Dziś postanowiłem zabrać matkę do domu opieki. Zanim wyszedłem, spojrzałem jeszcze raz do jej pudełka.
Po śmierci męża, Jadwiga sprzedała swój dom na wsi, zainwestowała w mieszkanie dla mnie i mojej rodziny, i zamieszkała z nami. Dopóki miała siły, dbała o dom i wnuki.
Ja i moja żona pracowaliśmy, a Jadzia odprowadzała dzieci do przedszkola, później do szkoły i na zajęcia dodatkowe. Gotowała i sprzątała. Te obowiązki jej nie męczyły. Wręcz przeciwnie sprawiały jej radość. W końcu rodzina jej potrzebowała. Ale lata minęły. Wnuki dorosły i wyleciały z gniazda, a zdrowie staruszki zaczęło słabnąć. Próbowała zmywać naczynia, ale talerze wyślizgiwały się z jej osłabionych dłoni i tłukły.
Nalała sobie zupy, ale nie mogła donieść jej do stołu wylała wszystko. Budziła się w nocy, by napić się wody jej szelest budził moją żonę. Nikt nie chciał z nią rozmawiać. Kto by chciał gadać ze staruszką? Żona ciągle na nią narzekała, nazywając ją balastem. A co ona była winna? Starość to nie radość. Jadwiga nie miała wyboru musiała żyć dalej.
Postanowiłem umieścić matkę w domu opieki.
Przynajmniej będzie miała z kim porozmawiać próbowałem ukoić sumienie. Rano, gdy wsiadaliśmy do samochodu, Jadzia nagle przypomniała sobie o swoim pudełku.
Synku, przynieś mi moje pudełko. Zapomniałam poprosiła nieśmiało.
Jakie pudełko? zapytałem.
Z moimi skarbami odparła i opisała, jak wygląda. Przyniosłem je. Staruszka przytuliła je do piersi z zadowoloną miną.
Mamo, co tam trzymasz? Pokazała mi zawartość.
Był tam kosmyk jej włosów i mleczny ząbek. Odwróciłem się od samochodu i usiadłem na krawężniku. Siedziałem tam długo, przypominając sobie dzieciństwo, jak mama zawsze była przy mnie, opiekując się mną, chroniąc. Nigdy nie zostawiła mnie bez pomocy.
Synku, jedziemy? matka wysiadła z auta i podeszła do mnie.
Nigdzie nie jedziemy, mamo. Zostajesz w domu.
Dziś zrozumiałem, iż czasem najcenniejsze skarby mieszczą się w małym pudełku i w sercu.








