Nie czas na poważne rozkminki, jak jest połowa lata.
Jutro festiwal, nie mogłam się wykręcić bo to prezent dla jednej z nas. Prezent, iż ona idzie i iż my wszystkie z nią. A ja jestem tak festiwalowa, jak cholera, już bardziej wolałabym, nie wiem, z mnichami wstawać na jutrznie albo kisić mlecz. Albo cokolwiek. Ale wszystkie lubią, a jest nas pięć, to nie będę psuła zabawy. Więc idę.
A do tego ma cały dzień lać, a ja mam katar. Coś nie zapowiada się ekscytujaco, ale postanawiam otworzyć się na nowe doswiadczenia😅
(Bardzo bardzo mi sie nie chce, ale bilet kupiony trzy miesiące temu w naglym przypływie entuzjazmu i wiary w lepsze jutro. Postanawiam nie marudzić, najwyżej zejdę na katar w imie przyjaźni).
Z lineupu znam tylko Portera, dobre i to.