Piątek był ostatnim dniem maratonu przedoperacyjnego.
Udało mi się nie zaspać na spotkanie z anestezjologiem w środku nocy o 9:30, a ten nie znalazł żadnych braków w dokumentacji, którą zgromadziłam.
Udało mi się także po kwadransie błądzenia w labiryncie szpitalnych korytarzy odnaleźć sekretariat otolaryngologii, choć nie od razu, bo najpierw trafiłam do takiego d/s studentów. W szpitalu uniwersyteckim można bowiem odnaleźć także i taki, no i w związku z tym było śmiesznie, bo wesolutka babeczka z tego niewłaściwego sekretariatu, przerywając moją przemowę w temacie, po co tu przyszłam i jakich oczekuję informacji, wyjaśniła radośnie, iż ne ne ne, sekretariat ruchu chorych to drzwi obok, a ona może mnie co najwyżej zapisać na jakieś seminarium, co skwitowałam grzecznymi podziękowaniami, iż skorzystam na bank, zapiszę się oczywiście, ale może innym razem, jak już wyleczę sobie ucho.
Babeczka z adekwatnego sekretariatu także była szalenie miła i uczynna, choć nie wpuściła mnie do środka, może przerwałam jej igraszki z kochankiem i on, półnagi, ukrywał się bidok za uchylonymi drzwiami. Tak więc próbowałam odnaleźć skierowanie do szpitala wśród sterty podobnych druczków A4, trzymając w teczkę z papierzyskami w rękach, a kurtkę między kolanami w lekkim przykucu, miła pani pomagała mi w tym ochoczo, wystawiając dłoń przez te 20 cm szpary między drzwiami a framugą. Tu też w końcu się udało, pani z odnalezionym odpowiednim dokumentem zniknęła w głębi sekretariatu, zamykając za sobą drzwi bardzo dokładnie, a gdy pojawiła się ponownie miała dla mnie odpowiedzi na wszystkie pytania.
10 marca, w poniedziałek o 10 rano mam się zgłosić tu, na 4 piętro i jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będę operowana jeszcze tego samego dnia, ewentualnie dnia kolejnego.
Gdyby była większa obsuwa – powiadomią mnie telefonicznie, ale raczej nie, w poniedziałki zwykle wsio idzie planowo, obsuwy to raczej w późniejsze dni tygodnia.
Zresztą, wie pani, TAKIE operacje (babeczka zaakcentowała to słowo w taki sposób, iż zabrzmiało ono bardzo specjalnie, wręcz uroczyście, iż ho ho ho!!!) takie operacje to wykonują u nas tylko 2 osoby, w zasadzie to jedna, tylko Pan Profesor, i u niego to się raczej nie przekłada terminów…
No i w taki właśnie sposób dowiedziałam się, iż operować mnie będzie Sam Pan Profesor i iż to skomplikowany i delikatny zabieg.
https://poradniklaryngologii.pl/operacja-blony-bebenkowej-myringoplastyka/
Potem trochę sobie o tym poczytałam, ten tydzień po zabiegu totalnie bez fizycznej aktywności i bez żadnych wysiłków ciut mnie podłamał, no bo jak to tak całkiem NIE ćwiczyć, ale jeszcze o to dopytam i generalnie martwić się będę już po.
Na razie skonstatowałam, iż nie posiadam odpowiedniej torby podróżnej, coby się do szpitala spakować, bo albo plecaczek, co z ledwością mieści A4, albo torbiszcze, w którym mogłabym przemycić trupa. Torbiszcze przyda się, gdy któryś z uczniów mnie jakoś bardziej wkurwi (już mam paru kandydatów, jakby kto pytał) ale póki co potrzebuję jakiegoś fajnego neseserka i musi być mroczny i najlepiej w różyczki, za propozycje tanich, praktycznych i bezróżyczkowych uprzejmie dziękuję (to do Ciebie, Elutka 😛 .
No i znalazłam taniusią torbę podróżną, w mroczne kwiatki, trochę zalatuje folkiem, ale niech będzie, ponoć leciutka i pakowna, sprawdzimy, jak dojdzie przesyłka z allegro.
Mam już przygotowaną śliczną, nieco bożonarodzeniową piżamkę, będzie w sam raz.
I żadnych szlafroków, spadać mi z takimi, zabiorę obszerną bluzę z Iron Maden zamiast. I od razu wyjaśniam: nie, żebym jakoś przepadała za tą dziaderską kapelą, spodobał mi się niebiesko-żółty nadruk.
Będą też kapciuszki z kotami 😛
To tak z grubsza 🙂
A, chwila, bo zapomłam.
Jak już byłam u okulisty po zaświadczenie, iż jaskra i całe moje leczenie okulistyczne nie stoją w sprzeczności z planowanym zabiegiem operacyjnym, to pomyślałam o okularach, bo stare już niestety za słabe.
Nowe szkła do lapka, +5 z astygmatyzmem to koszt ponad 8 stówek, takie do chodzenia znacznie mniej, ale jeszcze oprawki. Jedne znalazłam od strzału, przechujzajebiste za totalnie śmieszne pieniądze, z drugimi było trudniej, w końcu machnęłam ręką na cenę i wybrałam takie, jakie mi się naprawdę podobały, a pechowo spodobały mi się Ray-Bany i były niemal 3 razy droższe od tych pierwszych.
Dobra, potraktujmy to jako kaprys 70latki, prawdopodobnie ostatni w jej życiu, pomyślałam, bo przecież jestem osobą, która minutę po zakupie odpruwa wszystkie metki, bo ją gryzą i markę to generalnie ma w dupie.
Ale te oprawki są po prostu zajebiste, więc kurna, raz w życiu można, a choćby trzeba 🙂
Zdążę je odebrać przed operacją, więc na bank pokażę 🙂
więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/blog-spis-tresci/