Historia pewnej teściowej. – Nie uwierzycie, z kim się właśnie poznałam
Kasia wpadła do domu, gwałtownie umyła ręce i od razu pobiegła do kuchni. Rodzice już siedzieli przy stole.
Dziewczyna przeprosiła za spóźnienie na obiad i zaczęła opowiadać z przejęciem o niesamowitej nowinie. „Nie uwierzycie, z kim się właśnie poznałam. Mój brat ma dziewczynę! Taka śliczna, wesoła, rudowłosa. Jak słoneczko. Ma na imię Magda. Pracuje na myjni samochodowej, tam gdzie jeździmy myć auto. Tam się poznali. Wygląda na to, iż to poważna sprawa. Wspaniale!” – szczebiotała bez przerwy Kasia. Stanisław, ojciec dziewczyny, podniósł wzrok znad talerza i uśmiechnął się z zadowoleniem, mówiąc, iż to dobrze, bo już zaczął wątpić w orientację syna. Matka Kasi, Barbara, oburzyła się na uwagę męża i zmartwiła, iż syn znalazł sobie dziewczynę na myjni.
„Ale kto tam może pracować? Tylko ci, których nigdzie indziej nie chcieli. Ani wykształcenia, ani manier, ani wychowania. I w ogóle wszystkie jakieś nieatrakcyjne. Jedno słowo – myjniarki. Żadna z nich nie jest godna naszego syna” – nie mogła się uspokoić Barbara. Stanisław nie zgodził się z żoną i stanął w obronie dziewczyn: „No, czego tak od razu? Ludzie są różni. Może dziewczyna dorabia, a sama studiuje zaocznie.
Przecież to nieźle, gdy ktoś pracuje. Znaczy, zna wartość pieniądza. I nie będzie naszego syna o nie naciągać, skoro sama zarabia. A tobie od razu wszystko nie pasuje. choćby jej nie widziałaś. Może jest śliczna. Nie sądzę, żeby nasz syn wybrał byle kogo.” ale Barbara była uparta i nie dawała za wygraną: „Pójdę i zobaczę tę piękność. Zobaczę, czym uwiódł naszego syna. Zrobię tak, iż ją zwolnią, nie ma co się patrzeć na zamożnych chłopaków. Niech sobie znajdzie narzeczonego z innej bajki.”
Następnego dnia Barbara rzeczywiście poszła na myjnię. Już od progu urządziła awanturę. Krzyczała, żeby zawołano Magdę, która wiesza się na szyi jej syna. Domagała się, by dziewczynę zwolniono za romansowanie z klientami. ale Aneta, która przywitała kobietę przy wejściu, powiedziała, iż nie zna takiej dziewczyny, może pracuje w innej zmianie, i zaproponowała, by przyszła jutro. Barbara chciała natychmiast upokorzyć „bezwstydną” Magdę i z hańbą wyrzucić ją z pracy. Ale nic nie poradziła – musiała wrócić do domu z kwitkiem. Obiecała jednak, iż wróci następnego dnia.
Aneta podeszła do Magdy i powiedziała, iż nie powinna była wdawać się w relacje z klientami, bo za to faktycznie mogą zwolnić – to choćby w umowie jest zapisane. ale Magda odparła, iż z Jackiem są już od roku. Z początku choćby nie chciała się z nim spotykać, ale on nalegał, nie dawał jej spokoju. Teraz chce ją poznać z rodzicami, ale ona sama odkłada tę chwilę – najpierw chce skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, a dopiero potem przedstawić się rodzinie.
Teraz jednak potrzebowała tej pracy, bo sama studiowała i mieszkała w akademiku, a nie chciała brać pieniędzy od rodziców. Aneta obiecała, iż nie powie kierownikowi o incydencie, ale Magda musi poprosić narzeczonego, by porozmawiał z matką, żeby więcej nie przychodziła z awanturami na myjnię.
Wieczorem Jacek wrócił do domu i od progu surowo zwrócił się do matki: „Czego ty chcesz? Chcesz, żebym się z Magdą pokłócił? Pracuje na myjni tylko tymczasowo. Zresztą każda praca jest szanowana. W ogóle jej nie znasz. To dobra i mądra dziewczyna. Kocham ją. jeżeli jeszcze raz się tam pokażesz, wyprowadzę się z domu, zabiorę Magdę i będziemy żyć razem na swoim. choćby nas nie zobaczysz. Nie mieszaj się w nasze sprawy. Chcę się z nią ożenić. To moje ostatnie słowo.” Barbara nic nie odpowiedziała synowi – znała jego charakter. Nie rzucał słów na wiatr. Zrobi tak, jak powiedział. Nie chciała stracić syna, więc postanowiła więcej nie odwiedzać myjni.
Minęły dwa lata, i Jacek z Magdą wzięli ślub. Krewnym pana młodego bardzo podobała się uroczystość. Barbara z dumą oznajmiła, iż w organizacji wesela pomagała synowa Magda. Okazała się piękną i bardzo inteligentną dziewczyną. Skończyła studia z wyróżnieniem, dostała pracę w firmie i zarabia nie mniej niż jej syn. A na dodatek spodziewają się dziecka – Magda jest już w trzecim miesiącu. Jacek ledwo namówił ją do ślubu, bo wolała najpierw zamieszkać na kocią łapę. Dobrze, iż Barbara wtedy posłuchała syna i nie wtrącała się w relację młodych.
Stanisław podszedł do żony i zaprosił ją do tańca. Szepnął jej do ucha, iż ma ogromne szczęście do żony – tak samo jak ich syn. Przyłączyli się do młodej pary i zakręcili się w walcu.
A wy jak uważacie – czy matka powinna wybierać synowi żonę?