"Gdybym ci zrobił więcej dzieci, nigdy byś nie odeszła"

kobietaxl.pl 5 dni temu

- Pochodzę z biednej rodziny, rodzice dorobili się dwójki dzieci, dwupokojowego mieszkania w bloku oraz starej skody – wylicza Milena - To i tak był dla nich sukces, bo pochodzili z rodzin, gdzie ojcowie byli agresywnymi alkoholikami. U nas w domu nie piło się, jedynie w święta i to niezbyt wiele. Rodzice pobrali się tuż po zakończeniu szkół średnich, matka była ze mną w ciąży. Nie cieszyło ich wczesne rodzicielstwo, bo na wsparcie swoich rodzin nie mieli co liczyć. Mimo to nie dokonali aborcji, choć wtedy mogli.

Milena wspomina wczesne lata dzieciństwa z niechęcią. Gnieździli się w wynajmowanej klitce na strychu. Nie miała poczucia bezpieczeństwa czy miłości, dla ojca była dziewuchą, a matka o byle co wylewała swoje frustracje na córkę. Milena ciągle musiała wysłuchiwać, iż zniszczyła jej życie, bo gdyby nie ciąża, mogła skończyć lepszą szkołę, a choćby studia, a tak musi ciężko harować na niewdzięcznego ”bachora”.

- Ponieważ bywałam u dziadków i widziałam jak żyje reszta mojej rodziny, gdzie alkohol był na porządku dziennym, ja byłam dumna, iż u nas jest tak normalnie – przyznaje kobieta – Rodzice pracowali i dorabiali, gdzie tylko się dało. Miałam czyste ubrania, chodziliśmy w niedziele na spacery, często na lody. Ojciec nie urządzał pijackich burd, nie bił mamy ani mnie. Czułam, iż jestem lepsza, niż moi kuzyni. Potem gdy rodzice dostali dwupokojowe mieszkanie w nowym bloku, a ja swój pokój, to było jak awans do wyższych sfer. Wszyscy nam zazdrościli.

Ten szczęśliwy czas trwał krótko. Milena miała 10 lat, gdy jej mama zaszła ponownie w ciążę. Urodził się chłopiec, a rodzice oszaleli na punkcie małego synka.

- Nigdy nie widziałam by matka i ojciec tak się do mnie uśmiechali i czule przytulali jak do Jakuba – wspomina – Matka kąpała go i całowała po całym ciele, przemawiając do niego pieszczotliwym głosem. Stałam obok z ręcznikiem i czułam straszny żal, mnie ledwie muskała w policzek, gdy składała mi życzenia na urodziny albo w święta. Ojciec brał brata na ręce i huśtał go wołając, iż to będzie pilot, a może choćby kosmonauta. Mnie nigdy nie brał na ręce. Tolerował mnie, byłam w tym domu i tyle. Teraz rozumiem, iż dopiero gdy doczekali się syna, byli gotowi na dziecko i bezpieczni finansowo na tyle, by się cieszyć z nowego potomka.

Mały brat wylądował w pokoju Mileny. Nie było mowy, by dziewczynka miała spokój do nauki lub własny kąt. Jakub stał się jej obowiązkiem, bo matka wróciła do pracy, przez cały czas dorabiała po godzinach. Milena musiała pilnować brata, karmić, bawić go, a potem zaprowadzać i odbierać z przedszkola. Pojawiły się też kolejne obowiązki, zakupy, sprzątanie czy gotowanie, matka wracała z pracy wykończona. Ojciec nigdy nie miał żadnych „babskich” obowiązków w domu.

- Nie protestowałam, nie miałam innych wzorców. Czasami próbowałam się buntować, mieć trochę prywatności, brat wszędzie grzebał i nie raz popsuł moje rzeczy, wtedy słyszałam, iż mogą mnie oddać do dziadków – mówi Milena - To było wystarczające ostrzeżenie. Brat dorastał i miał takie same przywileje w domu, jak ojciec. Czyli nie robił nic. Ja musiałam mu przez cały czas szykować jedzenie, podawać, sprzątać po nim. gwałtownie nauczyłam się prać, a choćby prasować. Matka kiedyś stwierdziła, iż jej za to podziękuję, bo będę dobrą żoną. I ja tak myślałam.

Milena poszła do liceum, zawsze była średnią uczennicą. Rodzice nie naciskali, aby wybrała jakiś ambitny zawód. Uważali, iż ma mieć praktyczne umiejętności i nie sprawiać im problemów. Już głośno mówili, iż ma jak najszybciej odejść z domu, bo brat potrzebował pokoju dla siebie. Wtedy się zmobilizowała. Po maturze dostała się na studia nauczania początkowego. Wszyscy byli zadowoleni.

Byle nie pił

Pierwsza w rodzinie studiowała. Matka gwałtownie kazała jej szukać męża. Jedyny warunek jaki miał spełniać, to nie pić.

- Od dziecka słyszałam opowieści matki o tym, jak jej pijany ojciec, w środku zimy, nocą wyrzucał babcię i jej szóstkę dzieci na mróz – wspomina Milena – Dla kobiet z mojej rodziny mężczyzna, który nie pił i jeszcze pracował, to był ideał. Wtedy poznałam Janka. Najpierw nie mogłam uwierzyć, iż taki przystojny chłopak, z dobrej rodziny w ogóle zwrócił na mnie uwagę.

Janek był synem nauczycieli, to była wielodzietna rodzina, bardzo tradycyjna i szanowana w mieście. Wspólnie, z czwórką dzieci, w każdą niedzielę chodzili do kościoła na sumę. Ojciec, dyrektor szkoły średniej, działał w radzie parafialnej, matka polonistka, była w kółku różańcowym. Chodzili na pielgrzymki, zawsze trzymali się razem. To byli przystojni ludzie, mieli ładne dzieci, mieszkali w domu jednorodzinnym. Dla Mileny to był zaszczyt, iż ich syn się nią zainteresował i jest zapraszana do tego domu. Jej rodzice od razu zaakceptowali Janka, matka wprost mówiła, aby nie straciła takiej okazji, bo lepszego męża nie znajdzie. Jak nigdy wcześniej, rodzice Mileny zabrali Jakuba i wyjechali na tydzień na wycieczkę, zostawili jej wolne mieszkanie.

- Byłam w nim zakochana, to był mój pierwszy mężczyzna. Stało się to co miało się stać – przyznaje – Uprawialiśmy seks. Nie miałam pojęcia o antykoncepcji, wiedziałam tylko, iż to grzech, ale ja chciałam z nim grzeszyć. Nie miałam z tego seksu żadnej przyjemności, jednak byłam szczęśliwa, bo on był zadowolony. Pierwszy raz w życiu ktoś mówił, iż mnie kocha.

Dziewczyna gwałtownie zaszła w ciąże. Janek i jego rodzina zachowali się honorowo. Została jego żoną.

- Myślałam, iż to mój książę z bajki, który zabierze mnie z tego domu i razem stworzymy szczęśliwą rodzinę. Obiecałam sobie zawsze kochać swoje dzieci i być dobrą żoną. Moi rodzice odetchnęli, w końcu pozbyli się mnie z domu. Zostali z kochanym synem. Skończyłam studia w tym samym miesiącu, w którym urodziłam córeczkę Adę. Byłam taka szczęśliwa! – opowiada Milena.

Dzięki rodzicom Janka mieli wkład finansowy i dostali kredyt na dwupokojowe mieszkanie. Młode małżeństwo poszło na swoje, on miał zarabiać na utrzymanie, ona miała prowadzić dom i zajść w kolejną ciążę.

- Janek chciał mieć kilkoro dzieci, a ja chciałam spełnić jego życzenie – mówi Milena.

Niespełnione nadzieje męża

W kolejną ciążę Milena zaszła gdy córka skończyła rok. W czwartym miesiącu badania wykazały, iż z płodem jest coś nie tak.

– Żarliwie się modliłam aby wszystko było dobrze. Janek i jego rodzina także. Dawaliśmy na msze. Wierzyłam, iż zostaniemy wysłuchani. Niestety urodziłam śmiertelnie chore dziecko, zdeformowane, żyło kilka godzin. To była córeczka. Byłam przy niej, gdy przestała oddychać. Zrobiliśmy mały pogrzeb, spoczęła w mogile w maleńkiej białej trumnie, jak popsuta lalka – mówi Milena.

To był dla niej wielki wstrząs, na szczęście była Ada i to na nią przelała swoją miłość. przez cały czas starała się być idealną żoną. Dołączyła do licznej rodziny Janka, co niedziela wspólny obiad, każde święta razem, wszystkie urodziny członków, komunie, chrzciny, bierzmowania. Mężczyźni byli głowami rodzin, kobiety usługiwały i robiły to, co ich mężowie, bracia czy ojciec Janka, kazali.

- To było jak sekta – przyznaje Milena – Na początku tego nie dostrzegałam. Ale tam każdy prywatny aspekt życia był omawiany. choćby to, jak się ubrałam. Kiedyś do kościoła założyłam sukienkę z dekoltem i zostałam za to skrytykowana. Była nieskromna. Od tego czasu mój mąż przeglądał moją garderobę. Decydował, co mogę kupić, bo to on dawał na to swoje pieniądze. Chciałam iść do pracy, ale zdecydował inaczej, mimo iż ciągle brakowało nam na życie, bo musieliśmy spłacać kredyt. Zaczął nalegać na kolejne dziecko. Bałam się tego po śmierci córeczki, próbowałam go przekonać, odwlec, ale przypomniał mi przysięgę małżeńską. Uzyskałam tylko tyle, iż po tej ciąży, gdy odchowam dziecko będę mogła iść do pracy.

Milena znowu była w ciąży. Znowu były kłopoty z płodem. Poroniła w szóstym miesiącu. To było dla niej zbyt dużo. Popadła w depresję. Mimo, iż umówili się inaczej, Janek chciał na niej wymusić kolejną ciążę. Nie uznawał zabezpieczeń, więc unikała seksu. Stał się agresywny, nie chciał dawać pieniędzy na życie. Gdy poskarżyła się matce, została wyśmiana. Kobieta stwierdziła, iż nie docenia, jakie szczęście ją spotkało i jakiego ma wspaniałego męża. Zakazała jej się żalić.

Życie pod kontrolą

Zdesperowana Milena pożyczyła pieniądze od koleżanki. Potajemnie poszła prywatnie do ginekologa i założyła wkładkę antykoncepcyjną.

- Zaczęłam szukać pracy, znalazłam niskopłatną w biurze, ale i tak byłam szczęśliwa. W końcu pierwszy raz w życiu miałam własne dochody i wtedy się zaczęło piekło – mówi – Mąż odebrał to jako zdradę. Mimo, iż tak się umówiliśmy. Jego rodzina stanęła za nim. Moja też go poparła. Najpierw szydził z mojej pensji, ale radziłam sobie coraz lepiej, awansowałam. Zaczął mnie ośmieszać przy rodzinie, krytykować wszystko co robię w domu. Zawsze coś było źle ugotowane, sprzątnięte, albo spóźnione. Raz gdy miałam bardzo ważne spotkanie w pracy, zabrał moje klucze, niby przypadkiem, i zostawił mnie w domu z dzieckiem, którym miałam się zaopiekować. Nie poszłam do pracy, zawaliłam sprawę, dostałam burę od szefa. Mąż domagał się spełniania obowiązku małżeńskiego, chciał seksu akurat wtedy, gdy miałam dni płodne. Kontrolował kiedy miałam okres. Te jego prymitywne zachowania całkowicie mnie od niego odrzuciły. Zaczęłam go nienawidzić, gdy usłyszałam, jak napuszcza na mnie naszą córkę. Namawiał ją, by płakała gdy tylko będę chciała wyjść do pracy. Przekonywał dziecko, iż moje miejsce jest przy niej i w domu, iż jestem złą matką i żoną.

Potem zaczęły się kontrole torebki i telefonu. Rozliczanie z zakupów. Janek zaczął się upijać podczas rodzinnych obiadów i żalić się rodzicom na to co wyprawia jego żona, która się „sfeminizowała” w pracy.

- Podczas ostatnich świąt znowu się upił, gdy próbowałam zabrać mu alkohol, usłyszałam od jego matki, iż to moja wina. Potem wszyscy zaczęli na mnie krzyczeć – wspomina Milena – Zobaczyłam wzrok swojej córki, moje dziecko zaczęło płakać. Nie mogłam pozwolić, aby wyrosła w przekonaniu, iż kobiety tak można traktować. W domu powiedziałam mężowi, iż chcę rozwodu. Pchnął mnie na drzwi. Wypadła szyba, skaleczyłam się w rękę. Ada krzyczała przerażona. Wezwałam policję. Dla mnie to był koniec, nie mogłam tak żyć.

Milena nie pogodziła się z mężem, mimo nalegań obu rodzin. Podała sprawę o rozwód. Ponieważ nie miała wsparcia rodziny, ani pieniędzy na dobrego adwokata, odeszła z mieszkania z niczym. Mąż zatrzymał dziecko, a ona się na to zgodziła. Może spotykać córkę co weekend.

- Gdy wychodziliśmy z sali rozpraw w sądzie, podszedł do mnie i zjadliwie powiedział „gdybym ci zrobił więcej dzieci, nigdy byś nie odeszła”. Wtedy zrozumiałam, jak dobrze zrobiłam uwalniając się od takiego mężczyzny – podkreśla.

Na swoim

Teraz życie Mileny to ciągła praca. Wynajmuje pokój. Robi co może, aby kiedyś mogła kupić małe mieszkanie, w którym może zamieszka ze swoją kochaną córką.

- Wiem, iż to osiągnę, wiem też, iż gdybym została w tym przemocowym związku, moja córka miałaby wzór słabej, bezwolnej kobiety, którą każdy może wykorzystać. Członkowie rodziny męża mnie nienawidzą, bo tak skrzywdziłam ich syna i brata, ale dotarło do mnie, iż żony jego braci po cichu mi zazdroszczą odwagi. One przez cały czas tam tkwią, posłuszne, nigdy nie będą żyły na swoich warunkach – podkreśla Milena.

Swojej decyzji nie żałuje, choć jest jej bardzo ciężko. Chce o tym głośno mówić, by dodać odwagi innym kobietom.

- Zawsze można coś zmienić – mówi Milena z pewnością w głosie. - Jest takie ładne powiedzenie, iż wolność jest po drugiej stronie naszego strachu.

Idź do oryginalnego materiału