Podobnie jak w zeszłym roku, ostatni tydzień maja spędziłam głównie poza domem. Choć większość czasu zajęły mi podróże, znalazłam również czas na spotkania w gronie rodziny i przyjaciół. Podczas kilku dni udało mi się odwiedzić Wrocław i Poznań, co swoją drogą nie jest dużym wyczynem, ponieważ połączenia kolejowe są teraz naprawdę dobre, a czas i koszt podróży niewielki. Ale wracając do wyjazdów, właśnie o wyjeździe do Poznania chcę Wam dzisiaj trochę opowiedzieć. Jaki był cel mojego wyjazdu do serca Wielkopolski, co tam robiłam i jak wspominam ten czas? Odpowiedzi na wszystkie pytania znajdziecie poniżej. A więc zaczynamy...
Dokładnie tydzień temu, wyruszyłam do Poznania na kolejną, już szóstą, edycję festiwalu Enter Enea, który jako pierwszy wpisałam w swój tegoroczny koncertowy kalendarz. Tak jak w zeszłym roku i tym razem nie mogło mnie na nim zabraknąć. Znakomici artyści, doskonała muzyka i... wymarzona pogoda sprawiły, iż czas spędzony w Poznaniu był niezwykle udany. Nad Jeziorem Strzeszyńskim kolejny raz zgromadzili się melomani, koneserzy jazzu i fani muzyki z najwyższej półki. Porównując tę edycję z poprzednią, dochodzę do wniosku, iż z roku na rok jej ranga rośnie, a od strony technicznej festiwal pozostało lepiej przygotowany. Przewodnim kolorem podczas szóstej edycji był kolor żółty, przez co nad Strzeszynem słońce świeciło jeszcze długo po swoim zachodzie.
Słowo wstępu, rozpoczynające festiwal, należało do Agaty Kołacz, rzeczniczki Enter Enea.
Nie mogło zabraknąć także kilku słów od Leszka Możdżera, dyrektora artystycznego całego wydarzenia. Szczerze? Nie wyobrażam sobie innej osoby na tym miejscu. Po raz kolejny rozbawił publiczność, wprowadzając wszystkich w doskonały nastrój.
Po takim wprowadzeniu przyszedł czas na muzykę.
Jako pierwszy na scenie pojawił się Kuba Płużek Quartet, którego skład tworzą: Dawid Fortuna grający na perkusji, kontrabasista Max Mucha, Marek Pospieszalski (na zdjęciu) grający na saksofonie oraz sam Jakub Płużek, pianista, lider zespołu. Każdy z muzyków ma na swoim koncie wiele osiągnięć, co świadczy o wysokim poziomie całego zespołu. Kuba Płużek współpracował między innymi z Nigelem Kennedym, Zbigniewem Namysłowskim, Wojtkiem Mazolewskim oraz Stanisławem Sojką.
Po bardzo udanym występie kwartetu, na scenie pojawiło się trio. I to nie byle jakie, bo założone specjalnie na tę okazję. To niezwykłe, jak muzycy, którzy przygotowują się do koncertu w różnych miejscach, po dosłownie dwóch wspólnych próbach dają tak wspaniały i emocjonujący występ. Ja byłam zachwycona! Repertuar, który zaprezentowali, niezwykle przypadł mi do gustu, a trio z przyjemnością usłyszałabym jeszcze raz.
Ale cóż... trudno się dziwić, iż koncert był tak udany, gdy wspomniane trio tworzył niezastąpiony Leszek Możdżer, ...
... rewelacyjny kontrabasista Dieter Ilg oraz...
... Eric Allen, perkusista, od którego niełatwo było oderwać wzrok.
Jako ostatni, na festiwalowej scenie, wystąpił Zohar Fresco Quartet w składzie: Tomer Bar, Mark Moshayev, Christos Barbas (na zdjęciu) i oczywiście sam Zohar Fresco, który jest liderem kwartetu. Po przesłuchaniu albumu Polska, który współtworzony był przez Leszka Możdżera, Larsa Danielssona i właśnie Zohara Fresco, zauroczyłam się jego grą i wokalem. Jego głos jest subtelny i głęboki, ale bywa także intrygujący. Po występie ze swoim kwartetem, moje uwielbienie dla tego artysty wzrosło i chyba słusznie, ponieważ Fresco, jak mało kto, potrafi dotknąć najczulszych fragmentów duszy człowieka. Koncert był niesamowity! Pod każdym względem.
No cóż... Wszystko co dobre gwałtownie się kończy. W zeszłym roku uczestniczyłam w drugim dniu festiwalu, w tym roku nad Jezioro Strzeszyńskie dotarłam tylko pierwszego dnia. Obiecuję sobie, iż w przyszłym roku nie opuszczę ani jednego koncertu. Po więcej zdjęć zapraszam Was tutaj i...
do zobaczenia za rok!
* Dziękuję organizatorom tegorocznej edycji festiwalu Enter Enea za możliwość uczestniczenia w tym niezwykłym wydarzeniu.
* Zdjęcia wykonała Katarzyna Pilch.