Gdyby nie ty…

newsempire24.com 1 dzień temu

Gdyby nie ty…

Zosia i Kasia przyjaźniły się od przedszkola, razem chodziły do szkoły, zawsze siedziały w jednej ławce. Zosia wyrósł na piękną dziewczynę, otoczoną wielbicielami, której wszystko przychodziło z łatwością. Kasia zaś była skromna, nie rzucała się w oczy, taka jak wiele innych.

Po szkole Kasia poszła do szkoły medycznej, chcąc pomagać ludziom. Zosia uznała, iż nie potrzebuje dyplomu, by żyć wygodnie. Skończyła kursy i pracowała w salonie kosmetycznym, malując klientkom brwi i rzęsy.

Przyjaciółki były nierozłączne. Nie mogły minąć dnia bez rozmowy. Zosia zwykle opowiadała, a Kasia słuchała, współczując po kolejnym rozstaniu lub ciesząc się nowym związkiem.

Los chciał, iż obie pokochały tego samego chłopaka.

Pierwsza poznała go Kasia. Nie był przystojniakiem, ale zwykłym chłopakiem, z którym mogłaby stworzyć rodzinę. Ale łatwych dróg do szczęścia nie ma.

Kasia wracała ze sklepu. Godzinę wcześniej przeszła ulewa, kałuże jeszcze nie wyschły. Omijając jedną z nich, zobaczyła pędzącego w jej stronę chłopaka na hulajnodze. Patrzył przed siebie, jakby jej nie widział. Wrzasnęła i odskoczyła w stronę — prosto w kałużę.

— Jeżdżą jak wariaci, nic przed sobą nie widzą! — krzyknęła starsza kobieta stojąca nieopodal, grożąc palcem.

Chłopak zatrzymał się i spojrzał. Kasia wygrzebała się z kałuży, przyglądając się zabłoconym butom.

— Przepraszam. Po co w tę kałużę weszłaś? Widziałem cię, ominąłbym — powiedział, podjeżdżając bliżej.

Kasia nie potrzebowała przeprosin. Szukała suchego miejsca, by wyjść.

— Wsiadaj, podwiozę — zaproponował.

— Zostaw mnie w spokoju — burknęła.

— Przeprosiłem. Lubisz brodzić w kałużach? Gdzie cię podwieźć? — nie ustępował.

— Na sąsiednią ulicę. Mickiewicza dziesięć — odparła.

Niepewnie stanęła za nim, chwytając kierownicę. Hulajnoga ruszyła, a wiatr owiał jej twarz. Nigdy wcześniej nie jeździła elektryczną hulajnogą, ale z nim nie bała się.

— Która klatka? — szepnął jej do ucha.

Jego oddech sprawił, iż dreszcze przeszły jej po plecach.

— Trzecia — odparła.

Podjechali pod samo wejście.

— Dzięki — powiedziała Kasia.

Spojrzenia ich się spotkały. Zauważyła jego ciemne oczy i uśmiech, od którego serce zabiło mocniej.

— Jestem Tomek — przedstawił się.

— Kasia.

— Może pójdziemy kiedyś do kina? Znajomi wyjechali, samemu jakoś smutno — zaproponował nagle.

Kasia wzruszyła ramionami.

— No dobra.

— Jutro o siedemnastej, w tym samym miejscu — uśmiechnął się i odjechał.

— Dlaczego się tak uśmiechasz? — spytała matka, gdy wróciła.

— Nic. Wdepnęłam w kałużę, idę umyć nogi.

Cały wieczór myślała o Tomku. Następnego dnia założyła jeansy i trampki, pewna, iż znowu przyjedzie na hulajnodze.

— Gdzie idziesz? — spytała matka.

— Do kina. Z Zosią — dodała szybko.

Wyszła przed klatkę, ale Tomka nie było. Już chciała wracać, gdy usłyszała za plecami:

— Cześć!

Odwróciła się i zobaczyła jego uśmiech. Serce podskoczyło jej do gardła.

— Wsiadaj, zaczyna się za dwadzieścia minut.

Znów poczuła wiatr we włosach i jego bliskość.

Po seansie wrócili pieszo, rozmawiając. Tomek zostawił hulajnogę przed kinem.

— Z kim to wczoraj byłaś w kinie? — spytała rano Zosia.

— Mama ci powiedziała?

— Nie bój się, nie wydała cię. Kim jest ten chłopak?

Kasia bardzo chciała się pochwalić. Wcześniej nigdy z nikim nie chodziła.

— Zwykły koleś — odparła, choć wcale tak nie myślała.

Tomek czekał już bez hulajnogi. Gdy wychodzili, natknęli się na Zosię, jakby na nich czekała.

— Cześć! — powiedziała, nie odrywając wzroku od Tomka.

Wkrótce Kasia została z tyłu, a oni poszli dalej, choćby tego nie zauważając.

Po pogrzebie Zosi, Kasia codziennie odwiedzała Tomka w szpitalu. Oskarżał się o jej śmierć, nie chciał jeść, odpędzał Kasię.

— Bez ciebie bym nie wstał — powiedział kiedyś, gdy już chodził o lasce. — Wyjdź za mnie.

Wyciągnął pierścionek.

— Czekałam tak długo…

**Człowiek może wszystko, jeżeli ma przy sobie kogoś, kto w niego wierzy.**

Idź do oryginalnego materiału