To jeden z dziwniejszych szlaków trekkingowych na których byłam. Znajduje się on w Kantabrii, na atlantyckim wybrzeżu Hiszpanii.
Na początek żmudne piłowanie pod górę (trochę w dół) przez gęsty las, potem 750 kamiennych, stromych schodów. Na początku czuje się frustrację, potem ekscytację.
I te widoki!
(maj 2025)
(Kliknij w szlak aby przejść do aktywnej mapy (źródło: mapa.cz)
Opis szlaku
Szlak zaczyna się w miasteczku Santoña, a jego zwieńczeniem jest latarnia morska.
Na początek mamy dość długie podejście (trochę jest w dół) przez gęsty las. Te 4km doprowadza do prawdziwej frustracji, bo przecież Internety obiecywały „najpiękniejszy trekking w Hiszpanii”. Człapiąc w górę ścieżką z zerowymi widokami czuje się ogromne rozczarowanie i żal, iż nie wybrało się innego miejsca na wycieczkę…
A potem dochodzi się do schodów. Mamy przed sobą 750 kamiennych, stromych schodów! Do pokonania najpierw w dół, potem w górę.
W tym miejscu czuje się ekscytację. W chwilę potem oczom ukazują się pierwsze widoki. I jest tylko lepiej! Na końcu drogi czeka zaś latarnia morska.
Oj, pięknie jest! Chociaż trzeba pamiętać o powrocie
Trzeba przyznać, iż była to wycieczka dość wymagająca, ale za to później bez wyrzutów sumienia można było sobie pozwolić na obiad . W Santoña szczerze polecamy Cervecería Thanis.
Gdzie spaliśmy
Po przejściu w sumie 22,5km w Picos de Europa na Ruta del Cares wsiedlismy do samochodu i zajechaliśmy na wieczór do położonego na wybrzeżu Comillas. Może jest ono ładne, ale nas zawiodło, i to bardzo. Może to wina deszczowej pogody, może zmęczenia, a może po prostu głodu i tego, iż przed sezonem jedyna knajpa czynna przed 20:00 to była typowa „turystyczna pułapka” – droga i niesmaczna Restaurante Cafetería Los Castaños. W dodatku nocleg mieliśmy w Abba Comillas Golf Apartments, które okazały się… Po angielsku jest na to bardzo dobre słowo – creepy. Jest to ośrodek wypoczynkowy zajmujący całe wzgórze, zamknięty, wielki, przytłaczający. Warunki w pokojach bardzo OK, ale całość wrażenia koszmarna. Brakuje tylko żon ze Stepford i całość byłaby dopełniona. Był tylko jeden plus – normalne kołdry (a nie zawinięte na sztywno pod materac prześcieradła, moja zmora państw Europy południowej).
W Faro del Caballo byliśmy podczas naszego tygodniowego objazdu północy Hiszpanii, o którym przeczytacie już niedługo TUTAJ
Wszystkie wpisy o Hiszpanii znajdziesz tutaj: HISZPANIA – ¡Hola Amigos!
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, o ile podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i