Indyjski splot. „Una Devi na kongresie dusz”

angora24.pl 4 godzin temu

Dowiódł też tego życiem, bo kilkanaście lat spędził w Azji, będąc korespondentem PAP, podróżującym publicystą i wykładowcą, wreszcie ambasadorem RP w Indiach. Czasu nie zmarnował, uświadamiając czytelnikom, iż niezwykły świat narodów indyjskich fascynuje nas dlatego, iż jest kompletnie różny od zachodnioeuropejskiego kodu kulturowego, co tylko pogłębia poczucie braku koherencji.

Wydany latem tego roku obszerny esej „Uma Devi na kongresie dusz. Indie. Sztuka wiary” ma dwie osie konstrukcyjne, wokół których autor snuje liczne rozważania biograficzne, tekstologiczne i komparatystyczne. Choć we wstępie inwentaryzuje pola dociekań, dwa wspomniane są dominantami, a reszta pełni funkcję międzykulturowego kontekstu. Nie tylko historycznego, bo także ezoterycznego i teozoficznego, gdyż, jak wynika z treści, wszystko, co związane jest z wierzeniami i kulturą indyjską, musi tkwić w ezoteryce, wynoszącej tok myślenia i odczuwania poza czas i przestrzeń. Autor nie traktuje przy tym tych pojęć literacko. Miesza je ze sobą, a żeby ułatwić przekaz, kilkakroć czyni w ich aspekcie odwołania do fizyki kwantowej. „Narracja dotycząca hinduizmu wymaga odejścia od przestrzeni śródziemnomorskiej i wejścia w przestrzeń Pra z czasem innego rodzaju niż ten europejski. Raz jest to czas zerowy, kiedy indziej – kołowy. Przestrzeń Pra ma związek z odkryciem astrofizyków, którzy ustalili, iż Wszechświat, który znamy, powstał ponad 10 miliardów lat temu po wybuchu materii zgromadzonej w punkcie o nieskończonej gęstości. Przedtem mógł istnieć czas ujemny, a prędkości mogły przekraczać 300 tysięcy kilometrów na sekundę. Oznacza to, iż fale grawitacyjne mogły rozchodzić się szybciej niż światło”.

Mroziewicz ze zbijającą z tropu lekkością wymusza na czytelniku koncentrację. Prowadzi swoisty dialog ze swymi bohaterkami, acz bardziej z ich dorobkiem niż losami. Bohaterkami zapoznanymi, zaznaczonymi w Wikipedii zdawkowymi notami, nieobecnymi w dyskursie naukowym dostępnym dla pozaakademickiej inteligencji. Chwała autorowi za przywołanie ich z niepamięci!

Idź do oryginalnego materiału