Gdy walizka traci uchwyt…

newsempire24.com 2 dni temu

—Tolek, nie przychodź już do mnie więcej. Dobrze? — poprosiłam spokojnie.

—Co masz na myśli? Dzisiaj nie mam przychodzić? — nie zrozumiał Tolek.

… Był wczesny poranek, Tolek stał już w przedpokoju, spiesząc się do pracy.

—Nie, w ogóle nie przychodź — doprecyzowałam.

—Hm… Co się stało, Danusia? Dobra, zadzwonię w ciągu dnia — Tolek pospiewał mnie w czoło i wybiegł. Zamknęłam za nim drzwi, westchnęłam z ulgą.

…Długo zbierałam się, by to powiedzieć. Nie było łatwo. Tolek był mi bliski jak rodzina.

Tej nocy byłam namiętna i nienasycona. Żegnałam się. Tolek nic nie zrozumiał, nie domyślił się.

Tylko się zdziwił:

—Danusia! No proszę, jaka dziś jesteś cudowna. Bogini! Zostań taka na zawsze! Kocham cię, malutka!

…Kiedyś przyjaźniliśmy się rodzinami. Ja, mój mąż Romek, Tolek i jego żona Wiórka (tak czule nazywał swoją Wiolę).

Młodość była szalona, głośna i bez zastanowienia. Prawdę mówiąc, Tolek zawsze mi się podobał. Kupując sukienkę, buty czy torebkę, zawsze myślałam trochę o nim. Czy spodoba mu się ta nowość? Wiórka była moją najlepszą przyjaciółką.

Ile razem przeszliśmy! Nie da się opowiedzieć. Wiedziałam, iż Tolek do mnie wzdycha, ale trzymaliśmy dystans.

Na wspólnych spotkaniach delikatnie mnie obejmował i szeptał do ucha:

—Danka, tak za tobą tęskniłem!

Zresztą, uważam, iż gdy ludzie przyjaźnią się rodzinami, zawsze ktoś do kogoś coś czuje. Facet do kobiety, kobieta do faceta. Człowiek to słaba istota, łatwo ulega pokusom. Pewnie komuś się ktoś podoba, a ktoś inny kocha się w żonie przyjaciela. I dlatego właśnie się przyjaźnią. Do czasu… Nie wierzę w przyjaźń między mężczyzną a kobietą. Na pewno albo już było, albo jest, albo będzie coś więcej. Prędzej czy później „doprzyjaźnią się”… To jak rozpalać ognisko przy stogu siana. Prędzej czy później wszystko spłonie. Może są wyjątki. Rzadkie.

…Mój Romek oblizywał się i zerkał na Wiórkę. Nieraz to zauważyłam i dawałam mu w kark.

Romek tylko się śmiał:

—Danka, nie pierdol głupot! Jesteśmy przyjaciółmi!

A potem, z uśmiechem, dodawał:

—Grzeszy ten, co już w grobie legł…

Co do Wiórki, byłam pewna jak w siebie. Ona by nigdy nie przekroczyła granicy. Ale mój Romek lubił zbierać jagody w cudzych ogrodach. Dlatego po dwudziestu latach razem się rozstaliśmy. Romek ożenił się z jedną taką „jagódką”, kiedy zaczęła bredzić o przyszłym dziedzicu. Nasze dzieci były już dorosłe, dom opustoszał. Spakowałam Romkowi walizkę i pobłogosławiłam na nowy związek.

„No i przyszła ta słynna samotność starej panny” — martwiłam się na początku.

Wiórka z Tolkem często wpadaWpadali więc Wiórka z Tolkem, próbując mnie pocieszać, ale powiem szczerze – nie cierpiałam jakoś specjalnie, choć wszystkie święta znienawidziłam i wtedy właśnie, błąkając się po mieszkaniu, czułam, iż samotność gryzie jak zimny wiatr.

Idź do oryginalnego materiału