To będzie dłuższa historia.
Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale na pewno minęło już ponad dziesięć lat. Szukałam wtedy włóczki wyjątkowej – pięknej, miękkiej, przytulnej, takiej, która otula ciepłem i wygląda jak puchaty króliczek. Chciałam, żeby gotowy projekt był czymś, czego nie chce się zdejmować z ramion.
Szukania było sporo. Wybór dawniej nie był tak ogromny jak dziś. choćby zawędrowałam do tureckich włóczek sprowadzanych do jednego z butikowych sklepów stacjonarnych… i nic. Myślałam, iż to ja mam zbyt wygórowane wymagania.
I wtedy trafiłam na niepozorny sklep o nazwie wiele mówiącej: E-dziewiarka. Zadzwoniłam – odebrała Magda, Makunka, a może sama Mariolcia. Pamiętam jednak jedno: po drugiej stronie słuchawki był ktoś, kto naprawdę chciał pomóc, a nie tylko sprzedać. I tak się zaczęło. W końcu znalazłam to, czego szukałam – nie kilka motków, ale cały karton białych, puchatych nitek.
Zbliżały się święta. Bardzo chciałam mieć choinkę z manualnie robionymi ozdobami, ale – jak zwykle – zabrakło mi czasu. Z pomocą przyszła internetowa znajomość: osoba, która zrobiła dla mnie cudowne ozdoby, a z czasem stała się moją najprawdziwszą przyjaciółką – Janeczką. To ona wsiadła ze mną na statek E-dziewiarki. Razem knułyśmy plany podziękowań dla „naszego statku” – ja kupowałam i rzucałam pomysły, a ona je realizowała.
Potem nadszedł czas pandemii i pojawiły się live’y – wtedy coś niezwykłego, a dziś wciąż wyjątkowego. Nasz statek płynął dalej.
Ale życie nie oszczędzało. Najpierw wirus zaatakował moją mamę i brata. Mamę uratowałam, brata – niestety nie. Miał zaledwie 52 lata. To był pierwszy moment, gdy świat mi się zatrzymał. Gdyby nie przyjaciółka, Mariolcia, pasja i wsparcie rodziny – nie wiem, czy dałabym radę. Filmiki, motki, rozmowy – wszystko to koiło ból.
Zabrałam mamę do siebie. Wydawało się, iż będzie już dobrze… aż do kolejnego ciosu. Nagle odeszła bliska osoba z rodziny. I znów pomoc przyszła z E-dziewiarki – live’y, rozmowy, pasja i ciepło.
A potem przyszedł maj. Najokrutniejszy. Odszedł ktoś najważniejszy – moja Janeczka. Razem z nią kawałek mnie. Wtedy choćby na live’ie nie wytrzymałam i podzieliłam się bólem – wiem, iż nie powinnam, ale musiałam wyrzucić to z siebie. Później zadzwoniłaś, Mariolciu. Dzięki tej rozmowie podniosłam głowę i obiecałam sobie: „Postaram się”.
I udało się. Ale nie na długo. Lipiec zeszłego roku zabrał mi mamę. Wtedy została już tylko Ty, Mariolciu – Ty i Twój zespół. Choć nigdy się nie spotkałyśmy na żywo, byłaś przy mnie w najgorszych chwilach, z całym arsenałem wsparcia.
Od tamtej pory walczę ze zdrowiem – stres osłabił mój organizm. Ale i tu Mariolcia jest – w telefonie zaufania, z poradą, z pytaniem: „Jak się czujesz?”. To daje ogromną siłę.
Piszę o tym wszystkim, bo E-dziewiarka to nie tylko sklep. To miejsce z duszą. To ludzie, którzy mają empatię, potrafią wysłuchać, doradzić, pocieszyć. To przestrzeń, w której każdy czuje się jak zaproszony na przyjęcie gość, siedzący w pierwszym rzędzie. Sklep, w którym można napić się kawy, uczyć się, rozwijać pasje, znaleźć inspiracje i dobre towarzystwo.
Mariolciu i cały Zespole – dziękuję Wam. Za pracę, za pasję, za pomysły, za to, iż jesteście. Nie ma drugiego takiego miejsca jak E-dziewiarka. Dzięki Wam czujemy się jak jedna, wielka, uśmiechnięta rodzina.
Będę płynąć tym statkiem tak długo, jak długo będzie istniał – oby ta podróż trwała bardzo, bardzo długo.
Mariolciu, Tobie szczególnie dziękuję. Za statek, za wsparcie, za przyjaźń przez duże „P”.
Zawsze Wasza,
pokładowy majtek – Angela 💖
PS. Zostało już tylko jedno – spotkać się i wreszcie wyściskać!
{nomultithumb}