Górnicze porcje dodadzą WAM sił!

migracjakrolowej.home.blog 1 miesiąc temu

Śląsk już KIEDYŚ zaczęliśmy. Parę lat temu, gdy były bony turystyczne wylądowaliśmy w Kotlinie Kłodzkiej. No i był ten region do ruszenia, więc przesunęliśmy się o 50 km na północ od ostatniego zwiedzania. Lilka zapamiętała z tamtego wyjazdu, iż było dobre jedzenie i to się NIE zmieniło. To nie jest tani region, ale porcje ZAWSZE dają podwójne. Wszędzie indziej, jak zamawiasz pierogi to dostajesz 5-6. Tam?? Wjeżdżała górnicza micha! Gdy Mieszko zażyczył sobie schabowego z frytkami, to podano mu DWA schabowe, bo mieli wyliczone ILE ma ważyć kotlet. Wszędzie podkreślają iż wszystko jest robione na miejscu i nie stosują żadnych skrótów czy półproduktów! Pierogi klejone są w kuchni, a kotlety rozbija się PRZED podaniem. Ba, sok malinowy, którym polano nam jedno brownie (NA ZAMKU!) pochodził z malin z podzamcza! Jagodzianki są jak DWIE, albo choćby trzy razy, takie jak u nas, a gdy zamówiłam LEKKĄ przekąskę pt ziemniak z gzikiem to dostałam MEGA kartofla z michą twarożku z rzodkiewką i szczypiorkiem.

Nocleg mieliśmy w schronisku w Złotoryi. Rewelacyjny! Byliśmy jedynymi lokatorami poniemieckiej willi, drzwi mieliśmy otwarte, łazienki wolne, a do dyspozycji kuchnię z wielką jadalnią. Cena za osobę (wraz z pościelą) wychodziła dwucyfrowa (za TRZY noce), więc jest to nas absolutny cenowy rekord. Kręciliśmy się wokół Złotoryi: dolina Bobru, kopalnia złota, wodospad Kamieńczyka, Jelenia Góra wraz z fabryką szkła, Świeradów, zamek Czocha i zamek Grodziec. Czasem zjeżdżaliśmy z zaplanowanej trasy i w ten sposób, podczas przerwy kawowej, odkryliśmy zamek w Lubiechowej.

BARDZO nam się podobało. Jedyny mankament to, iż od atrakcji do atrakcji się przejeżdża autem, no ale jak ma się takie wakacyjne ADHD jak my, to TAK wychodzi często. Byliśmy w kopalni złota w Złotoryi, jeździliśmy po zamkach i wydobywaliśmy kamienie z górskiego potoku. Mapy gdzie są złoża kamieni można znaleźć w necie, ale polecam Wam dołączenie do wydarzenia na Fb, bo wtedy idziecie z lokalnym geologiem. My tak NIE zrobiliśmy (bo nie wiedzieliśmy, iż tak można), ale spotkaliśmy po drodze taką grupę i podobało nam się taka wycieczka. BO, tam gdzie złoto jest i miedź i srebro, a w tych górskich rzekach choćby nieprzygotowani odkrywcy (jak my!), znajdują garście agatów, kryształów i kobaltu (kamienie ponazywał nam przewodnik z grupy, którą mijaliśmy). Ba, parę dni wcześniej, o czym wiemy od przewodnika w kopalni złota, w tym samym miejscu gdzie byliśmy, gość znalazł RUBIN! Zamki na trasie były dwa: osławiony zamek Czocha – cudny, choć tłoczny oraz zamek w Grodźcu. Ten drugi to nasze odkrycie wyjazdu, polecone właśnie przez wspomnianego już przewodnika z kopalni. Schowany w lesie był praktycznie nienaruszony. Piękne witraże, krużganki, a na dodatek władowaliśmy się tam w Dni Rycerskie i na zamku było tłoczno od ludzi w strojach z epoki (wpisuję na listę do zrobienia: wziąć udział kiedyś w czymś takim!). Miastem, które nas urzekło była Jelenia Góra. Szok, jak tam jest niesamowicie. Panny weszły do kawiarni i powiedziały, iż u NAS, nie ma takiego wyboru! jeżeli chodzi o uzdrowiska to porażką okazała się być skomercjalizowana Szklarska Poręba, ale przecudowny był Świeradów Zdrój. Do Świeradowa mieliśmy jechać na noc spadających gwiazd, bo tam można było je podziwiać z górskiej gondolowej kolejki, ale w końcu leżeliśmy na śpiworach (bo nie wiedziałam, czy nie bądą potrzebne i były w bagażniku) przed schroniskiem (tak jak mówię to była taka poniemiecka willa z dużym ogrodem). Z każdej strony otaczały nas góry, powietrze było cudowne, a turystów maławo.

Wpadliśmy też do Bolesławca! Nastraszył mnie brat przed wyjazdem, iż przecież wracamy w dzień wolny i wszystko będzie zamknięte, ale jak zaczęłam przebudowywać grafik to zorientowałam się, iż będziemy akurat na Dni Ceramiki w Bolesławcu! Nie ma wtedy co prawda wyprzedaży z zapasów przyfabrycznych, na które bardzo liczyłam, ale za to zjechały się tam wszystkie bolesławskie manufaktury i znalazłam taką, która naprawdę piękne rzeczy robi!

Temat będzie jeszcze wałkowany, a Śląsk będzie powtarzany. W planie a) była też wyprawa do Czech, bo tuż obok jest Czeski Raj, albo do Gorlitz, bo po niemieckiej stronie Zgorzelca jest jakiś tybetański park, gdzie podobno nieźle karmią, ale nie zdążyliśmy. Zajrzeliśmy za to do DM, bo u nas nie ma, a panny do tych niemieckich sklepów drogeryjnych mają słabość. Z wodospadów widzieliśmy tylko Wodospad Kamieńczyka, ale tuż obok jest też Wodospad Szklarki, na który zabrakło czasu i sił.

Roleczki:

Złotoryja nam się bardzo podobała. Rano ochotnicy szli na rynek po jagodzianki i MALINIANKI (polecam SŁODKIE wypieki :), z ratusza biły kuranty, był zalew i żyje się tu dobrze
wiata przed schroniskiem
zbieranie kamieni
zamek w Lubiechowej
wejście pod wodospad Kamieńczyka
mam jeden obiektyw, przez który polowa zdjęć wychodzi rozmazana, za to jak już jakieś się UDA to niemalże National Geographic
Zamek Czocha
Świeradów Zdrój
Jelenia Góra
Zamek w Grodzieniu
Idź do oryginalnego materiału