200 zł za bezprzewodowe słuchawki nauszne, których producent obiecuje bardzo długi czas pracy bez konieczności ładowania, wygodną konstrukcję, spory zakres personalizacji i dobrą jakość dźwięku oraz rozmów. Gdzie jest haczyk? I czy w ogóle jakiś jest?
Zacznijmy gwałtownie od podstaw.
Edifier WH500 – specyfikacja i najważniejsze informacje
W wersji kompaktowej:
- masa – 172 g
- obsługiwane kodeki – SBC
- Bluetooth – 5.2
- czas odtwarzania – do 40 godzin
- czas ładowania – 2 godziny do pełna, 10 minut, żeby uzyskać dodatkowe 6 godzin
- złącze ładowania: USB-C (przewód USB-A – USB-C w zestawie)
- przetworniki: 30 mm
- maksymalny poziom głośności: 91 dB
- pasmo przenoszenia – 20 Hz – 20 kHz
Do kompletu mamy jeszcze aplikację Edifier Connect (i będziemy chcieli z niej skorzystać, ale o tym za chwilę). W opakowaniu sprzedażowym nie znajdziemy wiele więcej poza samymi słuchawkami i pojedynczym przewodem – jeżeli chcemy transportować WH500 w euti, musimy je sobie kupić.
Nie liczmy też na przyjemne dodatki, takie jak np. ANC czy automatyczne pauzowanie po zdjęciu słuchawek z głowy. Jest natomiast równoczesna łączność z dwoma zewnętrznymi urządzeniami, która działa bez zarzutu – jak zresztą ogólna łączność bezprzewodowa w przypadku WH500.
Cena? Teoretycznie 199 zł, ale w praktyce można je kupić wyraźnie taniej – w momencie pisania tego tekstu w sieci pojawiały się oferty w okolicach 150 zł. Istnienie tych promocji ma ogromne znaczenie w ocenie WH500, ale – tak, zgadliście – o tym za chwilę.
Edifier WH500 – konstrukcja i jakość wykonania
Jest w porządku – bez wodotrysków i dziwnych rozwiązań, ale może to i dobrze. W końcu przeważnie udawanie, iż słuchawki są z wyższej półki cenowej, niż faktycznie są, kończy się kiepsko. Tutaj z takim udawaniem nie mamy do czynienia.
Wszystkie „sztywne” elementy słuchawek wykonane są adekwatnie z jednolicie wyglądającego, raczej twardego i lekko chropowatego w dotyku tworzywa – tylko gdzieniegdzie pojawiają się lakierowane wstawki. Centralną część pałąka i nauszniki wykończono miękkimi materiałami i… to adekwatnie tyle, ile można napisać o zastosowanych materiałach i wyglądzie. Nie ma tutaj nic nietypowego – WH500 wyglądają po prostu jak czarne słuchawki, a jedyne wyróżniające się elementy to jaskrawozielone wstawki na środkowej części nauszników i logo producenta – w tym samym kolorze – na pałąku.
Jeśli chodzi o samą jakość wykonania, to – jak na 150 zł – jest wystarczająco. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, regulacja (skokowa) działa prawidłowo i nie przestawia się sama z siebie. Jedyne zastrzeżenia dotyczące jakości wykonania mogę mieć do mechanizmu trzymającego nauszniki – nie sprawia on żadnego problemu w trakcie użytkowania, ale – w mojej sztuce testowej – jeden działa z większym oporem, a drugi z mniejszym. Powoduje to, iż po zdjęciu słuchawek można jednym machnięciem ręką „złożyć” lewy nausznik do trybu transportowego, ale prawy zostaje na swoim miejscu i trzeba go odblokować manualnie. W sumie nie jest to problem, ale byłoby milej, gdyby oba zawiasy działały dokładnie tak samo.
I jeszcze w kwestii konstrukcyjnej: po złożeniu słuchawki są na tyle kompaktowe, iż na upartego można je choćby włożyć do kieszeni spodni – o ile oczywiście nie są to przesadnie obcisłe spodnie. Nie chciałbym tak wprawdzie chodzić przez cały dzień, bo wygląda to dziwnie, ale tak – da się. Z włożeniem ich do kieszeni kurtki, o plecaku choćby nie wspominając, nie ma najmniejszego problemu.
Dodatkowy plus – stosunkowo niewielkie nauszniki sprawiają, iż nie trzeba upychać WH500 po kieszeniach. Można je spokojnie zawiesić na szyi i nie będą strasznie przeszkadzały, co wcale nie jest takie oczywiste.
Obsługa WH500 jest natomiast realizowana z wykorzystaniem dwóch, a raczej czterech przycisków. Trzy z nich (głośność, zasilanie) połączone są bowiem w jeden, natomiast czwarty jest osobno. I tak jak w innych słuchawkach marki Edifier, tak samo i tutaj mogę się trochę przyczepić, iż ten potrójny przycisk wymaga przyzwyczajenia – aczkolwiek po tylu testach takie rozwiązanie jest dla mnie już dość… naturalne.
Edifier WH500 – komfort noszenia
Początkowo byłem nastawiony do WH500 dość sceptycznie w tej kwestii – duże uszy, małe nauszniki, duża głowa, raczej wąski pałą, ale również i tutaj jest dobrze. Może choćby zaskakująco dobrze jak na tę cenę.
Główną rolę odgrywa tutaj bez wątpienia lekkość słuchawek, co w połączeniu z naprawdę miękkim wyściełaniem skutkuje tym, iż po ich założeniu na głowę bardzo gwałtownie całkowicie o nich zapominamy. Rozmiar nauszników też nie okazał się problemem, chociaż przy wyższych temperaturach podejrzewam, iż mogą wystąpić co najmniej drobne problemy z wentylacją. Nauszniki w WH500 opierają się bowiem bezpośrednio na uchu, a nie dookoła niego, a sam materiał trudno raczej uznać za wybitnie oddychający.
Nie wybrałbym natomiast WH500 jako podstawowych słuchawek do treningu na siłowni. Raz, iż raczej zapocą nam się uszy, a dwa – przynajmniej przy moim kształcie głowy i ustawieniu kompaktowych nauszników tak, żeby dobrze pokrywały moje uszy, przy gwałtownych ruchach przód-tył bez problemu byłem w stanie zrzucić te słuchawki z głowy. Mogłem wprawdzie ustawić regulację tak, żeby lepiej przylegały i trudniej spadały, ale wtedy nauszniki nie były do końca tam, gdzie mi się podobało. Podczas siedzenia przy biurku, grania na konsoli czy oglądania filmów nie jest to problemem, ale też nie jest to zdecydowanie urządzenie do bardziej dynamicznych aktywności.
Nie zmienia to jednak faktu, iż Edifier WH500 można uznać za naprawdę komfortowy sprzęt – co w tej cenie bez wątpienia jest sporym atutem.
Edifier WH500 – jakość dźwięku
Przyznaję się bez bicia – pierwszych kilka kontaktów z WH500 nie było specjalnie udane. Tak, to słuchawki za 150 zł i nie można od nich oczekiwać cudów, ale dźwięk, który początkowo z nich dobiegał, był daleki od tego, czego oczekiwałbym choćby w tej cenie. Miałem wrażenie, iż wszystko jest przytłumione, wycofane i choćby na dobrą sprawę nie byłem w stanie określić, kosztem czego jest to wycofanie, bo wszystko brzmiało po prostu średnio. Rock, lekki pop, nabassowany pop, muzyka klasyczna – no po prostu nie.
ALE.
Po kilku nieudanych podejściach i przełączaniu się między dwoma gotowymi presetami – Classic i Dynamic – zdecydowałem się wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie namieszać w equalizerze, mimo iż przeważnie tego nie robię. I to był absolutny strzał w dziesiątkę.
Nie, Edifier WH500 nie stały się dzięki moim zabiegom niesamowitymi słuchawkami, które jakością dźwięku zawstydzają produkty kosztujące kilka razy więcej. Dalej musimy się tutaj godzić z pewnymi ograniczeniami, wynikającymi chociażby z samej konstrukcji słuchawek. Nie, nie uzyskamy tutaj pełnej immersji, nie będzie też szokująco szerokiej sceny czy fantastycznej separacji.
Ale dźwięk dobywający się z nich stał się po prostu przyjemny, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę cenę. Z wyraźnie zarysowanymi tonami wysokimi, przyjemnym, choć może nie ekstremalnie przejmującym basem i wokalami, które są w stanie skutecznie przebić się przez całą resztę. Zniknęło też uczucie wycofania wszystkiego, a całość zyskała też zdecydowanie na klarowności.
Nie jestem przy tym pewien, dlaczego tak właśnie się stało – raczej nie jest to kwestia krótkiego użytkowania słuchawek po wyjęciu z pudełka, bo odegrały sporo godzin, zanim ostatecznie uznałem, iż czas się za nie zabrać na poważnie. Zresztą choćby teraz, przełączając się pomiędzy moimi, wybitnie amatorskimi presetami, ustawionymi „na ucho” i „na szybko”, nie widzę opcji, żebym wrócił do ustawienia Classic czy Dynamic, dostarczanego przez producenta.
Jeśli więc ktoś kupi WH500 – zdecydowanie polecam pobrać aplikację i pobawić się ustawieniami. choćby jeżeli nie do końca wiecie, co robicie, możecie zyskać naprawdę sporo. Nie przerażajcie się też poziomem rozbudowania equalizera – klikajcie do skutku, na pewno usłyszycie różnicę.
W kwestii głośności – jest naprawdę głośno. Podobnie jak w innych modelach tego producenta, również i tutaj poza krótkimi testami nigdy nie wyszedłem powyżej około 60 proc. głośności, bo robiło się po prostu zbyt głośno. Wycieki dźwięku – przy rozsądnych poziomach głośności – też nie są znaczącym problemem, aczkolwiek nie da się udawać, iż nie występują. Najlepiej więc zapytać osoby, koło której siadamy, czy nie przeszkadza jej nasza muzyka.
Edifier WH500 – eliminacja hałasu
Aktywnej redukcji hałasu tła niestety tutaj brak – ale za 150 zł trudno tego oczekiwać. Tyle dobrze, iż sensowny poziom głośności w połączeniu z nausznikami (o ile dobrze pokryją się z rozmiarem naszych uszu) jest w stanie względnie skutecznie odciąć nas od reszty świata.
Nie ma co jednak liczyć na to, iż już samo założenie ich na głowę roztoczy dookoła nas bańkę ciszy – nie ten poziom cenowy, nie te rozwiązania techniczne.
Edifier WH500 – jakość połączeń
Jest w porządku, szczególnie jeżeli chodzi o głośność głosu naszego rozmówcy i jego klarowność. Nie spotkałem się też z narzekaniami na to, jak mnie słychać – z wyjątkiem sytuacji, kiedy w moim otoczeniu panował naprawdę spory hałas. W takich warunkach WH500 mogą mieć już pewne problemy.
Edifier WH500 – czas pracy na jednym ładowaniu
Długo, choćby bardzo długo. Wprawdzie nie jestem pewien, jak oszczędnie trzeba z nich korzystać, żeby dociągnąć do obiecywanych 40 godzin, ale 30-35 godzin jest jak najbardziej możliwe do uzyskania i powtarzalne.
Z drobnych wad – nie da się jednocześnie ładować WH500 i słuchać na nich muzyki. Nie ma też standardowego złącza słuchawkowego, więc jeżeli się rozładują – musimy sobie odpuścić słuchanie na jakiś czas. Na szczęście przy obecnym szybkim ładowaniu jest to pomijalny problem.
Edifier WH500 – czy warto
Za pełną cenę, czyli ok. 200 zł – dość dyskusyjne. Zresztą dlatego w całym teście opisywałem WH500 jako słuchawki za 150 zł – bo za tyle można je kupić w sieci i w takiej cenie. Przy 200 zł można już myśleć, czy nie dołożyć jeszcze trochę i nie poszukać czegoś z lepszymi parametrami, może choćby z ANC.
Z drugiej strony – za 150 zł jest to całkiem rozsądna propozycja. WH500 po odpowiednim tuningu potrafią zagrać lepiej, niż mogłaby to sugerować cena, składają się do kompaktowych rozmiarów, są lekkie i zaskakująco wręcz wygodne. jeżeli nasz budżet jest ograniczony do 150 zł albo szukamy słuchawek zapasowych – można je spokojnie dodać do listy.
Edifier WH500 zalety:
- kompaktowa konstrukcja
- raczej dyskretny wygląd
- wygoda noszenia na wysokim poziomie
- opcja personalizacji w aplikacji Edifier Connect
- po tuningu grają choćby lepiej, niż mogłaby to sugerować cena
- bardzo wysoki poziom maksymalnej głośności
Edifiet WH500 wady:
- łączony, potrójny przycisk do obsługi wymaga przyzwyczajenia
- jeśli będziemy mocno machać głową – mogą spaść
- obsługa wyłącznie kodeka SBC
- w moim przypadku domyślne ustawienia dźwięku zdecydowanie się nie sprawdziły
Sprzęt do testów dostarczyła firma InnPro, dystrybutor marki Edifier.