Greta ugryzła lekarza – co się stało po tym incydencie?

twojacena.pl 17 godzin temu

Po tym, jak Greta ugryzła lekarza, na sali zapadła ciężka cisza. Kobieta, wciąż leżąca na szpitalnym łóżku, wyszeptała słabym głosem:

Proszę jej nie karać ona nie chciała zrobić nic złego

Ale wszyscy byli zbyt zaskoczeni, by cokolwiek powiedzieć. Greta, choć spięta, nie wydawała się już agresywna. Stała między łóżkiem a drzwiami sali, patrząc na lekarzy wielkimi oczami, jakby chciała im coś powiedzieć.

Jeden z lekarzy, starszy, zauważył:

Możliwe, iż coś wyczuła.

Ta uwaga, rzucona niemal żartobliwie, została jednak potraktowana poważnie. Pod wpływem impulsu postanowili powtórzyć badania kobiety przed operacją.

Wyniki nowych badań zszokowały zespół medyczny: guz przesunął się niebezpiecznie blisko krytycznego splotu nerwowego. Każdy pośpieszny zabieg mógłby spowodować paraliż. Greta nie zareagowała bez powodu jej instynkt uratował życie pani.

Operację przełożono, a plan całkowicie zmieniono. Zamiast szybkiej interwencji, przygotowali precyzyjną mikrochirurgię. Szanse na sukces, dotąd wynoszące zaledwie 20%, podwoiły się.

Następnego ranka kobieta długo wpatrywała się w Gretę, która spała z pyskiem opartym o krawędź łóżka.

Gdyby nie ty może dziś już by mnie tu nie było.

Operacja trwała prawie siedem godzin. Była jedną z najtrudniejszych w historii tej kliniki, ale chirurdzy usunęli guz całkowicie. Gdy kobieta ocknęła się z narkozy, pierwszą rzeczą, którą zobaczyła, była Greta wpatrująca się w nią uważnie, z wilgotnymi oczami.

Czekałaś jak zawsze, byłaś przy mnie.

Dni rekonwalescencji były ciężkie, ale Greta nie odstępowała jej na krok. Towarzyszyła jej w łazience, dopingowała, gdy stawiała pierwsze kroki po sali, ogrzewała jej dłonie, gdy ból był zbyt silny. Kobieta czuła, iż ta miłość pomaga jej wyzdrowieć.

Po miesiącu wypisano ją do domu. Lekarze byli pod wrażeniem nie tylko jej postępów, ale też więzi między nimi.

Mieliśmy pacjentów, którzy zdrowieli dzięki lekom. Ona wyzdrowiała także dzięki miłości powiedział jeden z lekarzy.

Historia trafiła do mediów. Dziennikarze, blogerzy, naukowcy wszyscy mówili o „psie, który wyczuł raka”. Ale kobieta tylko się uśmiechała i odpowiadała prosto:

Nie wyczuła raka. Wyczuła, iż jesteśmy w niebezpieczeństwie. I chroniła mnie, jak zawsze.

Nastąpiły miesiące kontroli. Kobieta zaczęła znów chodzić, gotować, wychodzić z Gretą do parku. Guz nie powrócił. Każde badanie przynosiło dobre wieści.

Pewnego dnia zaprosili ją na konferencję o więzi między człowiekiem a zwierzęciem. Weszła nieśmiało na scenę, z Gretą u boku. Opowiedziała swoją historię prosto, bez dramatyzmu.

Nie byłam gotowa odejść. I myślę, iż Greta to wiedziała. Ona nie jest tylko psem. Jest moją rodziną. Moją wybawicielką. Moim sercem.

Publiczność wstała z owacją. Niektórzy płakali. Greta spokojnie położyła się u stóp pani, jakby wiedziała, iż nie zrobiła nic nadzwyczajnego. Tylko to, co było trzeba.

Dziś kobieta i Greta żyją w małym, spokojnym domu. Każdego ranka budzą się razem. Każdego wieczoru zasypiają przytulone. Każdy dzień to błogosławieństwo. A w sercu kobiety jest nieskończona wdzię

Idź do oryginalnego materiału