Dzisiaj rano, gdy skończyłam zmywać naczynia po śniadaniu, zadzwoniła moja teściowa, Henryka. Sześciomiesięczny Bartek spokojnie spał w wózku na balkonie, więc mogłam spokojnie porozmawiać.
*”Ewuniu, kochanie, mam do ciebie prośbę”* zaczęła z daleka. *”Bardzo chciałabym zobaczyć wnuka. Może przyjadę do was?”*
Nie wyczułam podstępu. Teściowa mieszkała na zachodzie kraju i widywaliśmy się rzadko. Od narodzin syna kontaktowaliśmy się tylko przez telefon.
*”Oczywiście, Henryko, przyjeżdżaj. Bartka koniecznie trzeba zobaczyć, bo tak gwałtownie rośnie.”*
*”A na jak długo mogę? Na tydzień, na przykład?”*
*”Tak, jak najbardziej”* zgodziłam się wielkodusznie. *”W salonie jest rozkładana kanapa, będzie wygodnie.”*
Teściowa ucieszyła się i zaczęła się krzątać:
*”Oj, dziękuję, córeczko. To za parę dni będę. Bilety już kupiłam, na wszelki wypadek.”*
Uśmiechnęłam się. Po rozmowie powiedziałam mężowi, Krzysztofowi, o nadchodzącej wizycie.
*”Dobrze, niech przyjeżdża”* zgodził się. *”Dawno nie widziałem matki.”*
Trzy dni później dostałam wiadomość od teściowej:
*”Dziś przyjeżdżam, nie trzeba mnie odbierać, dojadę taksówką.”*
Przygotowałam kanapę w salonie, kupiłam więcej produktów, choćby tort.
Henryka pojawiła się wieczorem z dwiema wielkimi torbami i szerokim uśmiechem. Ale za jej plecami w korytarzu majaczyła męska postać.
*”Ewuniu, poznaj”* powiedziała radośnie teściowa. *”To Władysław, mój przyjaciel. Jemu też było trzeba do Warszawy w sprawach, więc postanowiliśmy przyjechać razem i przy okazji się przedstawić.”*
Zdezorientowana spojrzałam na nieznajomego mężczyznę, około sześćdziesiątki. Siwy, w znoszonym garniturze, ze starą walizką w ręku.
*”Dzień dobry”* mruknęłam.
*”Bardzo mi miło”* odpowiedział Władysław, wyciągając rękę. *”Henryka tak wiele o was opowiadała.”*
Zaprowadziłam gości do salonu, próbując ogarnąć, co się adekwatnie dzieje.
Później, ukradkiem, zapytałam teściową:
*”Henryko, a gdzie Władysław będzie mieszkał? Nie mówiłaś, iż przyjeżdżasz nie sama.”*
*”A co w tym złego?”* zdziwiła się. *”Kanapa duża, zmieścimy się. Władek jest niewymagający.”*
Stałam w środku salonu, próbując przetrawić sytuację. Nasze wynajmowane dwupokojowe mieszkanie było przeznaczone dla trzech osób, a nagle mieliśmy pięć.
*”Henryko, ale ja przygotowałam wszystko dla jednej osoby. Przecież mamy małe dziecko, miejsca jest mało.”*
Teściowa już rozpakowywała torbę:
*”Ewuniu, nie martw się. Jesteśmy skromni, dużo miejsca nie zajmiemy. Prawda, Władek?”*
Mężczyzna przytaknął, rozglądając się po mieszkaniu z zainteresowaniem:
*”Ładne lokum. Dzielnica porządna, komunikacja blisko. Do szukania pracy idealne.”*
*”Do szukania pracy?”* powtórzyłam.
*”Tak, postanowiłem się w Warszawie zatrudnić”* wyjaśnił Władysław. *”W naszej wsi perspektyw brak, a tutaj można coś znaleźć.”*
Poczułam, iż kręci mi się w głowie. Więc on nie przyjechał na kilka dni.
*”A na jak długo planujecie zostać?”*
*”No, jak to wyjdzie”* spokojnie odparła Henryka. *”Władkowi trzeba dać czas, żeby się z pracą roz










