Grudniowa wizyta kontrolna.

drzoanna2.wordpress.com 4 tygodni temu

Od dłuższego czasu już wam nie opowiadam o wizytach kontrolnych na onkologii.
No bo o czym tu gadać?
Od diagnozy upłynęło 5 lat, od zakończenia leczenia podstawowego – 4.
Aktualnie raz do roku mammografia i usg, potem w C10 wyniki z opisami i skierowania na kolejne usg i mammo, za rok.
Rutyna.
Nuda.
Ale tym razem było inaczej.
Podczas listopadowych badań lekarz poinformował mnie, iż w lewej piersi, jedynej jaką w tej chwili posiadam i do której jestem podwójnie przywiązana, jest jakaś zmiana, wygląda na łagodną, na torbiel i na zdjęciu sprzed roku wyglądała tak samo, ale musi to zapisać i zobaczymy, co postanowi prowadzący lekarz.
Zajebiście 😦
Przecież moja rakowa historia zaczęła się właśnie od zmiany, określanej jako łagodna torbiel, tyle, iż z upływem czasu przestała być łagodna i zaczęła rosnąć.
No i w ogóle – lekarz prowadzący, czyli który, bo co wizyta to inny?
Tak czy owak na tę wizytę w pokoju C10 i na to „co postanowi” czekałam już nie taka spokojna, jak za każdym poprzednim razem.
W noc „przed” nie spałam prawie wcale, mimo melatoniny i innych ziołowych gówien.
Przysnęłam na 2 godziny przed budzikiem, no kurwa najsuper, ale ustawiłam godzinę alarmu tak, by zjawić się na Garncarskiej w ostatniej chwili, by tam już nie czekać, nie siedzieć w poczekalni i się nie zamartwiać, tylko myk myk wejść od razu.
No i niemal tak się stało.
Niemal, bo gdy pojawiłam się przed gabinetem, pielęgniarka poinformowała mnie, iż jeszcze czekają na opis mammografii, iż lekarce coś wypadło, iż ma teraz teleporady i jeżeli dziś nie zdąży to wizyta odbędzie się za jakiś czas w formie teleporady.
Jezusie, ile mam czekać na ten kurwa wyrok?
Pojebało?
Na szczeście za chwilę poproszono mnie do gabinetu.
Weszłam na nogach z waty, ale skoro nikt nie popatrzył mi w oczy ze smutkiem i nie powiedział „Pani Joanno, proszę się nie martwić, ale…” to nieco się rozruszałam.
Opowiedziałam historię dziury w błonie bębenkowej, (pani doktor aż podskoczyła i złapała się za głowę, jezuniu, jestem lekarzem, ale jak słyszę takie opowieści to aż ciarki!) opowiedziałam o konieczności operacji i zaświadczenia od onkologa, iż nie ma nic naprzeciw.
Babeczki ponarzekały wraz ze mną, iż omatko, tyle łażenia i zawracania głowy, dostałam termin po zaświadczenie i na usg, wcześniejszy, niż poprzednio, bo za pół roku.
A w opisie mammo: rozmieszczenie zagęszczeń gruczołowych podobne, jak w badaniu poprzednim, nie uwidoczniono jednoznacznie podejrzanych zmian ogniskowych i skupisk mikrozwapnień.
Widoczne pojedyncze zwapnienia łagodne.
USG: na godz. 2 widoczna dobrze ograniczona strefa hypoechogeniczna o wym. 6x4x5 mm, bez cech patologicznego unaczynienia w CD – może odpowiadać FA/torbieli
z gęstą treścią – do kontroli.
Nie uwidoczniono podejrzanych zmian ogniskowych.

Z lewej strony także – węzły chłonne niepowiększone, żadnych podejrzanych zmian.

Więc raczej uff.
Póki co – bede żyć.
Czujność zwiększona, ale na razie luz.
Ufff ufff. 🙂

A dziś wracając z Garncarskiej do domu nakupiłam pysznego jedzonka i pożarłam taki kawał tarty ze szpinakiem, iż prawie uszami mi wyszło, tą dziurką w prawym szczególnie.
Całą lodówkę mam zapchaną czekoladami i czekoladkami, bo do grzecznych dziewczynek Mikołaj przyszedł już wczoraj.
A do słodyczy dołożył jeszcze coś 🙂

Tak wygląda ów prezent en face i z profilu 😀

Fajnisty, co nie?

więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/po-raku/

Idź do oryginalnego materiału