Dziuruchy - z takimi sojuszniczkami wróg nie jest potrzebny

histermadka.pl 1 rok temu

Kurz po dramie z wojskiem i słowami Żukowskiej, której opinię poparła (w głosowaniu) cała Lewica jeszcze dobrze nie odpadł. Do dziś czytam na Twitterze jak naiwniacy próbują dyskutować z tym siedliskiem hipokryzji i bezczelności o tym dlaczego tylko mężczyźni muszą szkolić się do obrony ojczyzny, skoro to środowisko ma na swoich zakłamanych gębach frazesy o równości.

Nie mogło też zabraknąć opinii antymęskiej, obrzydliwej, pomarańczowej organizacji, która po raz kolejny udowadnia, iż o mężczyznach wiedzę czerpie co najwyżej z ulotek, a nigdy z żadnym nie miała do czynienia. Dziuruchy nie odnoszą się bezpośrednio do dramy z wojskiem, ale zbiegiem przypadku to można wpaść na ulicy na kolegę z liceum. Nagły mizoandryczny kleks ze strony organizacji udającej, iż jest na czasie i w trendzie przypadkiem z całą pewnością nie jest.

Zatem poznajmy ich opinię i odnieśmy się do niej:

|"Zgadzamy się, iż życie królów nie zawsze jest usłane różami. Zgadzamy się, iż królowie mogą mieć depresję. Zgadzamy się, iż królewskie berło może nie być tak błyszczące, jakby król sobie tego życzył. Zgadzamy się, iż przewroty pałacowe się zdarzają."|

Wyjątkowo zabawnie brzmi ten początek w kontekście twitterowej dramy z wojskiem. Nie wiem jak wy, ale jeżeli mnie państwo pozbawi prawa do decydowania o samym sobie, zmuszając do samobójczej walki z wyznaczonym "wrogiem", to chyba zostawię swoje berło w pałacu, bo nie chcę żeby się pobrudziło w okopach.

|"Tak samo zgadzamy się, iż pozycja mężczyzn w patriarchacie, mimo iż jest pozycją władzy, nie zawsze jest OK. Zgadzamy się z faktem, iż mężczyźni cierpią w patriarchacie. Że ich problemy są pomijane, iż ich kondycja psychiczna i fizyczna jest trywializowana i zepchnięta na margines."|

I jak to się ma do porównania z królem i orzeczenia o rzekomym "posiadaniu władzy"? Zajebista antylogika. Jestem królem w pałacu, z błyszczącym berłem i peleryną z foczek-albinosów, ale jednocześnie moje problemy są pomijane. Gdzie jest ta władza, skoro nie przekłada się na jakość życia, pozwala na cierpienie grupy (rzkomo) przywilejowanej, trywializację i marginalizację jej problemów? Pozwala na zepchnięcie mężczyzn na sam dół drabiny społecznej.

Widzę, iż pomarańczowe ideolożki nie czekają i od razu odpalają swoje zsumowane dwucyfrowe IQ.

|"Nie zgadzamy się natomiast z opiniami, iż jesteśmy za to, jako feministki, odpowiedzialne. Nie jesteśmy. "|

Skądże znowu. Pisanie postów, w których próbuje się skleić narrację o płciowym przywileju mężczyzn, oraz iż ich problemy są winą ich samych przyprawiona jednoznaczną odmową udzielenia pomocy w ich problemach mimo, iż same siebie definiują jako ruch walczący z marginalizacją. Zupełnie nie przekłada się to na odpowiedzialność za kiepską sytuację mężczyzn. Fcale

|"Nie jesteśmy niczego mężczyznom winne."|

Poza takim drobnym szczegółem jak to, iż jesteście im winne absolutnie wszystko. Cały standard waszego nędznego życia to zasługa mężczyzn. Wasze bezpieczeństwo zostało zapewnione przez mężczyzn. Wasze wygody zostały stworzone przez mężczyzn. choćby mieszkanie, w którym wydaliłyście ten post zostało zbudowane przez mężczyzn. Już choćby nie wspominając o takim szczególe, iż mężczyzna dał wam życie.

|"Podtrzymując patriarchat, by zachować swoją pozycję, sami sobie szkodzą."|

Niby w jaki sposób statystyczny mężczyzna "podtrzymuje patriarchat"? To jest absolutne pustosłowie i nic innego jak spychanie odpowiedzialności na ofiary. Coś, co w przypadku dyskusji o kfałcie powoduje u nich absolutny pożar w dupie. To zdanie to odpowiednik "zostałaś skfałcona bo miałaś za krótką spódniczkę". Dobrze widzieć, iż Dziuruchy po raz kolejny nie mają problemów z victim blamingiem, gdy spełniony jest ten jeden warunek: ofiarą jest mężczyzna.

|"Odbierają sobie prawo do emocji, do stabilnego życia rodzinnego, do ekspresji."|

Yyyyyy... Nie, nie przypominam sobie, żeby jakikolwiek mężczyzna w moim życiu odbierał mi te prawa. Ja je cały czas posiadam, ale nie korzystam odkąd zauważyłem, iż nikt się nie lituje. Łzy nie działają. Jedyny efekt to utrata szacunku otoczenia, przeważnie żeńskiego. A już na pewno lewicowego, jeżeli jesteś po drugiej stronie barykady. Przekonał się o tym ostatnio Jordan Peterson, który popłakał się podczas wywiadu z Piersem Morganem i całe lewactwo robiło sobie z niego podśmiechujki. Zresztą takie przykłady można mnożyć.

|"Mężczyznom nie brakuje praw - cały świat stworzony jest dla mężczyzn."|

Przez mężczyzn i kosztem mężczyzn. Gdyby był stworzony DLA mężczyzn, to "patriarchat" z definicji w pierwszej kolejności dbałby o męski komfort. Tymczasem to rzekomy "patriarchat" postawił za priorytet ochronę kobiet i dzieci, marginalizując mężczyzn. I po raz kolejny zabawnie brzmi ten fragment w kontekście dyskusji o tym, iż mnie jako mężczyzny państwo pozbawia prawa do decydowania o swoim ciele w przypadku wojny.

Dlatego argument o ułożeniu świata pod mężczyzn jest po prostu debilny, bo gdy weźmiemy pod lupę każdy problem społeczny, to niemal zawsze dominują w nim mężczyźni. Bezdomność, alkoholizm, edukacja, problemy z prawem, samobójstwa, wykluczenie seksualne. Można wymieniać. Lewica powoli odchodzi od idei "systemowego uprzywilejowania mężczyzn" ponieważ skala ich wykluczenia jest już tak duża i widoczna, iż ktoś poważnie pchający taką tezę po prostu by się wygłupił. w tej chwili już tylko najwięksi pomyleńcy przy niej zostają. Nie powinno więc dziwić, iż to akurat Dziuruchy są pierwsze do nią się zasłaniania.

|"To, czego brakuje mężczyznom, wynika z patriarchalnej toksycznej męskości."|

Wtórna wiktymizacja po raz kolejny.

|"A odpowiedzią na perpetuum mobile męskiej pozycji władzy jest FEMINIZM."|

Świetnie, tylko że: "Nie zgadzamy się natomiast z opiniami, iż jesteśmy za to, jako feministki, odpowiedzialne. Nie jesteśmy. Nie jesteśmy niczego mężczyznom winne."

To już któryś z kolei post, w którym Dziewuchy zarzekają się, iż jako feministki nie są niczego mężczyznom winne, a ich graficzka wprost mówi, iż nie zamierzają walczyć o ich prawa. Ale i tak uważają, iż feminizm jest adekwatną odpowiedzią na potrzeby mężczyzn i ci powinni być feministami. jeżeli tak jest, to słabo ten feminizm mężczyznom reklamują.

Z jednej stronny domagają się, żeby meni szli z nimi w jednym szeregu i wspierali je jako "sojusznicy", z drugiej choćby nie próbują ukrywać, iż ich problemy mają w kakaowej dziurusze.

|"Feminizm, mimo iż skoncentrowany przede wszystkim na kobietach"|

Wyłącznie na kobietach.

|"daje także możliwości mężczyznom"|

Możliwość bycia jeszcze bardziej deptanym i uprzedmiotowionym. Na przestrzeni ostatnich kilku dni przekonaliśmy się co lewica w ogóle, a feministki w szczególe myślą o podmiotowości mężczyzn. W najlepszym wypadku na profilach feministycznych była cisza i była to preferowana alternatywa. Bo jeżeli któraś zajęła stanowisko, to hipokryzja lała się strumieniem gęstym jak lawina błotna.

|"pośrednio więc jest także dla nich"|

A co mi po uczestniczeniu w ruchu, którego reprezentantki uważają, iż jestem uprzywilejowany, moje problemy są wyłącznie moją winą i odmawiają udzielenia pomocy, bo nie zamierzają pomagać "królom"? Zajebista autoreklama. Nasza inicjatywa jest też dla mężczyzn, ale nie zamierzamy nic robić z ich problemami, bo nie jesteśmy im nic winne. Już biegnę zasilić wasze szeregi.

|"Im wcześniej to zrozumieją i zaczną być prawdziwymi sojusznikami, tym lepiej dla nich."|

To z kolei brzmi jak zakamuflowana groźba, trochę z podręcznika milicyjnego. "Współpracuj z nami, tak będzie dla ciebie lepiej". jeżeli ktoś używa frazy "tak będzie dla ciebie lepiej", szczególnie jeżeli wcześniej stwierdził, iż twoje problemy go nie interesują, to możesz być wręcz pewien, iż ktoś taki nie chce, żeby dla ciebie było lepiej.

No i samo nazywanie mężczyzn "sojusznikami". To wciąż oni mają pomagać kobietom w ich problemach, robić liczby na demonstracjach feministycznych, ale najlepiej się nie odzywając. Transparent w łapę i trzymaj wysoko, żeby w telewizorni było widać. Feminizm widzi mężczyzn tak samo jak państwo. Użyteczne mięso armatnie. Nic poza tym.

|"Osobną kwestią są kobiety tkwiące w zinternalizowanej mizoginii, która wymusza na nich fałszywą odpowiedzialność za "niezaopiekowanych" panów."|

Buehehehe. Mężczyźni POWINNI pomagać kobietom i być sojusznikami feminizmu, ale kobiety pomagające mężczyznom tkwią w zinternalizowanej mizoginii. Rufność, proszę państwa.

|"Poczucie odpowiedzialności za walkę o prawa mężczyzn jest głęboko zakorzenione w patriarchalnym spychaniu kolejnej niewidzialnej pracy na kobiety."|

Ależ one są pierdolnięte. Matko Boska.

|"Jesteśmy wychowywane i kształtowane tak, by czuć się zobligowane do opieki nad dorosłymi mężczyznami tak, jak robiły to nasze prababki, babki i matki."|

Noo, szczególnie po was widać to wychowanie:). Kolejna świetna robota patriarchatu. Po tym jak zrobił mężczyzn śmieciowymi królami, wychował oszlałe mizoandryczki xD.

|"Czujemy się winne "myślenia wyłącznie o sobie", podczas gdy zainteresowani bezczynnie siedzą na swoich tronach czekając na wywalczone przez nas przywileje."|

I wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Że choćby gdyby u nas powtórzyła się sytuacja z początku wojny na Ukrainie, gdzie "wykluczone" kobiety i dzieci otrzymały możliwość opuszczenia kraju, a "uprzywilejowani" mogli co najwyżej pomachać im na granicy, to te debilki i tak dalej by pisały o tym, jak to mężczyźni mają lepiej, a ofiarami wojny w pierwszej kolejności są kobiety, bo mężczyźni mieli czelność zginąć. Mizoandria w przypadku Dziuruch jest chorobą nieuleczalną. Mam też nadzieję, iż terminalną i iż to ostatnie podrygi tego potworka.

Idź do oryginalnego materiału