około 400 euro. Za kolejne jest podwójna stawka, a jeszcze kolejne - potrójna stawka. Na urlopie macierzyńskim kobieta, która zarabia najniższą krajową, dostaje około 300 euro przez rok. Nie ma tu niczego takiego jak 800 plus. To biedny kraj, natomiast ten wskaźnik urodzeń tak samo jak w Polsce, jest na bardzo niskim poziomie. Ludzie odchodzą od rodzicielstwa i stawiają na karierę.
A jak relacje z innymi? Cudzoziemcom łatwo jest nawiązywać przyjaźnie?
Bardzo łatwo! Albańczycy są bardzo przyjaźni i otwarci. Jak tu przyjechałam, to znałam tylko mojego męża. Teraz mam grono przyjaciół, ale też ogromne grono bardzo dobrych znajomych, którzy zawsze są chętni do pomocy. Jestem za to ogromnie wdzięczna.
Poza tym, o ile ktoś planuje wyprowadzić się do Albanii i boi się, iż nie będzie mógł kontaktować się z innymi, bo zna tylko język polski, to jest tu też bardzo dużo Polaków. Oczywiście, jak to bywa u Polaków, nie wszyscy się lubią, ale zawsze pomagamy sobie w różnych sytuacjach. Ja sama pomagałam kilku osobom w przeprowadzkach.
Masz swoje biuro podróży i organizujesz wycieczki dla Polaków. Albania jest atrakcyjnym krajem pod względem turystycznym?
Przez pierwsze trzy wspólne lata do Albanii przylatywaliśmy sezonowo, bo mój mąż pracował w hotelarstwie. Ja w tym czasie przyglądałam się albańskiej turystyce pod kątem Polaków. Te sezonowe wyjazdy pokazały nam, iż na miejscu brakuje biura podróży, które zajęłoby się organizacją wycieczek w języku polskim. 3 lata temu otworzyliśmy tu Flamingo Tours i to chyba jedna z naszych lepszych decyzji.