"Dziś wyrzuciłam z mieszkania syna i synową": Bo w końcu zrozumiałam, iż moje życie to nie ich hotel

planetapolska.com 2 tygodni temu

Nie sądziłam, iż kiedyś przyjdzie taki dzień. Przez całe życie starałam się być matką, która zawsze znajdzie miejsce dla swoich dzieci. Kiedy syn powiedział, iż z żoną potrzebują "chwilowo" miejsca, gdzie mogą zamieszkać, nie wahałam się ani chwili. "To przecież wasz dom" - powiedziałam z uśmiechem, chociaż w środku czułam lekkie ukłucie niepokoju.

Mówili, iż to na miesiąc, góra dwa - "dopóki nie stanie się na nogi, dopóki nie znajdą nowej pracy". Uwierzyłam im. Bo jak miałabym nie uwierzyć własnemu dziecku? Zawsze byłam dla niego podporą. I dla niej też - dla synowej, która jeszcze nie zdążyła się poczuć jak część rodziny.

Pierwsze tygodnie były choćby miłe. Czułam się potrzebna. Gotowałam dla nich obiady, pomagałam w drobnych sprawach. Wieczorami rozmawialiśmy przy herbacie, a ja czułam, iż mój dom znów tętni życiem.

Ale miesiące mijały. A potem lata. I nagle przestałam czuć się jak gospodyni tego domu - zaczęłam czuć się jak gość. Moje drobiazgi - zdjęcia, książki - powoli znikały z półek. W kuchni panował ich porządek, a nie mój. choćby w lodówce coraz mniej było miejsca na to, co lubiłam - bo "teraz kupujemy inne rzeczy".

Synowa miała swoje przyzwyczajenia. Zajmowała kuchnię całymi godzinami, gotując dania, których zapach przyprawiał mnie o ból głowy. Syn zasłaniał ją, kiedy prosiłam o chwilę ciszy: "Mamo, przecież to tylko obiad". Tylko obiad. Tylko ja - ta, która zawsze miała się dostosować.

Wieczorami zamykałam się w swoim pokoju. Słyszałam ich śmiechy z salonu, telewizor grający za ścianą. A ja… siedziałam z książką, której choćby nie czytałam, bo myśli krążyły wokół jednego pytania: "Kiedy wreszcie odzyskam swój dom?".

Nie chciałam być zła. Nie chciałam być "tą, która wyrzuca dzieci". Ale z każdym dniem czułam, iż mnie już tu nie ma. Że moja cisza, mój porządek, mój spokój - wszystko zostało gdzieś między ich torbami, pudełkami, planami na przyszłość.

Aż pewnego ranka wydarzyło się coś, co pchnęło mnie do decyzji, której tak się bałam. Wstałam wcześnie, chciałam zrobić sobie herbatę. Weszłam do kuchni, a tam - porozrzucane talerze, brudne kubki, na stole ich laptop i papiery.
- Czy mogę zrobić sobie miejsce? - zapytałam cicho.
Synowa choćby na mnie nie spojrzała. Syn rzucił przez ramię:
- Mamo, nie przesadzaj. Przecież to tylko rzeczy.

I wtedy poczułam, iż coś we mnie pękło. Zrozumiałam, iż dla nich to "tylko rzeczy". A dla mnie - to mój dom. Moje życie. Moja codzienność, którą oni zamienili w hotel, gdzie wszystko jest tymczasowe - oprócz ich roszczeń.

Wieczorem usiedliśmy razem. Patrzyłam im w oczy i czułam, iż nie mogę już cofnąć tych słów.
- Musicie się wyprowadzić - powiedziałam spokojnie. - To mój dom i chcę go z powrotem.

Zamilkli. Widziałam w oczach syna zaskoczenie, a w oczach synowej - złość. Chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się. Może zrozumiała, iż już nie ustąpię.

Było mi ciężko. Bo serce matki zawsze chce chronić, zawsze chce dawać jeszcze jedną szansę. Ale tym razem serce podpowiedziało mi coś innego: iż nie mogę dłużej być niewidzialna w swoim własnym domu. Że nie mogę pozwolić, by ktoś traktował moją dobroć jak coś oczywistego.

Kiedy pakowali rzeczy, siedziałam w fotelu i słuchałam ciszy, która powoli wracała. Bałam się, iż będzie boleć - i bolało. Ale czułam też ulgę. Bo wiedziałam, iż to była dobra decyzja. Dla mnie. Dla mojego spokoju.

Dziś, kiedy mieszkanie znów jest tylko moje, chodzę od pokoju do pokoju i dotykam ścian, jakbym chciała im powiedzieć: "Przepraszam, iż pozwoliłam, byście zapomniały, czyj to dom".
Otwieram szafki, ustawiam książki na półkach, zapalam świece, które lubię. I nagle czuję, iż wróciłam. Że to miejsce znowu jest moje. Że znowu słyszę swój oddech - a nie cudze głosy.

Może ktoś powie, iż to egoistyczne. Ale ja wiem, iż to było konieczne. Bo każda z nas zasługuje na to, by czuć się u siebie. choćby jeżeli trzeba wyrzucić z życia tych, których kiedyś przyjęło się z otwartym sercem.

I wieczorem, kiedy siadam w swoim ulubionym fotelu z kubkiem herbaty, uśmiecham się do siebie. Bo wiem, iż dziś odzyskałam coś ważniejszego niż ciszę. Odzyskałam siebie.

var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];

Idź do oryginalnego materiału