Folwark SA

ekskursje.pl 4 lat temu


Jak wielu blogobywalców czekam w napięciu na nadchodzącą książkę prof. Adama Leszczyńskiego. prawdopodobnie będzie w niej dużo o gospodarce folwarczno-pańszczyźnianej, o której wspominaliśmy mimochodem w poprzedniej notce.

Skąd się wziął folwark? Jak nasi przodkowie zafundowali nam pułapkę, z której nie umiemy się wyrwać 500 lat później? Czekając na fachowe odpowiedzi, podzielę się garścią intuicji.

W szkołach uczono nas o jagiellońskiej złotej erze, kiedy Rzeczpospolita Od Morza do Morza była jednym z najbogatszych, najnowocześniejszych i najpotężniejszych państw Europy. Ówczesny boom miał już w sobie zarzewie przyszłej klęski.

Przez Rzeczpospolitą przechodziły ważne szlaki handlowe – przede wszystkim trasa Orient-Flandria, której dzisiaj odpowiada europejska trasa E40 (w Polsce i w Niemczech oznakowana jako A4).

Wiele miast cieszyło się wtedy „prawem składu”, czyli pierwokupu przewożonych towarów. Miało to tę zaletę, iż miastom „samo rosło”. Ale i tę wadę, iż niczego się w nich nie opłacało produkować na eksport.

O ile na Zachodzie miasta i rodzący się w nich przemysł postrzegano jako koło zamachowe gospodarki, w Polsce uważano mieszczan za pasożytów. Nikt ich nie lubił, one też się nie lubiły nawzajem (wiele animozji typu Toruń/Bydgoszcz ma korzenie w epoce jagiellońskiej).

Nikt więc ich nie bronił, gdy na kolejnych Sejmach ograniczano ich prawa. A i tak gorzej to się odbiło na wsi.

Jeszcze za Piastów zakładano pierwsze kopalnie. Stąd powiedzenie, iż to Kazimierz Wielki wygrał bitwę pod Grunwaldem (bo Jagiełło miał ją za co prowadzić).

Ubocznym skutkiem było tworzenie klasy posiadaczy, ludzi żyjących z odziedziczonych dochodów „z soli i z roli”. Rosła w siłę za Jagiellonów, bo monarchia wtedy pozornie była dynastyczna: władza przechodziła z ojca na syna i z brata na brata, ale każdą sukcesję zatwierdzał Sejm.

Jagiellonowie przekupywali posiadaczy kolejnymi przywilejami. W 1496 wprowadzono prawo przypisujące chłopów do ziemi, będące początkiem folwarku.

Popularnym tematem na moim blogu jest mobilność społeczna. Nie zapominajmy, iż przez stulecia była w Polsce zakazana. Plany typu „jak tu wysłać dziecko na studia” były PRZESTĘPSTWEM!

Powstały dwie klasy opierające się modernizacji. Po pierwsze: chłopi folwarczni, którzy nie mogli snuć planów na poprawę losu, bo zabraniało im tego prawo.

Po drugie: właściciele folwarków i kopalni. Mieli zagwarantowany prawnie rezerwuar taniej siły roboczej. A dzięki dostępowi do szlaków handlowych, łatwy eksport na całą Europę.

W pamiętnikach i listach zachowały się opisy co się działo, gdy polski szlachcic sprzedał swoje zboże w Gdańsku. Zachowywał się jak kowboj po sprzedaniu bydła w Carson City – w pijackim szale próbował wszystko wydać w jedną noc.

W I Rzplitej nie było komu rozwijać mieszczańskich cnót oszczędności i gospodarności. Szlachta żyła w sztucznej obfitości. Mieszczanie byli skorumpowani „prawem składu”.

To się posypało w XVII wieku. Szlaki handlowe zaczęły nas omijać, a opłacalność eksportu nieprzetworzonych surowców poleciała na pysk. My zaś sami siebie skazaliśmy w XVI wieku na import wszystkiego poza nimi – wysyłaliśmy płótno, które do nas wracało jako płaszcz (z kolosalną marżą).

Z podróży po Polsce i świecie wyniosłem wrażenie, iż to trwa do dzisiaj. W Polsce właściciel hotelu, knajpy czy myjni samochodowej to często osoba nieobecna na miejscu – obsługują mnie wyłącznie jego pracownicy.

Na Zachodzie tymczasem nie raz samochód mył mi WŁAŚCICIEL MYJNI, a śniadanie serwował WŁAŚCICIEL HOTELU. Pamiętacie Bogdana z „Breaking Bad”? Zatrudniał pomocników, np. Walta, ale sam też obsługiwał klientów.

To tylko anecdata, niech mnie więc ktoś skontruje twardymi danymi, ale mam wrażenie, iż w Polsce biznesu nie zakłada się po to, żeby samemu stać za ladą. U nas biznes, choćby drobny, ma działać tak, żeby właścicielowi „samo rosło”.

Wpisałem kiedyś do wyszukiwarki bibliotek cyfrowych słowo „pańszczyzna”. Przywaliła mnie publicystyka z lat 1910-1920, skupiona wokół pytania „czy pańszczyzna wróci”. Z tym się znacznej części populacji kojarzyła niepodległość!

Na wsi mamy sporą część populacji, która od setek lat boi się zmian. Pod pewnym względem przypomina to sytuację Afroamerykanów: to cztery stulecia, w których nie wolno im było choćby myśleć o wolności.

Folwark przetrwał II RP, w PRL go znacjonalizowano, a w 3RP sprywatyzowano, jako Folwark SA. Dopóki z nim nie skończymy, tu nigdy nie będzie Normalnie.

Idź do oryginalnego materiału