Alkohol. O tym będzie ten tekst. Choć raczej o hipokryzji, czyli nieszczerości, fałszywości, obłudzie.
Każdy o pewnych cechach kompulsywno–obsesyjnych ma swego potwora, którego musi zniszczyć, więc walczy z nim ze wszech sił. Dla ministra Konstantego Radziwiłła jest to tytoń i jego produkty, choć raczej proces palenia, bo ostatnio dołączył do swojej krucjaty e-papierosy, które w życiu nie widziały tytoniu.
A jak taka krucjata jest oszukańcza i nieszczera, niech świadczy fakt, iż papierosy typu slim, papierosy light i super light, czyli wszystkie zawierające znacznie obniżoną zawartość nikotyny, substancji smolistych i innych trucizn (podobno aż 70-ciu, jak jest dzisiaj na opakowaniach), są właśnie najdroższe, jakby specjalnie palacze mieli się truć znacznie tańszymi „gwoździami” z maksymalnymi dawkami toksyn.
Szczery i rozumny minister, uczciwie pragnący poprawić zdrowie tych, którzy i tak nie rzucą palenia, właśnie te najsłabsze, czyli najmniej szkodliwe papierosy uczyniłby najtańszymi. I odczepiłby się od e-papierosów, które są pewnym krokiem w dobrą stronę.
Nie jestem taki pewien, czy ta przemożna obsesja ministra to jego osobista udręka, czy lewacka polit-poprawność narzucana przez Unię Europejską, która jeszcze bardziej, na wyższym szczeblu hipokryzji, uległa koncernom farmaceutycznym, zarabiającym miliardy na preparatach do rzucania palenia. Dlaczego te naprawdę skuteczne są takie drogie? Proszę bardzo: najtańszy Tabex – 40 zł, Desmoxan – 60 zł, a Welbutrin XR „tylko” 160 zł.
I powiem szczerą prawdę: według mnie nic ci pomogą, o ile nie jesteś sam mocno zdecydowany zerwać z papierosami. Nie potrzebujesz takich preparatów, bo wystarczy parę słów onkologa, kardiologa lub pulmonologa, który ci powie: – chcesz pan jeszcze trochę pożyć, to MUSISZ pan rzucić palenie. I rzucasz natychmiast.
A tak zwane „bierne palenie” to taka sama histeryczna bajka, jak tegoroczna panika smogowa.
Za nim przejdę do sedna, wtrącę tu mimochodem, iż nie mniejszą hipokryzją popisał się wicepremier Mateusz Morawiecki, który niemalże na kolanach przysięgał, ze chce dobrze dla zwykłych ludzi i chce budować polską klasę średnią. Ale pojechał do Davos, by spotkać się z najbogatszymi, potem wrócił i myk – już apteki nie mają być tylko dla polskich aptekarzy i wielkie, międzynarodowe koncerny przez cały czas mogą grasować na naszym rynku leków, by w końcu, zgodnie z planem, doprowadzić do monopolizacji.
A wtedy pacjenci zaczną wyć i rząd Jarosława Kaczyńskiego zobaczy międzynarodową figę pokazaną przez drugi, najpotężniejszy sektor światowej gospodarki, jakim jest farmacja (po zbrojeniach).
No dobrze…Piszę o hipokryzji „uzdrawiaczy” całego narodu ze względu na kompletne milczenie, wprost jaskiniową ciszę dotyczącą alkoholu.
Jak był za komuny, tak jest dzisiaj. Ba… jest znacznie lepiej. Pamiętamy słynny song Ireneusza Dudka „Za dziesięć minut trzynasta” kpiący z karygodnego pomysłu Jaruzelskiego, aby alkohol sprzedawać dopiero po godzinie trzynastej, narażając tym samym skacowanych na potworne cierpienia z powodu niemożności zastosowania klina.
Pamiętamy też, jak kiedyś kupując piwo odwracaliśmy każdą butelkę i patrzeliśmy pod słońce, bo często w tej jakże pożądanej cieczy pływały różne dziwne „glony”, czyli tzw. fuzle.
Teraz w małym sklepiku osiedlowym jest wszystko: 20 gatunków piw, wina od wytworu pd nazwą „Wisienka” za 2,50 i mocy ok 20%, do dobrego burgunda za 3 dychy a wódek chyba ze sto, w pojemnikach od 50 ml do dumnych litrowych butelek. A jeszcze na dodatek spora półka „wynalazków”, które mają imitować najsłynniejsze koktajle, jak Mojito, Manhattan, czy kubalibrę.
I co, tak dbający o zdrowie Polaków, panie ministrze Radziwiłł? To jest w porządku?! Zrobił ktoś kiedyś panu analizę szkodliwości: i zdrowotnej i ekonomicznej alkoholu vs. nikotyna?
Nie ma co się oszukiwać – piliśmy, pijemy i pić będziemy. A Arabów, którzy wymyślili alkohol słusznie za to nienawidzimy.
I podkreślę – pije się wszędzie na całym świecie. W angielskiej stoczni moi brytyjscy współpracownicy każdy dzień kończyli co najmniej czterema pintami w pubie, by potem w domu doprawić paroma whisky. Francuski doker już w czasie przerwy na lunch wypija butelkę wina.
A i tak jest to bardzo przyzwoite zachowanie wobec opilstwa Skandynawów i mistrzów nad mistrzami – Rosjanami.
Krąży też po internecie filmik, który pokazuje jak zalewają się przeróżne zwierzaki obżerające się sfermentowanymi owocami drzewa marula
Wniosek – na alkohol i picie jesteśmy skazani i nie ma sensu z tym walczyć. Czy tak panie ministrze?
Wiemy wszyscy bardzo dobrze, iż tak z 80% to czarna strona picia. Kto sam jeszcze nie wie, jak to jest, to niech sobie koniecznie poczyta książki Charles’a Bukowskiego, czy naszego Jerzego Pilcha. Akohol, który zamiast euforii i odprężenia niesie niebotyczne cierpienie. I rozwala człowieka w taki sposób i w takim tempie, jak nic innego co nam daje życie.
Widziałem na własne oczy, jak człowiek, którego darzę najwyższym szacunkiem – Jarosław Kaczyński, wypił kufel zimnego piwa. Wiem też na pewno, iż mimo ordynarnym i prawdziwie chamskim pomówieniom pana Palikota, śp. Lech Kaczyński nie był pijakiem. Natomiast widzimy, iż pijakiem był (i jest?) były prezydent Kwaśniewski. A Donald Tusk, klasyczny nuworysz, delektował się winami, których tak naprawdę nie był w stanie ocenić. ale czy to oznacza, iż pan Konstanty Radziwiłł wydaje wojnę papierosom, jednocześnie spuszczając zasłonę milczenia nad piciem alkoholu?
Czy to nie jest właśnie skrajna hipokryzja? Oceńcie państwo sami.
Ps. Jako marynarz, czyli ogólnoświatowy symbol pijaństwa dedykuję państwu międzynarodowy song – „No i co mamy zrobić z tym pijanym marynarzem”