I nadszedł ten szary, nostalgiczny listopad. Ale czy faktycznie ten miesiąc kojarzy się tylko z deszczową i mglistą aurą, a nie opadaniem liści jak nazwa wskazuje? Właśnie to postrzeganie pragnę zmienić, więc wybieram się na szybki trip na Halę Jaworową. Stawiam na krótki szlak z Przełęczy Salmopolskiej i popołudniową porę, licząc na ciepły krajobraz pomimo chłodnej aury. Wbrew pozorom, iż w listopadzie jest martwy, górski sezon, ciężko dziś zaparkować na przełęczy. Po chwili poszukiwań znajduję miejsce, po czym ruszam czerwonym szlakiem ku jesiennej przygodzie.
|
Przygodę czas zacząć |
|
Jesień |
Szeroka ścieżka prowadzi grzbietem z niewielkim przewyższeniem, więc między drzewami pozbawionymi liści mogę cały czas obserwować otaczający mnie krajobraz. Okoliczne modrzewie zmieniły kolor igieł na pomarańczowy, kałuże na szlaku pełne są różnobarwnych liści, a chłodne powietrze zwiastuje rychły zachód słońca. Czas mija niepostrzeżenie, a szlak jest praktycznie pusty - chyba wszyscy posiadacze samochodów pognali na Malinowską Skałę. Dzięki temu mogę nacieszyć uszy odgłosami przyrody, które zakłócam ja sama, zanurzając buty w dywanie liści.
|
Szlak przebiega grzbietem |
|
Piękno można dostrzec choćby w kałuży |
|
Widoki |
|
Dywan liści ❤ |
Po 45 minutach marszu docieram na Halę Jaworową, gdzie od lat wita wędrowców samotny jawor. Podążam ścieżką przez polanę, kierując się na jej północy kraj i niezmiennie zachwycam się widokami. Pasmo Czantorii, Starego Gronia, czy Beskid Śląsko-Morawski są na wyciągnięcie ręki. Siadam pod jednym z drzew z dala od innych turystów i w promieniach słońca napawam się przyrodą. Jaworowa jest jedną z największych hal w Beskidzie Śląskim, będąca częścią dawnego terenu wypasowego, znanego pod nazwą „Kotarz”.
|
Jawor z Hali Jaworowej |
|
Spacer przez polanę |
|
Na zachód pasmo Czantorii
|
|
Na wschodzie Kotarz i Skrzyczne |
Ponieważ dziś wędruję sama, nie czekam na polanie do zachodu słońca, by jeszcze za dnia wrócić do samochodu. Udaję się w drogę powrotną tym samym szlakiem, który pozostało bardziej magiczny, gdy słońce powoli chowa się za horyzontem. Idę niespiesznie, przystając co chwilę i zachwycając się Beskidami. Trasę kończę po 8 kilometrach, kiedy zmrok pochłania dzień.