Gdzie serce staje – pierwsza wizyta na wsi

newsempire24.com 2 dni temu

— Koniec, nie mam już siły! — westchnęła Kasia, rzucając torbę na kanapę. — Chcę nad morze! Leżeć jak foka w słońcu cały dzień, a nocą tańczyć do rana. Żeby muzyka, drinki i zero myślenia o pracy!

Bartek tylko się uśmiechnął. Przyzwyczaił się już do jej emocjonalnych wybuchów. Kasia była dziewczyną niebanalną: piekielnie dowcipna, czasem trochę zaczepna, ale zawsze autentyczna. Nie udawała, nie grała roli — z nią było po prostu… łatwo. I przede wszystkim — nie trzeba było się maskować.

Poznali się kilka miesięcy temu i od tamtej pory Bartek czuł, jakby oddychał pełną piersią. Żadnych niezręcznych cisz, żadnej sztuczności — tylko ciepło i dziwna pewność, iż jest właśnie tam, gdzie chce być. Na zawsze.

— Co się stało w pracy? — zapytał łagodnie, przysuwając się bliżej.

— Wszyscy mnie wkurzają! „Kasia to, Kasia tamto!” — jakby innych imion na świecie nie było. Dziś o mało nie posłałam szefa do diabła! Gdybym się nie powstrzymała, już by mnie zwolnili…

— No to rzeczywiście potrzebujesz odpoczynku — zaśmiał się Bartek. — Możemy gdzieś wyskoczyć, choćby jeżeli nie nad morze.

— Gdzie niby? W najlepszym razie dostanę jeden dzień wolnego. Jaki sens ma urlop na dobę?

— A może wieś? Do babci? Powietrze takie, iż po spacerze śpisz jak zabity. A do tego pierogi! Prosto z pieca, parujące…

— Na wieś?! — Kasia otworzyła szeroko oczy. — Serio? Nigdy nie byłam na wsi.

— Jak to nigdy?

— No właśnie tak. Cała rodzina z miasta. choćby krowy widziałam tylko na opakowaniu mleka.

— W takim razie musisz to zobaczyć! choćby nie wiesz, jakie to fajne. Rzeka, piec chlebowy, gwiazdy, ognisko…

— Oj, Bartek, tobym się tak nie jarała. Szczerze mówiąc, nie jestem gotowa na podbijanie serca babci.

— A szkoda. Moja babcia to skarb. Zasypie cię pierogami, zaleje herbatą z mięty — i już będziesz jej na wieki wdzięczna.

— No jeżeli pierogi to argument… — Kasia się uśmiechnęła. — Dobra, zgoda. Ale pod jednym warunkiem — jeżeli się nie odnajdę, kupisz mi nową garderobę. Bo w starą po babcinych specjałach się nie wcisnę.

Śmiał się, a ona wciąż nie była pewna, czy dołączyć do śmiechu, czy dać się ponieść obawom.

Droga nie należała do przyjemnych. Ostatnie kilometry samochód podskakiwał na wyboistej szutrówce. Bartek jechał spokojnie, ale Kasia nerwowo zerkała przez okno, spodziewając się zobaczyć walące się stodoły, sterty gnoju i gęsi gotowe do ataku na intruza.

Tymczasem rzeczywistość zaskoczyła. Wieś była duża, zadbana, z kilkoma ulicami, sklepami i asfaltem. Żadnych krów na horyzoncie — za to biegające boso dzieci, kobiety z eleganckimi kokami i mężczyźni gawędzący przy bramach.

Babcia przywitała ich, jakby czekała całe życie. Przytuliła Kasię jak własną wnuczkę, zakrzątnęła się i usadziła przy stole. A stół uginał się pod barszczem, pierogami, smalcem, plackami i kompotem.

Kasia oniemiała. Gdzie ta surowa staruszka, która będzie milczeć podczas kolacji? Gdzie ta wiejska szorstkość, która straszyła ją od dzieciństwa?

Bartek promieniał — wiedział, iż tak właśnie będzie.

Po obiedzie zabrał Kasię nad rzekę. I tam — magia. Kryształowa woda, plusk dzieci, zapach kiełbasek z rusztu. Żadnych kłótni, żadnego pośpiechu. Tylko śmiech, wiatr i dym ogniska.

Wieczorem Kasia zasnęła, ledwie dotykając poduszki. Rano obudziło ją słońce — babcine firanki były tak cienkie, iż ledwo zasłaniały światło. Wstała, narzuciła bluzę i wyszła przed dom. I zamarła.

Przed nią różowiło się niebo, słońce ledwo wyszło zza horyzontu. Gdzieś w oddali muczały krowy, świergotały ptaki, unosił się zapach rosy, trawy i macierzanki. Cały świat wokół oddychał spokojem. Kasia zdjęła kapcie i stanęła bosymi stopami na mokrej od rosy trawie. Stała w milczeniu. Jakby dusza się oczyszczała.

— Gdzieś mi zniknęła — usłyszała za sobą głos Bartka.

— Obudziłam się… Wyszłam. Tu jest tak cicho, tak lekko… Nigdy nie czułam takiego spokoju.

— Podoba ci się?

— Bardzo. Przyjedziemy jeszcze?

— Oczywiście. Niejeden raz.

Kasia przytuliła go mocno. W środku coś się ściskało od szczęścia. Nie chciała już nad morze. Wiedziała, iż swój spokój, swoje natchnienie znalazła właśnie tutaj. I wracała będzie jeszcze nie raz — tam, gdzie znów uczy się oddychać.

Idź do oryginalnego materiału