Słyszałyście kiedyś o pielęgnacji dopasowanej do kobiecego cyklu? Marka Hagi opracowała trzy cykloczułe kremy do twarzy Phases na fazę menstruacyjną, folikularną i lutealną. Jest to związane z ciałopozytywną kampanią marki pod hasłem "cykloczułość". Ta inicjatywa ma na celu wspieranie kobiet w uważnym obserwowaniu zmian zachodzących w ich ciałach i reagowaniu na nie w zgodzie z naturalnym rytmem cyklu.
Trzy fazy w miesiącu
Marka Hagi stworzyła Phases z myślą o potrzebach naszej skóry w zależności od fazy, w której się znajdujemy. Ten cykl można podzielić na trzy fazy: menstruacyjną, folikularną I lutealną. Każda z nich charakteryzuje się inny stanem emocjonalnym i cielesnym. W fazie folikularnej mamy dużo energii, jesteśmy gotowe do działania i czujemy się atrakcyjne. W fazie lutealnej i menstruacyjnej zwalniamy, bywamy zmęczone, a nasz nastrój się pogarsza. Z wulkanu pozytywnej energii możemy przemienić się w wybuchowy wulkan wyrzucający wszystko i wszystkim :)
Tak jak zmienia się nasze samopoczucie, zmieniają się również potrzeby naszej skóry. Wraz ze zmianą cyklu na naszej skórze pojawiają się wypryski, mamy problem z nadmierną produkcją sebum czy skórą wysuszoną. Marka zbadała hormony w danej fazie i tak powstały formuły trzech kremów.
Phases 1 - cykloczuły krem na fazę menstruacyjną (1-7 dzień cyklu)
Wahania hormonów podczas miesiączki często prowadzą do przesuszenia i podrażnień skóry. Na szczęście Phases 1 staje na straży Twojego piękna! Delikatna formuła bogata w nawilżające składniki przywraca skórze utraconą miękkość i gładkość. Dodatkowo, Phases 1 koi zaczerwienienia, poprawia ogólną kondycję skóry i wzmacnia jej mikrobiom dzięki prebiotykom. Badania przeprowadzone przez Hagi po dwóch cyklach stosowania potwierdziły aż 50% wzrost nawilżenia!
Phases 2 - cykloczuły krem na fazę folikularną (8-14 dzień cyklu)
Pożegnaj się z miesiączką i powitaj promienną cerę! Faza folikularna, bogata w estrogeny, sprzyja produkcji kolagenu i kwasu hialuronowego, zapewniając skórze naturalne nawilżenie. Phases 2 idealnie wpisuje się w ten czas – działa jak odżywczy superfood, pielęgnując i odżywiając Twoją cerę. Elastyczność, wygładzenie i promienny blask – to efekty, których możesz się spodziewać! Dodatkowo, zawarty w Phases 2 synbiotyk – połączenie pre- i probiotyków – wzmacnia naturalny mikrobiom skóry, zapewniając jej zdrowie i piękno.
Phases 3 - cykloczuły krem na fazę lutealną (15-28 dzień cyklu)
Po owulacji poziom estrogenów i progesteronu zaczyna spadać, co może prowadzić do zmian trądzikowych, szczególnie w okolicy żuchwy i linii włosów. Phases 3 to Twój sprzymierzeniec w walce z niedoskonałościami! Delikatna formuła łagodzi stany zapalne, reguluje produkcję sebum i wyrównuje koloryt cery. Dodatkowo, Phases 3 chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Badania po dwóch cyklach stosowania potwierdziły 25% spadek wydzielania sebum! Phases 3 – poczuj komfort i piękno w fazie lutealnej!
W moje ręce trafił krem cykloczuły na Koniec cyklu. Na co dzień zmagam się z problemami z cerą i ten krem najlepiej odpowiada jej potrzebom.
OPAKOWANIE, KONSYSTENCJA, ZAPACH I CENA
Krem zamknięty jest w estetycznej tubce z aplikatorem z pompką. Przyznam, iż ta wersja kolorystyczna podoba mi się najbardziej spośród dostępnych trzech. Całość prezentuje się bardzo korzystnie. Konsystencja jest raczej zbita, niby lekka, ale krem ciężko się rozprowadza. W moim wypadku krem sprawdził się tylko na noc. Zapach taki typu kosmetyków aptecznych, taki bliżej nieokreślony. jeżeli chodzi o cenę, to tanio nie jest - w standardowej cenie 119 zł. Warto szukać promocji, wtedy kupimy go za około 75 złotych. Bez problemu znajdziemy go w większości drogerii internetowych. Niestety, jeżeli chcemy mieć krem na każdą fazę, to pielęgnacja będzie nas kosztować co najmniej 225 złotych (75złx3szt.) Według mnie - nie warto.
Moim zdaniem
Krem trafił do mnie już dawno i jakoś zapomniałam o nim wspomnieć. Ucieszył mnie fakt, iż trafił mi się numer 3, bo moja skóra przetłuszcza się i ma problemy z niedoskonałościami. Krem (jak chyba choćby widać na zdjęciach) ma ciężko rozsmarowującą się konsystencję. W przypadku mojej skóry nie sprawdził się na dzień, dałam radę używać go tylko na noc. Na skórze pozostawiał lekką białą poświatę, przypomina mi pewien krem z dawnych lat. Na co dzień nie nakładam makijażu, ale z tego, co czytałam u innych dziewczyn, krem się totalnie nie sprawdzał. Na noc pełnił u mnie funkcję trochę maseczki, przyznam się, iż nakładałam go byle jak i w takiej ilości, żeby gwałtownie się skończył. Nadmiar wcierał się w poduszkę, a rano skóra była całkiem ok. Sama nie wiem czy coś w kremie mi się podobało oprócz opakowania... Cieszę się, iż miałam okazję go przetestować, ale nie jest to kosmetyk, po który sięgnę ponownie.
Znacie markę Hagi? Używacie ich kosmetyków? Możecie polecić coś godnego uwagi?