Hejka kochani!
Niestety, ten post tworzyłam z pewną dozą smutku, gdyż powrót do szkoły dla większości z nas zbliża się nieubłaganie szybko. Od zawsze lubiłam tam chodzić, ale nauka i pisanie klasówek, a zwykłe do niej uczęszczanie, to zupełnie dwie inne rzeczy. W zeszłym roku, z okazji zakończenia wakacji przedstawiłam wam wszystkie przybory i inne gadżety, które zakupiłam na nowy rok szkolny (TUTAJ - możecie zobaczyć tę notkę), czyli po prostu "Haul - Back to school", a więc tym razem przygotowałam coś zupełnie innego, a mianowicie - "Get Ready With Me", na uroczyste rozpoczęcie szkoły.
Moje przygotowania do czwartego września rozpoczęłam oczywiście od wykonania bardzo delikatnego, ale zarazem widocznego makijażu. Wybrałam przede wszystkim odcienie brązu, beżu, ale również odrobinę rudawych cieni. Chciałam, aby efekt był w miarę skromny, ale i z, przysłowiowym "pazurem". Rzeczą oczywistą jest, iż do rozpoczęcia roku zdążę udać się do fryzjera i usunę wszystkie niecodzienne barwy z moich włosów, więc nie musicie obawiać się, iż w takich kolorach pokażę się w szkole. Oczywiście, mogłabym nic z tym nie zrobić i zostawić te odcienie różu oraz niebieskiego, ale nie chciałabym być jedyną osobą z kolorową głową na całej sali. Myślę natomiast, iż zakręcenie loków, w dodatku automatyczną lokówką,
tylko na samych końcach było naprawdę dobrym pomysłem i mogę śmiało stwierdzić, iż choćby się sobie w nich podobam.
Makijaż twarzy zaczęłam oczywiście od zbudowania, tzw. "podstawy", czyli przede wszystkim od nawilżenia cery kremem firmy Tołpa - Dermo Face, Sebio. Ten matujący krem, korygujący niedoskonałości, na dzień reguluje wydzielanie sebum, hamuje namnażanie się bakterii, odblokowuje pory, łagodzi podrażnienia i, co ważne długotrwale matuje i nawilża.
Baza w tym makijażu jest niezbędna, gdyż będzie on noszony dosyć długo i możliwe, iż w dość trudnych warunkach pogodowych. Nigdy nie wiemy, czy w dzień rozpoczęcia roku zacznie padać, a może na sali będzie bardzo duszno ... Nic nie może przecież zacząć spływać z twarzy. Użyłam produktu marki KIKO MILANO - MATTE FACE BASE, która wyrównuje koloryt cery, matowi skórę i maskuje jej niedoskonałości, a w dodatku ułatwia nakładanie i wydłuża trwałość podkładu. Bazę nałożyłam po prostu palcami.
Kolejnym produktem, którego użyłam jest podkład, również marki KIKO MILANO - UNLIMITED FOUNDATION, SPF 15, w odcieniu Warm Beige 15. Zawiera składniki aktywne, które mają wiele adekwatności pielęgnacyjnych. Struktura, miękka i komfortowa, zapewnia łatwe jego nakładanie. Średnio-wysoki stopień krycia jest łatwo stopniowany. Ponadto obecność filtrów przeciwsłonecznych, w składzie podkładu pomaga w ochronie skóry przed oznakami fotostarzenia. Nałożyłam go przy pomocy gąbeczki Beauty blender.
Dla dodatkowego utrwalenia podkładu, ale także i zmatowienia skóry, syntetycznym, dość dużym i puchatym pędzlem, z Aliexpress.com nałożyłam
puder bambusowy sypki od Ingrid Cosmetics.
Wygładza on skórę, gwarantując wysoki stopień jej zmatowienia. Dzięki adekwatnościom bambusa, puder wykazuje dodatkowo adekwatności pielęgnacyjne skóry. Zawarte w składzie proteiny jedwabiu nawilżają i absorbują nadmiar sebum.
Kolejnym bardzo ważnym punktem w tym makijażu są oczy. Przed nałożeniem na powieki cieni, najpierw wklepałam w nie opuszkami palców odrobinę bazy od firmy Inglot. Cechuje się ona lekką, kremową konsystencją, przez co wygładza powiekę. Podkreśla kolor cieni oraz sprawia, iż dłużej się one utrzymują, bez konieczności poprawek.
Na ten makijaż oczu składa się aż osiem cieni, ze świetnej paletki od Makeup Revolution - Flawless 3 Resurrection.
Na całą, ruchomą powiekę nałożyłam najpierw bardzo jasny, wręcz biały cień, drugi z pierwszego rzędu palety. Dalej, zaczynając od wewnętrznej strony oka wybrałam bardziej kremowy, wpadający w odcienie brązu cień, a zaraz za nim położyłam i zblendowałam odcień zacznie od niego ciemniejszy, z domieszką koloru miedzianego. Po zewnętrznej stronie zdecydowałam się użyć ciemnych i bardziej napigmentowanych cieni. Drugi, trzeci i czwarty, z trzeciego rzędu palety zostały nałożone bardzo blisko siebie, a potem delikatnie pomieszane. Dwa z nich to odcienie rude, wpadające nieco w pomarańcz, ale według mnie naprawdę piękne.
Trzeci to po prostu średniociemny brąz, który idealnie współgra z rudawymi kolorkami. Granice ciemniejszych cieni zblendowałam jasnym odcieniem beżu, a mniej więcej na środku powieki, idąc do strony zewnętrznej oka, położyłam jeszcze trochę ciemnozłotego cienia z drobinkami, które dodały blasku temu makijażowi. Do pomalowania moich oczu użyłam dwóch pędzelków, z włosia syntetycznego, z Aliexpress.com, które świetnie sprawdziły się do rozcierania cieni oraz kilku z firmy Inglot, do ich nakładania na powiekę.
Rzęsy natomiast wytuszowałam mascarą, z bardzo nietypową szczoteczką, Push Up Angel od Maybelline. Małe, znajdujące się na niej wypustki unoszą rzęsy i nadają im objętość, a dłuższe wypustki wydłużają je od nasady, dla zalotnego efektu sztucznych rzęs. Można porównać ją do "grzebienia" do rzęs, który naprawdę świetnie sprawdza się przy nakładaniu tuszu i rozczesywaniu. Jej dużym plusem jest również stylowe, kobiece opakowanie, które przyciąga uwagę swoim wyglądem. Na koniec, rzęsy przeczesałam zwykłą szczoteczka, po zużytej mascarze, aby zebrać nadmiar zebranego na nich tuszu.
Do dodatkowego podkreślenia niektórych miejsc na mojej twarzy, a także ich miejscowego rozświetlenia, użyłam kilku produktów, które wprost ubóstwiam.
Zaczęłam od delikatnego konturowania twarzy na mokro, przy użyciu mojej kosmetycznej nowości - ULTRA CONTOUR STICK marki MAKEUP REVOLUTION. Jest to dwustronny sztyft, z dwoma odcieniami, umiejscowionymi z dwóch jego stron, które umożliwią precyzyjne konturowanie twarzy. Produkt posiada kremową formułę, która łatwo się rozprowadza i blenduje. Wystarczy wysunąć jeden z kolorów i przejechać nim po twarzy, tworząc równą i gładką linię. Delikatna pigmentacja pozwala na budowanie intensywności koloru, dzięki czemu można uzyskać albo naturalny oraz subtelny lub bardziej wyrazisty efekt. Sztyft jest dostępny w 4 wariantach kolorystycznych, a ja wybrałam ten w odcieniu o nazwie FAIR, czyli jasny beż, z żółtymi tonami oraz jasny, chłodny brąz.
Rozświetlacz nakładam na szczyt nosa, pod oczy i odrobinę na policzki pod nimi, nad i pod łukiem brwiowym oraz nisko, pod kościami policzkowymi. Produkt rozcieram szczoteczką firmy Beauty Crew, o numerku BC-04, a potem dodatkowo przyklepuję i blenduję, przy pomocy gąbeczki Beauty blender. Tą samą czynność powtarzam w przypadku bronzera, ale go umieszczam tuż pod kościami policzkowymi, pod brodą i na linii żuchwy, na górnej linii czoła oraz po obu bokach nosa.
Następnie przechodzę do konturowania i rozświetlania twarzy na sucho. Zaczynam od nałożenia odrobiny bronzera w ciepłym odcieniu, który służy mi wyłącznie do lekkiego ocieplenia cery. Używam Chocolate, Matte Face Bronzer od Lovely, w odcieniu "Dark". Jest to czekoladowy, matowy puder brązujący do twarzy i ciała z ekstraktem z nasion kakao. Zapewnia efekt naturalnej opalenizny, pielęgnuje skórę twarzy, a w połączeniu z przyjemnym, czekoladowym zapachem sprawia, iż stosowanie tego pudru jest czystą przyjemnością. Nałożyłam go lekko skośnym pędzelkiem, z włosa syntetycznego, z Aliexpress.com, tuż pod kości policzkowe, na górną linię czoła oraz odrobinę na żuchwę.
Na szczyty kości policzkowych oraz odrobinę na szczyt nosa i ust nałożyłam delikatny puder rozświetlający w kamieniu, HD od Ingrid Cosmetics. Urzekł mnie on przede wszystkim swoim wyglądem - wytłoczona róża jest naprawdę śliczna. Sprawia, iż skóra wygląda na naprawdę świeżą i zdrową, a przy tym nie stwarza, bardzo mocnego oraz sztucznego zarazem efektu rozświetlenia. W celu jego rozprowadzenia użyłam specyficznie wyglądającego (prawie, jak wachlarz) pędzla, z włosia syntetycznego, z Aliexpress.com.
Na szczyt policzków, bardzo malutko, pędzlem również z Aliexpress.com nałożyłam bardzo jasny, wręcz stwierdziłabym, iż typowo dziewczęcy odcień różu, z mini paletki firmy Mexmo - Róż Multicolor Mix Blush.
Pod łuk brwiowy natomiast, płaskim i dosyć małym pędzelkiem marki Inglot nałożyłam rozświetlający korektor pod oczy, Insta Glow, marki Miss Sporty, w odcieniu 001 Radiant Light. Dzięki niemu moje brwi stały się bardziej widoczne, podkreślone, a przez to wyraziste.
Na koniec, na usta nałożyłam, ostatnio moją ulubioną matową pomadkę w błyszczyku od Wibo - Million Dollar Lips, o numerku 2. Utrzymuje się ona stosunkowo długo, nie klei się i nie sprawia, iż usta wyglądają na przesuszone. Dodatkowo, bardzo lubię ją za przyjemną i kremową formułę oraz ten przepiękny odcień brudnego różu.
Tych pędzli oraz gąbeczki użyłam, by pomalować oczy oraz stworzyć resztę makijażu twarzy. Posłużyłam się przede wszystkim produktami z Aliexpress.com, które naprawdę dobrze się u mnie sprawdzają. Pędzle są zbite, dobrze wykonane, włosie, chociaż nie należy do pierwszej jakościowo klasy nie wypada mocno i jest bardzo miękkie. Największym ich atutem jest cena, gdyż za jedną sztukę nie zapłaciłam więcej niż pięć złotych. Najlepiej do nakładania cieni sprawdzają mi się natomiast malutkie pędzelki marki Inglot, a niektóre wykonane są choćby z włosia naturalnego, ale ich ceny zaczynają się już niestety od ponad dwudziestu pięciu złotych.
Beauty blender, jak to Beauty blender - jest świetny w całej swojej okazałości i chociaż kosztował mnie prawie siedemdziesiąt złotych, to był to bardzo trafny zakup, gdyż pokochałam efekt, jaki zostawia na twarzy po nałożeniu podkładu. Dzięki niemu uzyskanie, tzw. "efektu maski" nie grozi choćby najbardziej niezdarnemu nowicjuszowi w wykonywaniu makijażu. Od kiedy go używam, nakładanie podkładu stało się dla mnie bardzo proste, a choćby i przyjemne.
Skoro "Get Ready With Me", to nie może tutaj zabraknąć stylizacji, w której pokażę się na rozpoczęciu roku szkolnego. Jak zwykle nie mogłam się na nic zdecydować, a potem wybrać jedną z przygotowanych opcji, więc stwierdziłam, iż pokażę trzy różne - dla wszystkich, coś innego. Nie można zapomnieć również o tym, iż pogoda w Polsce bywa bardzo różna, więc i outfit'y na tę okazję powinny być przystosowane do każdych warunków.
Pierwsza opcja to sukienka, tak zwana "pensjonarka", która bardzo kojarzy mi się z latami 30\40. Zakupiłam ją w H&M. Cechują ją, oczywiście uroczy, biały i haftowany kołnierzyk, a w tym modelu takie są i rękawki. Jest bardzo dziewczęca oraz skromna. W nawiązaniu do jej detali, nie mogłam nie założyć białych skarpetek z koronką (New Look), które również mnie urzekły oraz bucików (Aliexpress.com), które stylem bardzo odnoszą się do sukienki i uważam, iż razem tworzą naprawdę spójną całość. Ten zestaw zdecydowanie pasuje na chłodniejszy dzień.
Kolejna stylizacja jest również dosyć urocza, ze względu na bluzeczkę (Lumpeks) z dużą, ale mimo tego delikatną, białą kokardą oraz rękawami 3\4. Myślę, iż ona również wielu osobom może kojarzyć się z modą minionych już lat. Dobrałam do niej po prostu zwykłą, czarną spódniczkę na gumce (Lumpeks). Jest to z pewnością stylizacja dla dziewczyn, które lubią trzymać się tradycyjnych kolorów apelowych.
Skromna góra z delikatnie zdobioną bluzeczką oznacza, iż można odrobinę zaszaleć przy butach. Dlatego też zdecydowałam się wybrać koturny (Lumpeks), wykonane z mojego ulubionego materiału - imitacji weluru. Mimo, nierzucającego się w oczy czarnego koloru, dwa paseczki z zapięciami dodają im odrobinę charakterku. Jest skromnie, ale myślę, iż nie nudno. Ta stylizacja z pewnością nada się na bardzo ciepły dzień.
Ostatnia już, trzecia stylizacja odrobinę różni się od pozostałych. Postanowiłam odejść od tradycyjnych, czarno-białych kolorów i odrobinę zaszaleć z niebieską, ale naprawdę cudowną koszulą (Lumpeks). Pomimo jej, nie do końca pasującego do uroczystości szkolnych koloru, jest bardzo elegancka, ale także ostatnio bardzo modna, ze względu na wiązanie, z którego można utworzyć naprawdę dużą i spektakularną kokardę, zamiast klasycznego kołnierza.
Zakończenie jej rękawków, detale i sam krój znów bardzo silnie nawiązują do mody z dawnych lat. Dobrałam do niej eleganckie spodnie (Lumpeks), o również bardzo popularnym
ostatnio męskim kroju, w pepitkę - kolejny raz powracam do starych trendów. Nie mogło tutaj zabraknąć małej torebki (Mohito), z nietypowym, złotym detalem, który według mnie bardzo pasuje do całości. Na stopy ubrałam mokasyny, ale nie znów takie proste i klasyczne. Te są o wiele bardziej ozdobne i ekstrawaganckie. Bardzo podobają mi się w nich ostro zakończone czubki i lekko traktorowa podeszwa, która dodaje im ostrzejszego charakteru. Myślę, iż ta stylizacja sprawdzi się na niezbyt zimną, a zarazem nie upalną pogodę.
Jeszcze dokładnie nie wiem, jaki strój założę ja na czwartego września, bo tak naprawdę będzie to zależało od pogody. Myślę natomiast, iż mój makijaż nie będzie niczym różnił się od tego, który przedstawiłam tutaj. Mam nadzieję, iż fryzjerowi uda się zmyć do końca te szalone kolory z moich włosów i przywrócić je do szkolnej "normalności".
Koniecznie napiszcie mi, co sądzicie o mojej propozycji makijażu na ten dzień oraz, która stylizacja podoba się wam najbardziej ?
Możecie również obejrzeć filmik na moim kanale:
Zapraszam do pozostałych postów:
MEGA WIELKI HAUL | BACK TO SCHOOL
FOOD BOOK - CO JEM W CIĄGU DNIA ?
KAWIARNIA Z KOTAMI - CZY TO MOŻLIWE ?