Gdzie znajdziesz miłość?

newsempire24.com 10 godzin temu

**Gdzie ona jest, ta miłość?**

Zosia była wesołą, energiczną i sympatyczną dziewczyną. Wokół niej zawsze kręciło się mnóstwo chłopaków, ale Zosia się nie spieszyła – wybierała. Im starsza się stawała, tym jej wymagania wobec wybranka rosły.

Mama wychowywała ją sama. Zosia doskonale wiedziała, co to znaczy liczyć każdy grosz. Nie miała tego, co miały jej koleżanki z klasy. Postanowiła więc, iż wyjdzie tylko za kogoś, kto będzie dobrze sytuowany.

I wreszcie go spotkała – wymarzonego mężczyznę: mądrego, przystojnego, z karierą, pieniędzmi, mieszkaniem i samochodem. O czym można jeszcze marzyć? Książę z bajki, krótko mówiąc. Oczywiście, zakochała się. Zosia była ładna, ale poza sobą samą nie miała wiele do zaoferowania. Młodość i uroda też są towarem – tylko tego jeszcze nie rozumiała.

A jak tu się nie zakochać, kiedy ktoś zasypuje cię uwagą, spełnia zachcianki, a wszyscy wokół zielenieją z zazdrości?

Zosia przyprowadziła swojego wybranka do domu, aby poznał się z mamą. Była pewna, iż musi jej się spodobać. Przecież każda matka chce dla córki najlepiej. A co może być lepszego? Jak pączek w maśle będą żyć. O takim zięciu można tylko pomarzyć. Tymczasem, gdy narzeczony wyszedł, mama wyraziła zupełnie inne zdanie.

— Owszem, partia nienajgorsza — westchnęła. — Tylko nie wiem, co on w tobie widzi. Jesteś młoda i ładna, ale takich jak ty jest pełno. Dlaczego wybrał właśnie ciebie? O, córeczko, lepiej byś znalazła sobie kogoś skromniejszego. Jesteście z zupełnie innych światów. Do tego on jest od ciebie znacznie starszy. Pewnie był już żonaty, ma dzieci. Nie przewracaj oczami — to tylko pozory, iż takie rzeczy nie mają znaczenia. Zapamiętaj moje słowa: nie będziecie razem szczęśliwi.

— To się dopiero okaże — odparła dumnie Zosia. — A z żoną dawno się rozwiódł. Syn mieszka za granicą.

— Będziesz musiała się bardzo starać, żeby sprostać jego oczekiwaniom. Pamiętasz historię Kopciuszka? Książę zakochał się w niej na balu, kiedy była w pełni blasku. Tylko w bajkach można zostać księżniczką, niezależnie od przeszłości. I o czym wy będziecie rozmawiać? Ona o gotowaniu, a on o interesach? Macie różne tematy, cele, zainteresowania. A któregoś dnia i tak wybierze kogoś ze swojego świata — nie sam, świat go do tego zmusi. Będzie się za ciebie wstydził. Jesteście z innych bajek — westchnęła mama. — Pobawi się tobą i rzuci.

— Nie spodziewałam się tego po tobie, mamo. Myślałam, iż będziesz szczęśliwa. A ty wiecznie niezadowolona. I co? Mam nie wychodzić za mąż? Bać się, iż mnie zostawi?

— Nie jestem przeciwko, tylko… — zaczęła mama, ale Zosia ją przerwała.

— Wyjdę za zwykłego chłopaka, takiego jak ja. Czy to gwarantuje, iż się nie rozstaniemy? Nie odradzaj mi, mamo, postanowiłam. Będę szczęśliwa, póki będę. Chociaż doświadczę życia bez myślenia o pieniądzach.

— Może i masz rację — poddała się mama. — Oby tylko to szczęście trwało jak najdłużej.

Zosi pochlebiało, iż kobiety zerkały na Tomasza z podziwem, a na nią — z zazdrością. Przyjeżdżał po nią do pracy, a koleżanki z biura wykręcały karku, patrząc za nimi. Ale to ją wybrał, więc musi kochać. A miłość przecież pokrywa wszystkie nierówności. Co tam święty Paweł pisał o miłości?

Tomasz zrobił Zosi przepiękną propozycję, wręczył pierścionek z diamentem — nie jakiś malutki, ale całe siedem karatów, oszałamiająco piękny i drogi. A w głowie kręciło się od miłości i szczęścia. Nie, u nich będzie inaczej, nie tak, jak obawiała się mama. Zosia była tego pewna.

Nadszedł czas wyboru sukni ślubnej. Zosia czekała na ten moment, przeglądała strony internetowe, rozglądała się. Ale ceny przyprawiały ją o dreszcze. Umówili się, iż w weekend pójdą do salonu ślubnego. W ostatniej chwili Tomasz się rozchorował. Dał Zosi kartę, żeby wybrała najpiękniejszą suknię i nie oszczędzała.

Mamy nie zabrała ze sobą. Przyzwyczajona do oszczędzania, tylko by wzdychała na widok cen. A bliskiej przyjaciółki, która pomogłaby jej wybrać, nie miała. Poszła więc sama.

Na widok rzędów śnieżnobiałych sukien zamarła na chwilę, jakby przeniosła się do bajki. Jej przyszłość też wydawała się bajką. Ale gdy spojrzała na cenik pierwszej lepszej sukni, serce podskoczyło jej do gardła. Za trzy miesiące pracy tyle by nie zarobiła. Poczuła się jak oszustka, która nie ma prawa przebywać w tak ekskluzywnym miejscu.

Przelękła się, gdy podeszła do niej sprzedawczyni i zaproponowała pomoc. Patrzyła na Zosię z wyższością, z pobłażliwym uśmiechem. Zosia aż się zacięła z irytacji, iż kobieta od razu ją przejrzała. Wzięła się w garść i zaczęła nerwowo opisywać wymarzoną suknię. Jak każda dziewczynka, od dziecka ją sobie wyobrażała, choćby rysowała.

Sprzedawczyni pokazywała suknie, od których Zosi zapierało dech. Postanowiła nie patrzeć na ceny. Tomasz powiedział, żeby nie oszczędzać. Musi być z niej dumna. Ale wybór okazał się trudny. Wszystkie były piękne, każda by ją ozdobiła. Zaczęła przymierzać i niedługo o wszystkim zapomniała. A uśmiechy obsługi stały się już nie pobłażliwe, ale pełne szacunku.

Jak to przyjemnie — nie myśleć o pieniądzach, wybierać to, co się podoba. Szkoda tylko, iż Tomasza nie było tu, żeby siedział, popijał kawę jak w filmach, a ona wychodziła do niego w kolejnej śnieżnobiałej kreacji. Ledwo by się skrzywił, a sprzedawczynie rzucałyby się szukać czegoś bardziej godnego…

W końcu wybrała. Suknia leżała na niej idealnie. Żeby narzeczony jej nie zobaczył, a mama nie zemdlała na widok ceny, Zosia zostawiła ją w salonie do ślubu. Podkreślała jej naturalną urodę i smukłą figurę.

Wesele wyprawili w modnej restauracji za miastem, z fajerwerkami i orkiestrą grającą pod księżycem.

— O, i szczęściarą jesteś, Zocha — wzdychały z zazdrością koleżanki z pracy,I wtedy Zosia zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie przychodzi tam, gdzie się jej wypatruje, ale tam, gdzie się jej najmniej spodziewasz.

Idź do oryginalnego materiału