Filtr Dobra: Marzenie, Które Powinno Stać się Rzeczywistością

newskey24.com 1 tydzień temu

— Zosieńko, pamiętasz, jak prosiłeś, żebym ci mówiła, jeżeli usłyszę o czyjejś potrzebie — takiej, która jeszcze choćby nie została zrealizowana? No więc mam dokładnie taki przypadek — Ania zatrzymała się w drzwiach gabinetu męża, patrząc na niego z nadzieją.

— Już jestem zaciekawiony, Anulko. Mów.

— Wiesz, czego mi strasznie brakuje w tym całym internetowym komunikowaniu? — usiadła obok i dodała cicho: — Filtra dobra. Takiego specyficznego „tłumacza światła”, który zamieniałby chamstwo, złośliwość i agresję w uprzejmą, kulturalną rozmowę. Żeby czytanie komentarzy albo służbowej korespondencji nie kończyło się chęcią schowania się pod kołdrę.

— Aniczku, ktoś cię uraził?

— Nie, kochanie, nie konkretnie. Ale wiesz, ostatnio, przeglądając media społecznościowe, fora czy służbowe czaty, coraz częściej czuję, jakby wylewano na mnie kubełki złości, irytacji i agresji. Ludzie się nie hamują. Atakują, wyśmiewają, upokarzają. Jakby zapomnieli, iż hamulce istnieją.

Zamilkła na chwilę, spuszczając wzrok.

— Czasem myślę, iż to ze mną coś nie tak. Może stałam się zbyt wrażliwa? Ale z drugiej strony, czy normalne jest, żebyśmy przyzwyczaili się do chamstwa jak do szumu w tle?

Zbyszek westchnął. Widział, jak codziennie czyta dziesiątki wiadomości, analizując reakcje społeczne — pracowała przecież jako analityk w dużej agencji.

— Niestety, Aniu, najbardziej agresywni są też najgłośniejsi. Zawsze było ich niewielu, ale internet to dla nich wygodna wylęgarnia. Anonimowość rozwiązała im ręce, zniknęła odpowiedzialność, została tylko czysta emocja. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny. Twój pomysł brzmi mocno. Realnie. Opowiedz, jak to widzisz.

— Chciałabym, żeby to była aplikacja albo rozszerzenie. Na przykład czytasz komentarze pod filmem — a wszystkie są automatycznie przekształcone: zamiast „debil” — „nie rozumiem twojego punktu widzenia”, zamiast „zamknij się” — „może spojrzymy na to inaczej?”. Wyobrażasz sobie?

— Czekaj, czyli proponujesz nie blokować, ale przepisywać?

— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam włącza filtr i decyduje, gdzie i dla kogo działa. Może tylko na konkretnych stronach, może w służbowych czatach, gdzie liczy się konstruktywność.

— A gdyby działał też w drugą stronę? Żeby łagodził twoje własne wiadomości przed wysłaniem?

— To byłoby idealne! Bo i my nie zawsze jesteśmy święci. Zwłaszcza w stresie. Czasem chce się tylko „wyrzucić z siebie” — a potem czytasz, co napisałeś, i wstyd. A tu — filtr by podpowiedział: „można łagodniej”, „można inaczej”. Może choćby zasugerował lepsze słowa.

— Brzmi jak wewnętrzny psycholog z funkcją autocenzury. Tylko bez moralizowania.

— Właśnie! Najważniejsze, żeby działało bez kombinowania — nie trzeba kopiować tekstu do innych programów. Wszystko od razu, na jednym ekranie. Spokój to też zasób, a dziś jest na wagę złota.

Zbyszek zamyślił się na chwilę. Pracował w IT i doskonale rozumiał, iż pomysł Ani może nie tylko odnieść sukces, ale też zmienić sposób postrzegania cyfrowej komunikacji.

— Omówimy to z zespołem. Jutro. Koniecznie. To nie jest tylko genialne — to potrzebne. Ludziom potrzebne jest powietrze. Bez trucizny.

Ania odetchnęła z ulgą i po raz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnęła.

— Dziękuję, Zbyszku. Naprawdę. Już myślałam, iż zwariowałam — iż marzę o czymś niemożliwym. Ale może dobro to po prostu coś, co kiedyś zgubiliśmy. I czas to odzyskać.

Zbyszek wstał, objął ją i przytulił mocno.

— No, dość tej chemii na dziś. Czas włączyć nasz własny filtr dobra: cisza, przytulanie, herbata i miłość. Bez zastrzeżeń. Bez sporów. Bez filtrów.

Rozśmiała się i wtuliła w jego ramię.

Gdzieś za oknem wciąż stukali klawisze — ktoś pisał gniewny komentarz, ktoś kłócił się do ochrypnięcia. Ale w tym pokoju rodził się pomysł, który mógł zmienić choćby mały kawałek świata. I zrobić go odrobinę cieplejszym.

Idź do oryginalnego materiału