GÓRY ŁUŻYCKIE – szlaki turystyczne; wyprawa: czerwiec 2022
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy
GÓRY ŁUŻYCKIE – szlaki turystyczne; DLACZEGO TU…?
Góry Łużyckie to część Czeskiej Szwajcarii, która była nam już dobrze znana. No oczywiście za wyjątkiem tych szlaków z Górach Łużyckich w okolicy miejscowości Jetrichovice, dokąd właśnie przyjechaliśmy. Można by powiedzieć, iż brakowało nam tego pasma do kompletu, ponieważ Czeską Szwajcarię od strony Prawcziczkiej Brany już przeszliśmy. Szwajcarię Saksońską po stronie Niemiec również. Nie byliśmy jeszcze w Jetrichovicach stąd pomysł, aby tu zawitać, tym bardziej, iż ten obszar wcale nie jest mniej atrakcyjny niż szlak na Prawcziczką Branę, czy też wzdłuż wąwozów Dziki i Edmunda.
GÓRY ŁUŻYCKIE – szlaki turystyczne; WRAŻENIA
Wędrówka szlakami Gór Łużyckich dostarcza sporo wrażeń, przede wszystkich kiedy wychodzimy na punkty widokowe. To właśnie one stanowią tu główną atrakcję. Wędrując szlakami mijamy dość często wspaniałą, soczystą roślinność, o czym pisaliśmy już w poprzedniej relacji z tego rejonu. Spacer nie należy tu do wyczerpujących, ale czasem, jeżeli pójdzie się nie w tą stronę co trzeba to się pomęczymy. Wspomnimy o tym tj. jaki obrać kierunek na szlaku, aby nie przepocić wszystkich koszulek niesionych na zmianę w plecaku w dalszej części artykułu. Centralna część Gór Łużyckich ma sporo punktów widokowych, wszystkie pokażemy.
GÓRY ŁUŻYCKIE – szlaki turystyczne; WĘDRÓWKA
Góry Łużyckie nie są zbyt wysokimi górami. Najwyższym szczytem jest Luż (793 m n.p.m.), leżący na granicy Czech z Niemcami. Kolejnymi wierzchołkami są Jedlowa (774 m n.p.m.), Klicz (760 m n.p.m.) czy Hwozd (750 m n.p.m.). Od roku 1976 Góry Łużyckie są chronionym obszarem przyrody.
Góry Łużyckie nie są rozległym pasmem górskim, więc nie ma tu zbyt dużej ilości szlaków. Skupiając się na tych w rejonie miasteczka Jetrichovice można zaplanować sobie parę wycieczek pieszych w czasie jednego długiego weekendu. Dwie bardzo lekkie wędrówki, a w zasadzie to spacerki przedstawiliśmy już w poprzednim artykule TUTAJ. Tym razem udamy się na te najładniejsze ścieżki prowadzące przez Skałe Mariine, Rudolfuv Kamen i Falkenstejn oraz Małą Prawcziczką Bramę. Są to dwie wędrówki rozłożone na dwa dni. Harpagani zrobią je i w jeden dzień, ale chyba nie o to chodzi, żeby przebiec prawie 20 km bez chwili kontemplacji. Jako pierwszą wybieramy trasę na Rudolfuv Kamen i Falkenstejn,
Jako punkt startowy wycieczki wybieramy centrum Jetrichovic, gdzie znajduje się bardzo miła informacja turystyczna, więc na wszystkie pytania, jakie Wam się nasuną z pewnością tam odpowiedzą. Z tego miejsca biorą początek 3 szlaki: czerwony, zielony i żółty. Wędrówkę zaplanowaliśmy tak, aby zrobić fajną pętelkę, na której końcu skręcimy w lewo na szlak żółty, by zdobyć Falkenstejn. Będąc już w tym miejscu zanim wystartujecie zadacie sobie pytanie, a którym szlakiem iść do góry, a którym zejść. I tu radzimy, aby rozpocząć wędrówkę szlakiem zielonym, dalej skręcić w prawo na czerwony, który przeprowadza przez wszystkie najładniejsze punkty widokowe na tej trasie.
Na samym dole kiedy zejdziemy już prawie do naszego punktu startowego sugerujemy skręcić w lewo i podejść na skałki Falkenstejn. Piękna sprawa. Zielony szlak dość łagodnie wprowadza pod górę do czerwonego szlaku. Jego równoległy czerwony szlak, którym wracamy jest ostrzejszy, dlatego właśnie radzimy podchodzić zielonym. Trakt ten prowadzi lasem, w którym co jakiś czas wyrastają skalne formy.
Trasa może mało atrakcyjna, ale gdy nadamy sobie szybsze tempo, to w dość krótkim czasie dochodzimy do czerwonego szlaku, gdzie skręcamy w prawo i kierujemy sie do pierwszego punktu widokowego Rudolfuv Kamen. Na sam punkt widokowy trzeba się odrobinę powspinać. Jest trochę łańcucha, jest drabinka, a na szczycie drewniana chatka. Trzeba tu zejść z czerwonego szlaku i wejść na ścieżkę do punktu widokowego. Miejsce bardzo atrakcyjne, z którego pięknie widać okoliczne góry. Na szczycie należy bardzo uważać, ponieważ nie ma tu żadnej poręczy, a miejsca na skale nie jest dużo.
Po deszczu jest tu trochę niebezpiecznie, bo można zjechać ze skalnego szczytu. Na szczycie można spędzić dłuższą chwilę, posilić się i uzupełnić płyny przed dalszą wędrówkę. Tak, tak, Rudolfuv Kamen to jeszcze nie jest choćby połowa trasy. Sami spędziliśmy na szczycie kwadrans, może trochę dłużej. W końcu trzeba było zrobić w tył zwrot i pokonać ponownie parę drabinek i łańcuchów. Po 10 minutach zeszliśmy z powrotem na szlak czerwony i obraliśmy kierunek na kolejny punkt widokowy jakim była Vileminina Stena. Wędrujemy już bez większego wysiłku co jakiś czas spoglądając na odsłaniające się krajobrazy.
Czasem wchodzimy na krótkie kładki między skałkami. Wszystko bardzo bezpieczne i fajnie przygotowane. Dochodząc do Vilemininy należy uważać, aby nie minąć ścieżki, która i tu odchodzi w bok do punktu widokowego. My przeoczyliśmy, ale gwałtownie zreflektowaliśmy się i wróciliśmy nie tracąc dłuższego czasu. W tym miejscu mamy więcej skałek, więc trzeba uważać. Ale spokojnie, nie jest trudno. Nie ma tu łańcuchów, a do tarasu widokowego dochodzimy bez większego stresu i wysiłku. Na Vileminowej Stenie jest sporo miejsca i nie ma niebezpieczeństwa, iż się spadnie, tak jak na Rudolfuv Kamen.
Podobnie jak z poprzedniego punktu widokowego również i tutaj rozciąga się piękny krajobraz na pasmo Gór Łużyckich. Udało nam się zrobić zdjęcie zupełnie pustego miejsca widokowego. Zaznaczamy, iż to była tylko krótka chwila. Normalnie jest tu zawsze parę osób. Generalnie jednak musimy stwierdzić, iż na szlakach Gór Łużyckich nie ma tłoku. Odczuwamy tu o wiele większy komfort wędrówki, niż na polskich szlakach górskich. Z Vilemininy bardzo fajnie widać Mariine Skalę. To ta, najbardziej charakterystyczna z drewnianą altaną na czubku skały. Widać ją z każdego miejsca na dole w Jetrichovicach. To tan na pierwszym zdjęciu tej relacji.
Każdy kto tu przyjeżdża to od razu zastanawia się jak tam wyjść. No i większość idzie od razu czerwonym szlakiem wypacając się na ostrych podejściach, ponieważ zaczynają trasę od tej strony, którą my sprytnie będziemy schodzić. Spoglądając w prawo widzimy zdobyty przed około 40 minutami Rudolfuv Kamen. Tak, to ta skałka z domkiem. Z Vilemininowej Steny na punktu widokowego Mariina Skala nie jest już daleko.
Znów kilkanaście minut atrakcyjnej wędrówki i dość gwałtownie dochodzimy pod ostre, drabinkowe schody w skałach prowadzące na szczyt Skały Mariina. Tu aparat najlepiej schować do plecaka, żeby nie przeszkadzał przy wchodzeniu i jazda do góry. Dalej mamy już bezpieczne schody ze spocznikami i punkt widokowy w postaci otwartej na wszystkie strony drewnianej altany. To zdecydowanie najpiękniejszy punkt widokowy na tym szlaku. Wspaniale widać! Można powiedzieć że, całą Czeską Szwajcarię.
Pięknie ukształtowany, pokryty bajkową zielenią teren może wprawić w osłupienie. Bardzo ładnie widać stąd poprzednie punkty widokowe – Vileminine Stenę i Rudolfuv Kamen. Z tego miejsca nie chce się odejść. Spędziliśmy to chyba dobre pół godziny kontemplując krajobraz. Ludzie przychodzili tu i odchodzili, a my cały czas patrzeliśmy daleko przed siebie podziwiając krajobraz. Mariina Skala zrobiła na nas wspaniałe wrażenie. Trzeba było jednak ruszyć dalej. Stąd zaczęło się ostre schodzenie w dół. Z politowaniem patrzyliśmy na tych, co szli w przeciwną stronę ocierając pot z czoła. Pętelkę skończyliśmy na dole przy parkingu gdzie w knajpce zdegustowaliśmy choćby dobrą kawkę.
Po około 30 minutowym odpoczynku ruszyliśmy na Falkenstejn. Stąd nie jest daleko. Szlak również lajtowy praktycznie po prostym. Ale na sam punkt widokowy mamy trochę schodów do pokonania. Na skalnym szczycie Falkenstejn znajdują się bezpieczne platformy widokowe, z których znów rozciągają się wspaniałe krajobrazy. Nie spodziewaliśmy się, iż jeszcze po zdobyciu punktu widokowego Mariina Skala zobaczymy znów wspaniałe widoki. Falkenstejn to kolejne miejsce, które koniecznie trzeba zdobyć.
Wejście na same platformy stanowi tu fajną atrakcję. Falkenstejn to ruiny skalnego zamku zlokalizowane dokładnie na zboczu wzniesienia Havraní skála. Dokładna data wybudowania warowni nie jest znana. Przypuszcza się, iż powstała ona w XIII lub XIV wieku. Głównym zadaniem zamku miała być kontrola przebiegającego w pobliżu ważnego szlaku handlowego wiodącego do Łużyc. Falkenstejn to również miejsce, które zatrzymało nas na dłużej. Pogoda jak widać wspaniale dopisywała, więc przebywanie tutaj sprawiało nam ogromną przyjemność. Falkenstejn to ostatni punkt na tym szlaku. Cała pętelka wraz z przejściem na Falkenstejn to dystans około 10 km. Szlak mało forsujący, jeżeli oczywiście zaczynamy szlakiem zielonym. Przejście w tempie spacerowym z postojami to około 5 godzin. Po zejściu do Jetrichovic można przejechać na kąpielisko przy szlaku do Doliny Pavlinino. Tam regenerujemy siły zażywając kąpieli, no i degustując dobre czeskie piwko.
Kolejna propozycja wędrówki to spacer z małej miejscowości Mezni Louka do Jetrichovic po drodze zdobywając Małą Pravcicką Branę oraz ruiny skalnego zamku Šaunštejn. Trasa liczy sobie około 10km i wiedzie praktycznie po równym terenie poza małym podejściem na początku szlaku wyprowadzającego z Mezni Louki. Z uwagi na fakt, iż kwaterowaliśmy z Jetrichovicach do Mezni Louki musieliśmy podjechać busem. Sprawdziliśmy dzień wcześniej o której odjeżdża autobus w stronę Hrenska, bo to właśnie ten kierunek i następnego dnia stawiliśmy się o odpowiedniej godzinie na przystanku. Autobus podjechał punktualnie i po około 15 minutach byliśmy w Mezni Louce.
Ta mała miejscowość była nam już dobrze znana, ponieważ około 5 lat temu, kiedy byliśmy w Hrensku to właśnie tu schodziliśmy z tej dużej Pravcickiej Brany i wchodziliśmy na szlak wąwozów Dziki i Edmunda. Pełny opis tej wycieczki znajdziecie TUTAJ. Teraz obraliśmy kierunek Małej Pravcickiej Brany, do której prowadzi czerwony szlak turystyczny. Na początku mamy dość nudną wędrówkę, nieco dalej podejście, po czym wędrujemy już można powiedzieć granią pokonując bardzo lekkie zejścia i podejścia. Szlak w większości wiedzie zalesionym terenem co jakiś czas odsłaniając odrobinę krajobrazu. Po kilkudziesięciu minutach marszu dochodzimy do naszego pierwszego celu. Mała Pravcicka Brana rzeczywiście przypomina swoją formą tą dużą, jednak jak nazwa wskazuje jest sporo mniejsza. Tu jednak można wyjść na górną część skały i oddać się kontemplacji krajobrazu.
Od Małej Pravcickiej Brany szlak staje się o wiele ciekawszy. Wędrujemy wzdłuż skalnych form i na dodatek mamy trochę więcej otwartych przestrzeni co pozwala nacieszyć się widokami. Ten atrakcyjniejszy odcinek szlaku ciągnie sie do ruin skalnego zamku Šaunštejn, To wspaniałe miejsce widokowe. Trochę podobne do zdobytego dzień wcześniej zamku Falkenstejn. Metalowe pomosty łączące wierzchołki skalnych form tworzą wspaniałą dużą platformę widokową.
Musimy powiedzieć, iż mieliśmy wątpliwości czy wejdziemy na Šaunštejn, ponieważ mieliśmy informację, iż kładki w tym miejscu są remontowane i wyjście na górę jest zamknięte. Okazało się, iż informacja była już nieaktualna, a platformy były otwarte. Wejście na Šaunštejn nie jest trudne, ale dobrze jest wszystko spakować do plecaka, który z kolei nie powinien być zbyt duży. A dlaczego? Ano dlatego, iż przejścia drabinkami i pomostami między skałami w dolnej części są tu bardzo wąskie i ciężko jest się przepchnąć z większym plecakiem.
Po przeciśnięciu się między skalnymi ścianami wychodzimy drabinkami już na otwartym terenie. Kiedy już się przeciśniemy i pokonamy drabinki na szczyt to widoki z platform potrafią przytkać oddech. Wspaniale tu widać w panoramie 360 stopni. Samo przechodzenie kładkami i drabinkami stanowi tu również atrakcję. Będąc na górze znów mieliśmy problem z opuszczeniem tego miejsca. Jest tu tak pięknie, iż człowiekowi nie chce się odchodzić. Na dodatek nie było dużo ludzi. Praktycznie prawie nikogo.
Kilku tylko turystów wyszło na platformy i zeszło. No ale cóż, trzeba było w końcu zejść i iść dalej. Po około 20 minutach podziwiania widoków zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się już do naszych Jetrichovic. Dość gwałtownie dochodzimy do skrzyżowania ze szlakiem żółtym, który sprowadza do miejscowości Vysoka Lipa. My oczywiście nie schodzimy, tylko idziemy dalej czerwonym, aż do skrzyżowania z niebieskim szlakiem. Przy połączniu z żółtym szlakiem znajduje się mała wiata z ławą. Wykorzystaliśmy to miejsce na posiłek, po czym ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem. Ten kawałek traktu to szlak rowerowy, więc mamy baaardzo komfortowy spacer.
W pewnym jednak momencie szlak czerwony odłącza się od drogi rowerowej skręcając ostro w prawo. Tu schodzimy już w zalesiony teren i wędrujemy wśród drzew. Stąd już krótki kawałek do połączenia się z naszym niebieskim szlakiem, na który wchodzimy i kierujemy się już bezpośrednio do Jetrichovic. Na tym szlaku czeka nas jeszcze jedna mała atrakcja, do której dochodzimy żółtym szlakiem łączącym nasz niebieski trakt z zielonym, którym wychodziliśmy dzień wcześniej na Rudolfuv Kamen.
Tym też żółtym szlakiem przechodzimy na ostatni w tej wędrówce punkt widokowy Treppenstein. Przejście z niebieskiego szlaku do Treppenstein zajmuje około kwadransa. Wyjście na sam szczyt zabezpieczone jest liną i drewnianą poręczą na krótkim odcinku. Ale spokojnie nie jest tu niebezpiecznie. To na wypadek, gdy jest ślisko po deszczu, żeby nie zjechać na tyłku. Z góry znów pięknie widać. Ukazuje się tu przed nami szczyt Rudolfuv Kamen. Krajobraz możemy podziwiać siedząc na znajdującej się tu ławeczce. Z Treppenstein mamy już niedługi odcinek do Jetrichovic. Szlak na dole wiedzie piękną polaną, z której widać zdobytą wczoraj Mariine Skale.
Nie sposób się i tu nie zatrzymać. Widok z dołu wywiera spore wrażenie. Wchodząc do Jetrichovic mijamy kościół i dochodzimy do parkingu, którego jedna część jest bezpłatna. To informacja dla tych z Was, co przyjadą tu samochodem. To jedyny parking bezpłatny w Jetrichovicach. Przy wejściu na szlaki na Falkenstejn i Mariine Skałe znajduje się duży parking, ale tam trzeba zapłacić. Na mapce pokazujemy zapisany ślad nasze wędrówki.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy