Dzień, w którym odesłałam teściową do domu mojego niewiernego męża i jego kochanki słowami, które ich oniemiły – 4 min czytania

newskey24.com 21 godzin temu

Dzień, w którym oddałam teściową do domu niewiernego męża i jego kochanki słowami, które odebrały im dech

Michał i ja byliśmy małżeństwem od siedmiu lat. Od samego dnia ślubu zgodziłam się mieszkać z jego matką, panią Haliną, kobietą po wylewie, sparaliżowaną z jednej strony, wymagającą stałej opieki przy każdym posiłku i drzemce. Na początku myślałam, iż to proste: była moją teściową, ja jej synową, a troska o nią to po prostu mój obowiązek.

Nie sądziłam jednak, iż ciężar tej odpowiedzialności przeciągnie się tak długo a najgorsze było to, iż spoczywał na mnie, choć powinien dzielić go ze mną jedyny człowiek, który miał to robić mój mąż, Michał.
Michał pracował w dzień, a wieczorami przyklejał się do telefonu. Często mówił: Ty lepiej zajmiesz się mamą niż ja. jeżeli spróbuję, tylko ją zdenerwuję. Nigdy nie miałam mu tego za złe.

Myślałam, iż takie już jest życie: żona prowadzi dom, mąż zarabia na chleb. Ale potem odkryłam, iż Michał nie tylko był w pracy miał kogoś jeszcze.

Pewnego dnia natknęłam się na wiadomość: Dziś wieczorem znowu przyjdę. Bycie z tobą jest tysiąc razy lepsze niż w domu. Nie krzyczałam, nie płakałam, nie robiłam sceny.

Tylko cicho zapytałam: A twoja matka, którą zaniedbywałeś przez te wszystkie lata?. Michał milczał. Nazajutrz wyprowadził się z domu. Wiedziałam dokładnie, gdzie poszedł.

Spojrzałam na panią Halinę, kobietę, która kiedyś krytykowała każdy kęs, który zjadłam, każdą drzemkę, którą sobie pozwoliłam, twierdząc, iż nie jestem godna być jej synową, i poczułam, jak ściska mi się gardło. Chciałam wszystko porzucić. Ale wtedy przypomniałam sobie: człowiek zawsze musi zachować godność.

Tydzień później zadzwoniłam do Michała. Masz wolne? Przywiozę ci matkę, żebyś się nią zajął.

Spakowałam jej leki, dokumentację medyczną i stary zeszyt z notatkami do płóciennej torby. Tego wieczoru pomogłam jej usiąść na wózku i powiedziałam łagodnie: Mamo, zawiozę cię do Michała na kilka dni. Ciągle w jednym miejscu to nudne. Skinęła głową, a jej oczy błyszczały jak u dziecka.

W małym mieszkaniu nacisnęłam dzwonek. Michał otworzył drzwi, a za nim stała tamta kobieta, w jedwabnym szlafroku i z jaskrawą szminką na ustach. Wpchnęłam panią Halinę do salonu, ułożyłam koce i poduszki, a torbę z lekami postawiłam na stole.

W domu unosił się intensywny zapach perfum, ale panowała w nim chłód i cisza. Michał wybełkotał: Co co ty robisz?.

Uśmiechnęłam się słodko. Pamiętasz? Mama jest twoja. Ja jestem tylko synową. Troszczyłam się o nią siedem lat wystarczy. Kobieta za nim zbladła, z łyżką jogurtu zatrzymaną w powietrzu.

Odeszłam spokojnie, jakby kończąc zadanie, które dawno zaplanowałam. Masz tu jej historię choroby, recepty, pieluchy, podkłady i maść na odleżyny. Wszystkie dawki zapisałam w zeszycie.

Położyłam zeszyt na stole i odwróciłam się, by wyjść. Głos Michała stał się ostry. Porzucasz moją matkę? To okrutne!.

Zatrzymałam się, nie odwracając się, i odpowiedziałam spokojnie, ale stanowczo:
Ty zaniedbywałeś ją przez siedem lat czy to nie jest okrucieństwo? Opiekowałam się nią jak własną rodziną, nie dla ciebie, ale dlatego, iż to matka. Teraz odchodzę, nie z zemsty, ale bo wypełniłam swoją część jako człowiek.

Zwróciłam się do tamtej kobiety i spojrzałam jej w oczy, lekko się uśmiechając. jeżeli go kochasz, kochaj go całego. To jest część umowy.

Potem położyłam na stole dokumenty domu. Dom jest tylko na moje nazwisko. Nie zabieram nic. On wziął tylko swoje ubrania. Ale jeżeli kiedykolwiek będziecie potrzebować pieniędzy na opiekę nad mamą, przez cały czas będę pomagać.

Pochyliłam się i pogładziłam włosy teściowej ostatni raz. Mamo, zachowuj się tu grzecznie. jeżeli zatęsknisz, przyjdę cię odwiedzić.

Pani Halina uśmiechnęła się, a jej głos drżał. Tak wpadnij, jak wrócisz do domu.

Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. W pokoju zapanowała cisza, przepełniona mieszanką perfum i olejku do masażu. Tej nocy spałam spokojnie, bez snów. Nazajutrz wstałam wcześnie, zabrałam syna na śniadanie i objęłam nowy początek bez łez, bez urazy.

Idź do oryginalnego materiału