Jednym z największych hitów w salonach fryzjerskich na jesień i zimę będzie grzywka bunny bangs. Zanim udasz się na umówioną wizytę u fryzjera, koniecznie zapisz ją jako inspirację. Cięcie "na króliczka" zachwyca lekkością.
REKLAMA
Zobacz wideo Były motyle i szaleństwo, ale też wstyd i poczucie winy". Katarzyna Nosowska w "Z bliska"
Tak wygląda najmodniejsza fryzura 2025/2026. Pozostawia konkurencję w tyle
Grzywka "na króliczka" to przede wszystkim niesforne i pocieniowane pasma. Te delikatnie okalają twarz, przez co optycznie wysmuklają i wygładzają rysy, a także dodają subtelności całej fryzurze. Dłuższe, boczne kosmyki działają jak naturalny "lifting". Według stylisty gwiazd Marca Meny to najbardziej zalotna wersja grzywki, jaka w tej chwili istnieje.
- To urocza, miękka i często krótsza grzywka, stylizowana tak, by wyglądała figlarnie i naturalnie, przypominając miękkie, delikatne futerko króliczka wokół pyszczka. zwykle jest ścinana tuż nad lub nieco poniżej brwi - wyjaśnił na łamach serwisu newbeauty.com. Największa zaleta? Trend ten nie wymaga drastycznych cięć, a potrafi całkowicie odmienić wygląd, bez efektu "przytłoczenia". W sam raz, aby zafundować sobie odświeżenie looku i wprowadzić odrobiny młodzieńczego uroku.
Grzywka "na króliczka". Komu pasuje najbardziej?
Bunny bangs idealnie sprawdzi się dla kobiet o owalnych i sercowatych kształtach twarzy. Jednak choćby przy odpowiedniej długości i stylizacji możemy również dopasować do okrągłej twarzy. Lekko opadające, boczne pasma nadadzą fryzurze naturalny, zwiewny charakter. "Królicza" grzywka najlepiej komponuje się z prostymi bądź lekko falowanymi włosami. W przypadku kręconych pasm warto nieco wydłużyć grzywkę, aby uzyskać pożądany efekt. To idealny wybór dla kobiet po 50. roku życia, ale nie tylko.
