Gorzka prawda na poduszce: „Przybyłam na zawsze”

newskey24.com 2 tygodni temu

Gorzka prawda na poduszce: „Przyjechałam na zawsze”

Zosia wróciła do domu złamana. Wszystko w środku podpowiadało: mąż znów nie nocował w domu. A sądząc po porozrzucanych rzeczach i brudnych naczyniach, śpieszył się gdzieś, zostawiając po sobie tylko ślady obojętności. Mechanicznie zaczęła sprzątać, ale gdy podeszła do łóżka, nagle zastygła. Na poszewce — obcy, rudy, długi włos. Drżącymi rękami poszła do kuchni — dwie szklanki, ślad szminki. Patrzyła na to wszystko, jak przez zamgloną szybę. Tym razem jednak nie zapłakała. Zrozumiała jedno: czas działać.

Kiedyś Zosia miała prostą dziewczęcą marzenie — znaleźć swojego księcia. Pochodząca z małej wsi, zawsze marzyła o wielkim mieście, pięknym życiu, o szczęściu. Uczyła się, dorabiała wieczorami w restauracji, pomagając cioci Hani, która po rozwodzie ledwo wiązała koniec z końcem. Pieniędzy brakowało. Matka przysyłała trochę, ale w rodzinie ojczyma obce dziecko zawsze było na drugim planie. Wszystko, co osiągnęła, zrobiła sama. I wierzyła: miłość kiedyś wyrwie ją z szarości.

I miłość przyszła. Do restauracji, gdzie pracowała, często zaglądał Krzysiek — starszy, pewny siebie, z pieniędzmi. Zakochała się od pierwszego wejrzenia, nie wiedząc, iż ma nie tylko samochód, ale i kolejkę adoratorek. Zauważył ją. I Zosia gwałtownie wysunęła się na pierwsze miejsce — choćby przed tą „narzeczoną”, która okazała się tylko chrześnicą ojca. Krzysiek wybrał właśnie ją.

Ślub był jak z filmu — wystawny, drogi, olśniewający. Rodzice Kryśka przyjęli ją z napiętym uśmiechem, ale ustąpili: syn późny, ukochany, jego wola — święta. Teściowa rządziła wszystkim: od sukni po kolor włosów synowej. Zosia posłusznie kiwała głową. Wierzyła: została przyjęta. W rodzinie był ład, ciepło, troska. Cały rok — jak w bajce.

Ale czas płynął. Ciąża nie nadchodziła. I pewnego dnia teściowa po prostu postawiła sprawę jasno:

— Zapisałam cię do lekarza. Czas sprawdzić, o co chodzi.

Zosia czuła się świetnie. Nie śmiała się sprzeciwić. A potem padł wyrok: dzieci nie będzie. Nigdy.

Wracała do domu, nie wiedząc, jak to powiedzieć. Jak teraz żyć? Ale gwałtownie zrozumiała — mówić nie trzeba. Wszystko już zostało powiedziane. Osobiscie. Przez teściową.

— Nic, damy radę. Ważne, iż jesteśmy razem — powiedziała.

Krzysiek zapewnił: „Nie zostawię cię”. Zosia uwierzyła. Ale niedługo zaczęły się wizyty u lekarzy, kliniki, procedury. A mąż coraz częściej się spóźniał. Potem przeniósł się do sąsiedniego pokoju. A w końcu częściej nocował u rodziców.

Życie toczyło się dalej, ale już nie razem. U przyjaciółki Magdy urodził się syn. Zosia została chrzestną. Staś stał się jej światłem. Ale Magda z mężem zginęli w wypadku. Staś został sierotą. Gdy Zosia zbierała się, by odwiedzić chłopca, ten już trafił pod opiekę Tomka — brata Magdy, tego samego, który kiedyś przynosił jej cukierki i zeszyty.

— Już jesteśmy starzy — powiedzieli rodzice Magdy. — A on młody, niedługo ma ślub. Niech sam się zajmie.

Zosia nie mogła tego zaakceptować: chłopca wychowa obca kobieta. Macocha. W głowie tkwiła myśl: zabrać Stasia. Przekonać Tomka. Może ustąpi.

Ale Tomek nie ustąpił:

— To mój siostrzeniec. Przysiągłem siostrze — nigdy go nie porzucę!

I nagle, jak w malignie, dodał:

— A jak chcesz — wyjdź za mnie. Będziemy go razem wychowywać. Zawsze cię kochałem, a ty tylko nosa kręciłaś.

— Oszalałeś?! — wybuchnęła Zosia. Potem pożałowała. Ale było za późno.

Do domu wróciła złamana. I oto — obcy włos na poduszce. Szminka. Szklanki. Prawda ciąła jak żyletką. Czy w ogóle był u rodziców? A te „wyjazdy służbowe”?

Wszystko, co ich łączyło, to poczucie obowiązku, nawyk, strach przed samotnością. gwałtownie spakowała rzeczy, dokumenty, zostawiła kartkę:

„Tak będzie lepiej dla wszystkich…”

Krzysiek będzie miał dzieci. Jego rodzice — wnuki. Tomek — rodzinę. Staś — mamę. A ona?

Miłość? Kto wie, co to takiego. Może już jest blisko.

Tomek otworzył drzwi, senny, zmieszany:

— Znowu ty?.. Czego chcesz?

Zosia zamknęła oczy i cicho szepnęła:

— A ja… przyjechałam na zawsze…

Idź do oryginalnego materiału