Etna – trekking z Rifugio Giovanni Sapienza + bonus z 1999 roku!

balkanyrudej.pl 11 miesięcy temu
Włochy

Etna to bez wątpienia największa (w przenośni i dosłownie) atrakcja Sycylii. Już lecąc do Katanii można przyjrzeć się temu imponującemu i bardzo aktywnemu wulkanowi. Jesteśmy przekonani, iż zdecydowana większość osób odwiedzających Sycylię planuje też wizytę na Etnie. Na wulkan ten, a raczej w jego obręb, można się dostać na kilka sposobów. My zdecydowaliśmy się na klasyczny trekking po ogólnodostępnym terenie, czyli takim, po którym można się poruszać samodzielnie, bez opieki przewodnika. I na tę wspólną wycieczkę Was zabieramy. Ale najpierw… zapraszamy na małą podróż w przeszłość.

Kilka słów o Etnie

Ale zanim wyruszymy w przeszłość, porozmawiajmy chwilę o samej Etnie. Jest ona najwyższym wulkanem w Europie. Jej wierzchołek wznosi się na wysokość 3327 m n.p.m., a jej podstawa ma 40 km średnicy. Etna to również najintensywniej monitorowany wulkan na świecie. Głównie dlatego, iż jest bardzo aktywna. Mniejsze bądź większe erupcje obserwować można cały czas. Wyrzuty lawy również się pojawiają, na szczęście nieco rzadziej.

Na terenie Etny znajdują się dwa ośrodki narciarskie Nicolosi (na południowym zboczu) oraz Piano Provenzana-Linguaglossa (na północnym zboczu). Oba oferują niebieskie bądź czerwone trasy zjazdowe. Kolej linowa w ośrodku po południowej stronie wulkanu działa również w cieplejszych miesiącach wożąc (o ile nie wieje akurat huragan) turystów pieszych. Do obu miejsc można dojechać własnym lub wynajętym autem i stamtąd rozpocząć eksplorowanie Etny. jeżeli chodzi o szlaki, to znajdziecie ich sporo. Najlepiej pokazują ją mapy.cz.

Etna w 1999 roku

Marek miał okazję odwiedzić Sycylię i Etnę wraz ze swoimi rodzicami w 1999 roku. W tamtym czasie wulkan był bardzo aktywny, a turyści mogli przechadzać się wzdłuż płynącej lawy Poniżej znajdziecie wrażenia Marka i jego rodziców.

Marek:

Cóż, miałem wtedy 12 lat i szczerze mówiąc za wiele nie pamiętam. Przede wszystkim podczas naszej wizyty Etna spowita była w chmurach. Dlatego, gdy teraz tam dotarliśmy, to w żaden sposób nie mogłem skojarzyć ani drogi dojazdowej do Rifugio Giovanni Sapienza, ani tym bardziej tamtejszych krajobrazów. Jedyne, co zapadło mi w pamięci, to fakt, iż w 1999 roku chodziliśmy wzdłuż płynącej lawy! Teraz na takie atrakcje nie mogliśmy liczyć.

Ewa i Zdzisiek:

Pogoda na Etnie była w tym czasie mocno kapryśna. Z tego, co mówili Włosi, tylko kilka razy do roku wulkan się odsłaniał. A tak to cały czas obserwowano wybuchy, zaś pokaźne ilości dymu i chmur zakrywały jego wierzchołek. Do Etny mieliśmy dwa podejścia. Za pierwszym razem pojechaliśmy tam dość spontanicznie. Na dole było upalnie i słonecznie, a wyżej zimno i lał deszcz, a my nie zabraliśmy odpowiedniego obuwia i cieplejszych ubrań. Ostatecznie przejechaliśmy tylko trasę po południowym zboczu Etny i odpuściliśmy. Za drugim razem pogoda już odrobinę bardziej dopisywała. Przede wszystkim, nie padało! Wtedy też zdecydowaliśmy się na klasyczny wariant wycieczki, czyli: przejazd koleją linową (dla mnie – Ewy, było to przeżycie, bo wagonik miał przeszklone dno, a ja mam lęk wysokości), podróż busem, trekking z przewodnikiem na wysokość 3000 m n.p.m. W 1999 roku kosztowało nas to jakieś 100 $ od osoby, co było kosmiczną kwotą. Ale warto ją było wydać! Przede wszystkim dlatego, iż podczas wędrówki z przewodnikiem mogliśmy z bardzo bliska zobaczyć potoki płynącej lawy. Choć maszerowaliśmy po ścieżce, to musieliśmy uważać, żeby nie stanąć na jakieś mocniej żarzące się czy dymiące się miejsce. Przebywanie dłużej w jednym punkcie skutkowało… stopieniem podeszw butów, czego doświadczył nasz kolega. Swoistą ciekawostką byli panowie, którzy wielkimi łychami wyciągali lawę. Następnie przelewali ją do specjalnych foremek, w których po chwili powstawały figurki. My przywieźliśmy konika, który wykonany został w ten sposób właśnie na Etnie.

Szukacie noclegów na Sycylii? Zajrzyjcie na Booking.com! (link afiliacyjny).

Etna w 2023 roku

Szykując się do wyjazdu dość gruntownie sprawdzaliśmy możliwości zdobywania Etny bez przewodnika. Aktualnie (stan na jesień 2023 roku) można w miarę swobodnie poruszać się po terenie i trasach znajdujących się do wysokości ok. 2800-2900 m n.p.m. Ze względu na dużą aktywność Etny, wycieczki z przewodnikiem docierają na wysokość ok. 3000 m n.p.m. Stąd też nie zdecydowaliśmy się na udział w zorganizowanej wycieczce. Ostatecznie trasa, jaką sami zrealizowaliśmy, była na tyle interesująca i różnorodna, iż nie żałowaliśmy wędrowania ciut niżej. Musimy też dodać, iż gdy 2 dni wcześniej lądowaliśmy w Katanii, to przez moment nasza wizyta na Etnie stała pod znakiem zapytania. Bowiem schodząc do lądowania mogliśmy podziwiać szczyt wulkanu pokryty śniegiem. Jak się okazało, dzień wcześniej na Sycylii padał deszcz, który na wysokości 3000 m n.p.m. zamienił się w śnieg. Co oczywiście o tej porze roku nie było niczym nadzwyczajnym. Niemniej, poza górskim obuwiem, nie dysponowaliśmy żadnym sprzętem nadającym się na wędrówki w trudniejszych warunkach. Na szczęście wystarczył jeden dzień z ciepłym, porywistym wiatrem, by Etna pozbyła się zimowej odsłony.

Nasza wizyta

Zacznijmy od tego, iż nasz plan eksplorowania zboczy Etny i jej kraterów nie był zbyt konkretny. Tak naprawdę, tworzyliśmy go na bieżąco, podczas wędrówki. Było w tym wszystkim sporo przypadku i spontaniczności, ale dzięki temu możemy podzielić się z Wami przepisem na naprawdę świetną wycieczkę, jaką zrealizujecie z Rifugio Giovanni Sapienza i ośrodka Nicolosi.

Dojazd

Zanim jednak udaliśmy się na trekking, musieliśmy dojechać do Etny. My postanowiliśmy skoncentrować się na południowych zboczach wulkanu, dlatego za cel obraliśmy okolice Rifugio Giovanni Sapienza. Z aplikacji Park4Night wiedzieliśmy, iż jest tam sporo parkingów czy placyków, na których można zaparkować i przenocować. Naszą podróż zaczęliśmy w miasteczku Castelmola, z którego najpierw musieliśmy zjechać do Taorminy, a następnie skierować się na autostradę. Po przejechaniu kilku kilometrów nawigacja zrzuciła nas na trasę wiodącą przez Santa Venerinę i Zafferanę Etneę. Cóż, dla kampera stanowiła ona pewne wyzwanie. Przede wszystkim dlatego, iż praktycznie cały czas było stromo, a do tego co jakiś czas bardzo wąsko. Po wyjechaniu poza linię ostatnich zabudowań zaczęliśmy się piąć po terenie ukształtowanym przez lawę. Po ciemku niestety za wiele nie widzieliśmy, za to czuliśmy silne podmuchy wiatru. gwałtownie więc musieliśmy zweryfikować nasz plan nocowania z widokiem na Katanię. Zamiast więc parkować na odsłoniętym, widokowym placyku, musieliśmy zjechać do skrzyżowania dróg SP92 i Via Catania, gdzie na częściowo osłoniętym przez drzewa parkingu stanęliśmy na noc.

Rifugio Giovanni Sapienza

Po szybkim śniadaniu i małej sesji foto w ciągle atakującym nas huraganie, podjechaliśmy do Rifugio Giovanni Sapienza. Dzieliło nas od niego całe 3 min jazdy autem. Oprócz samego schroniska znajduje się tu ogromny parking (6 €/auto osobowe/cały dzień, 12 €/kamper/cały dzień + noc gratis, płatność tylko gotówką), sklepy z pamiątkami, restauracje, biura agencji turystycznych oraz dolna stacja kolei linowej (Funivia dell’Etna). Po zaparkowaniu kampera gwałtownie zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyliśmy na wędrówkę.

Etap 1: z Rifugio Giovanni Sapienza do górnej stacji kolei linowej

Wycieczkę rozpoczęliśmy bezpośrednio na parkingu. Stamtąd udaliśmy się w stronę przęseł kolei linowej. Postanowiliśmy się trzymać dróg i ścieżek, które wiodą bliżej Funivia dell’Etna. Był to bowiem najkrótszy i najprostszy wariant dotarcia do jej górnej stacji. Istnieje opcja nieco bardziej okrężna, czyli trasa, którą poruszają się busy wożące turystów. Biorąc jednak pod uwagę, jak strasznie kurzy się spod ich kół, nie jest to najlepszy wybór. Musimy przyznać, iż szło nam się bardzo dobrze. Choć bardzo mocno wiało, to temperatura oscylowała wokół kilkunastu stopni na plusie. I o dziwo nie byliśmy jedynymi osobami, które tego dnia zdecydowały się na trekking. Aczkolwiek większość turystów, jakich później spotkaliśmy, korzystała albo z kolei linowej, albo z busów. Po ok. 1 godzinie dotarliśmy do górnej stacji. Tam szybka regeneracja i wyruszyliśmy wyżej.

Etap 2: Sentiero Cisternazza

Im bardziej oddalaliśmy się od Funivia dell’Etna, tym coraz mocniej odsłaniał nam się widok na wierzchołek Etny. Co jakiś czas wulkan fundował nam spektakl pod postacią mniejszych lub większych wybuchów. Każdy z nich robił na nas tak samo duże wrażenie. Po tym, jak od zachodu minęliśmy krater Piano del Lago o Escrivà, postanowiliśmy skierować się ku kraterowi Cisternazza. I był to strzał w dziesiątkę. Bowiem wiedzie tędy szlak o nazwie Sentiero Cisternazza. Poprowadzono go wzdłuż krawędzi ogromnej przepaści, która otwiera się na rozległą dolinę Velle del Bove utworzoną przez spływającą lawę. Widok jest tak niesamowity, iż przez chwilę w ogóle nie skupiamy się na wybuchającej Etnie, chłonąc każdym porem skóry ten zniewalający krajobraz. Czerń skał kontrastowała tu ze złocącymi się w słońcu trawami. Całość wyglądała, jak nie z tego świata.

Etap 3: Torre del Filosofo

Z okolic krateru Cisternazza skierowaliśmy się ku głównej trasie, którą docierają w tę okolicę busy. Stamtąd, wraz z kilkoma innymi osobami, udaliśmy się ku Torre del Filosofo, czyli najwyższemu punktowi, do jakiego można dojść bez opieki przewodnika. Fakt, poszliśmy 200-300 m dalej. Ale gwałtownie przewodnik prowadzący grupę turystów zwrócił nam uwagę, iż zboczyliśmy z oficjalnego szlaku. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo po chwili znaleźliśmy się na najbardziej widokowym odcinku naszej trasy.

Etap 4: Crateri Barbagallo i Coni eruzione 2023

Z okolic Torre del Filosofo wspięliśmy się na pobliski, imponujący krater Barbagallo. Podmuchy wiatru były tu tak silne, iż momentami naprawdę ciężko było się utrzymać na nogach. Zeszliśmy więc ku kraterowi Coni eruzione 2003, z którego to okolic roztaczał się, naszym zdaniem, najpiękniejszy widok na wierzchołek Etny. Staliśmy tam dłuższą chwilę podziwiając majestatyczną sylwetkę wulkanu, jak i kolor skał. Dalszy etap wędrówki to głównie schodzenie na azymut ku kraterowi Piano del Lago o Escrivà. Po drodze mijamy ciekawy, wyżłobiony przez lawę mały kanion. Teren, w jakim się poruszamy, jest momentami dość wymagający. Głównie za sprawą grząskiego gruntu, w którym albo się zapadamy, albo zsuwamy. I tu rada – róbcie trasę w takim samym kierunku, jak my. Widzieliśmy ile trudu wkładali inni turyści, którzy tamtędy podchodzili. Coś w stylu: jeden krok do przodu, trzy do tyłu.

Etap 5: Crateri Montagnola

Mając jeszcze trochę czasu i sił postanowiliśmy nie żegnać się z Etną. Dlatego zamiast udać się ku parkingowi, znów minęliśmy krater Piano del Lago o Escrivà (lecz tym razem od południa) i udaliśmy się ku górnej stacji jednego z wyciągów oraz ku kraterowi Montagnola. Tu znów czekają na nas niesamowite widoki, które jednak częściowo zasłaniają gnane przez wiatr chmury. Przy okazji towarzyszy nam Widmo Brockenu. Zjawisko to, polegające na obserwowaniu własnego cienia odbijającego się na tle chmury, traktowane jest jako zły omen zwiastujący rychłą śmierć w górach. Biorąc pod uwagę, ile razy każde z nas już je widziało, to chyba możemy uznać, iż jesteśmy nieśmiertelni.

Etap 6: Crateri Silvestri superiori i powrót do auta

Z okolic krateru Montagnola czekało nas już tylko dość żmudne schodzenie ku pozostawionemu na parkingu kamperowi. Jednak złota godzina, która sprawiła, iż cała okolica skąpana była w ciepłej poświacie, nakłoniła nas do odwiedzenia ostatniego na trasie krateru, czyli Silvestri superiori. Jest on jednym z częściej zdobywanych punktów w tej okolicy. Głównie dlatego, iż dojście do niego z parkingu zajmuje jakieś 15-20 min. A widoki, jakie się z niego rozpościerają, są naprawdę ładne, choć nie tak rozległe, jak z jego wyżej położonych kolegów. Po ostatniej sesji fotograficznej pozostało nam jedynie zejść do kampera i zakończyć intensywną, pełną wrażeń wędrówkę.

Zjazd z Etny

Oczywiście z Etną nie pożegnaliśmy się na parkingu, bo jeszcze czekał nas pełen wrażeń zjazd jej południowym zboczem do Paterno i dalej ku autostradzie. Szosa SP92 wije się tu pośród zniszczonych przez lawę terenów i zalanych przez nią budynków. Całość robiła mocno postapokaliptyczne wrażenie i uświadamiała, jak mali jesteśmy w zetknięciu z siłami natury. Końcówka trasy, za Paterno, dostarcza mocnych wrażeń. Ale już nie ze względu na krajobrazy, a wąskie drogi, które dla kampera i Marka za kierownicą stanowiły spore wyzwanie. Na szczęście udało nam się bezpiecznie zjechać do autostrady i w ten sposób pożegnać się z Etną.

Trasa naszego trekkingu:

Powered by Wikiloc

Etna – wrażenia z trekkingu

Dla mnie (rudej) była to pierwsza w życiu wizyta na jakimkolwiek wulkanie. Marek miał okazję odwiedzić nie tylko Etnę, ale i Wezuwiusza. Może za wiele z tego nie pamięta, ale to drobiazg. Teraz mógł odświeżyć sobie pamięć w przypadku pierwszego z wulkanów. Jedno jest pewne. Wędrówka po zboczach Etny oraz dotarcie do kilku z jej kilkuset kraterów było doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. I choć widoki na resztę wyspy były przymglone, to w obrębie samego wulkanu powietrze było przejrzyste. Dzięki temu mogliśmy podziwiać niesamowite krajobrazy ukształtowane przez lawę. Czy polecamy eksplorować teren Etny na własną rękę? Na pewno tak, w szczególności, jeżeli chcecie zaoszczędzić trochę pieniędzy, ale też mieć możliwość plątania się tam, gdzie nogi Was poniosą (pod warunkiem, iż nie wyjdziecie ponad 2900 m n.p.m.). Czy będziemy chcieli kiedyś wrócić na Etnę? Na pewno! Ale wtedy pewnie zrobimy trekking od północnej strony wulkanu.

Idź do oryginalnego materiału