Gdy rzeczywistość mija się z pozorami

newsempire24.com 6 dni temu

Kiedy wszystko jest nie tak, jak się wydaje

Ewa wracała z pracy autobusem, opierając głowę o chłodną szybę. Za oknem mżyło, a krople deszczu rozmywały świat, czyniąc go nierzeczywistym. „Zupełnie jak moje życie. Przyszłość niepewna, wszystko jak we mgle. I to mnie przeraża”. Zamknęła oczy, czując, jak pod powiekami gromadzą się łzy.

— Młodzież dzisiaj… Siedzą, jakby innych nie było. A starsi stoją — rozległ się nad nią ostry, pełen pretensji głos.

Ewa otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą posturę rozgniewanej kobiety, której wzrok wiercił w niej dziurę.

— Proszę siadać — powiedziała cicho, wstając.

— No tak, dopiero jak się upomni, to ustąpią — burknęła kobieta, rzucając się na zwolnione miejsce.

Ewa przecisnęła się między nią a oparciem fotela i stanęła przy drzwiach, słuchając, jak kobieta dalej narzeka na „dzisiejszą młodzież”, a kilka głosów wtóruje jej ze zrozumieniem.

„Może ma gorzej niż ja? Dlatego taka zgorzkniała” — pomyślała.

— Wysiadacie? — usłyszała za sobą młody głos.

Odwróciła się i oczy jej rozbłysły — to była Kasia, jej przyjaciółka z podstawówki.

— Ewka! Nie wierzę, tyle lat…

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi autobusu otworzyły się z trzaskiem, a tłum wypchnął je na zewnątrz.

— Tak się cieszę, iż cię widzę! — uśmiechnęła się Kasia, wyglądając na pogodzoną z życiem. Wzięła Ewę pod rękę. — Nie licz, iż cię puszczę, zanim nie opowiesz mi wszystkiego.

— Ja też się cieszę — odparła Ewa bez uśmiechu. — Ale nie mogę cię dziś zaprosić do domu.

— Nie musisz. Chodź do mnie, a adekwatnie do mojej mamy. Mieszkam już gdzie indziej, ale właśnie jadę ją odwiedzić — tłumaczyła Kasia, ciągnąc ją za sobą.

— Kasia, naprawdę nie mogę… Innym razem — zatrzymała się Ewa.

— Nie słucham! Następny raz będzie za sto lat. No chodź, choć na pół godziny — błagała Kasia.

— Dobrze, ale tylko na chwilę — uległa Ewa.

— Co, masz w domu siedmioro dzieci pod stołem?

— Nie. Córkę i męża.

— To niech poczekają. — Kasia pewnym krokiem pociągnęła ją dalej, mijając dom Ewy.

— Mamo, zobacz, kogo przyprowadziłam! — ogłosiła uroczyście Kasia.

Jej mama, zobaczywszy Ewę, aż klasnęła w dłonie. W szkole były nierozłączne. Na początku Kasia dzwoniła, namawiała na spotkania, ale Ewa miała głowę zajętą czymś innym.

Zakochała się bez pamięci. Codziennie słuchała, jak matka namawia ją, by nie wychodziła za mąż. „Co ty w nim widzisz? Bokser. To ma być zawód? Łomotanie się po głowach? Wiecznie z połamanym nosem, a może i gorzej. Pomyśl, córeczko…”

Mama Kasi zaczęła przygotowywać filiżanki do herbaty.

— Mamo, zostaw nas na chwilę — poprosiła Kasia.

— Tak, oczywiście. Rozumiem. — Wyszła z kuchni.

— Mów. Od razu widziałam, iż coś jest nie tak. Może będę mogła pomóc.

Ewa nie była gotowa, by się zwierzać, ale spojrzenie Kasi było tak ciepłe, iż w końcu wszystko opowiedziała.

— Więc jednak wyszłaś za tego Darka? Pamiętam, jak się w nim kochałaś.

— Tak. Z mamą kłóciłyśmy się o niego non-stop. Wiesz, zawsze stawiała mi ciebie za wzór. Mówiła, iż ty dasz radę w życiu, bo jesteś rozsądna, a ja romantyczna, niczym z Turgeniewa — powiedziała bez urazy.

— To typowe dla Pani Zofii — uśmiechnęła się Kasia. — przez cały czas uczy w szkole?

— Tak. — Ewa w końcu się uśmiechnęła.

Kasia była szczupłą blondynką o regularnych rysach, nieco wyższą od Ewy. Ta zaś miała okrągłą twarz, jasne, kręcone włosy i niebieskie, ufne oczy. Faktycznie — dziewczyna jak z romansu, wierząca w miłość do grobowej deski. Tyle iż teraz wyglądała na zmęczoną, a jej spojrzenie straciło blask.

— Na początku było dobrze, ale na eliminacjach do mistrzostw Polski Darek dostał cios w głowę. Doznał udaru… — machnęła ręką. — Lekarze nie dawali nadziei. Sport odpadł. Byłam już w ciąży. Nie wiem, jak donosiłam.

Urodziła i z niemowlęciem na ręku opiekowała się Darkiem. Gdyby nie mama, nie dałaby rady. Sprzedali samochód, bo potrzebowali pieniędzy. Po pół roku wróciła do pracy. Mama zajmowała się córką. Teraz ma już sześć lat. Wygląda jak Darek.

Rehabilitacja trwała latami. Straciła nadzieję, iż choć będzie chodzić. Ale dał radę. Ze sportem koniec. Bo co on umie? Tylko boks. Teraz narzeka — praca nie ta, wykształcenia brak, po kontuzji nikt nie chce. Złości się, iż nie może zarabiać. Stał się nerwowy, zamknięty. Tylko przy córce łagodnieje… — Ewa odwróciła się, by ukryć łzy.

— Z pracą spróbuję pomóc. — Kasia położyła dłoń na jej ręce. — Nie, co tam próbować. Jak wrócę, pogadam z mężem. Nie jest żadnym magnatem, ale ma firmę. Darka mógłby wziąć na ochroniarza? Nie martw się, jakoś to będzie. — Poklepała ją po ramieniu.

— Dzięki, Kasia. Dobrze, iż się spotkałyśmy. Ale muszę iść. Darek nie lubi, gdy się spóźniam. Boi się, iż go zostawię.

— Wymieńmy się numerami. Zadzwonię jutro. Paweł mnie uwielbia, nie odmówi — uśmiechnęła się Kasia.

— Mama miała rację, jesteś mądra. Ja go besztam, a sama się rozklejam. — Ewa przytuliła ją na pożegnanie.

— Głupia jesteś. Wszystko się ułoży. Wiesz, jak mówią? Nie ważne, jak startujesz, ważne, jak finiszujesz.

W domu Ewa nic nie powiedziała Darkowi, by nie robić mu nadziei. Kasia zadzwoniła dopiero trzeciego dnia, gdy Ewa już traciła cierpliwość.

— To ja. Cześć — rozległ się wesoły głos. — Pogadałam z mężem, Darka weźmie na ochroniarza. Tylko chce go najpierw poznać. Sam rozumiesz, po takich urazach bywają problemy…

— Rozumiem — odparła Ewa, w duchu ciesząc się, iż w ogóle się zgodził.

— Niech przyjKiedy kilka miesięcy później spotkały się w kawiarni, Ewa z euforią zauważyła, iż w oczach Kasi znów pojawił się dawny blask, a ona sama trzymała za rękę Darka, który w końcu odnalazł swoje miejsce w życiu.

Idź do oryginalnego materiału