Gdy przyprowadziłam chorą mamę do domu, mąż powiedział: Sprzedaj jej mieszkanie i pozbywaj się jej.
Poznaliśmy się z Jakubem zaraz po liceum. Czułam, iż los rzucił mnie prosto w jego ramiona. To była pierwsza miłość oślepiająca, szalona, niemal jak z bajki. Nie zastanawiając się długo, wzięliśmy ślub, urządzając huczne wesele w willi pod Warszawą. Trzy dni zabawy, muzyka do białego rana, setki gości. Mama promieniała ze szczęścia wreszcie jej jedyna córka znalazła swoją drugą połowę.
Jako prezent ślubny dała mi mieszkanie. Spadek po babci. Tak, wymagało remontu, ale stało w nowym budynku, w dobrej dzielnicy. I najważniejsze był to nasz kąt, mój i Jakuba. Nasz początek.
Ale mama nie poprzestała na tym. Oddała nam wszystkie swoje oszczędności, byśmy mogli zrobić remont, kupić meble, urządzić każdy kącik. Jej wkład w naszą przyszłość był ogromny. Czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wydawało się, iż stoimy na solidnym fundamencie miłości i dobroci.
Wszystko runęło w jednej chwili.
Na naszym weselu ojciec poznał młodszą kobietę. Zakochał się jak nastolatek. Po kilku tygodniach zostawił rodzinę, zostawiając mamę samą. Potem załatwił formalności, wykreślił ją z dokumentów, sprzedał mieszkanie, które dzielili przez lata. Mama została z niczym. Bez dachu nad głową, bez wsparcia.
Wytrzymała. Uśmiechała się, trwała przy mnie, choćby gdy ledwo stała z bólu. A potem stało się coś strasznego wylew. Została częściowo sparaliżowana. Ledwo mówiła, ledwo się poruszała. I była zupełnie sama.
Wiedziałam od razu nie ma wyboru. Zabieram mamę do siebie. W naszym mieszkaniu są dwa pokoje, 70 metrów, wystarczająco miejsca. Mama zawsze była cicha, skromna, nikomu nie będzie przeszkadzać.
Przywiozłam ją ze szpitala do domu. Pościeliłam świeżą pościel, postawiłam przy łóżku stolik, zrobiłam herbatę. Chciałam, żeby poczuła, iż od dzisiaj wszystko będzie inne. Ciepłe. Bezpieczne. Pełne miłości.
Ale stało się coś, czego nie przewidziałam choćby w najgorszym koszmarze.
Jakub, zobaczywszy mamę w domu, powiedział zimno i ostro:
Słuchaj, Kinga. Twoja matka nie może tu zostać. Znajdź jej inne miejsce. Wynajmij jej mieszkanie niech za te pieniądze coś sobie wynajmie.
Zamarłam.
Co powiedziałeś?
Ja na to nie podpisywałem. Nie potrzebuję kogoś do pielęgnowania. To twoja matka twój problem.
Zapomniał, czyimi rękami zostało zbudowane to mieszkanie. Zapomniał, iż dała nam wszystko, co miała. I tam, w ciszy, która opadła między nami, zrozumiałam, iż prawdziwa miłość nie mierzy się słowami, ale milczeniem, które dzielisz z kimś, kto zostaje.






