W dzisiejszych czasach coraz częściej zdarza się, iż to kobieta utrzymuje rodzinę. Nie ma w tym nic dziwnego — kobiety coraz częściej osiągają sukcesy zawodowe, piastują wysokie stanowiska i mają swobodę finansową. Jednak co innego, gdy kobieta musi samodzielnie dźwigać ciężar związku, a partner nie wnosi do niego odpowiedniego wkładu.
Od początku wiedziałam, iż mój mąż, Wojtek, nie jest typem dominującego mężczyzny. Nie przeszkadzało mi to. W końcu mężczyźni o przesadnie masywnym ego często okazują się narcystyczni i zapatrzeni w siebie. Wojtek był inny: wrażliwy, czuły i gotów pomóc, choćby wzruszając się na emocjonującym filmie. Dla mnie to była zaleta.
Jedyne, co mnie irytowało, to jego łagodność w stosunku do innych, zwłaszcza do byłej żony, Oli, z którą ma czteroletniego syna. Wojtek zawsze starał się być dla niej miły, mimo iż to ona odeszła od niego. Z czasem zaczęło mnie to coraz bardziej drażnić, zwłaszcza iż sytuacja między nami zaczęła się komplikować.
Po ślubie zamieszkaliśmy w mieszkaniu Wojtka, a moja kawalerka została wynajęta, co dawało nam dodatkowy dochód. Ja pracuję jako kosmetyczka i dobrze sobie radzę w tej branży, a Wojtek zajmuje się sprzedażą sezonową, co czasem przynosi większe zyski. Z kolei Ola pracowała w supermarkecie, ale po urodzeniu syna przestała, skupiając się na wychowywaniu dziecka. Jej sytuacja finansowa w dużej mierze opierała się na alimentach od Wojtka.
Byłam świadoma, iż Wojtek musi płacić alimenty, ale to nie był jedyny wydatek. Ola regularnie domagała się dodatkowych pieniędzy na ubrania, zabawki i inne rzeczy dla syna. Wojtek nie potrafił jej odmówić. Kocha swojego syna i nie chciał, żeby czegoś mu brakowało.
Pewnego dnia Ola zjawiła się u nas z synem. Zostawiła dziecko w pokoju, a nas zaprosiła na rozmowę w kuchni. Okazało się, iż jej mieszkanie, w którym żyła z siostrą i synem, zostało zalane, a naprawy były kosztowne. W wyniku kłótni z siostrą musiała się wyprowadzić i szukała nowego miejsca do zamieszkania. Zaproponowała, żeby zamieszkała w moim wynajmowanym mieszkaniu, a w zamian Wojtek przestanie płacić alimenty.
Przyznam, iż zastanawiałam się nad tym długo. Mieszkanie stało puste, a zrezygnowanie z alimentów oznaczałoby dla nas większą stabilność finansową. Ostatecznie zgodziłam się, pod warunkiem iż Ola będzie sama opłacać rachunki.
Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Jednak po dwóch tygodniach Ola znowu zaczęła prosić Wojtka o pieniądze. Tym razem chodziło o kurtkę dla syna. Miałam już dość. Wzięłam telefon Wojtka i zadzwoniłam do Oli, jasno dając do zrozumienia, iż nie będziemy finansować jej dodatkowych zachcianek. Po długiej i emocjonalnej rozmowie obiecała ograniczyć swoje wymagania.
Najbardziej jednak zirytowało mnie zachowanie Wojtka. Zamiast mnie wesprzeć, siedział w milczeniu, jakby bał się powiedzieć cokolwiek.
Teraz zastanawiam się, czy Wojtek jest w stanie być dobrym ojcem dla naszych przyszłych dzieci. jeżeli nie potrafi postawić granic i bronić swoich decyzji, jak poradzi sobie z wychowywaniem dziecka? Kocham go i wiem, iż jest dobrym człowiekiem, ale w małżeństwie to nie wystarczy. Mężczyzna musi być również stanowczy i odpowiedzialny. Na razie tego w nim nie widzę, a nasz związek przechodzi poważny kryzys.