EDMUND MILWICZ Wojna polsko-żydowska

gazetawarszawska.com 10 miesięcy temu

EDMUND MILWICZ

Wojna

polsko-żydowska

POZNAŃ 1921

CZCIONKAMI DRUKARNI POLSKIE] T. A. W POZNANIU.

WOJNA POLSKO-ŻYDOWSKA

Prawa przedruku i przekładu zastrzeżone.

http://rcin.org.pl

. , ... "■*- — _ _ . . UMUd. ______

EDMUND MILWICZ

Wojna

polsko-żydowska

|M 9T V T u T

Ń I l! fcP A CKICH PAN

biblioteka

CO-330 Warszawa, ul. Nowy świni 1%

Tal. 26-68*63

POZNAŃ 1921

CZCIONKAMI DRUKARNI POLSKIE] T. A. W POZNANIU.

22.22^-

http://rcin.org.pl

Wstęp.

Niejednego prawdopodobnie zadziwi tytuł: „Wojna polsko-żydowska". Jaka wojna? Przecież nie słychać Łuku armat, nie widać zdobytych sztandarów ani zasła­nych trupami pobojowisk; nie rozlegają się triumfalne okrzyki zwycięzców, ani zwyciężonych jęki. Kto pojmuje wojnę jako ścieranie się dwóch wrogich potęg na polu mordu i chwały — ten ma słuszność, ale bywają inne wojny, które nowoczesna dyplomacja ochrzciła mianem: „penetration pacifiąue". Jeden naród wówczas pod osłoną prawa wyrzuca drugi z pod strzech, gdzie się rodziły jego dziady i pradziady, każe się dzielić ze sobą ostatnim kęsem chleba i pożerając go łapczywie, mruczy półgłosem: vae victis. Tak! biada zwyciężonym. Tego rodzaju wojna Polski z państwami zaborczemi trwała przeszło sto lat bez przerwy i, obym był złym prorokiem! pomimo trak­tatów pokojowych nieprędko się skończy.

Kiedy się zaczęła wojna polsko-żydowska — trudno dokładnie określić, choć bodaj nie omylę się przypuszcza­jąc, iż istotnie wrogie działania dają się zauważyć dopiero w epoce porozbiorowej, gdy zdawało się, iż Polska jest ostatecznie powalona, a zatem walka z nią była mniej nie­bezpieczna, Początkowo Żydzi prowadzili wojnę, iż tak powiem, podjazdową; z kolei, rozzuchwaleni powodzeniem, poczęli występować coraz zaczepniej; od chwili zaś wy­buchu wojny ogólno-europejskiej jawnie opowiedzieli się po stronie wrogów Polski, zawierając cichy sojusz najpierw z Niemcami, w tej chwili zaś z wpływowemi sferami Ameryki i Anglji. Aby wyjaśnić nieporozumienia, uważam za swój obowiązek dodać, iż aczkolwiek staram się być możliwie bezstronnym, stoję na stanowisku Polaka i nie mogę, jako ■członek wojującego narodu, jednakiemi sympatjami ob­

darzać obydwóch wrogich obozów. Zresztą choćby cudzo­ziemca skłaniałaby emocja na jedną lub drugą stronę, i ab­solutna bezstronność byłaby tylko pustym dźwiękiem.

Wiem, iż wielu nie uważa Żydów za naród na tej zasadzie, iż wbrew ogólnie przyjętej definicji nie tworzą ani językowej, ani kulturalnej, ani politycznej wspólności.

Na to odpowiem: powszechnie znana odrębność Ży­dów, jak również wspólność pochodzenia, etyki, charak­teru i dążeń są dość potężnemi czynnikami, aby mogły zastąpić węzły, łączące inne narody. Zresztą nie należy się trzymać ślepo definicyj, które przecież, jak każdy twór ludzi, nie są nieomylne i podlegają prawom ewolucji.

Co się tyczy określenia, kogo uważać za Żyda, całko­wicie solidaryzuję się z następującemi poglądami Cham­berlaina:

„Bez posiadania autentycznego nosa hethetyjskiego można być Żydem; słowo Żyd oznacza raczej specjalny rodzaj czucia i myślenia; człowiek może się stać bardzo prędko Żydem, nie będąc Izraelitą. Niejednemu wystarcza częste bywanie u Żydów, czytanie żydowskich gazet i przyzwyczajenie do żydowskich poglądów na literaturę i sztukę. Z drugiej strony niema racji nazywać Żydem Izraelity najczystszego pochodzenia, któremu udało się zrzucić ze siebie więzy Ezdrasza i Nechemjasza i w którego głowie niema miejsca na prawo Mojżesza, a w sercu znikła pogarda dla innych."

„Prawdziwie humanitarny Żyd przestaje być Żydem, ponieważ w chwili, w której wyrzeka się idei żydostwa, występuje de facto z tej narodowości, której łączność tworzy pewien kompleks pojęć, to jest „wiara". Nauczyć się musimy od apostoła Pawła, iż „nie ten jest Żydem, który zewnętrznie jest Żydem, ale ten jest Żydem, który wewnętrznie jest nim w ukryciu." Słowem, opierając się na wyżej wyłuszczonych poglądach, judaizm możemy na­zwać chorobą zaraźliwą, ale uleczalną.

fi

Rozdział I.

Kwestja żydowska jest jedną z najbardziej aktualnych w dobie obecnej. Prasę wszelkich odcieni zapełniają nie­zliczone artykuły, potępiające Żydów, lub broniące ich; sto­sunek Żydów doAryjczyków stanowi temat nieskończonych rozmów i dysput, słowem — wszystko potwierdza objaw, iż mamy do czynienia z zaburzeniem organizmu społecz­nego, z jakimś chorobliwym stanem, którego lekceważyć nie wolno.

Społeczeństwo nasze zaciekawiają zwłaszcza pytania: — Dlaczego Żydzi najbardziej uwzięli się na Polaków? Dla­czego ich prasa milczy o potwornych pogromach w Rosji, na Ukrainie i w innych krajach, najmniejszy zaś przejaw antysemityzmu w Polsce wyolbrzymia do rozmiarów nie­woli babilońskiej? Dlaczego dzień w dzień ze wszystkich stron świata leją się na Polskę potoki żydowskich insy- nuacyj?

Kto chce odpowiedzieć na te pytania, opierając' się jedynie na podstawie wzajemnych usług i krzywd — staje niebawem w błędnem kole, z którego niema wyjścia. jeżeli na zacietrzewienie się Żydów patrzeć z punktu widzenia zemsty za krzywdy, to przecież logiczniejszą wydałaby się ich nienawiść do Włochów, Arabów, Francuzów, Angli­ków, Hiszpanów, Niemców i Rosjan, niż do Polaków. Żydzi traktowani byli w Polsce jako naród, różniący się wiarą, językiem, tradycjami, jako naród obcy, któremu udzielano gościności, żądając wzamian, aby się zbytnio nie panoszył w cudzym domu.

Polskie prawa wyjątkowe względem Żydów miały raczej charakter samoobrony wobec bezceremonialnej chciwości przybyszów; natomiast w dziejach naszych nie spotykamy żadnego rozporządzenia ani wypadku, któreby mogły stanąć w jednym rzędzie z niżej wyszczególnionemi.

Otóż Phocas w 610 r. kazał ochrzcić wszystkich Ży­dów, Bazyli Macedończyk w 874 r. powtórzył to samo doświadczenie. Mahomet orężem zniszczył większość osad żydowskich, Omar pozostałych Żydów wypędził z Arabji. Krucjata w 11 wieku bardziej dotknęła Żydów w Europie, niż Saracenów na Wschodzie (nad Renem zginęło ich wów­czas do 5000, w środkowych Niemczech do 15 000). Filip August francuski kazał Żydom w trzy miesiące opuścić kraje jego berłu podległe, a synagogi zamienić w kościoły. W Anglji za króla Ryszarda w 1189 r. prześladowanie Żydów było tak straszne, iż wielu z nich kończyło samo­bójstwem, aby nie wpaść w ręce chrześcijan krzyżowców. W roku zaś 1290 Anglicy zabrali im prawie całe mienie, poczem ograbionych wypędzili z kraju. Dzieje Żydów w Hiszpanji wszystkim są znane: przeszło 300 000 Żydów na rozkaz króla opuściło w 1492 r. Hiszpanję, a w 1496 r. ten sam los spotkał portugalskich Żydów. W Niemczech Ży­dzi uważani byli za niewolną czeladź cesarską (kaiserliche Knechle), i cesarze uwalniali książąt i miasta od płacenia im długów. Wszyscy pamiętamy niedawne wypędzenie Żydów z centralnej Rosji i inspirowane przez rząd po­gromy.

Prześladowani, gnębieni, poniewierani Żydzi ze wszystkich niemal stron świata w ciągu wielu wieków uciekali pod ochronę polskich i litewskich praw, gdzie znajdowali możność egzystencji, rozmnażali się i wzmac­niali, aż nakoniec wytworzyła się sytuacja, znana z życia kukułek.

Pisarz żydowski A. Kraushar w swem dziele „Historja Żydów w Polsce" powtarza bez zastrzeżeń słowa Macieja z Miechowa, tyczące się stosunków w 16 wieku: „Choćby był chciał, nie mógł nic złego zrobić Żydom sejm polski, bo ujmowali się za nimi ciągle król, panowie i szlachta". A więc?

Obeszliśmy kręgiem obwód błędnego koła i powracamy bez odpowiedzi do punktu wyjścia.

Jednakże skutek bez przyczyny istnieć nie może, o ile chcemy logicznie rozumować.

Spróbujmy zanalizować duszę żydowską, cofnąć się wstecz i zbadać, czy w charakterze kształtującego się do­piero narodu niema pierwiastków, któreby wyjaśniały obecne jego postępowanie. Otwieramy księgi Mojżesza i zrazu mgliste, stopniowo coraz jaśniejsze analogje za­rysowują się w wyobraźni naszej.

Egipt — prześladowanie Żydów w zachodniej Euro­pie Polska — ziemia obiecana, Chanaan...

„Strzeżże się, abyś snąć nie stanowił przymierza z oby­watelami ziemi onej, do której ty wnijdziesz, żebyć to nie było sidłem w pośrodku ciebie". (2 Mojż. 34. 15.)

Zarówno charakter narodu jak i jednostki jest wy­padkową wielu czynników bądź dziedzicznych, bądź naby­wanych drogą tradycji, a nakoniec udzielanych przez bez­pośrednie otoczenie.

Mojem zdaniem największą rolę w ukształtowywaniu charakteru odgrywa tradycja, a zwłaszcza wszystko to, co się zaszczepia w duszy dziecka i młodzieńca. •

My, Aryjczycy, wessaliśmy z mlekiem matek cześć dla bohaterskich czynów samodzielnie wykonanych przez ludzi — synów Ziemi. Żydzi zaś, lud, który z Panem za­stępów zawiera przymierze, wierzy w to, iż Jehowa wiedzie go możną ręką, iż jest on narzędziem Woli, która koniec końcem wszystko skruszy i rzuci pod nogi swego wybrańca.

„Albowiemeś ludem świętym Panu, Bogu twemu i obrał cię Pan, abyś mu był za lud osobliwy ze wszystkich narodów, którzy są na obliczu ziemi". (5 Mojż. 14. 2.)

Wielki prawodawca żydowski Mojżesz zaszczepił swemu ludowi egoizm, na długie wieki zasugestjo- nował mu wiarę w szczególną opiekę Jehowy, wiarę, która podtrzymuje siły ducha i jest gwiazdą przewodnią podczas burz dziejowych. Pod tym względem Żydzi mają nad nami bardzo znaczną przewagę, wynikającą z przeko­nania, iż niepowodzenie jest tylko chwilową karą za przewinienia syna, któremu jednak ojciec wybaczy i roz-

‘J

toczy nad nim potężne skrzydła swej opieki. Żyd, uwa­żający się za wybrańca losu, traktuje inowierców jak bydło robocze, które czasem bodzie, ale służy, bo służyć musi. Bliźnim Żyda jest tylko Żyd.

Wszyscy to wiemy, na każdym kroku spotykamy się z odnośnemi dowodami, ale sam fakt, iż ktoś inaczej myśli lub zachowuje się, niż my, nie może być przyczyną oburzenia, czy nienawiści. Wszelka namiętność zaślepia: zapalczywy naród może w bitwie zwyciężyć, ale tylko naród trzeźwy a zrównoważony cało wychodzi z wieko­wego współzawodnictwa. Wyrokiem losu jesteśmy ska­zani na współżycie z Żydami, przeto obowiązkiem naszym jest poznać wszechstronnie swych domowników bez względu na to, czy będą przyjaciółmi, czy wrogami gospo­darzy, To uchroni nas od wielu niespodzianek.

Rozdział II.

Zdarzyło się nieraz, iż sąsiadujące z sobą narody po krwawych, wieloletnich wojnach podawały sobie ręce do zgody, a choćby zawierały przymierze, ale nie znamy wypadku, aby jeden naród zgadzał się na dłuższe współ­życie z drugim na tern samem terytorjum. Wcześniej, czy później następowało pochłonięcie słabszego przez sil­niejszego, względnie upadek obydwóch, o ile znalazł się sąsiad, który potrafił wyzyskać domowe niesnaski. Po­nieważ trudno przypuścić, abyśmy stanowili wyjątek w dziejach rodu ludzkiego, musimy być przygotowani do jednej z trzech konieczności: albo Polska będzie Polską, albo Judeą, albo wogóle przestanie istnieć. Kombinacja: Judeo-Polska byłaby możliwa, gdyby Żydzi zamieszkiwali np. południe kraju, a my północ, lub nacdwrót; ale przy obecnym stanie rozmieszczenia ludności, nie przestajemy być zamkniętą w słoiku parą pająków, o których natura- lista wie na pewno, iż jeden drugiego pożre. Ono poże­ranie już się rozpoczęło i ze wstydem musimy się przyznać, iż ofiarą dotychczas jesteśmy my, Polacy. Jedną z głów­nych przyczyn naszej słabości jest nasza nieznajomość charakteru, metody walki i broni przeciwnika.

Piękną jest etyka chrześcijańska, pięknym jest ro mantyzm rycerski, ale pierwsza zbyt łatwo wytrąca broń z własnej ręki, drugi zaś graniczy z donkiszoterją.

Miłość, braterstwo, ofiara — to cudna pieśń dalekiej przyszłości, być może pieśń, która nigdy chórem śpiewana nie będzie, Z rycerzami, owszem, walczmy po rycersku, ale nierozsądną jest rzeczą stosować metody Czarnego Zawiszy w walce z rozbójnikiem, który z ukrycia do nas strzela. Źle na tern wyszedł dobroduszny Goljat, którego Dawid zdradziecko z procy uśmiercił,

Psychologja nasza zasadniczo różni się od żydowskiej, i nie możemy własną miarą mierzyć synów Izraela,

Innemi niż Żydów piosnkami nas do snu kołysano, innych bohaterów wyolbrzymiała fantazja nasza.

Myśmy w dzieciństwie oczyma duszy widzieli ry­cerskie postacie Mieszków, Bolesławów, Władysławów, przed ich czynami korzyła się wyobraźnia, ich śladem biegła fantazja.

A żydowskim dzieciom mełamed twierdził: — Jesteś­cie synami ludu wybranego i pochodzicie od Abrahama, Izaaka i Jakóba, mężów sprawiedliwych, z którymi sam Pan zawierał i wznawiał przymierze, z nimi obcował, jak mocarz z mocarzami. Oto zwierciadła cnót i wzory wasze.

Bezwarunkowo każdy wiek ma inne prawa i wyma­gania, ale jaka burza musi szaleć w duszy myślącego ży­dowskiego młodzieńca, któremu podstawy współczesnej etyki i poglądy otoczenia nie są obce, gdy dowiaduje się szczegółów z życia owych mężów i czyta naprzykład, jak Abraham kazał swej żonie udawać, iż jest jego siostrą.

„I stało się, gdy wszedł Abram do Egiptu, ujrzeli Egipczanie niewiastę oną, iż była piękną. Widzieli ją też książęta Faraonowe i chwalili ją przed nim; i wzięto oną niewiastę do domu Faraonowego.

Który Abramowi dobrze czynił dla niej; i miał Abram owce i woły i osły i sługi i służebnice i oślice i wielbłądy."

1 Mojż. 12 r. 14, 15, 16.

Z kolei dowiaduje się, iż wypędzenie syna na pustynię wraz z jego matką nie jest postępkiem zasługującym na naganę.

„Wstał tedy Abraham bardzo rano, a wziąwszy chleb i iagiew wody, dał Hagarze; i włożył to na ramię jej i z dziecięciem odprawił ją; która poszedłszy błąkała się po puszczy Beerseba. A gdy nie stało wody w łagwi, po­rzuciła dziecię pod jednem drzewem.

lt

I odszedłszy usiadła przeciw niemu, tak daleko, jako na strzelenie z łuku; bo mówiła: Nie będę patrzyła na śmierć dziecięcia; a siedząc przeciw niemu, podniosła głos swój i płakała. (1 Mojż. 21 r. 14 ,15, 16.)

Ileż sprzecznych myśli nasuwa historja postępowania patrjarchy Izaaka z synaińi Ezawem i Jakóbem, a zwłaszcza stosunek obu braci!

Jakób, kupujący od zgłodniałego brata pierworództwo za misę soczewicy, a następnie wyzyskujący ślepotę ojca, aby podstępnie błogosławieństwo otrzymać — toć to jeden z opatrznościowych mężów świata żydowskiego, proto­plasta wszystkich pokoleń, Izrael.

Całkiem obojętną jest rzeczą, czy patriarchowie po­stępowali tak, jak głoszą podania: niezaprzeczonym po­zostaje fakt apoteozowania karygodnych czynów. Przecież powszechnie obowiązujący kodeks karny i opinja pu­bliczna bezwzględnie potępiają kupczących wdziękami żon i oszustów.

Z jaką nienawiścią i pogardą współczesny, nabożny Żyd musi patrzeć na sędziego, gdy ten odczytuje wyrok potępiający za czyny, na których tradycja wzorować się każe!

Aryjczycy i Żydzi — to jakby ludzie z różnych planet, ludzie, którzy, pomimo wielowiekowego współżycia i usil­nych starań zbliżenia się, są sobie obcy, a choćby wrodzy. Wzajemny antagonizm, zwany w tej chwili antygoizmem i anty­semityzmem jest równie stały jak obie rasy, i jego po­czątek ginie we mgle dziejowego oddalenia.

Aryjski, promieniejący miłością światopogląd rzeźbił serca nasze, ponury, jak sam Jehowa, duch semicki jadem nienawiści do wszystkiego, co obce, napełnił serca ży­dowskie.

Ormuzd i Aryman...

Rozdział III.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości olbrzymi wpływ, jaki wywiera religja na skrystalizowanie się charakteru jej wyznawców. Jest pewnikiem, iż dany naród dobro­wolnie przyjmuje tylko tę religję, która odpowiada jego usposobieniu, ale z chwilą przyjęcia zaczyna się proces wzajemnego działania i oddziaływania religji na naród i od­wrotnie.

Podstawą religji żydowskiej jest idea umowy, zawartej między Jehową a jego „ludem wybranym". Jest to po­niekąd stosunek pana do sługi, ale do sługi wolnego, który się od czasu do czasu buntuje, jeżeli zaś wiernie służy — natrętnie wymaga spełnienia zobowiązań.

A wiele obiecał Pan, gdy z góry Horeb wołał do Mojżesza:

„Wyście widzieli, com uczynił Egipczanom i jakem was nosił niby na skrzydłach orłowych i przywiodłem was do siebie.

Przetoż teraz, jeżeli słuchając, posłuszni będziecie gło­sowi memu i strzec będziecie przymierza mego, będziecie mi własnością nad wszystkie narody, chociaż moja jest wszystka ziemia. A wy będziecie mi królestwem ka- płańskiem i narodem świętym . Teć są słowa, które mówić będziesz do synów Izraelskich."

Owo „wybraństwo" siłą rzeczy musiało się przeisto­czyć w „obcowstręt" i w „antygoizm".

Prawowierny Żyd, rozumując zupełnie logicznie, do­chodzi do wniosku, iż tylko on, ukochany i wybrany syn Jehowy, ma prawo do korzystania z dóbr całego świata, pozostałe zaś ludy poto jedynie istnieją, aby mu służyły. „Bądź błogosławiony, o Panie, żeś mnie nie stworzył „gojem" modli się do dzisiaj pobożny Żyd. „Wy jesteście ludźmi — twierdzi Talmud—reszta zaś narodów to bydło".

Przymierze z samym Bogiem, a zatem stanowisko niemal półboga przyczynić się może do zawrotu naj­trzeźwiejszej głowy. Tu musimy szukać źródła pychy i arogancji, tych ogólnie znanych cech Żyda, i nietrudno również dokopać się przyczyn podziwu godnej solidarności. Żydowski plutokrata czuje większy związek duchowy z każdym chałaciarzem i wyżej go ceni, niż najdostojniej­szego inowiercę: pierwszy jest dla niego bliźnim, natomiast drugi — bydlęciem, niekiedy szkodliwem, przeważnie użytecznem.

Wiele dziwnych, wręcz nielogicznych przejawów duszy żydowskiej staje się całkiem zrozumiałemi, gdy wnikniemy w treść Biblji i Talmudu, wczytamy się w prze­pisy, regulujące stosunek synów Izraela do goimów, przy­patrzymy się potędze narodowego egoizmu, opartego na nienawiści, i przeprowadzimy analogje między tern, co było, a tem, co jest. Zostawmy w spokoju patrjarchów-koczow- ników i przyjrzyjmy się ich potomkom, gdy osiedli się na stałe w żyznym Egipcie.

W drugiej księdze Mojżesza czytamy, iż „synowie Izraelscy rozrodzili się i rozpłodzili się i rozmnożyli się i zmocnili się bardzo wielce a napełniona jest ziemia nimi".

Któż zaprzeczy, iż temi samemi słowami można opisać stanowisko Żydów we współczesnej Polsce? Z kolei dowiadujemy się, iż król egipski okazał się bardziej przewidującym od królów polskich, gdyż tak mówił do ludu swego:

„Oto lud synów Izraelskich wielki i możniejszy nad nas.

Przetoż mądrze sobie pocznijmy z nimi, by się snąć nie rozmnożył, a jeśliby przypadła wojna, aby się nie przy­łączył i on do nieprzyjaciół naszych..."

Chcąc zapobiec tym ewentualnościom, faraon roz­kazał poborcom „dręczyć Żydów ciężarami", lecz, gdy walka na terenie ekonomicznym nie dała spodziewanych wyników i, jak mówi Mojżesz, Egipcjanie „ścieśnieni byli dla synów Izraelskich", zaczęto stosować bardziej rady­kalne środki, a mianowicie Żydzi traktowani byli jak nie­wolnicy, i zmuszano ich do wszelakich robót. prawdopodobnie i te metody dawały z punktu widzenia państwowego ujemne rezultaty, zniecierpliwiony bowiem faraon rozkazał tępić nowonarodzone żydowskie dzieci płci męskiej. Ten roz­kaz spowodował głuchą walkę na śmierć i życie, być może choćby powstanie pod dowództwem Mojżesza, w każdym razie uporczywe zmaganie się dwóch potęg, które sprowa­dziło na kraj wiele klęsk i skończyło się na wypuszczeniu, a, jak utrzymują niektórzy historycy, na wypędzeniu Żydów z Egiptu.

Lecz „lud wybrany" nie odszedł z pustemi rękami. „Tedy synowie Izraelscy uczynili według rozkazania Mojżeszowego i wypożyczyli u Egipczan naczynia srebnego i naczynia złotego i szat.

A Pan dał łaskę ludowi w oczach Egipczanów, iż im pożyczali; i zlupili Egipt." (2 Mojż. 12 r. 35, 36.)

Mimowoli nasuwa się analogja między Egiptem a Hi- szpanją. I tu i tam przyjęto zrazu Żydów gościnnie; i tu i tam z biegiem czasu tuziemcy, bojąc się utraty suwerennych praw, zmuszeni byli siłą pozbyć się przybyszów; i tu i tam Żydzi na odchodnem zubożyli kraje, które im dały przytułek: z Egiptu wywieźli drogocenne kruszce, z Hiszpanji weksle, za które stopniowo również wycofali złoto i srebro.

Powracając do przerwanego tematu, pozwolę sobie wyrazić podziw dla genjuszu Mojżesza, który potrafił prze­prowadzić przez pustynię lud krnąbrny i stale buntu­jący się.

Z tego to czasu pochodzą prawa, normujące stosunek władzy do podwładnych i wzajemny stosunek jednostek. Prawodawstwo żydowskie oparte jest na bojaźni zemsty bądź ze strony Jehowy, bądź ze strony pokrzywdzonego, względnie jego rodziny.

Oto fundament kodeksu karnego:

„Oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę.“

„Sparzelinę za sparzelinę, ranę za ranę, siność za siność."

Jehowa zaś nieposłusznym straszliwemi grozi karami. Gdy czytamy 26ty rozdział 3ej księgi Mojżesza, mamy wrażenie, iż przemawia wschodni despota, który grozą zemsty zakuwa swój lud w kajdany poddaństwa. Każde jego słowo razi jak piorun, unicestwia wolę, więzi ducha.

Przytaczam kilka ustępów ze wzmiankowanego roz­działu:

„I jeżeli ustawy moje wzgardzicie, a sądami mojemi będzie się brzydziła dusza wasza, żebyście nie czynili wszystkich przykazań moich i wzruszylibyście przymierze moje: -

Ja też wam to uczynię: nawiedzę was strachem, su­chotami i gorączką, które wam oczy popsują a boleścią napełnią dusze wasze; a siać będziecie próżno nasienie wasze, bo je zjedzą nieprzyjaciele wasi; I postawię twarz moją przeciwko wam i porażeni będziecie od nieprzyjaciół waszych i panować będą nad wami, którzy was mają w nienawiści; i będziecie uciekali, choć was nikt gonić nie będzie.”

„Ja też pójdę w gniewie przeciwko wam i Ja też karać was będę siedmiorako więcej dla grzechów waszych.

I będziecie jeść ciało synów waszych i ciało córek waszych jeść będziecie."

„I spustoszę ziemię, iż się nad nią zdumieją nieprzy­jaciele wasi, mieszkając w niej.

A was samych rozproszą między narody i dobędę za wami miecza; a będzie ziemia wasza pusta i miasta wasze zburzone."

Przyjmując zasadę przyczynowości, a nie przyjąć jej nie możemy, dochodzimy do wniosku, iż był to najbardziej zrozumiały język dla Żydów z czasów Mojżesza. Zwa­żywszy, iż wyłuszczone w Torze podstawowe prawa ani skasowaniu, ani ewolucji nie podlegają, współczesny nam prawowierny syn Izraela zachowuje odziedziczoną po przodkach bojaźń przekroczenia któregokolwiek z licz­nych nakazów lub zakazów, i pokrewną bojaźń wzbudza w nim wszelka władza, a adekwatnie każda siła; natomiast, gdy sam czuje się na siłach, bezwiednie naśladuje groźnego a mściwego Jehowę. Ten rys żydowskiego charakteru pierwsi odczuli na swej skórze mieszkańcy ziemi Chanaan, ludy pracowite i o których wysokiej kulturze świadczyły warowne miasta i kwitnący stan rolnictwa.

„Lud wybrany" miał prawo to wszystko uważać za swoje, albowiem Mojżesz obiecał mu imieniem Pana.

„A gdy cię wprowadzi Pan, Bóg twój, do ziemi, o której przysiągł ojcom twoim Abrahamowi, Izaakowi i Ja- kóbowi, iż ją tobie da, miasta wielkie i dobre, którycheś nie budował;

Przytem domy pełne dóbr wszelakich, którycheś nie naprzątał, i studnie wykopane, którycheś nie kopał, win­nice i oliwnice, którycheś nie sadził, a będziesz jadł i na­jesz się”. (5 Mojż. 6r. 10. 11.)

Rozpoczęło się zdobywanie kraju, to jest adekwatnie miast obronnych, przyczem ich ludność była w pień wy­cinana.

Wspominając triumfy synów Izraela, Mojżesz tak mówi:

„Ruszył się tedy Sehon przeciwko nam, sam i wszystek lud jego, chcąc z nami zwieść bitwę w Jaza.

Ale go nam podał Pan, Bóg nasz w moc i poraziliśmy go i syny jego i wszystek lud jego.

I wzięliśmy wszystkie miasta jego na on czas i wniwe- cześmy obrócili wszystkie miasta, mężczyzny i niewiasty i dzieci, nie zostawiwszy z nich nikogo.

Tylkośmy bydło pobrali sobie i korzyści z miast, któ- rycheśmy dobyli", lfi

Co się tyczy wiejskiej ludności, należy przypuszczać, iż poszła w niewolę i zmuszoną była pracować na nowych panów.

Mniemanie swoje opieram na następujących radach Mojżesza:

„I wyniszczy Pan, Bóg twój, narody one przed tobą po lekku i po trosze;

Nie będziesz ich mógł wytracić prędko, by się snąć nie namnożyło przeciw tobie bestyj polnych".

Lecz koniec końcem tuziemcy skazani są na wypę­dzenie ze swego rodzinnego kraju, który upatrzył sobie „lud wybrany"; współżycie jest tolerowane tylko czasowo.

„Ale jeśliż nie wypędzicie obywateli tej ziemi od ob­licza waszego, tedy oni, które pozostawicie z nich, będą wam jako żądła w oczach waszych i jako ciernie na boki wasze i będą was trapić w tej ziemi, w której wy mieszkać będziecie".

Tę receptę stosowali Żydzi za czasów Mojżesza i Jo- zuego w ziemi Chanaan, na początku ery chrześcijańskiej w Egipcie, w 15ym wieku w Hiszpanji, a od kilkudziesięciu lat stosują w Polsce. Oczywiście wynik bywał różny w za­leżności od wzajemnego stosunku sił i środków walki, ale od kilku tysięcy lat metoda pozostaje ta sama, jako uświę­cona przez Zakon i tradycję. Tu należy zwrócić uwagę na zasadniczą różnicę tworzenia się narodów aryjskich a żydowskiego. Zwycięskie narody aryjskie stale dążyły do wchłonięcia podbitych, zmieszania się z nimi, narzu­cenia im swej wiary, języka i kultury. Wszędzie widzimy proces całkowania nie tylko państw ale i narodów. Nato­miast u Żydów, rozmiłowanych w swem wybraństwie, nie spotykamy żadnego z tych objawów: gdy okazywali się silniejszymi, niszczyli lub wypędzali tuziemców, gdy się przeliczali z siłami — sami padali ofiarą swej zachłanności. Mówiąc nawiasem, Żydzi często przeceniają swe siły i przedwcześnie sięgają po władzę, poczem, rozgromieni i znienawidzeni, na dłuższy czas porzucają swe zaborcze aspiracje. Historja notuje wiele tego rodzaju wypadków.

Obecnie oczy całego żydostwa zwrócone są na nową „ziemię obiecaną", a mianowicie na Polskę. Szanse ży­dowskie na opanowanie Polski są dość duże: po pierwsze większość miast jest niemniej zżydziała, jak onego czasu po zdobyciu Palestyny, po drugie możni zagraniczni Żydzi

rzucają na szalę wagi dziejowej cały ciężar kapitałów i obałamuconej przez prasę opinji, a wreszcie „synowie Izraela" zdradzają dążenie do ujęcia w swe ręce jeżeli nie steru nawy państwowej, to w każdym razie sznurów od żagli. Bezwarunkowo czeka nas ciężka, rozstrzygająca wal­ka. Trudno przewidzieć, kto zwycięży, i lekkomyślnością byłoby poprzestawać na biernej obronie. Oblężona twier­dza wcześniej, czy później musi się poddać i, jak utrzymują strategicy, najlepiej pono uprzedzić ofensywę dobrze ob­myślanym i dobrze wykonanym atakiem.

Rozdział IV.

Skrystalizowany charakter narodu trwa setki i ty­siące lat, opierając się zwycięsko postronnym wpływom. Przy dłuższych stosunkach sąsiednie narody bez wąt­pienia oddziaływają wzajemnie na siebie, bądź przez częściową asymilację, bądź drogą zaszczepiania swego ducha, ale ta osmoza odbywa się bardzo wolno. Co się tyczy Żydów, idea „wybraństwa" opancerzyła ich tak nie­złomnie, iż żadne ponęty nie potrafiły wywabić synów Izraela z ghetto, w którem wbrew twierdzeniu ich pisarzy sami się zamknęli, aby przez izolowanie się od niewiernych uniknąć pokus asymilacji. w tej chwili nie posiadają już, co prawda, w miastach dzielnic wyłącznie przez siebie za­mieszkałych, ale w dalszym ciągu realizowane są w duchowem ghetto, które upodobnić można do pełnego podwodnych raf archipelagu na morzu aryjskiem. Nie da się zaprze­czyć, iż aryjskie morze zmyło niejedną z tych raf, iż roz­puściło w sobie pewną liczbę synów Izraela, ale jedno­cześnie nasuwa się pytanie, czy pożyteczną byłaby taka, mówiąc nawiasem, niemożliwa kombinacja, jak wchłonię­cie całej masy żydowskiej. Skrajni zwolennicy asymilacji do tego dążą, skrajni zaś jej przeciwnicy twierdzą, iż sami bez żydowskiej pomocy potrafimy się rozmnażać. Jak zwykle, trudno być bezstronnym sędzią, atoli mnie­mam, iż nie mamy prawa odrzucać dłoni, którą nam po­daje szczery Polak żydowskiego pochodzenia, nie dziwmy się wszelako, jeżeli ogół niedowierzająco spogląda na tak zwanych wychrztów, którzy z soboty na niedzielę prze­nieśli swe oficjalne święta, nie przestając w dalszym ciągu być Żydami. Zupełnie zrozumiałą jest rzeczą, gdy Żyd, który zerwał duchowe węzły z judaizmem, celem uwy- 18

puklenia swej odrębności, oficjalnie porzuca swą narodową religję, ale wstrętem przejmuje wciskanie się dla korzyści do wrogiego obozu. Znani są przecież w historji Żydzi, którzy przyjmowali święcenia i zostawali pozornie księ­żmi, wyznając jednocześnie judaizm. (Hist. des juifs a Bor- deaux. Malvezin.) Wielka szkoda, iż nie posiadamy zwier­ciadła, w którem odbijałyby się ukryte intencje i pobudki współczesnych Żydów, porzucających wiarę ojców .... Niemal od chwili zburzenia Jerozolimy przez Tytusa da­tuje się dążenie do asymilacji Żydów, dążenie wychodzące zarówno z jednego, jak i drugiego obozu. Wielu Żydów zwątpiło w odporność swego narodu i skłaniało się do rozpłynięcia w środowisku, w którem przebywali, wielu chrześcijan, kierując się rozmaitemi pobudkami i używając różnych metod, dążyło do ochrzczenia, względnie zniszcze­nia przybyszów.

Cesarze rzymscy tępili ich bezlitośnie, jako element rozkładowy, sprzeciwiający się ustalonym prawom; władcy germańskiego pochodzenia próbowali zrazu „nawrócić mi­łością zbłąkanych'1; w Polsce zaś onego czasu za porzu­cenie judaizmu ofiarowywano pełnię praw szlacheckich. Jakaż tarcza chroniła „wybrany lud" przed razami miecza i promieniami łaski?

Odpowiedź daje się streścić w jednem słowie: wiara. Żydzi wierzyli w swe posłannictwo, w swój mesjanizm, a wiarę tę podtrzymywali jeszcze autorowie księgi ksiąg — Talmudu.

Rabi Eleazar twierdzi: „Jako rolnik rozrzuca nasienie po całem polu, aby wydało dobry owoc, tak rozproszył nas Jehowa po całym świecie, abyśmy wszędzie prawdę Jego głosili". Zaś rabi Oszia dodaje: „Nie za karę zabrał Jehowa Izraelowi jego ziemię, oddając mu cały świat, ale dlatego, aby cały świat do Niego nawrócił". Jakże nie wierzyć autorom Talmudu, skoro cała Tora, przesiąknięta duchem wybraństwa, opieki i przymierza z Jehową, roz­tacza przed olśnioną wyobraźnią setki cudownych obra­zów, gdzie potężna prawica Pana gromiła opornych, wier­nych zaś wiodła ku chwale, szczęściu i zaszczytom. Poza tern niejednemu wyda się dziwnem twierdzenie, iż każdy chałaciarz czuje się duchowo wyżej stojącym od najdostoj­niejszego chrześcijanina. A jednak to twierdzenie jest słuszne i zupełnie logiczne, jako wynikające z głębokiego

przeświadczenia Żydów, iż jedynie oni są świętym ludem , natomiast inowiercy, aczkolwiek zewnętrznym wyglądem przypominają ludzi, w samej rzeczy są godni, jeżeli nie po­gardy, to politowania. Przecież Talmud uczy: „Bóg stwo­rzył świat tylko dla Żydów. Oni są owocem ludzkości,, reszta zaś narodów jest skorupą. Jedna dusza żydowska jest więcej warta przed Bogiem, niż wszystkie dusze ino- wierczego narodu".

W ogólnoludzkiej naturze, c® mówię! w całej przy­rodzie leży dążenie do pięcia się wzwyż, do górowania nad otoczeniem. Z jakąż więc ironją jawną, lub ukrytą słucha prawowierny Żyd namowy do porzucenia swego uprzywilejowanego stanowiska, do zejścia o wiele szczebli niżej, do zmieszania się ze wzgardzonym tłumem gojów. Zasymilować się prawdziwie może tylko Żyd, wychowany w nieżydowskich tradycjach i w nieżydowskiej kulturze, słowem — w obcem środowisku.

„Syn Izraela", który przestał wierzyć Torze i Tal­mudowi, bynajmniej Żydem być nie przestaje, bo tkwi w nim tradycja wchłonięta w dzieciństwie, ożywia go duch przodków, antygoizm przetwarza się w nienawiść ku wszelkiemu ładowi, i „postępowiec" staje się czynnikiem społecznego rozkładu. Wszystko burzy, na wszystko piwa, nic nie buduje, nic nie widzi godnego poważania. ale niech wyniknie jakikolwiek spór między Żydem a goimem, niech naprzyklad w Pacanowie zrozpaczony chłop uderzy lichwiarza, który mu ostatnią krowę zabiera, a wnet zajęczy „wybrany lud" i znajdzie oddźwięk wśród postępowych lordów i baronów żydowskiego pochodzenia. Wnet codzienna prasa, jedna z nowoczesnych potęg, ukształtowanych przez Żydów i im się wysługujących, ude­rzy na alarm, a potoki potwornych kłamstw i insynuacyj poleją się na barbarzyńską Polskę.

„Wer den Dichter will verstehen, muss in Dichter's Lande gehen" — mówi poeta. I zaiste, kto chce zrozu­mieć psychologię Żyda, musi się wczuć w jego duszę, musi przeniknąć się mądrością Talmudu, który powiada: „Wolno jest gojowi wyrządzać krzywdę, ponieważ napi- sanem jest: nie czyń krzywdy bliźniemu twemu, ale nie stoi tam napisane: nie wyrządzaj krzywdy goimowi". Na tern tle staje się zrozumiałym dla nas „antysemityzm" jaka reakcja przeciw „antygoizmowi". Podstawowe prawo me- 20

chaniki głosi: akcja wywołuje przeciwakcję. Atoli naród lubujący się w cudach, naród, dla którego dobra Pan za­trzymał bieg słońca na nieboskłonie, od kilku tysięcy lat nie może zrozumieć, iż prawo do obrony jest prawem przy­rody, uświęconem przez zwyczaj, potwierdzonem przez kodeks.

Tu się uwypukla jednostronność duszy żydowskiej, patrzenie na świat z punktu widzenia osobistej korzyści, wrzaskliwy hymn do siebie i dla siebie. Filosemitą może być albo nadchrześcijanin, nastawiający lewy policzek, gdy go w prawy uderzy, albo nie znający Żyda. Ponieważ pierwszy rodzaj ludzi nie istnieje, drugi zaś, dzięki bez­względnej arogancji Żydów stale się zmniejsza, przeto jest rzeczą całkiem naturalną, iż „lud wybrany" coraz bardziej się wyodrębnia i tworzy szumowiny na wzburzonej po­wierzchni aryjskiego morza. Nie wiem dlaczego tak mało ludzi szczerze i bez ogródek ma odwagę przyznać się do antysemityzmu. prawdopodobnie działa tutaj zasugestjonowany przez żydowskich autorów pogląd, iż postępowiec musi być koniecznie filosemitą. Mojem zdaniem każdy my­ślący człowiek, który badał sprawę żydowską, a nawet, który stykał się z Żydami, każdy Aryjczyk, a szczególnie Polak, jeżeli nie głośno, to w skrytości ducha powie: tak, jestem antysemitą, albowiem drogą mi jest godność ludzka, i nie chcę, aby dzieci moje były bitemi psami, które liżą stopy wybrańców.

Rozdział V.

Właściwie należałoby zmienić tytuł: „Wojna polsko- żydowska" na: „Wojna aryjsko-żydowska", gdyż teren walki obejmuje całą Europę, Amerykę i wiele kolonij. Względnie najlepsze może stosunki istnieją między Anglo- sasami i Żydami. Ten zagadkowy objaw tłumaczę daleko posuniętem zżydzeniem Anglików, którzy przez usta­wiczne wczytywanie się w Biblję przesiąkli jej duchem, i wiele epizodów z historji Anglji jest poniekąd dalszym ciągiem ksiąg Mojżesza i Jozuego. Wiadomo, iż angielscy purytanie otaczali Żydów fanatycznym szacunkiem, a ka­zania ich posiadały czysto żydowskie zabarwienie. Prze­cież do tego doszło, iż w 1649 r. zjawił się w parlamencie •wniosek o przeniesienie świąt z niedziel na soboty.

Jeszcze przed paru laty Niemcy nadawali sobie dumne miano „Herrenvolk" choć adekwatnie ta nazwa prędzej da­łaby się zastosować do Żydów, o ile za „naród panów" będziemy uważali naród, który dąży do władania całym światem. Mamy bowiem do czynienia z niesłychanie soli- darnem bractwem, które ożywia jedna dążność i jeden cel. Każdy oddzielnie i wszyscy razem dążą do zdobycia jak największego majątku, do skupienia w swem ręku naj­większej ilości broni, która przy nowoczesnym ustroju ka­pitalistycznym działa skuteczniej, niż podczas orężnej wojny trujące gazy i dalekonośne działa. Ostatecznym zas, często pozaświadomym celem całego bractwa jest nie jakiś tam Syjon ani Palestyna, ale wszechświatowe pa­nowanie, zatknięcie zwycięskich sztandarów w stolicach całego świata i ujarzmienie niepokornych dotychczas goimów. Gdy przed paru dziesiątkami lat grupa zapaleń­ców rzuciła hasło syjonizmu i znalazła poparcie wśród chrześcijańskich społeczeństw, wszelkie usiłowania roz­biły się o opór niemieckich, francuskich i angielskich ra­binów, którzy nie życzą sobie, aby „lud wybrany" opuszczał kraje już nawpół zdobyte, aby zamieniał na­dzieję wszechświatowego władztwa na misę palestyńskiej soczewicy.

Przypuszczam, iż rabini mają w tej chwili słuszność. Aczkolwiek w średnich wiekach nadzieje zawiodły, i Żydzi musieli wynosić się z Hiszpanji, którą już uważali za zdo­bytą i gdzie rzeczywiście opanowali całą machinę pań­. stwową, ale był to wiek „barbarzyństwa", wiek, w któ­rym brutalna siła rozstrzygała o zwycięstwie. w tej chwili zmieniły się czasy, a wraz z niemi nastroje i poglądy; dzięki urobionej przez żydowską prasę opinji publicznej nie wy­pada nam wobec wewnętrznego wroga używać broni bądź siecznej, bądź palnej i musimy przypatrywać się biernie, jak ów wróg wydziera nam mienie i wolność, a nieraz i cześć. Kto lepiej włada dolarem, frankiem, czy marką — ten zwycięża. Zatem logicznie wykombinowali rabini, iż na brzęczącą i szeleszczącą broń żaden fechmistrz nie do­trzyma Żydom kroku, iż muszą zwyciężyć. Od czasu do czasu wybucha tu i owdzie gniew iudu pod postacią po­gromu, ale zadłużone rządy tłumią natychmiast ów „vox populi" i znowu cisza, znowu spokój,jeno słychać srebrni­ków brzęk.

W ostatniem stuleciu Żydzi najpilniejszą uwagę zwra­cali na Polskę, jako na kraj politycznie bezwładny, a eko­nomicznie bierny. Niemcy, Francuzi, Rosjanie mogli po­kazać zęby i choćby boleśnie ukąsić, ale sparaliżowana Polska, niemal żywy trup, była wielce podatnym objektem do wszelkich doświadczeń, nie wyłączając obdzierania ze skóry. Kto nas bardziej gnębił: państwa zaborcze, czy Żydzi — rozstrzygnie historja. Obecnie, dzięki losom wojny, najeźdżcymusieli ustąpić z centrum naszej ojczyzny, natomiast słynny § 93 Traktatu Wersalskiego uszczęśliwił Polskę zaszczytną rolą mamki żydowskiej, która odpowie­dzialną jest za to, jeśli, broń Boże, bachorek zachoruje z braku pokarmu lub z przejedzenia się.

R o d z i a ł VI.

Trudno określić dokładnie, kiedy pierwsi Żydzi osie­dlili się w Polsce, natomiast wiemy, iż już za panowania pierwszych Piastów wraz z najeźdźcami Niemcami i Cze­chami zjawiają się Żydzi — handlarze niewolników, którzy kupują jeńców wojennych, aby ich następnie odprzedać nad Renem, lub choćby za Pirenejami. Słowem najpierw prowadzili Żydzi w Polsce handel nie z Polakami, ale Polakami. W 12-ym i pierwszej połowie 13-go wieku „lud wybrany" osiedlił się u nas w większej liczbie, czego dowodem może służyć zawarty w 36 artykułach przy­wilej Bolesława, księcia kaliskiego z r. 1264. Znaczniejszy przypływ Żydów do Polski rozpoczął się za panowania Kazimierza Wielkiego, a przyczynę jego tak określa Al. Kraushar w swej Historji Żydów w Polsce:

„Gnębiony w Hiszpanji i Niemczech, stanął wreszcie Izrael na polskiej ziemicy w charakterze podróżnego, któ­rego burze wieków zmusiły do szukania schronienia pod dachem gościnnego i wspaniałomyślnego narodu. I nie zawiódł się w swej nadziei strudzony wędrowiec, nie po­żałował swego czynu gościnny gospodarz".

Jakaż straszna naiwność (o ironję nie posądzam autora) tkwi w powiedzeniu: „nie pożałował swego czynu gościnny gospodarz"!

Nie oddalając się zbytnio od czasów Kazimierza Wiel­kiego, posłuchajmy jak charakteryzuje historyk żydowski Graetz swych rodaków za panowania Jana Kazimierza:

„Odeszła od nich rzetelność i prawość, jak opuściła ich prostota i zmysł prawdy. W oszukaństwie i przebie­głości znajdywali rozkosz, niby zwycięską radość. Uczyli szlachtę polską, jak upokarzać i poniewierać gruntownie Kozaków, narzucali się im na sędziów i mieszali się do ich praw kościelnych.'1

Dowodzenie, iż Żydzi największą tolerancją cieszyli się w Polsce byłoby otwieraniem otwartych drzwi. Stare łacińskie przysłowie głosiło: Polska jest niebem szlachty, czyścem mieszczan, piekłem chłopów i rajem Żydów.

Nakoniec, gdy Polska chyliła się do upadku, spowo­dowanego w znacznej części destrukcyjną działalnością Żydów, jako to: zniszczeniem rodzimego stanu średniego, lichwą, przekupstwem, zrywaniem za pośrednictwem złota niedogodnych sejmów, wreszcie najoczywistszą zdradą wobec wroga, powtarzam: gdy Polska chyliła się do upadku, nie myślała o zemście, ale jeszcze wyciągała pojednawczą dłoń w stronę Żydów, czego dowodem niech służy Plan reformy Żydów, zaaprobowany przez delegację Wielkiego Sejmu.

Przytaczam dosłowny tekst:

„Żydzi, uważani dotychczas za tolerowanych, prawa należne obywatelom uzyskać powinni. Kraj ma prawo wymagać, by Żydzi byli oświeconymi. Wszelkie różnice hańbiące Żydów, wszelkie oddziały (z wyjątkiem religji, której wolność się ubezpiecza) niszczą się. Cały przemysł jest wolny, ale trzymanie karczem zawiesza się na czas ograniczony. Żydzi do szeregów wstępować mogą i muszą. Prawo uznaje Żydów za ludzi wolnyok, W gminach, do których należą, mają głos czynny. Urzędnikami obrani być mogą i obierają takowych, stosownie do praw po­wszechnych. W magistratach zasiadać mają w proporcji do ludności. Wolno jest Żydom starać się o wszelkie urzędy i o osobne zaszczyty, adekwatne tej klasie, do której należą. Prawo jedną karę i jedną nagrodę dla Żydów, jak i dla Chrześcijan naznacza. Po 20 latach wolno Żydom kupować dobra ziemskie. Podatki te same będą na Żydów co i na Chrześcian. Żaden Żyd do chrztu przy­jętym nie będzie, chyba mężczyzna w roku dwudziestym, kobieta w ośmnastym i to po roku doświadczenia. Prawa cywilne żydowskie między nimi samymi ustają. Toż i kryminalne. Prawo ogólne rządzi."

Jeśli uprzytomnimy sobie, iż takie zasady głosili przedstawiciele polskiego narodu w końcu 18-ego stu­lecia, kiedy Żydzi w zachodniej Europie jeszcze nie ma­rzyli o równouprawnieniu — stajemy znowu w centrze kłędnego koła, niepewni, który z promieni wskaże nam kierunek przyczyn współczesnej polakożerczości,

Mimowoli nasuwają się pytania: czy wogóle możliwe -jest współżycie Polaków z Żydami? czy Żydzi nie są czemś w rodzaju raka, trawiącego organizm Polski? czy we­wnętrzne lekarstwa mogą skutkować? czy nie lepiej sto­sować metody chirurgiczne?

Próby asymilacji pomimo wysiłków jednostek ży­dowskich i przychylnego stanowiska społeczeństwa polskiego całkowicie zawiodły. Co prawda posiadamy kilkaset zasymilowanych rodzin, ale jeżeli się porówna tę ilość z ogólną iiością Żydów zamieszkujących Polskę, do­chodzimy do wniosku, iż jest to znikomo drobny ułamt.., który jedynie potwierdza dość rozpowszechniony pogląd, jakoby Żydzi byli nierozpuszczalni w aryjskiem morzu.

Poza tem rzuca się w oczy, iż chrześcijanin ży­dowskiego pochodzenia, jeżeli tylko zajmie jakie wpływo­we stanowisko, na każdym kroku proteguje Żydów, co wzbudza różne podejrzenia, potwierdzane faktem, iż fa­natyczne masy żydowskie tak niewyrozumiałe dla współ­wyznawców, niedość uroczyście obserwujących sabat, do odszczepieńców odnoszą się z pełnem zaufaniem.

Czyżbyśmy mieli do czynienia z żydowskim wallen- rodyzmem?

Jeśli przed rozbiorami Polski przejawiała się wśród Żydów tu i ówdzie bądź prawdziwa, bądź udana miłość dla przybranej ojczyzny, to w czasie rozbiorów i w ciągu całego 19-go wieku „lud wybrany" pokazywał adekwatne swe oblicze. Naprzykład ks. Mikołaj Repnin raportował imperatorowej, iż „wszyscy tutejsi Żydzi wcale nie żywili współczucia dla Polaków, ale przeciwnie w gorliwości swojej świadczyli usługi". Czyli mówiąc powszednim językiem: szpiegowali na rzecz Rosji, denuncjowali swych byłych dobrodziejów, zdradzali zaufanie itd. itd. Żydzi łasili się do zwycięzców, i owo łaszenie się wzrastało w miarę zaniku nadziei na niepodległość dawnego opiekuna i dobro­czyńcy. Jakie wrażenie robiło podobne postępowanie na uczciwszych wrogów naszych, można sądzić z pa­miętników niemieckiego pułkownika von Brandta, który pisze z powodu zachowania się poznańskich Żydów w 1848 r.: „Trzeba było być świadkiem wszystkich tych scen, aby móc dobrze osądzić głęboką moralną nikczem-

ność Żydów."

Czytałem niegdyś w jednem z dzieł Maksa Nordau‘a

  • genezie wdzięczności. Otóż reklamowany żydowski publicysta utrzymuje, iż uczucie wdzięczności jest funkcją nadziei dalszego ciągu dobrodziejstw, czyli innemi słowami: bankrut nie ma prawa do wdzięczności ongi obdarowywanego.

W poglądach Nordau‘a, niby w zwierciadle, zdaje się odbijać część duszy żydowskiej.

Z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej i aryjsko- rycerskiej postępowanie Żydów zasługuje na bezwzględne potępienie, ale z punktu widzenia etyki Talmudu i ka­pitalizmu słuszność jest całkowicie po ich stronie. Nie przywłaszczajmy sobie przeto roli sędziów, nie dajmy się unosić oburzeniu, wszelką emocję wyrzućmy za nawias

  • rozpatrzmy spokojnie, jak na dojrzały naród przystało, wszelkie pro i contra stosowanych dotychczas metod walki i zróbmy przegląd sił własnych i wrogich.

Powróćmy jeszcze raz do pytania: dlaczego Żydzi uwzięli się mianowicie na Polskę? Mojem zdaniem od­powiedź jest dość prosta: stanowiąc znaczny odsetek lud­ności, Żydzi całego świata dążą do ekonomicznego i po­litycznego opanowania Polski, o ile zaś ta kombinacja nie dałaby się urzeczywistnić, do stworzenia sobie u nas pewnego rodzaju pied a terre, gdzie czuliby się jak u siebie w domu, mogliby spokojnie wypocząć i zebrać siły do walki z resztą świata. Już w tej chwili uważają Polskę za krainę Chanaan z czasów Jozuego, i dlatego, jeżeli jaki goim tutejszy nadepnie na odcisk komukolwiek ze współ­czesnych zdobywców, wnet zahuczą jerychońskie trąby tak głośno, iż aż drżą stolice całego świata.

A „lud wybrany" powtarza słowa Jozuego: „I niech będzie to miasto przekleństwem Panu, ono i wszystko, co w niem jest." Ludy chananejskie zawczasu spostrzegły

  • co przybyszom chodzi, ale nie zdołały uchronić się od zniszczenia i zagłady. My niestety dotychczas lekcewa­żyliśmy niebezpieczeństwo pomimo ciągłych utarczek
  • walk, jakie staczaliśmy z lekkomyślnie do kraju

wypuszczonymi Żydami, i dopiero zaczynamy oczy prze­cierać na widok zagranicznych rezerw „ludu wybranego", który walczy oszczerstwem i przekupstwem, wrzeszcząc jednocześnie, iż krzywda mu się dzieje.

Dziwna rzecz. Znamy historję Żydów od kilku ty­sięcy lat, mamy możność studjować ich zachowanie się, gdy byli panami, sługami, lub domownikami, ale nie znamy ani jednego wypadku, kiedy cieszyli się po- wszechnem poważaniem i miłością.

Przekleństwo losu, czy przekleństwo złego czynu?! Chyba to drugie, bo trudno przypuścić, aby wszystkie ludy prześladowały niewinnych w imię jakichś przywidzeń, lub dla zadowolenia zwyrodniałych instynktów.

—Kto sieje wiatry, zbiera burzę — mówi francuskie przysłowie.

Idea „wybraństwa" przetworzyła się u Żydów w jakąś chorobliwą idee fixe, której pierworodnem dzieckiem jest antygoizm, dalszą zaś konsekwencją dążenie do zajęcia uprzywilejowanego stanowiska. Na żydowskim sztandarze obok gwiazdy syjońskiej winny być słowa: „wszystkie prawa, żadnych obowiązków". Równouprawnienie „lu­dowi wybranemu" bynajmniej nie wystarcza. I nie jest to przejściowa choroba, gdyż trwa już od wielu wieków.

Jej zarodki widzimy w Egipcie, dalszy rozwój w Pa­lestynie; skarżą się na nią współcześni Chrystusowi Grecy i Rzymianie; stłumiona na dłuższy czas po zburzeniu Jero­zolimy, rozwinęła się znowu w Hiszpanji; w tej chwili zaś, dzięki wyjątkowym okolicznościom przerodziła się w Polsce i w Rosji w manję wielkości.

Wychodząc z założenia, iż liczyć na zwycięstwo może tylko ten, kto poza odwagą i wytrwałością ma niegorszą broń od przeciwnika i przynajmniej równie dobrze jak on nią włada — musimy zanalizować, jakie czynniki składają się na słabe strony i na siłę Żydów.

Najsłabszą bodaj stroną Żydów jest ta, iż nigdy nie potrafią zachować miary i tak długo upajają się powodze­niem, tak długo doprowadzają do absurdu swą zachłan­ność, iż wreszcie pęka struna cierpliwości, i gniew ludu zgina karki ciemięzców. Historja przytacza nam całe szeregi wypadków przeciągnięcia struny. Jako blisko nas obchodzący i namacalny dowód skłonności do zawrotu głowy, można przytoczyć obecną gospodarkę Żydów

w Rosji, gdzie zdają się nie wiedzieć i nie czuć, iż grunt im się pali pod nogami, iż stoją na wulkanie. Nie długi już czas, a przerdzewieją okowy, któremi „synowie Izraela" skuli zmęczony caryzmem i wojną naród rosyjski, wówczas zaś wielce jest prawdopodobnem, iż ani jeden Żyd nie ujdzie przed zemstą obałamucanych tłumów. Dziwić się tylko należy, jak mało Żyd zna psychologię Rosjanina, który nim gardzi, bez przekleństwa go nie wspomina, a w chwilach wybuchu straszny jest i bezwzględny, czego najlepszym dowodem pogromy i rzezie, jakie miały miejsce w różnych miastach zachodniej i południowej Rosji.

U nas stosunki są inne: choć krzywdy nie mniejsze, ale lud kulturalniejszy a przytem zbyt dobroduszny i bierny, aby można się było obawiać masowych samo­sądów. Nie wyprowadziły go z równowagi ani zdzierstwa, ani oszczerstwa, ani nasyłanie różnych komisyj śledczych, które pomimo najszczerszych chęci nie mogły stwierdzić choćby śladu pogromów, ani wreszcie udział Żydów, pol­skich obywateli, we wrogich bolszewickich szeregach.

Miejmy nadzieję, iż i w dalszym ciągu nie da się spro­wokować ajentom Alliance Israelite, którzy radziby zohydzić Polskę w oczach kulturalnego świata i wziąć ją pod kuratelę.

Nas czeka inna walka, walka ciężka, długa i mozolna, która jednak zahartuje ducha i zcśrodkuje dążenia narodu w jedno ognisko. Pozostawmy na uboczu wykazywanie innych słabych stron przeciwnika i rozpatrzmy się w jego atutach, któremi są:

  • kapitał,
  • prasa,
  • wiara w swą wyższość.

Ramy niniejszej pracy nie pozwalają na analizowanie udziału Żydów w obecnem życiu gospodarczem, ani na wy­kazywanie środków, przy których pomocy zawładnęli finansami i handlem. Jako pewnik musimy przyjąć, iż mamy do czynienia z niesłychanie silnym, solidarnym i sprytnym wrogiem, walczącym na terenie, który sam sobie obrał i ufortyfikował. Lekkomyślnością natomiast byłoby przed forum publicznem roztaczać plany obrony i ataku. Takie rzeczy nie podlegają publicznej dyspucie i muszą być nie tylko w głównych zarysach, ale szczegó- 28 łowo opracowane przez kierowników, przez rodzaj sztabu,, składający się z ludzi fachowych i cieszących się powsze- chnem zaufaniem. Żydowskiej solidarności musimy prze­ciwstawić solidarność polską, ich dyscyplinie, dyscyplinę własną, musimy umieć nie tylko dawać polecenia, ale je spełniać, słowem musimy się zmobilizować i wykonywać bez zastrzeżeń i szemrania rozkazy kierowniczego sztabu.

Zapewne niejeden poniesie straty materjalne w tej walce, niejednego będzie kusiła nadzieja zysku z żydow­skich rąk, ale pamiętajmy, iż ofiary są zadatkieiń zwy­cięstwa, tego zaś, kto sprzeniewierza się narodowym sztandarom, głos powszechny piętnuje mianem zdrajcy. Narówni z Żydami będziemy musieli zwalczać tych Pola­ków, którzy bądź otwarcie, bądź w skrytości będą ich po­pierać. Znajdą się sprzeniewiercy, ale solidarna opinja publiczna zdoła zawsze unicestwić w zarodku żądzę łat­wych zysków, i zdrajców sprawy narodowej postawić pod pręgierzem.

Kiedy mowa o opinji publicznej, nie godzi się zapo­minać, iż Żydzi za pośrednictwem oddanej sobie prasy po­trafią ją urabiać po mistrzowsku; dość uprzytomnić sobie, iż Żydzi, najbardziej konserwatywny i nietolerancyjny na­ród całego świata, przy dźwięku surm dziennikarskich wy­dali sobie patent na postępowość i każdego, kto śmie

  • tern wątpić, obdarzają pogardliwem mianem zacofańca.

Ironja losu: zdobywcy „ziemi obiecanej" uczą tole­rancji dobrodusznych i naiwnych Aryjczyków.

„Calomniez, calomniez, il en restera toujours quel- que chose" nauczał swych dyplomatów Fryderyk zwany Wielkim . Żydzi są niezrównani we władaniu tą bronią, jedną z najstraszniejszych. Piszą, naprzykład, iż Polacy urządzili pogromy w Homlu i Kiszyniowie. O nieznajomość geografji, graniczącą z zupełną ignorancją trudno posądzić żydowskich korespondentów, zatem jest to najnikczem­niejsza podłość. A jednak pocisk trafia w cel! Komu w Ameryce przyjdzie do głowy sprawdzać, gdzie znajdują się owe miasta? I sensacyjna wiadomość obiega całą prasę od jednego oceanu do drugiego, jeżeli zaś w jakim dzienniku znajdzie się sprostowanie, nikt na nie uwagi nie zwróci. Ot! zwykła polemika dziennikarska — mruknie czytelnik

  • pamięta tylko, iż w jakiemś mieście — mniejsza o bar­

barzyńską jego nazwę — Polacy do dwóch zgiętych brzó­zek Żydów za nogi przywiązywali i żywcem rozdzierali bie­daków. Dziennikarstwo — najpożyteczniejszy sługa ka­pitalizmu — jest dzieckiem, jeżeli nie całkiem ży­dowskiego, to mocno mieszanego pochodzenia, a roz­winęło się i wyrosło dzięki potrzebie wrzaskliwej, codzien­nej reklamy przy operacjach giełdowych i w handlu. Są­dzę, iż będę zbyt skromnym taksatorem, jeżeli ilość dzien­ników całego świata, zależnych od Żydów, ocenię na 80 %, i to samo można powiedzieć o tygodnikach, nie wyłączając humorystycznych.

Dla nas nie tak są straszne pisma jawnie żydowskie, czytywane tylko przez współrodaków, względnie współ­wyznawców, jak pisma o delikatnem filosemickiem zabar­wieniu, subsydjowane przez związki żydowskie, nieraz znakomicie redagowane i powoli a systematycznie wsącza­jące jad w dusze aryjskie. Częstokroć zdarza się, iż długoletni czytelnik jakiego „bezpartyjnego" pisma dowia­duje się ze zdziwieniem i niedowierzaniem, iż był karmiony koszerną duchową strawą, ale rzadko się zdarza, aby po takiem odkryciu przeciętny filister zmieniał pismo, gdyż l-o przyzwyczaił się do niego, 2-o przejął się jego sposobem myślenia i stracił zdolność krytycyzmu, o ile ją wogóle kiedykolwiek posiadał, 3-o nie jest pewny, czy nie zamieni jednego żydowskiego pisma na drugie.

Na szczęście, polska prasa jest bodaj najmniej zży- działa, i jednem z głównych zadań ludzi, wtajemniczonych w sprawy prasowe, powinno być podawanie do publicznej wiadomości nazwisk „szabesgojów" wysługujących się Ży­dom. Dziwna niekonsekwencja! Po wypędzeniu okupan­tów z kraju zjawiły się na szpaltach dzienników spisy nazwisk publicystów, wysługujących się Niemcom, nato­miast nikomu nie przychodzi na myśl postawić pod prę­gierzem karjerowiczów czy sprzedawczyków, wysługują­cych się Żydom.

Przyczyną tej niekonsekwencji być może jest fakt, iż Żydzi w dalszym ciągu okupują Polskę, a strach przed ich zemstą krępuję wolę trwożliwych.

Aczkolwiek nasza prasa jest stosunkowo mało zży- działa, nie wolno nam spoczywać na laurach, ale musimy doszczętnie wyrwać ten chwast z naszej gleby.

Niech żydowscy i zżydziali publicyści obsługują swoją własną prasę, my zaś Polacy, bez względu na przekonania i na przynależność partyjną domagajmy się kategorycznie od redakcyj popieranych przez nas pism, aby korzystały tylko z pracy publicystów, którzy nie są ajentami żydow­skimi, ubranymi w płaszcze bezstronności, postępu i tym podobne przez „lud wybrany" nadużywane szaty maska­radowe.

Możemy się między sobą sprzeczać, kłócić, różnemi drogami dążyć do ostatecznego wyzwolenia Polski z pod wrogich wpływów i wrogiego jarzma, ale nie pozwólmy, aby nas Żydzi na pasku wodzili, abyśmy stali się bydłem roboczem w ich przyszłem państwie.

Wobec pism, które protegują Żydów, należy stosować bezwzględny bojkot: nie prenumerować ich, nie dawać im ogłoszeń, a wnet zmienią ton, lub zamilkną, albo wreszcie jawnie przejdą do wrogiego obozu.

Jako jeden z najważniejszych czynników siły Żydów wymieniłem ich wiarę w swą wyższość. Możemy żar­tować z żydowskiej megalomanji, może ona nas razić, ale nie wolno nam lekceważyć skutków tej swego rodzaju autosugestji.

Wiadomo, iż wiara podtrzymuje siły, nieraz spowo- dowywa cudowne zmiany i jest nieodzownym warunkiem powodzenia.

Żydzi wierzą w swe siły, myśmy tę wiarę zatracili; przeto obowiązkiem jest przewodników narodu wskrzesić ją, rozpłomienić, sięgnąć do skarbnicy przeszłości i wy­kazać, iż jesteśmy spadkobiercami nieśmiertelnego aryj­skiego ducha, który przewodził i powinien przewodzić ludzkości.

Więc niech ci, którzy znajdują posłuch u szerokich warstw społeczeństwa, zerwą z metodą zohydzania z tych lub innych względów przeszłości, natomiast niech pielę­gnują jej kult.

A mamy niezaprzeczone prawo być dumnymi z na­szych duchowych praojców. To nie poziomi patrjarchowie, ponurego a mściwego Jehowy wybrańcy, ale szlachetni bohaterowie Upaniszady, Prometeusze, dumni jak bogowie i dobroczynniejsi od bogów, nadludzkiem rozumem obda-

rzeni mędrcy starożytnej Grecji, męczennicy za ideę Chry­stusa, niezrównani prawodawcy Rzymu, poeci Odrodzenia, a nakoniec wieszcze, cierpiący za miljony, kochający za miljony.

Wpatrzeni w te drogowskazy, zrozumiemy, jak po­ziome cele wytknęli nasi domownicy — Żydzi, którzy, dzięki zaślepieniu i bierności aryjskich ludów, narzucili im obcy światopogląd, obce cele i ideały. »

Wcześniej czy później spadną łuski z oczu, i wtedy wielowiekowa niewola możnych narodów w szponach garstki przybłędów wyda się naszym potomkom gorącz­kowym snem, jakimś dzikim koszmarem. Już słychać głuchy pomruk błąkających się rzesz, legje niezadowolo­nych rosną, i brak jeno Słowa, któreby się Ciałem stać mogło, brak myśli, która rodzi czyn.

Koniec.

INSTYTUT .

BAbAŃ I ITFR ACKICH F’A*
"> i 3 1-OT'EK -6

O*1 • • J '' 'a ,iwł, ul. Nowy m*

i oi 26-68-83

Idź do oryginalnego materiału