– Miałem jakieś 14 czy 15 lat, kiedy zdecydował, iż będzie ze mną pracował. Kupił sobie laptopa, zainstalował Skype’a i co tydzień miał ze mną lekcje. Nie mogłem mu powiedzieć nie, bo ten polski temperament jest dosyć silny. Nowo nabyte umiejętności Ignacio szlifował podczas wakacji w Polsce. – To zainspirowało mnie, żeby tutaj się przeprowadzić. Najpierw przyjechał do Krakowa. – Miasto super. Dużo Hiszpanów, studentów. Później podążył do Warszawy. W stolicy ożenił się, założył szkołę językową, w której uczy Polaków hiszpańskiego.
* * *
Polska natomiast ma dużo lepszą sytuację na rynku pracy. – Andaluzja jest biednym regionem. Żyje się tam dzięki turystyce. jeżeli chcesz pracować, to tylko w turystyce, w barach… Dużo ludzi musi wyjeżdżać do Madrytu, do Barcelony, do innych państw – Niemiec, Holandii. U nas jest też trochę inna mentalność – jeżeli masz pracę w Hiszpanii, trzymasz się jej do końca swojego życia, bo jesteś szczęściarzem, iż ją masz. To mentalność, która nie do końca mi odpowiada. W Polsce mentalność jest bardziej ambitna. Ludzie zmieniają pracę dosyć często. I to mi się podoba, ponieważ fajnie się rozwijać, próbować czegoś innego. Plusem dla Polaków według Ignacia jest fakt, iż wcześnie próbują swoich sił w życiu zawodowym. – W Hiszpanii rzadko młode osoby idą do pracy podczas studiów. o ile studiujesz, to tylko studiujesz. A w Polsce czegoś takiego nie ma – studiujesz i również zarabiasz. Ja to naprawdę podziwiam.
* * *
Przez jakiś czas przyglądał się naszemu rynkowi nieruchomości. – Porównywałem z Sewillą i, kurczę, Polska jest droga. Bardziej opłaca się mieć dom w Sewilli. To niesamowite. Oczywiście Sewilla to nie Madryt ani Barcelona, ale mamy godzinę do plaży.
* * *
Ignacio obala mit, jakoby Polacy byli ponurakami. – To zależy od pogody – tłumaczy. Zimą, kiedy jest ciemno i ponuro, on też rzadziej się uśmiecha.
* * *
– W Hiszpanii mamy zasadę – jest czerwone światło [przy przejściu dla pieszych], ale nic nie jedzie, z prawej, z lewej, więc nie marnujmy czasu. Hiszpanie przechodzą. A Polacy trzymają się bardziej oficjalnych zasad.
* * *
Następna różnica – Hiszpanie bardzo długo nie myślą o małżeństwie i dzieciach. – U nas nie ma takiej presji – mówi Ignacio. – Ani ze strony rodziny, ani przyjaciół. Jeśli ktoś naciska na Hiszpana, by założył rodzinę, natręta się unika. – W Hiszpanii choćby jest źle widziane, gdy bierzesz ślub albo rodzisz, mając 25 lat. Dlaczego niszczysz sobie fajne życie? U nas często ludzie trzydziestopięcio-, czterdziestoletni mają dopiero pierwsze dziecko.
* * *
Polka po ślubie przyjmuje nazwisko męża. Dla Hiszpanek to symbol dominacji mężczyzny nad kobietą. Gdy Ignacio żenił się z Polką, powiedział jej: – Zastanów się, czy tego chcesz, ja jestem bardzo otwarty, szanuję twoją decyzję. Żona została przy własnym nazwisku. – Super. jeżeli w przyszłości będą dzieci, to po hiszpańsku dwa nazwiska – po ojcu i matce. Wszystko po równo.
* * *
– Od sześciu lat, odkąd mieszkam w Polsce, zauważyłem, iż tutaj pieniądz jest priorytetem. Ciągła walka o zdobywanie coraz więcej. Drogie samochody, pierwsze mieszkania w wieku 20 lat, drogie ciuchy i nieustanne dążenie do stabilności zawodowej. Tymczasem w Hiszpanii mamy inne priorytety – życie mierzy się wolnością od materialnych przywiązań. Czy widziałeś kiedyś babcie pijące piwo w knajpie? One na pewno mają wszystko w pupie i na pewno nie gadają o polityce. To jest esencja Hiszpanii.
* * *
Większą część dnia warszawiacy spędzają w swoich domach. W Hiszpanii nie, zwłaszcza w Madrycie nie, bo to jest miasto jak Nowy Jork, żyjemy cały czas, na zewnątrz, na ulicy.
* * *
Paru rzeczy w Polsce Ignacio przez cały czas nie rozumie: – Furtki przy domach zawsze są otwarte. W Hiszpanii byłoby to szaleństwem, tam wszystko musi być zamykane na klucz, łańcuch i mieć alarm. Inaczej dwa dni, a ktoś ci wejdzie do ogrodu i postawi stoisko z curos. – Domy [Polaków] są międzypokoleniowe. Tutaj nie buduje się domu dla jednej rodziny, buduje się dla całej rodziny, pokolenie za pokoleniem. – Reklamy są wszędzie – w miastach, na wsi na drogach, na autostradzie. Nie ma ucieczki. Ostatnio widziałem reklamę dentysty w środku lasu. Na dowód Ignacio pokazuje zdjęcie. – A ja się zastanawiam, kto to zobaczy? Może zieleń z próchnicą?