Och, dziecko, usiądź przy mnie, bo chcę ci opowiedzieć pewną historię nie byle jaką, ale taką, która rozdziera duszę, jak stara płachta na wietrze. To opowieść o mojej rodzinie, która spłonęła niczym świeca, i o tym, jak zostałam tutaj, w domu starców, zapomniana przez prawie wszystkich.
Kiedyś miałam wiele dzieci. Pięcioro, jak pięć palców u ręki każde inne, wyjątkowe, z własnym losem i cierpieniem. Mieszkaliśmy w małym miasteczku, w domu, którego ściany pamiętały jeszcze moich rodziców. Dbałam o ten dom jak mogłam, wierząc, iż rodzina to mocny fundament, który przetrwa każdą burzę.
Lecz z czasem wszystko zaczęło pękać, jak stary tynk na ścianach. Pierwsza odeszła Agnieszka najstarsza córka. Wyszła za mąż za bogatego biznesmena i wyjechała do Warszawy, w wielki świat pieniędzy. Na początku dzwoniła, pytała, jak się czuję. Ale z czasem rozmowy stawały się rzadsze. W końcu przestała odbierać. Mówiła, iż jest bardzo zajęta, iż ma tyle spraw na głowie. A ja wciąż siedziałam przy telefonie, czekając, aż przypomni sobie o matce. Pewnego dnia dowiedziałam się, iż ma już nowe życie, w którym ja jestem tylko cieniem z przeszłości. Wtedy po raz pierwszy poczułam, jak pęka mi serce.
Drugim był Krzysztof mój ukochany syn. Miał wrażliwą duszę, ale charakter ostry jak jesienny wiatr. Miał problemy z pracą, często przesiadywał w złym towarzystwie. Starałam się pomagać, karmiłam go, otaczałam troską, a on oddalał się coraz bardziej. Pewnego wieczoru wrócił pijany i pokłóciliśmy się. Rzucił słowa, które na zawsze wryły mi się w pamięć. Następnego ranka Krzysztof zniknął. Minęło już kilka lat, a ja nie mam o nim żadnych wieści.
Trzecia Zofia, cicha i skromna. Wyjechała do dalekiej wsi, wyszła za mężczyznę, którego nigdy nie poznałam. Rzadko dzwoniła, a gdy przyjeżdżała, wydawała się obca, jakby żyła w innym świecie. Kiedy zachorowałam, nie przyjechała tłumaczyła, iż nie ma czasu, iż ma własne problemy. To bolało, ale zrozumiałam: w jej życiu już mnie nie ma.
Czwarty Janusz. Był podobny do mnie pracowity i oddany rodzinie. Razem remontowaliśmy dom, razem świętowaliśmy. Ale z czasem założył własną rodzinę i poczułam, iż dla niego jestem już tylko wspomnieniem. Przychodził coraz rzadziej, aż w końcu przestał dzwonić. Pytałam, co się stało, a on odpowiadał, iż wszystko w porządku, iż jest zajęty, iż życie się zmienia.
I ostatni najmłodszy, Marek. Został ze mną najdłużej. Dopóki był mały, żyliśmy razem. Ale gdy dorósł, wyjechał do Krakowa na studia i tam znalazł pracę. Mówił, iż będzie mi pomagał, iż będzie często przyjeżdżał, iż jestem mu najbliższa. ale z każdym rokiem telefony stawały się rzadsze, aż w końcu ucichły całkiem. Pewnego razu przyjechał na kilka dni, a potem znów zniknął, zostawiając mnie samą z rozbitym sercem i pustymi pokojami.
I tak, moje dziecko, zostałam sama. Dom, gdzie kiedyś rozlegał się śmiech i głosy, wypełniła cisza i smutek. Starałam się zachować w sercu ciepło, ale lata i brak bliskich ścierają człowieka jak wiatr ślady na piasku.
Przywieźli mnie tutaj do domu starców. Na początku bolało, jakbym została rzucona na kamień w środku burzy. Płakałam w nocy, wspominając każdego, kto kiedyś był przy mnie, kto obiecywał, iż mnie nie opuści. Ale dni mijały i nauczyłam się tu żyć, wśród obcych ludzi i ciszy.
Czasem odwiedzają mnie siostry, czasem współlokatorzy opowiadają swoje historie, ale wciąż czuję pustkę. Moje dzieci to już tylko wspomnienia, które straciły barwę.
Aż pewnego wieczora, gdy słońce zachodziło za oknem, zrozumiałam: choć odeszli, choć jestem zapomniana, wciąż mam swoją historię. I chcę, żebyś ty, dziecko, pamiętała rodzina nie zawsze jest blisko, ale miłość, którą daliśmy, i światło, które nieśliśmy, nigdy nie zgasną.
Bo choćby w najciemniejszą noc można znaleźć latarnię. Może nie tę stojącą na brzegu, ale tę, która świeci w sercu każdego z nas. I choć teraz jestem tutaj, w tym domu, wciąż trzymam tę latarnię moją wiarę, moją miłość i moje wspomnienia.
Taka to historia, moje dziecko. Nie zapominaj o swoich bliskich, bo czas ucieka i nie czeka. Miłość to najważniejsze, co mamy, choćby jeżeli czasem chowa się za ścianą milczenia.
Usiądź przy mnie jeszcze, opowiem ci, jak kiedyś śpiewałam pieśni, które ogrzewały duszę, i o tym, jak ważne jest umieć wybaczać Ale to już innym razem, dobrze?