Jeśli miałbym wskazać jedną fundamentalną teorię, na której wyrosła niemal cała filozofia manosfery, nie zastanawiałbym się długo. Moim wyborem byłaby hipergamia, czyli pogląd, iż kobiety z natury wybierają mężczyzn o wyższym statusie i zasobach. Teoria ta, oparta na koncepcjach ewolucyjnych Davida Bussa, zyskała ogromną popularność wśród mężczyzn.
Kilka lat temu ja również popełniłem krótki tekst na temat hipergamii. Zrobił choćby parę okrążeń po internecie (internauci dzielili się nim m.in. na Wykopie) i przez cały czas widnieje na pierwszych stronach wyszukiwarek.
Dziś, po latach, wracam do tematu.
“Dlaczego?” — zapytasz. Ponieważ w skrajnie indywidualistycznej kulturze naszych czasów należy zadać pytanie: czy rzeczywiście mamy do czynienia z nieuchronnym mechanizmem biologicznym, czy raczej z wyuczonym zjawiskiem narcyzmu, który tylko wygląda jak hipergamia?
Ale to nie jedyny powód. Wracam do tematu również dlatego, iż jestem odrobinę dojrzalszym człowiekiem, więc mogę zająć się sprawą rzetelniej niż kiedyś.
Hipergamia w teorii ewolucyjnej
W psychologii ewolucyjnej hipergamia zajmuje szczególne miejsce jako wyjaśnienie kobiecych preferencji w doborze mężczyzny. Opisuje tendencję do wybierania partnerów o wyższym statusie społecznym, większych zasobach materialnych czy lepszych rokowaniach na przyszłość.
Teoria ta została spopularyzowana przez Davida M. Bussa, jednego z najbardziej znanych badaczy mechanizmów doboru płciowego, którego prace miały ogromny wpływ na współczesne myślenie o relacjach.
Podstawą rozumowania Bussa jest asymetria biologicznych kosztów reprodukcji. Kobieta ponosi znacznie większe obciążenia związane z ciążą, porodem i opieką nad potomstwem, więc — jak argumentuje teoria — wykształciła w toku ewolucji większą ostrożność i selektywność w wyborze partnera.
W tym ujęciu preferencje kobiet koncentrują się na cechach zwiększających szanse przetrwania i dobrobytu dla nich samych oraz dla dzieci.
Powstaje zatem pytanie: jakie atuty mężczyzny, zgodnie z teorią hipergamii, są atrakcyjne dla kobiety? Przede wszystkim:
- status i zasoby materialne (zwiększają szanse na przetrwanie, gdyż zapewniają stabilność i bezpieczeństwo),
- ambicja i zaradność (sygnalizują potencjał do osiągania sukcesów w przyszłości),
- stabilność emocjonalna (zapewnia bezpieczeństwo relacyjne),
- atrakcyjność fizyczna i zdrowie (odczytywane jako wskaźniki dobrych genów i wysokiej jakości biologicznej).
Szczególne znaczenie dla teorii hipergamii miały badania przeprowadzone przez Bussa (przede wszystkim jedno z 1989 roku, obejmujące 37 różnych kultur). Ich wyniki wskazały na wyraźny wzorzec: kobiety w większości społeczeństw przykładały większą wagę do statusu i ambicji partnera, podczas gdy mężczyźni konsekwentnie preferowali młodość i atrakcyjność, cechy związane z płodnością.
Powyższe obserwacje wzmocniły przekonanie, iż hipergamia ma charakter uniwersalny i jest głęboko zakorzeniona w naszej biologii.
Buss i inni badacze argumentowali, iż podobieństwa występujące w tak różnych kulturach trudno byłoby wyjaśnić wyłącznie czynnikami społecznymi. Ich teoria ewolucyjna wskazuje zatem, iż u podstaw współczesnych preferencji leżą adaptacyjne mechanizmy kształtowane przez setki tysięcy lat.
Warto jednak podkreślić, iż hipergamia nie wyklucza kobiecego zaangażowania w związek.
Wybór partnera bardziej zaradnego czy ambitniejszego nie oznacza wyrachowania ani pasożytnictwa. Kobieta może równie dobrze inwestować emocjonalnie i praktycznie w relację, dbać o mężczyznę i wspierać jego rozwój.
Innymi słowy: hipergamia nie jest sprzeczna z oddaniem czy troską. Jest raczej punktem wyjścia do selekcji, a nie definicją jakości późniejszego funkcjonowania w związku.
Zaznaczam to, ponieważ u wielu mężczyzn utarło się mylne przekonanie, jakoby kierująca się hipergamią kobieta była gotowa wymienić faceta “na lepszy model”, gdy tylko nadarzy się okazja.
Nie.
Ludzie są istotami w dużej mierze monogamicznymi. I nie musimy odnosić się do religii, żeby to udowodnić. O naszej monogamiczności świadczy fakt, iż dobieramy się w pary, czujemy zazdrość o swoją “drugą połówkę”, a na dodatek oboje z rodziców inwestują bardzo dużo w wychowanie potomstwa.
Poza tym w psychologii istnieje coś takiego, jak efekt utopionych kosztów. W jego wyniku człowiek ma tendencję do kontynuowania jakiegoś działania, projektu czy relacji, jeżeli zainwestował w to już dużo czasu, pieniędzy lub emocji.
Jeśli zatem myślisz, iż kobieta kierująca się hipergamią z automatu przeskoczy “do lepszej łodzi”, gdy tylko nadarzy się okazja, jesteś w błędzie. Nie zrobi tego tak łatwo, jeżeli sporo zainwestowała w obecny związek.
Oczywiście są wyjątki, bo np. kobiecie “z bogatą przeszłością” łatwiej przychodzi wymiana mężczyzny. Z kolei panienki z narcystycznym zacięciem często traktują swoich wybranków instrumentalnie, ale do tego jeszcze przejdziemy.
Dowiedz się, dlaczego przeszłość kobiety ma znaczenie.
Czym hipergamia nie jest?
Kolejna ważna kwestia dotyczy faktu, iż hipergamia nie jest niepodważalnym prawem biologicznym (o czym niektórzy zdają się zapominać). Nie dysponujemy bowiem żadnymi “twardymi dowodami”, które mogłyby bezpośrednio potwierdzić, iż dawniej kobiety rzeczywiście wybierały partnerów według kryteriów statusu czy zasobów.
Nie posiadamy żadnych skamieniałych mózgów naszych przodków. A choćby jeśli, i tak nie wydobylibyśmy z nich danych dotyczących żeńskich upodobań sprzed tysięcy lat.
Dysponujemy jedynie rekonstrukcjami logicznymi i porównawczymi. Badaniami współczesnych preferencji oraz próbą odniesienia ich do domniemanych warunków życia naszych pramatek.
Z tego powodu hipergamia powinna być traktowana jako hipoteza, a nie jako twarde prawo natury. Ma ona co prawda dużą siłę wyjaśniającą popartą licznymi przesłankami, przez co dla wielu jest przekonująca, ale jednocześnie pozostaje otwarta na dalsze badania, testowanie, rewizje i falsyfikację.
Teoria mierzy się również z krytyką, szczególnie ze strony naukowców specjalizujących się w konstruktach społecznych. Argumentują oni bowiem, iż kulturowe i ekonomiczne czynniki też mają wpływ na dobór partnerów.
Istnieje zatem prawdopodobieństwo, iż tłumaczenie kobiecych zachowań hipergamią może być — przynajmniej częściowo — błędną interpretacją rzeczywistości.
Już tłumaczę, o co chodzi.
Narcyzm kulturowy i sytuacyjny
Oprócz ujęcia klinicznego, które koncentruje się na narcystycznym zaburzeniu osobowości, w psychologii społecznej i psychiatrii mówi się także o narcyzmie nabytym. Różnica jest istotna, ponieważ narcyzm nabyty kształtuje się nie na gruncie wczesnodziecięcych deficytów, tylko pod wpływem otoczenia społecznego.
Psychiatra Robert B. Millman opisał to zjawisko jako ASN: acquired situational narcissism (pol. narcyzm sytuacyjny nabyty). Dotyczy on osób, którym społeczeństwo lub środowisko nadaje szczególny status, konsekwentnie utwierdza w poczuciu własnej wyjątkowości, nagradza podziwem i zwalnia z odpowiedzialności za swoje czyny.
Za przykład najczęściej podaje się celebrytów, polityków czy liderów opinii, ponieważ to właśnie oni — w wyniku nieustannej uwagi i podziwu otoczenia — często zaczynają internalizować przekonanie o własnej niezwykłości.
Takie osoby niekoniecznie były narcystyczne w dzieciństwie. Ich zachowania zmieniły się dopiero pod wpływem sytuacji, w której każdy sygnał ze strony otoczenia wzmacniał w nich poczucie własnej nadzwyczajności.
Mechanizm ten można też odnieść do grup społecznych.
Nie oszukujmy się. Żyjemy w systemie w dużej mierze ginocentrycznym. W tym znaczeniu, iż problemy, potrzeby i zachcianki kobiet znajdują się w centrum społecznej uwagi, a problemy, potrzeby i zachcianki mężczyzn są ignorowane, bagatelizowane lub celowo wypychane poza obszar dyskusji.
Ale to nie koniec. Stronniczość współczesnego systemu kulturowego na szeroko pojętym Zachodzie sięga dalej.
Nietrudno jest zaobserwować schemat, w którym dokonania kobiet są hiperbolizowane i pompowane jako coś niezwykłego, a wady czy winy minimalizowane lub wręcz tłumaczone różnymi wymówkami. W przypadku mężczyzn jest zupełnie odwrotnie — dokonania są umniejszane, a wady czy winy powiększane do granic absurdu.
Do tego dochodzi szczególny status kobiet, które jednocześnie cieszą się pełnią praw wolnej jednostki i przywilejami wynikającymi z uchodzenia za “grupę uciskaną”.
Idealnie oddaje to mem o feministce Schrodingera. Jest zarówno “silna i niezależna”, jak i “słaba i poszkodowana”. Wszystko zależy od tego, co aktualnie przynosi jej większy zysk.

Reasumując: narracje medialne, feudalno-rycerska kultura relacji i społeczne przywileje sprzyjają wykształceniu u kobiet postaw narcystycznych nie jako zaburzenia, ale jako społecznie nagradzanego stylu funkcjonowania.
W tym miejscu warto rozróżnić dwa rodzaje narcyzmu: wielkościowy i wrażliwy.
- Narcyzm wielkościowy charakteryzuje się zewnętrznym okazywaniem arogancji, dominacji i pewności siebie, a także dążeniem do podziwu i uznania.
- Narcyzm wrażliwy wyróżnia się z kolei wewnętrznym poczuciem niedoskonałości i wstydu, nadwrażliwością na krytykę oraz często introwertyczną naturą.
Oba typy łączy przekonanie o własnej wyższości i uprzywilejowaniu, jednak przejawiają się w odmiennych zachowaniach. W uproszczeniu można powiedzieć, iż narcyzm wielkościowy jest bardziej otwarty i ekstrawertyczny (biorę to, co mi się należy), a narcyzm wrażliwy — zamknięty i introwertyczny (czekam na to, co mi się należy).
Piszę o tym wszystkim dlatego, iż narcyzm ma istotne przełożenie na dobór kandydata do związku.
Jak narcyzka tworzy związki?
Badania wskazują, iż osoby o podwyższonym poziomie narcyzmu kierują się w relacjach innymi kryteriami niż bliskość emocjonalna. Wybranek staje się dla nich raczej źródłem prestiżu i elementem autoprezentacji.
Psychologowie opisują to zjawisko jako wybór trophy partners — partnerów-trofeów, którzy mają nie tyle zaspokoić potrzeby emocjonalne, ile podkreślić atrakcyjność i wyjątkowość samego narcyza.
Jak możemy przeczytać w źródłach naukowych:
Narcyzi szukają partnerów, którzy dodają im wartości — albo jako wielbiciele, albo jako trofeum (np. poprzez posiadanie imponującego bogactwa lub wyjątkowej urody).
Wallace, 2011
Preferencje narcyzów dotyczące partnerów romantycznych odzwierciedlają strategię regulacji samooceny w relacjach międzyludzkich… Partnerzy ci byli częściej postrzegani jako źródło samooceny w takim stopniu, w jakim zapewniali narcyzowi poczucie popularności i znaczenia.
Campbell, 1999
Kobieta uwarunkowana społeczne do zachowań narcystycznych również może zacząć myśleć o związkach przez pryzmat statusu i autoprezentacji.
Mechanizm ten wyraźne różni się od klasycznej hipergamii, choć wygląda podobnie.
O ile hipergamia kobiet jest zachowaniem naturalnym i racjonalnym — adaptacyjną strategią doboru płciowego, która skupia się na przyszłych korzyściach płynących z relacji (stabilność, zasoby, bezpieczeństwo) — o tyle narcyzm koncentruje się na bieżącej regulacji samooceny.
Narcystyczna kobieta zawyża własną atrakcyjność i wartość rynkową, przez co stawia poprzeczkę nierealistycznie wysoko, oczekując facetów, którzy będą odzwierciedleniem jej wyidealizowanego obrazu siebie. jeżeli wybranek przestaje pełnić tę funkcję, typowa staje się jego dewaluacja.
Wtedy kobieta zaczyna poszukiwać nowego “lustra”, w którym może się przeglądać.
Dlaczego lustra? Przypomnij sobie bajkę o królewnie Śnieżce. Jej macocha, zła królowa, miała lustro wychwalające jej wdzięki. Tak samo działa wybranek narcyzki. Jego uroda, zasoby lub status są dla niej takim właśnie lustrem.
W tym sensie szczególne traktowanie kobiet przez kulturę nie tylko zwiększa ich społeczną pozycję, ale też sprzyja narastaniu narcystycznych wzorców wyboru kandydatów do związku.
Nie każdy przypadek selektywności jest więc przejawem adaptacyjnej hipergamii. Część zachowań lepiej wyjaśniać w kategoriach narcyzmu kulturowego i sytuacyjnego.
Wyjaśnię to prostym przykładem:
- Kobieta 5/10 pracuje w sklepie i spotyka się z nieco bardziej zamożniejszym facetem 6/10. To jest hipergamia.
- Kobieta 5/10 pracuje w sklepie i spotyka się z gołodupcem 7/10, bo jego talenty i ambicja sugerują, iż poradzi sobie w życiu. To też jest hipergamia.
- Ta sama kobieta 5/10 domagająca się modela 9/10 zarabiającego 20 tys. miesięcznie to nie hipergamia, tylko narcyzm. Galopujący.
Przygłupy, które tłumaczą ostatni przykład hipergamią, tak naprawdę legitymizują patologię. Nadają jej pozory czegoś normalnego, bo “wynikającego z natury”, gdy tymczasem w grę wchodzi narcystyczne zaburzenie (nawet jeżeli jest nabyte, fakt pozostaje faktem).
Warto też podkreślić, iż narcyzm nabyty nie musi przybierać postaci klinicznej. w tej chwili jest to raczej szeroka tendencja społeczna, w której coraz więcej jednostek uczy się myśleć o relacjach i własnej wartości przez pryzmat statusu, wizerunku i zewnętrznych oznak sukcesu.
A konkretniej: o egoistycznych korzyściach skupionych na własnym “ja”.
Jako ludzie jesteśmy istotami społecznymi, więc propaganda zawsze będzie na nas działała. Na jednych bardziej, na innych mniej, ale nie ma człowieka, który byłby na nią w 100% odporny.
Ja też nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Mam jednak tę przewagę (poza zabójczym intelektem ), iż wiara w Boga i tradycja Kościoła Katolickiego chronią mój zdrowy rozsądek przed współczesnymi szaleństwami.
Z kobietami jest większy problem, ponieważ natura czyni je nieco bardziej podatnymi na propagandę. Z jednej strony dlatego, iż bardziej polegają na społeczności, a przez to cechują się większym konformizmem. A z drugiej dlatego, iż obecna narracja społeczna POZORNIE działa na ich korzyść, więc czemu miałyby się jej sprzeciwiać?
Hipergamia czy narcyzm? Punkty styku i różnice
Jak widzisz, na pierwszy rzut oka hipergamia i narcyzm mogą prowadzić do podobnych zachowań. W obu przypadkach kobieta wybiera bowiem partnera, który w hierarchii społecznej stoi wyżej od niej samej.
Różnice ujawniają się jednak w motywacjach i dynamice związku.
Hipergamia kobieca to adaptacyjna strategia selekcji. Jej istotą nie jest pogoń za mężczyzną o najwyższym statusie, ale zasada “równy lub lepszy”. Kobieta szuka faceta, który dorównuje jej w kluczowych obszarach lub w czymś ją przewyższa (np. w zaradności, ambicji czy atrakcyjności fizycznej). Taki wybór ma zwiększyć szanse na stabilność, bezpieczeństwo i długofalowe powodzenie relacji.
Co równie istotne, hipergamia nie wyklucza kobiecego zaangażowania. Kobieta, która wybiera “lepszego” od siebie mężczyznę, może jednocześnie troszczyć się o niego i wspierać w dalszym rozwoju. Innymi słowy: inwestuje w związek.
W przypadku narcyzmu sytuacja wygląda inaczej. Uprzywilejowane traktowanie kobiet we współczesnym społeczeństwie (np. poprzez sztuczne podnoszenie ich wartości i podkreślanie szczególnego statusu) może sprzyjać internalizowaniu przekonania o własnej wyjątkowości, a co za tym idzie — skutkować wzrostem oczekiwań.
Kobieta-narcyz patrzy na wybranka nie przez pryzmat wspólnych korzyści, ale jak na “trofeum”. Kogoś, kto ma podbijać jej prestiż i potwierdzać wybujałe wyobrażenie o sobie. Wybór partnera nie wynika więc z biologicznej kalkulacji adaptacyjnej, ale z potrzeby regulacji samooceny.
Porównując oba zjawiska, można wskazać kilka kluczowych różnic:
- Punkt odniesienia: hipergamia koncentruje się na wartości mężczyzny i potencjale związku; narcyzm — na obrazie własnym i tym, jak wybranek może go wzmocnić.
- Motywacja: hipergamia dąży do stabilności i bezpieczeństwa; narcyzm — do autoprezentacji i dowartościowania siebie.
- Relacja z partnerem: hipergamia może iść w parze z głębokim zaangażowaniem i troską; narcyzm często prowadzi do instrumentalizacji — wybranek jest ważny, dopóki spełnia funkcję lustra.
- Samoocena: w hipergamii nie jest konieczne zawyżanie własnej atrakcyjności; w narcyzmie jest to typowy mechanizm, który przesuwa poprzeczkę oczekiwań nierealistycznie wysoko.
W praktyce podobieństwo efektów (wybór partnera “lepszego”) sprawia, iż hipergamia i narcyzm wyglądają podobnie. Jednak tylko analiza powyższych zachowań pokaże, czy mamy do czynienia z adaptacyjną strategią, czy z kulturowo wzmacnianym, patologicznym zachowaniem.
Aby jeszcze lepiej zobrazować tę różnicę, podzielę się z tobą krótkim fragmentem z książki Mental Disorders of the New Millennium (pol. Zaburzenia psychiczne nowego tysiąclecia). Dotyczy on właśnie narcyzmu nabytego.
Terapeuci, którzy wierzą w istnienie ASN lub narcyzmu kulturowego, naturalnie obserwują pozytywne rezultaty przy znaczących zmianach środowiskowych. Tak też było w przypadku Jennifer — kobiety znanej choćby wśród jej najbardziej zajadłych kolegów jako “bezduszna prawniczka i bezwstydna autopromotorka” — która znalazła się w kryzysie, gdy katastrofa zagroziła życiu jej rodziców i rodzeństwa.
Choć z wielkim żalem i pewną złością, “tymczasowo” wróciła do małego miasteczka w Kolumbii Brytyjskiej, dokąd przeprowadzili się jej bliscy, aby “zająć się ich sprawami i chronić swoje dziedzictwo”.
Z dala od prawniczych realiów San Francisco doświadczyła “nowego świata”, w którym wcale nie musiała niczego udowadniać. W trakcie sześciomiesięcznego pobytu, a także po śmierci obojga rodziców, po raz pierwszy odnalazła spokój wewnętrzny oraz związek z mężczyzną, który — jak sama przyznała — “powinien być poniżej mojej ligi”.
Zdecydowała się pozostać w Kolumbii Brytyjskiej, podjąć znacznie mniej agresywną karierę i — jak donoszono — po raz pierwszy w swoich 45 latach życia była naprawdę szczęśliwa.
Ktoś mógłby tutaj argumentować, iż opisana kobieta była już po ścianie i dlatego obniżyła swoje oczekiwania. Ja jednak jestem zdania, iż takie wyjaśnienie byłoby niewystarczające. Dlaczego? Ponieważ delikwentka już od ponad 5 lat była po ścianie i dopiero wyrwanie się z narcystycznego środowiska przywróciło jej poczucie rzeczywistości.
Dlaczego wielu myli te pojęcia?
Zjawiska hipergamii i narcyzmu nabytego często są ze sobą mylone, ponieważ z zewnątrz prowadzą do podobnych zachowań — kobieta poszukuje mężczyzny, który jest od niej “lepszy”. Jednak podobieństwo efektu nie oznacza tożsamości mechanizmu.
Źródłem pomyłek są zarówno uwarunkowania kulturowe, jak i brak zrozumienia różnicy między strategią adaptacyjną a narcystycznym wzorcem osobowości.
1. Powierzchowne podobieństwo wyborów
Z zewnątrz trudno odróżnić, czy kobieta wybiera ambitnego i zaradnego partnera, bo kieruje się racjonalną strategią zapewnienia sobie stabilności (hipergamia), czy dlatego, iż taki mężczyzna wzmacnia jej poczucie wyjątkowości (narcyzm). Obydwa przypadki skutkują podobnym zachowaniem — wyborem mężczyzny o wyższym statusie.
Jednak istnieje najważniejszy test: prawdziwa, ewolucyjna hipergamia nie wymaga przeceniania własnej atrakcyjności. Kobieta może realistycznie oceniać swoją wartość i na jej bazie wybierać partnera “równego lub lepszego”.
Narcyzm opiera się natomiast na zawyżonej samoocenie. Jeśli zatem kobieta wyraźnie wyolbrzymia swoją “wartość rynkową”, a jednocześnie poszukuje mężczyzn z najwyższej półki statusowej, to sygnał narcyzmu — nie ewolucji.
Mylenie obu zjawisk prowadzi do normalizacji, a choćby gloryfikacji zachowań nieprzystosowawczych, które przedstawia się jako “naturalne kobiece zachowanie”. W efekcie narcystyczna postawa bywa błędnie utożsamiana z biologiczną strategią przetrwania.
2. Uprzywilejowane traktowanie kobiet w kulturze
Współczesne społeczeństwa często wynoszą kobiety na piedestał — podkreślają ich wyjątkowość, chronią samoocenę i promują narracje, według których “zasługują na to, co najlepsze”. Takie kulturowe wzmocnienie może prowadzić do nabycia narcystycznych wzorców, choćby jeżeli pierwotnie nie były one częścią osobowości.
Kobieta wychowana w przekonaniu, iż jest kimś wyjątkowym i iż świat powinien jej to potwierdzać, zaczyna traktować partnera jako narzędzie podtrzymywania tego obrazu.
W ten sposób narcyzm kulturowy imituje hipergamię, ale różni się od niej istotnie. Nie służy przetrwaniu ani wspólnemu rozwojowi, ale ego i autoprezentacji.
3. Normalizacja zachowań narcystycznych
W erze popularyzacji teorii hipergamii wiele zachowań narcystycznych bywa tłumaczonych jako naturalne. Zawyżone wymagania wobec partnerów, roszczeniowość czy instrumentalne podejście do relacji często usprawiedliwia się stwierdzeniem: “kobiety po prostu takie są”.
Innymi słowy: zacieranie granic między ewolucją a kulturą sprawia, iż narcyzm zyskuje biologiczne alibi.
Tymczasem współczesne, narcystyczne samouwielbienie nie ma charakteru adaptacyjnego.
- Nie poprawia jakości relacji.
- Nie sprzyja trwałym więziom.
- Nie zwiększa rodzinnego bezpieczeństwa.
Wręcz przeciwnie — podważa spójność społeczną, obniża zaufanie i wpływa negatywnie na wskaźniki dzietności. W przeciwieństwie do adaptacyjnych strategii doboru partnera służy ego, a nie przetrwaniu.
4. Brak świadomości różnicy motywacyjnej
W dyskusjach o relacjach rzadko zwraca się uwagę na różnicę między motywem a efektem. Hipergamia jest strategią zorientowaną na partnera i przyszłość związku, natomiast narcyzm patrzy na siebie i regulację samooceny.
Zrozumienie tej różnicy pozwala uniknąć błędnych interpretacji: nie każde dążenie do lepszego partnera jest narcystyczne, ale też nie każda selektywność wynika z biologicznej adaptacji.
Różnica leży w tym, czy celem jest stabilna wspólna przyszłość, czy indywidualne dowartościowanie.
5. Wpływ mediów i globalnych wzorców atrakcyjności
Cechy kojarzone z narcyzmem (np. poczucie uprzywilejowania, samouwielbienie, zawyżanie własnej atrakcyjności) są — jak można argumentować — znacznie bardziej nasilone we współczesnych zachodnich społeczeństwach, przesyconych mediami.
Media społecznościowe tworzą bowiem świat, w którym status i wizerunek stały się walutą społeczną. Globalizacja tego typu wzorców homogenizuje zachowania w wielu zakątkach świata, przez co trudno dostrzec różnicę między strategią ewolucyjną a narcystyczną autoprezentacją.
Jeśli zatem kobiety w wielu współczesnych kulturach przejawiają podobne zachowania, fani teorii Bussa mogą zakładać, iż mają one uniwersalne, ewolucyjnie ukształtowane podłoże. Jednak w rzeczywistości przyczyną może być globalna konwergencja kulturowa (media społecznościowe, indywidualizm, feminizm, wolność ekonomiczna).
Możliwe jest więc, iż to nie hipergamia kobiet, tylko współczesne środowisko kształtuje zachowania tylko przypominające strategie ewolucyjne, a które w istocie są patologiczne.
Innymi słowy: fani teorii Bussa mogą mylić skutek z przyczyną.
Odróżnienie narcystycznego samouwielbienia od hipergamii pozwoli nam uniknąć usprawiedliwiania destrukcyjnych zachowań jako “biologicznie nieuniknionych”.
Pamiętaj: to, co dziś często uznaje się za naturę, bywa w istocie produktem kultury, a raczej antykultury — coraz bardziej egoistycznej, narcystycznej, medialnej i oderwanej od naturalnych podstaw relacji.
Podsumowanie
W końcowym słowie zaznaczę kilka kwestii, których nie chciałem poruszać w tekście, żeby nie rozwadniać tematu. Przede wszystkim musisz mieć na względzie, iż przenoszenie 1:1 sytuacji z Zachodu (szczególnie z USA) do Polski jest błędnym podejściem, bo — wbrew wizjom katastrofistów — “hipergamia Polek” nie pozostało aż tak skażona trucizną antykultury.
Oczywiście zachodni przekaz do nas dociera i działa coraz mocniej, ale kopiowanie punktów dyskusji amerykańskiej manosfery do polskich realiów bez uwzględnienia tychże realiów jest po prostu głupie. A wielu polskich guru redpillowych tak robi.
Jeśli znasz angielski, nie musisz choćby śledzić rodzimych twórców. Możesz być pewien, iż u większości usłyszysz to samo, co miesiąc wcześniej mówili w USA.
Wróćmy jednak do meritum.
Mam wrażenie, iż hipergamia (do tego źle rozumiana) stała się dla wielu słowem-wytrychem, które ma wyjaśniać wszystkie kobiece zachowania. I degradować kobietę do czegoś w rodzaju biologicznej maszyny.
Rzeczywistość jest trochę bardziej złożona, panowie. Dlatego warto byłoby przestać usprawiedliwiać patologię naturą, kiedy jedno z drugim ma kilka wspólnego.
W finale — tytułem puenty — dodam jeszcze, iż nie powinniśmy brać za pewnik wszystkiego, co ludzie mówią. Mam na myśli m.in. popularne ostatnio wywiady uliczne, w których przepytują młode kobiety o ich preferencje względem mężczyzn.
Oczywiście cały trik polega na tym, żeby nabijać sobie wyświetlenia dzięki urody młodych panienek, ale my nie o tym…
Po prostu nie zwracaj szczególnej uwagi na to, co jakaś głupiutka nastolatka gada przed kamerą, tylko na to, co robi. Bo może opowiadać przed ludźmi niestworzone historie o tym, jak facet ma wyglądać i ile zarabiać, a potem wraca do domu i umawia się z jakimś Andrzejem kładącym kostkę brukową.
Gwoli ścisłości: nie jest moim celem umniejszanie czegokolwiek Andrzejowi. Po prostu zwracam uwagę, iż rzeczywistość wiele weryfikuje.
Tak samo zweryfikowała życie niektórych guru redpilla. W USA było już kilka przypadków popularnych pigularzy, którzy koniec końców związali się z samotnymi matkami.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeżeli uznaliście tekst za interesujący i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Dowiedz się więcej:



Zajrzyj też na:
- Facebooka (gdzie najszybciej pojawia się info odnośnie artykułów lub ich braku)
- Twittera (gdzie wrzucam luźniejsze i nieraz zabawne komentarze polityczno-społeczne)