Gdy mąż wyjechał, teściowa niespodziewanie zaskoczyła wizytą

polregion.pl 10 godzin temu

Nie znoszę nocnych telefonów. Przyzwoici ludzie nie dzwonią o tak późnej porze, chyba iż zdarzyło się coś naprawdę wyjątkowego. Dlatego zawsze drżę, gdy słyszę dzwonek w środku nocy, spodziewając się złych wieści.

Właśnie zasypiałem, gdy melodia telefonu żony rozerwała ciszę sypialni. Żona westchnęła i sięgnęła po komórkę.

— Nieznany numer — powiedziała, rzucając mi przez ramię spojrzenie.

— Wyłącz dźwięk. Jak będzie ważne, oddzwonią rano — zamruczałem i wtuliłem się głębiej w kołdrę.

Telefon wciąż dzwonił. Westchnąłem i odsunąłem kołdrę.

— No odpowiedz wreszcie! — poprosiłem, wiedząc, iż już nie zasnę.

Żona długo słuchała, po czym oznajmiła, iż rano wyjeżdża.

— Co? — zapytałem, całkiem rozbudzony. — Gdzie?

— Jurek nie żyje. Atak serca. Jego żona dzwoniła, prosiła, żebym przyjechała. Rano wezmę wolne i pojadę. Oj, Jurku, Jurku… Czterdziestki choćby nie skończył… — Kasia wstała i poszła do kuchni.

Wczesnym rankiem odprowadziłem żonę, pakując jej do torby koszulę na zmianę i maszynkę do golenia. Jurka znałem słabo, więc nie jechałem z nią.

Piłem kawę, zastanawiając się, od czego zacząć dzień: od sprzątania czy od prania firan? Dni wolnych kobietom, jak wiadomo, nie przysługują. Postanowiłem, iż nie będę gotował. Trzy dni bez jedzenia wyjdą mi tylko na zdrowie. W ostateczności usmażę jajecznicę. A na powrót żony przygotuję coś smacznego.

Ale moim planom nie było dane się ziścić. Ledwo zdążyłem się ogolić, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałem, iż to sąsiadka pożyczyć cukier, więc śmiało otworzyłem.

W progu stała moja teściowa, a za jej plecami majaczył jej drugi mąż, Wiesław.

— Widzę, iż nie jesteś zachwycony? Byliśmy w okolicy, więc wpadliśmy. Ale jeżeli jesteś zajęty, możemy pójść — mówiąc to, Helena Stanisławowa choćby nie drgnęła, wpatrując się we mnie badawczo.

Jakby kiedykolwiek uprzedzała o swoich wizytach.

— Ależ skąd, proszę wejść — odparłem, rozciągając usta w uśmiechu i przepuszczając ich do środka.

— Tylko na chwilę, prawda, Wiesiu? — rzuciła Helena Stanisławowa, zrzucając z ramion szubę z norek. Wiesław z wprawą złapał ją w locie, nie pozwalając upaść na podłogę.

— Nie rozbierajcie się, jeszcze dziś nie sprzątałem. Zawsze miło was widzieć, Helenko Stanisławowo. Świetnie wyglądacie — powiedziałem jak najuprzejmiej.

— A gdzie Kasiunia, w pracy? Dzisiaj przecież wolne. Nie szanuje siebie. Tobie też nie zaszkodziłoby znaleźć pracę. Wtedy nie musiałaby tyrać w weekendy. — W głosie teściowej nie było zwykłego wyrzutu, ale pełne oskarżenie o moje lenistwo.

— Pracuję, tylko zdalnie… — zacząłem się tłumaczyć.
Mogłem krzyczeć, i tak by mnie nie usłyszała. Gdy tylko próbowałem wyjaśnić, iż teraz można dobrze zarabiać przez internet, nagle ogłuchła.

Teściowa surowym wzrokiem obrzuciła pokój, wypatrując kurzu na szafce i koszuli Kasi porzuconej na krześle. Zapomniałem jej wrzucić do prania.

— Kupiliście nowe firanki? Ładne, ale poprzednie też były niczego. Żyjecie ponad stan, za dużo wydajecie. Nową kanapę też kupiliście? A co się stało ze starą? — Nie czekając na odpowiedź, Helena Stanisławowa usiadła na kanapie, wsłuchując się w swoje odczucia. — Nie za jasna?

A mówią, iż z wiekiem pamięć słabnie. U mojej teściowej tylko się wyostrzyła. Trzeba przyznać, iż zapamiętała, jakie firany wisiały u nas kilka miesięcy temu.

Zostawiłem ją, by delektowała się wygodą kanapy, a sam rzuciłem się do kuchni, przypominając sobie, co jest w lodówce. Zwykła herbata nie wystarczy. Wiedziałem, iż wieczorem zadzwoni do wszystkich znajomych i będzie opowiadać, jak źle ją przyjąłem. A Kasiunię, jej jedyną córeczkę, w ogóle nie karmię. O nie, takiej satysfakcji jej nie sprawię.

Otworzyłem lodówkę. Warzywa na sałatkę są, już nieźle. Wyjąłem z zamrażarki kawałek mięsa i wrzuciłem do mikrofali. Gdy się rozmrażało, zabrałem się za szybkie ciasto biszkoptowe.

Wsadziłem ciasto do piekarnika, mięso rozbiłem i rzuciłem na rozgrzaną patelnię, a potem pokroiłem warzywa na sałatkę. Po mieszkaniu rozniósł się zapach świeżego ciasta. Spodziewałem się, iż mama Kasi zaraz zajrzy do kuchni… Na próżno.

Usłyszawszy okrzyk, który mógł oznaczać zarówno oburzenie, jak i zachwyt, poderwałem się z kuchni, nie wiedząc, co się stało. Helena Stanisławowa stała przy szafce z porcelaną, trzymając w rękach wazon słynnej manufaktury Ćmielów.

— Toż to antyk! Tak wydajesz pieniądze mojej córki?! — wykrzyknęła, patrząc na mnie jak na karalucha.

Szybko zacząłem tłumaczyć, iż to babcia podarowała mi go na pamiątkę dwa miesiące temu… Ciasto! Poskoczyłem do kuchni, wyciągając z piekarnika rumiane ciasto. Na szczęście zdążyłem. Przewróciłem mięso, przykryłem patelnię i zabrałem się za sałatkę.

Gdy mięso było gotowe, nakryłem stołu odświętnymi talerzami i zaprosiłem gości.

— Nie przyjechaliśmy jeść, tylko was odwiedzić — oznajmiła Helena Stanisławowa, siadając przy stole.
Jej surowe spojrzenie przeskakiwało z talerza z mięsem na salaterkę, potem na apetyczne ciasto i z powrotem na mięso.

Wiesław wziął widelec i nabił kawałek mięsa. Noże też położyłem obok, ale Wiesław był prostym człowiekiem, nieobeznanym z etykietą. Odgryzł kawałek i przymknął oczy z rozkoszy. Moja dusza zapragnęła wzlecieć do sufitu z radości, iż moje starania nie poszły na marne. Na ziemię sprowadził mnie lodowaty głos teściowej.

— Jak możesz, Wiesiu?! Przecież trwa post.

Wiesław zakrztusił się i skrzywił, jakby w ustNa koniec dnia, gdy teściowa w końcu wyszła, a ja padłem na kanapę w kompletnej niemocy, uświadomiłem sobie, iż chociaż te wizyty są męczące, to przynajmniej mogę rozkoszować się myślą, iż następna będzie dopiero za kilka tygodni.

Idź do oryginalnego materiału