Gdy los oferuje drugą szansę

polregion.pl 4 dni temu

**Gdy los daje drugą szansę**

— Dlaczego tak wcześnie?.. — wybełkotał Krzysztof, zapinając koszulę na lewą stronę. Ale Dominika nie słuchała. Stała już w korytarzu, ściskając dłonią dłoń do bólu, i wpatrywała się w czerwone buty stojące przy drzwiach. Nie byle jakie – te buty należały do Agnieszki, jej dawnoletniej przyjaciółki. Poznała je bezbłędnie. Zbyt często widywała je na zdjęciach, przy kieliszku wina. Tyle iż w swoim własnym mieszkaniu… tego się nie spodziewała.

Wszystko zaczęło się rano, gdy Dominika źle się poczuła w pracy. Nagłe mdłości, mroczki przed oczami. Z początku zrzuciła to na brak snu lub nerwy. Ale koleżanka z biurka, Ola, pochyliła się i szepnęła:
— Może jesteś w ciąży?

— Nie, skąd… — machnęła ręką Dominika, ale w środku coś się ścisnęło. Wiedziała – coś jest nie tak. Dwadzieścia minut później stała w toalecie firmowej, trzymając w dłoni test z dwiema wyraźnymi kreskami.

Nie pamiętała, jak dotarła do gabinetu szefowej. Nie pamiętała, jak wyszła z biura. Pamiętała jedno – leciała do domu, by powiedzieć to Krzysztofowi. Chciała zobaczyć jego reakcję, przytulić się, rozpłakać ze szczęścia. Ale…

Włożyła klucz do zamka, weszła, zapaliła światło. I pierwsze, co ujrzała – te buty. Po chwili usłyszała szepty z sypialni. Najpierw pomyślała, iż się pomyliła. Że to absurdalny zbieg okoliczności. Ale gdy otworzyła drzwi, zobaczyła swojego męża – wpółubranego, z Agnieszką, która oburącz ściskała prześcieradło na piersi.

— Dominika?.. Co ty… — mamrotał, a Agnieszka wbijała wzrok w podłogę, nie mówiąc ani słowa.

Reszta była jak we mgle. Krzyki. Łzy. Rzucane przedmioty. Potem nastała cisza. Odejście. Pustka. Dominika została sama w rozbitej przestrzeni, siedząc na podłodze z rękami na brzuchu, pod którym już biło maleńkie życie.

Kilka dni później podjęła decyzję. Nie chciała niczego, co wiązałoby ją z Krzysztofem. Nie chciała być samotną matką. Rodzice daleko, przyjaciółka stracona. Pensja ledwo starczyłaby na pieluchy, a co dopiero na nianię. Dominika poszła do prywatnej kliniki.

Siedziała przed gabinetem lekarza, wpatrując się w ścianę. Bała się. Nie chciała tego dziecka… a jednocześnie pragnęła go jak nigdy.

— Proszę wejść! — rozległ się głos zza drzwi.

Wstała i weszła. Ale gdy tylko zobaczyła lekarza, serce ścisnęło się jej boleśnie.

— Marcin?! To ty?!

To był jej kolega z klasy, pierwsza miłość. Chłopak, którego nigdy nie zapomniała. Jego pocałunek w policzek na studniówce – wciąż najczulsze wspomnienie.

— Dominika?! Naprawdę?! — Marcin wstał, objął ją ciepło, jak starego przyjaciela.

Rozmawiali dziesięć minut, jakby nie minęło dwadzieścia lat. Gdy emocje nieco opadły, Marcin zapytał:

— Ale jesteś na wizycie. Co się stało?

Dominika, trochę zawstydzona, opowiedziała całą prawdę – o zdradzie, o ciąży, o decyzji.

— I naprawdę chcesz pozbyć się dziecka? – spytał cicho Marcin.

— Tak… boję się. Nie dam rady sama…

Idź do oryginalnego materiału