Inny Ivanów…

newsempire24.com 19 godzin temu

**Inny Nowak…**

Szymon poczuł, jak Agata dotknęła jego dłoni.
— Co? — Otworzył oczy. — Zaczyna się?

Uśmiechnęła się tajemniczo i spojrzała na łóżko obok niego.
Szymon odwrócił głowę i zobaczył zawiniątko. Dotknął go, ale kocyk ugiął się pod jego palcami. Było puste.
— Szymon! — zawołał z oddali zaniepokojony głos Agaty.

Otworzył oczy i zobaczył jej napiętą twarz, jakby nasłuchiwała czegoś. Potrząsnął głową, próbując otrząsnąć resztki snu.

— Co? Już? Przecież zostały jeszcze dwa tygodnie…

— Nie wiem, brzuch mnie boli — odparła Agata.

— Dobra. — Szymon podparł się na łokciach. — Trzeba wezwać karetkę. — Spojrzał na łóżko obok. Żadnego zawiniątka. Z ulgą westchnął, odganiając senne majaki.

— Poczekajmy. Nie jestem pewna, czy to skurcze. Po prostu pobolewa. Mówili, iż karetkę wzywamy, gdy przerwy między skurczami będą co dziesięć minut. — Agata patrzyła na niego z nadzieją.

— Zanim karetka dojedzie, urodzisz. Gdzie mój telefon? — Szymon sięgnął po jeansy na oparciu krzesła. Z kieszeni wypadł telefon, miękko lądując na puszystym dywanie.

Ocknął się w końcu, wstał, podniósł telefon i naciągnął spodnie. Za plecami Agata jęknęła, chwytając się za brzuch.

— Co? Skurcz? — Przeskoczył na drugą stronę łóżka, usiadł obok niej i zaczął pięściami masować jej dolną część pleców, tak jak uczyli w szkole rodzenia.

— Oddychaj głęboko — powiedział, sam głośno wciągając powietrze nosem i wydychając ustami.
Agata powtórzyła.

— Już przeszło — wyszeptała, wymuszając uśmiech.

— Wzywam karetkę. — Szymon zerwał się z łóżka. — Nie, lepiej sam cię zawiozę do szpitala. Będzie szybciej.

Torba z niezbędnymi rzeczami stała od dawna w kącie sypialni.

— Dokumenty w szufladzie nocnej — rzuciła Agata, narzucając na siebie luźną sukienkę.

Szymon wyciągnął papiery, zobaczył na dnie ładowarkę do telefonu i wrzucił ją do torby razem z teczką.

— A paszport?

— W szafie — odparła spod materiału.

Pobiegł do drugiego pokoju, szukając paszportu, irytując się, iż nie trzyma wszystkiego w jednym miejscu. „Jeszcze jej telefon…” — Gdzie twój telefon?! — krzyknął.

— Tutaj, na szafce — odparła spokojnie.

— Agata, ile razy można powtarzać? Trzymaj wszystko pod ręką! Jak dziecko… — Mruczał, wracając do sypialni. — A szczotka, pasta…

Agata uśmiechnęła się winowajczo, ale grymas bólu wykrzywił jej usta.

— Zaraz! — Rzucił torbę na podłogę i znów masował jej plecy.
Wściekłość narastała w środku. Spojrzał na zegarek — wpół do szóstej rano.

Agata się rozluźniła, ból na chwilę odpuścił, by wrócić po kilku minutach.

Szymon wciągnął koszulkę, podniósł torbę.

— Chodź, może zdążymy zejść przed kolejnym skurczem.

Agata powłóczyła się do przedpokoju, podtrzymując wielki brzuch. Szymon włożył jej na stopKiedy po latach spotkali się przypadkiem na placu zabaw, ich dzieci bawiły się razem, nieświadome, jak splotły się ich historie.

Idź do oryginalnego materiału