W niedzielę po południu kucharz przekazał propozycję posiłków na cały tydzień. Hrabina Joanna, po przeanalizowaniu i po małej korekcie, zaakceptowała menu. To rytuał, który powtarza się co tydzień, posiłki są dostosowane do tego, jak liczna jest arystokracja przebywająca akurat w Kopicach. Gości odwiedzających dom państwa Schaffgotsch bywało bowiem sporo.
W tym samym czasie, po szesnastej, pociągiem z Bytomia, po przesiadce w Brzegu, przyjechał na dworzec w Grodkowie zaufany człowiek hrabiny. To dr Bernard Stephan, dyrektor generalny zakładów przemysłowych Schaffgotschów. W poniedziałek z samego rana Joanna rozpocznie z nim naradę, od paru miesięcy przygotowują nową strategię dla zakładów przemysłowych. Joanna lubi mieć wszystko pod kontrolą i wiedzieć, co dzieje się pod Bytomiem. We wrześniu hrabina ma zamiar przeprowadzić wizytację swoich dóbr i wziąć, jak co roku, udział w odpuście w Bujakowie.
Z dworca kolejowego w Grodkowie gościa odebrała dorożka, która zawiozła go do Kopic. Ma na nocleg w nowo wybudowanym Budynku Zarządcy Dominium, gdzie znajdują się pokoje gościnne dla urzędników.
W Kopicach każdy dzień jest zbliżony do poprzedniego. Jedynie potomkowie hrabiostwa i niezapowiedziani goście są w stanie zaburzyć jego rytm. Minęły już te czasy, kiedy Joanna często podróżowała. Wszystko, czego potrzebuje, jest na miejscu, tu w Kopicach. To wymarzony zakątek hrabiny.
Arystokracja w Kopicach – poniedziałkowy poranek w pałacu
Pobudka, wszyscy mieszkańcy pałacu w Kopicach – w tym arystokracja – przygotowują się do nowego dnia i tygodnia. Hrabina zażywa toalety. W pokoju Joanny zostało zamontowane urządzenie kąpielowe z wielką porcelanową wanną. Kopice to jedna z nielicznych w okolicy rezydencji, w której zainstalowano tak nowoczesne urządzenia.
Od czasu, kiedy przy pałacu została wybudowana duża kaplica, o godzinie szóstej rano odbywa się msza święta w dni powszednie, zaś w niedziele o godzinie ósmej.
Dzwon z wieżyczki kaplicy zawsze wybija rytm pałacowego harmonogramu. Obecność wszystkich mieszkańców pałacu jest obowiązkowa. Dzieci muszą siadać w pierwszych ławkach i śpiewać pieśni kościelne.
Jeszcze kilka lat temu na mszę jeździli powozami do pobliskiego kościoła w środku wsi i zasiadali w loży kolatorskiej. Od czasu, kiedy Joanna zaczęła chorować, powstał zamysł o przybliżeniu kościoła do pałacu. Zlecenie budowy kaplicy otrzymał młody i utalentowany budowniczy. Sprawdził się już przy powstaniu nowej poczty przy pałacu, domu ogrodnika i zabudowań pracowniczych w Kopicach. Ten architekt to Ryszard Young. To on zaproponował rozwiązanie, które pozwoliło wznieść w linii prostej dobudówkę pałacu.
Unikatowe innowacje
Koszt bliskości z Bogiem był niebagatelny i nie polegał tylko na budowie, ale również na rozebraniu pierwotnych elementów architektury przypałacowej. Dzięki zamysłowi architekta i jego przebudowie urbanistycznej całych Kopic, udało się zachować bramę wejściową na tarasy od strony południowej. Znalazła się na wjeździe do parku w kierunku Grodkowa. Miała to być wizytówka hrabiego, która została zaprojektowana jeszcze w pierwszym etapie budowy pałacu w Kopicach. Teraz sukcesor mistrza Karla Lüdeckego, poprawia jego ideę, zmieniając charakter użytkowy bramy.
Zaletą kaplicy przypałacowej jest jej funkcjonalność. Zimą nie trzeba się ubierać tak ciepło i zaprzęgać powozów konnych, żeby modlić się do Naszego Stwórcy w kościele parafialnym. Kaplica jest ogrzewana przez samodzielną kotłownię, która znajduje się pod posadzką. Węgiel jest dosypywany przez wsyp, którego nie widać gołym okiem. Samo rozwiązanie, oprócz nagrzewania kaplicy, powoduje dogrzewanie pokoi hrabiny Joanny.
Po mszy wszyscy uczestnicy zbierają się na śniadanie w jadalni, do której przez okna wpada budzące się słońce, rozbijając promienie o lustra. Ten pomysł z lustrami umożliwia niewłączanie iluminacji. Użytkowana do niedawna instalacja gazowa została wymieniona na nowoczesną energię elektryczną. Dzięki urządzeniom, które mieszczą się w dominium, w pałacu jest prąd. To nowinka techniczna, którą posiadają nieliczni arystokraci.
Wszelkie rozwiązania techniczne są wykorzystywane wcześniej w imperium przemysłowym hrabiny Joanny Schaffgotsch. To dzięki jej dobrodziejowi, którym był Karol Godulla, nauczyła się wykorzystywać nowatorskie rozwiązania. Jej śmiała decyzja zaowocowała umieszczeniem elektrycznej kolejki w kopalni Hohenzollern w Szombierkach, koło Bytomia. To pierwsza na kontynencie europejskim elektryczna linia kolejowa w podziemiach.
Arystokracja w Kopicach – najpierw hrabiowskie śniadanie…
W jadalni stoi wielki stół, a na nim przygotowane z pietyzmem śniadanie. Każdy uczestnik posiłku ma przypisane miejsce. Na stole znajdują się specjalnie wyroby z dziczyzny, jajka z zagród z dominium Kopickiego oraz warzywa i owoce. Chleb wypiekają w kuchni pałacowej. Kucharz Georg właśnie sprawdza świeżo ubite masło herbaciane, to wizytówka pałacowej kuchni. Nie może też zabraknąć skarbu z kopickich szklarni, czyli ogórków nazwanych przez zmarłego niedawno Wilhelma Hampla „klejnotem Kopic”. Służba krząta się jeszcze przed wejściem, zanim arystokracja w Kopicach pojawi się na sali. Kamerdyner bacznie przygląda się temu działaniu, nadsłuchując nadejścia państwa.
Pierwsza do stołu zasiada młodzież. Czekając na głowę rodu, płatają figle, zamieniając wizytówki przy stole. Na szczęście kamerdyner Jan na wszystko ma baczenie. Dobrze zna już ich pomysły!
Przed posiłkiem wszyscy modlą się, dziękując Bogu za dary na tym stole. Bardzo tego pilnuje hrabina Joanna i hrabia Hans Ulrych. Dziś dla młodego pokolenia to udręka, ale za parę lat sami będą uczyć dziękczynności swoje dzieci.
…a potem nauka
Młodzież gwałtownie chce zjeść śniadanie, żeby wybiec do ogrodu. Wiedzą, iż o dwunastej rozpocznie się nauka. Za drzwiami pałacu jest wolność, kindersztuba tu tak nie obowiązuje. Młody panicz pojedzie powozem do szkoły w pobliskim Grodkowie. Lekcje realizowane są od dwunastej do piętnastej, jeszcze parę miesięcy wcześniej szkoła rozpoczynała się od dziewiątej. Rodzice uważają, iż młodzi mężczyźni muszą uczyć się życia i poznawać zwyczaje ludzi niższych stanów, to przyda się im w dorosłym życiu. Jak powiada hrabia Hans Ulrych – szlachectwo zobowiązuje.
Dziewczynki mają guwernantkę z Wrocławia, która mieszka w jednym z pokojów na poddaszu w pałacu. Dziś mają arytmetykę, muzykę, filologię. Później, po obiedzie, do pałacu przybędzie siostra Klara, Elżbietanka z Kopic, z którą będą się uczyć katechizmu.
Arystokracja w Kopicach i wielkie plany
Dorośli siedzą jeszcze przy stole, hrabia zapala fajkę i otrzymuje gazetę poranną, wydaną w Grodkowie. Czeka na swoją korespondencję z poczty. Hrabina Joanna idzie do swojego gabinetu. Tam przed chwilą trafiły telegramy dotyczące kopalń i hut na Górnym Śląsku. Zerka przez okno, patrzy na ogrodników, którzy pracują przy rabatach wokół pałacu. Ich kwietne dywany zachwycają oko, ale również pobudzają zmysły powonienia. Dziś czeka ją ciężki dzień, w Kopicach jest ze służbową wizytą dr Stefan Bernard. Mają omówić strategię przemysłową w Szombierkach na kolejne lata.
Hrabina planuje zainwestować w majątek w Szombierkach. Zamierza wybudować kościół vis-a-vis pałacu Godulli, „króla cynku”, w którym jako dziecko zamieszkiwała. Nie jest to tak imponująca rezydencja, jak ta w Kopicach, ale również ważna. To pałac Godulli, choć on sam w nim nie lubił mieszkać, często przebywając w drewnianej chacie w Rudzie. W przyszłym tygodniu hrabina jest umówiona na audiencję z kardynałem Jerzym Koppem we Wrocławiu, gdzie chce omówić plany wybudowania kościoła i grobowca dla Godulli w Szombierkach. Biskup jest dobrym znajomym hrabiny Joanny. Nigdy nie żałowała pieniędzy na utalentowanych księży oraz wspieranie zubożałych i niedołężnych wiernych. W zeszłym roku kardynał odwiedził Kopice z okazji konsekracji kaplicy pałacowej.
Pańskie oko konia tuczy
Hrabia każe przygotować konia, żeby zrobić objazd po całym majątku. Oczywiście, celem jest dotarcie do zagrody danieli, która mieści się obok pałacyku Świętego Huberta. Tam zwykle spotyka się z dobrymi przyjaciółmi z sąsiedztwa, z hrabią Praschmą z Niemodlina i hrabią Franckenberg z Tułowic. Ale nie dzisiaj. Dziś zaprosił przyjaciół wraz z ich małżonkami do Kopic.
Trasa objazdu wyznaczona jest zwykle zawsze tak samo. Stallmeister Nikolas osobiście przyprowadził rumaka rasy holsztyńskiej. Stajnia ulokowana została po północnej stronie pałacu, za mostem przerzuconym nad stawem, na którym znajduje się rzeźba Świętego Krzysztofa. Masztarnia zasłania mało atrakcyjną zabudowę gospodarczą.
Na ryzalicie stajni nad rzeźbą łba końskiego umieszczono zegar z kurantami, które odmierzają czas każdego dnia. Dzwonki odzywają się co godzinę, wybijając miłą dla ucha melodię. W siodle dobrze sobie radzą hrabia Hans Ulrich i jego dziesięcioletni wnuk. Syn, Hans Karol, interesuje się już automobilami.
Baczne oko właściciela jest ważne, gdyż odzwierciedla charakter dbałości o wielki majątek, który stworzył hrabia, wykupując pobliskie majątki. Każda sprawa musi być omówiona z zarządcami. Hrabia zatrzymuje się przy mieszkańcach Kopic, na przywitanie woła „Szczęść Boże!”. Służący nisko się kłaniają, mężczyźni zdejmują z głów nakrycia głowy. Hrabia pyta się, czy wszystko jest w porządku w pracy i w domu. Interesuje się ich osobistym życiem, bo służba bez problemów pozwala na lepszą, efektywną pracę.
To dzięki jego wizji i finansowaniu żony powstał bajkowy majątek, który zaskakuje swoim pięknem i będzie nim zaskakiwał przez stulecia. Pałac jest podzielony na dwa obszary wpływów. Skrzydło południowe z wysoką wieżą (atrybut osoby, która rządzi w domu) należy do hrabiny, zaś północne skrzydło z niższą wieżą należy do hrabiego. Część hrabiowska ma charakter zabawowy – salon gier, sala balowa czy sala rycerska, zaś hrabiny to pokoje dzieci, biura i kaplica.
Narada u hrabiny Joanny
Kiedy hrabia objeżdża swoje włości, Joanna naradza się z dr. Bernardem, który przygotował obszerną relację i stosowną dokumentację dotyczącą działań i wyników finansowych w zakładach przemysłowych koło Bytomia.
Czy to na jednym z takich spotkań powstała wizja budowy największego zakładu w majątku przemysłowym Schaffgotschów? Tego nie wiemy, ale można przypuszczać, iż jeżeli mąż Joanny wybudował najpiękniejszy pałac w tej części Śląska, to hrabina chciała mieć taki sam pałac industrialny. Mowa tu elektrowni w Szombierkach, która jest ikoną designu i nowoczesności, choćby w dzisiejszym stanie.
Narada kończy się przed dwunastą. Czas ochłonąć, przespacerować się po tarasach pałacowych. Słońce przenosi się na drugą stronę placu, a jego promyki falują, odbijając się w stawie pałacowym. Pływają po nim białe łabędzie, które były tu od zawsze.
Obiad w południe
Obiad zawsze podawany jest o dwunastej. Przez otwarte okno słychać bijące jeszcze kuranty z zegara na stajni. Obiad tradycyjnie rozpoczyna się od modlitwy, zawsze pamięta się o tym ważnym momencie przed posiłkami. Wielowiekowa tradycja i szacunek do plonów ziemi zobowiązuje, by podziękować Bogu za urodzaj.
W kuchni od samego rana kucharz i jego pomocnicy przygotowywali kulinarne fantazje dla tych, co zamieszkują pałac w Kopicach. Obiady w pałacu zawsze są wystawne i składają się z rosołu z barwnymi warzywami i swojskim makaronem, dziczyzny, ptactwa i ryb, które upolował sam pan domu lub jego myśliwi. Nie brakuje też słodkości, to w Kopicach są przygotowywane najlepsze lody.
Na obiad zostaje zaproszony gość z Szombierek, dr Stephan. Do poczęstunku rozlewane są kompoty z owoców szklarniowych, a dla dżentelmenów wódka gatunkowa wyrobiona w kopickiej gorzelni, zaś dla dam jest też wino z winorośli, która pochodzi z pobliskiej szklarni.
Dzieci po obiedzie wybiegają schodami na wewnętrzny dziedziniec, gdzie bawią się między klombami kwietnymi. Hrabina Joanna przeprasza i idzie do swojego pokoju, musi odpocząć. Jest to dla niej bardzo wyczerpujący dzień. Musi wszystko przeanalizować i przekazać dyspozycje, gdyż jutro gość z Szombierek wraca do zakładów.
Hrabia zapala fajkę i rozmawia z dr Stephanem o tym, co interesującego dzieje się w zakładach przemysłowych.
Kaffeeklatsch – ploteczki przy kawie
Zegar wybija godzinę szesnastą, czas na zaplanowany kaffeeklatsch, ploteczki przy kawie, przy której gospodarze i goście rozmawiają, komentują luźno sytuację polityczną i gospodarczą oraz rozprawiają o kulturze i sztuce. Pod podjazd pałacowy podjeżdża dorożka z herbem na drzwiach Ferdynanda Praschmy, który jest kuzynem naszego gospodarza. W drzwiach wita małżonków sam hrabia Hans Ulrich. Parę minut później zjawia się kolejny zaproszony gość, Ernest hrabia von Frankenberg z żoną.
Goście przechodzą do sali balowej na pierwszym piętrze. Na fortepianie gra guwernantka, która uczy również muzyki. Przeważają utwory Wagnera, Beethovena, ale pojawiają się także kompozycje Elsnera, pochodzącego z niedalekiego Grodkowa. Damy pozostają w sali balowej, dżentelmeni przenoszą się do pokoju gier, gdzie damom nie wolno było już wchodzić.
To XIX wiek, kobiety nie mają jeszcze praw obywatelskich i to za ich plecami mężczyźni decydują o ich losie. Ale nie w przypadku hrabiny, dzięki mądrości Karola Godulli i jego przyjaciela, wrocławskiego prawnika Maksymiliana Schefflera, majątek zostaje zabezpieczony na rzecz Joanny. Ona o nim i o sobie decyduje.
Damskie spotkania kawowe w porze letniej potrafią trwać choćby do kolacji i przenoszą się w dni pogodne na tarasy pałacowe lub do położonego nieopodal pałacu kiosku chińskiego nad stawem. Dzisiaj kobiety zaplanowały swoje rozmowy nad stawem w uroczym pawilonie. To granitowy, wysoki na ponad metr postument, z marmurowymi schodami, zadaszony w manierze chińskiej podwójnym dachem.
Młody panicz interesujący świata
Wszystkie damy dobrze się znają i rozmawiają o problemach domowych i o plotkach. W kiosku chińskim czekają już przyniesione przez służbę smakołyki: winogrona, brzoskwinie, ananasy zebrane ze szklarni, precel waniliowy, pączki, pieczone ciasto wiśniowe. Z pawilonu można podziwiać niesamowity widok na pałac, który odbija się w tafli stawu. Czuć też słodkawy zapach azali, które otaczają nadbrzeże stawu. To także miejsce, skąd można obserwować przepływające łabędzie. A kiedy panie sobie życzą, służba wyprowadza łódkę i pływa z młodymi damami po stawie.
Powoli pojawia się młodzież, która zakończyła swoją naukę, powrócił już choćby młody Hans Ulrich. To dobry moment dla dzieci, które od tej chwili są praktycznie pozbawione opieki dorosłych, bawią się jak tylko chcą. Jedna guwernantka sobie sama nie poradzi z upilnowaniem tej rozbrykanej gromadki.
Młody Schaffgotsch ucieka do zabudowań gospodarczych, żeby przyjrzeć się maszynie parowej Augusta Borsiga z Berlina, wytwarzającej energię elektryczną. Z zainteresowaniem obserwuje masywne tłoki i wielkie koło zamachowe. Zastanawia się, jak to jest w kopalniach i hutach swojej babki. Chce zobaczyć inny świat, który wyrywa skarby natury dla jego rodziny. Kiedyś to on odziedziczy całą fortunę, którą będzie zarządzał. A może pójdzie w ślady dziadka i będzie wojskowym, ukończy dobre szkoły, dające mu prestiż? Na pewno będzie interesował się przemysłem i z czasem będzie podejmował wyzwania podobnie jak jego babcia Joanna.
Arystokracja w Kopicach. Męskie sprawy i zaproszenie do kolacji
Pan domu umawia się wraz z przyjaciółmi, chcą przygotować się do polowania na sarny i dziki. Kto z nich upoluję najwięcej sztuk dziczyzny? Każdy z nich już wie, iż najlepszym myśliwym jest hrabia z Kopic! Jego dumą jest malutki pałacyk myśliwski pod Grabiną. Sama otoczka w trakcie polowania i cały rytuał, zapach fajki, wypalonego prochu ze strzelby, to jest to! W pałacyku na ścianach wiszą trofea myśliwskie z wytrawionymi datami i miejscem polowań. W centralnej części holu stoi ogromny stół z niesamowicie wielkiego pnia drzewa. Jego średnica ma ponad 6 metrów! A to nie jedyny interesujący eksponat, na ścianach wisi pancerny dzik. Jego przydomek wziął się od wielkiej ilości kul, potrzebnych, żeby go zabić.
Zbliża się godzina osiemnasta. Służba informuje wszystkich domowników dźwiękiem dzwonka, iż podano do kolacji. Pod kiosk chiński podjeżdżają powozy, żeby gwałtownie przewieźć damy do pałacu. Najtrudniej odnaleźć młodzież, która zabawia się w zakamarkach 63-hektarowego parku w Kopicach. Na szczęście, służba ma ich na uwadze. Zna zwyczaje młodych na tyle, iż wiadomo, gdzie kogo znaleźć. Ale ci tak jakby na złość kryją się za 1342 rzeźbami ustawionymi w parku lub wspinając się na Urlichhole – romantyczną ruinę.
Kolacja jest dzisiaj w sali balowej, ten zwyczaj jest utrzymywany w przypadku gości, normalnie jada się w jadalni na parterze. Czasami, dla urozmaicenia spotkań, zapraszani są wysoko urodzeni młodzi huzarzy z koszar z Brzegu. Ma to na celu pomoc w poszukiwaniu dobrej partii dla niezamężnych arystokratek. Ale dzisiaj to mniej oficjalna kolacja, na której goszczą sami przyjaciele.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania