Gorzka prawda na poduszce: „Przyjechałam na zawsze”
Agata wróciła do domu ze złamanym sercem. Wszystko w środku podpowiadało: mąż znów nie nocował w domu. A po porozrzucanych rzeczach i brudnych naczyniach widać było, iż gdzieś się spieszył, zostawiając po sobie tylko ślady obojętności. Mechanicznie zaczęła sprzątać, gdy nagle zastygła. Na poszewce — obcy, rudy, długi włos. Drżącymi rękami przeszła do kuchni — dwa kieliszki, szminka. Patrzyła na to wszystko, jak przez zamgloną szybę. Tym razem jednak nie płakała. Wiedziała jedno: czas działać.
Kiedyś miała zwyczajne marzenie — znaleźć księcia z bajki. Pochodząca z małej wioski, zawsze pragnęła wielkiego miasta, pięknego życia, miłości. Uczyła się, pracowała wieczorami w restauracji, pomagając cioci Zosi, która po rozwodzie ledwo wiązała koniec z końcem. Pieniędzy brakowało. Matka przysyłała trochę, ale w nowej rodzinie ojczyma obce dziecko zawsze stało z boku. Wszystko, co osiągnęła, zdobyła sama. I wierzyła: miłość kiedyś wyrwie ją z szarości.
I przyszła. Do restauracji często zaglądał Marek — starszy, pewny siebie, z pieniędzmi. Zakochała się od pierwszego wejrzenia, nie wiedząc, iż ma nie tylko samochód, ale i kolejkę adoratorek. Zauważył ją. I Agata gwałtownie zastąpiła wszystkie — choćby tę „narzeczoną”, która okazała się tylko chrześniaczką ojca. Marek wybrał ją.
Ślub był jak z filmu — wystawny, drogi, olśniewający. Rodzice Marka przyjęli ją z wymuszonym uśmiechem, ale ustąpili: syn późny, ukochany, jego słowo — święte. Teściowa rządziła wszystkim: od sukni po kolor włosów synowej. Agata potakiwała. Wierzyła, iż ją zaakceptowali. W rodzinie był porządek, ciepło, troska. Cały rok — jak w bajce.
Ale czas mijał. Ciąża nie nadchodziła. Pewnego dnia teściowa postawiła sprawę jasno:
— Zapisałam cię do lekarza. Czas sprawdzić, w czym problem.
Agata czuła się świetnie. Nie sprzeciwiła się. A potem padł wyrok: dzieci nie będzie. Nigdy.
Wracała do domu, nie wiedząc, jak to powiedzieć. Jak żyć dalej? Ale gwałtownie zrozumiała — nie będzie musiała. Wszystko zostało już powiedziane. Przez teściową.
— Nic nie szkodzi, damy radę. Ważne, iż jesteśmy razem — rzekła.
Marek zapewnił: „Nie zostawię cię”. Uwierzyła. ale z czasem zaczęły się wizyty u lekarzy, klinik, zabiegi. A on coraz częściej znikał. Potem przeprowadził się do sąsiedniego pokoju. W końcu nocował głównie u rodziców.
Życie toczyło się dalej, ale już nie razem. U przyjaciółki Ani urodził się syn. Agata została chrzestną. Staś stał się jej światłem. ale Ania i jej mąż zginęli w wypadku. Chłopiec został sierotą. Zanim Agata zdążyła go odwiedzić, zabrał go Krzysiek — brat Ani, ten sam, który kiedyś nosił jej cukierki i zeszyty.
— My już starzy — powiedzieli rodzice Ani. — A on młody, ma przed sobą ślub. Niech sam wychowa.
Agata nie mogła tego znieść: dziecko będzie miało macochę. W głowie zrodził się plan: zabrać Stasia. Może Krzysiek się zgodzi.
Ale Krzysiek nie ustąpił:
— To mój siostrzeniec. Obiecałem siostrze — nigdy go nie opuszczę!
I nagle, jak w gorączce, dodał:
— A jeżeli chcesz — wyjdź za mnie. Będziemy go wychowywać razem. Zawsze cię kochałem, a ty nosa zadzierałaś.
— Oszalałeś?! — wyrzuciła z siebie Agata. Potem pożałowała. Ale było za późno.
Wróciła do domu złamana. A teraz — obcy włos na poduszce. Szminka. Kieliszki. Prawda ciąła jak nóż. Czy w ogóle był u rodziców? A te „wyjazdy służbowe”?
Wszystko, co ich łączyło, to obowiązek, przyzwyczajenie, strach przed samotnością. gwałtownie spakowała rzeczy, dokumenty, zostawiła kartkę:
„Tak będzie lepiej dla wszystkich…”
Marek będzie miał dzieci. Jego rodzice — wnuki. Krzysiek — rodzinę. Staś — matkę. A ona?
Miłość? Kto wie, co to takiego. Może już jest blisko.
Krzysiek otworzył drzwi zaspany, zmieszany:
— Znowu ty?.. Czego chcesz?
Agata zamknęła oczy i szepnęła cicho:
— A ja… przyjechałam na zawsze…