Eryk nieśmiało zapytał mnie, z jakiej okazji jest ten tort. Odpowiedziałam, iż wychodzę za mąż. Wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił. No cóż, trzeba było myśleć wcześniej. Teraz jest już za późno na jakiekolwiek zmiany. Jednak moje serce mówiło coś zupełnie innego

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Tę historię można śmiało nazwać romansem biurowym. Zakochałam się w swoim szefie. Niemal od pierwszych dni przyciągnął moją uwagę. Postanowiłam więc działać i to ja pierwsza zrobiłam krok. Przez około dwa miesiące rozmawialiśmy jak dobrzy znajomi, a potem on sam zaczął okazywać mi zainteresowanie. I tak zaczęliśmy się spotykać. O takich relacjach można było tylko marzyć. Oboje byliśmy wolni. Wcześniej miałam związki z innymi mężczyznami, ale żaden z nich nie był na poważnie.

Nie mogę jednak powiedzieć, iż te relacje były pełne. W pracy rozmawialiśmy wyłącznie jak współpracownicy. Nikt z nas nie zdradzał, iż coś nas łączy. Myślę jednak, iż koledzy i tak wszystko rozumieli. Tak było przez rok. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, iż mam dość takiej sytuacji, więc postanowiłam otwarcie porozmawiać z Erykiem. Jednak on po prostu unikał tej rozmowy, mówiąc, iż musi pilnie jechać do biura i załatwić niecierpiące zwłoki sprawy, a porozmawiamy później. Do rozmowy nigdy nie doszło. W ten sposób nasz związek zaczął się kończyć. Eryk zaczął mnie unikać, a w pracy udawał, iż mnie nie ma. Znowu zapytałam go, co nas łączy, ale i tym razem nie dostałam odpowiedzi. „Czego w ogóle ode mnie oczekujesz?” – zapytał, choćby nie patrząc mi w oczy. Okazało się, iż tak naprawdę nic między nami nie było. Albo bał się poważnych związków, albo tylko udawał, iż mnie kocha.

Dwa miesiące później przyszedł do biura z jakąś kobietą, trzymając ją za rękę. Nie mogłam w to uwierzyć. W sercu czułam gorzki żal i miałam ochotę po prostu uciec. Później wzięłam się w garść i postanowiłam nie trzymać się czegoś, co nie istnieje.

Marzyłam tylko o jednym – żeby zemścić się na Eryku i sprawić, żeby poczuł ból. Przypomniałam sobie wtedy o naszym współpracowniku Wiktorze, który od lat za mną biegał. To dobry człowiek, ale nie mój. Trudno, niech będzie. Postanowiłam dać mu szansę.

Nie minęły trzy miesiące, a Wiktor oświadczył mi się. Zgodziłam się. Specjalnie przyniosłam do pracy tort. Eryk nieśmiało zapytał, z jakiej okazji. Odpowiedziałam, iż wychodzę za mąż. Wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił. No cóż, trzeba było myśleć wcześniej. Teraz jest już za późno na jakiekolwiek zmiany. Ale moje serce mówiło co innego…

Od tamtej pory już w ogóle się nie widywaliśmy. Eryk pracował, a ja przygotowywałam się do ślubu. W dniu ślubu, w drodze do urzędu stanu cywilnego, zajechało nam drogę jakieś auto. Zgadnijcie, kto to był? Tak, to był Eryk. Zatrzymał samochód, wyszedł, trzymając w rękach bukiet pięknych kwiatów.

– Jesteś już w sukni ślubnej. Zostań moją żoną.

Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Ale sercu nie można rozkazać, naprawdę go kochałam. Wsiadłam do samochodu Eryka i pojechaliśmy do urzędu stanu cywilnego. Było mi wstyd przed Wiktorem, ale nie chciałam go oszukiwać…

Postanowiłam być szczęśliwa. I wcale nie żałuję swojej decyzji. Mamy dwoje dzieci, a ja jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Przeraża mnie myśl, iż mogłam spędzić życie z niewłaściwym człowiekiem i nie mieć tego, co mam teraz.

Idź do oryginalnego materiału