**Dzień dla mnie**
**Część 1: Powrót**
Wieczór leniwie opadał na osiedle, malując chmury miękkim pomarańczem, który obiecywał spokojną noc. Dla Krzysztofa jednak rutyna była niezmienna. Po męczącym dniu w biurze, gdzie stosy papierów zdawały się rosnąć, a spotkania następowały jedno po drugim, marzył tylko o powrocie do domu, kolacji i może odrobinie telewizji przed snem. Nie był nieszczęśliwy, ale przyzwyczajony do przewidywalności dni, które ciągnęły się jak paciorki różańca.
Zaparkował samochód przed domem i od razu zauważył coś dziwnego. Drzwi auta jego żony, Anny, były otwarte. Krzysztof zmarszczył brwi. Anna była pedantką, szczególnie jeżeli chodzi o samochód, który traktowała jak świątynię. Jeszcze większe zdziwienie wywołały uchylone drzwi wejściowe, przez które dobiegał gwar dziecięcych zabaw.
Zrobił kilka kroków i stanął jak wryty. Ogród, zwykle zadbany dzięki Annie i dzieciom w weekendy, wyglądał jak pole bitwy. Jego trójka dzieci ośmioletni Tomek, sześcioletnia Zosia i czteroletni Jaś bawiła się w kałużach błota, całkowicie ubabrani, wciąż w piżamach. Puste opakowania po jedzeniu i folie walały się po trawniku, jakby przeszedł tędy mały tornado. Krzysztof poczuł mieszankę niepokoju i niedowierzania.
Tato! krzyknął Tomek, zauważając go. Zobacz, co zrobiliśmy!
Zosia machała rękami, dumnie prezentując górę błota, która według niej była niezdobytą twierdzą. Jaś zaś rechotał, pluskając się w kałuży.
Krzysztof rozejrzał się, szukając psa, Burego, ale nigdzie go nie było. choćby szczekanie nie dobiegało z oddali. Niepokój narastał. Gdzie była Anna? Dlaczego wszystko wyglądało jak po bitwie?
Gdzie jest mama? zapytał, starając się nie brzmieć zaniepokojony.
W środku odparła Zosia, nie odrywając wzroku od swojej budowli.
Krzysztof wszedł do domu, omijając śmieci i zabawki. Chaos wewnątrz był jeszcze większy. Lampa leżała na podłodze, dywan był zrolowany i popychany pod ścianę. W salonie telewizor ryczał kreskówkami, a pokój dzienny tonął w morzu zabawek i ubrań.
W powietrzu unosił się zapach jedzenia zmieszany z detergentem i ziemią. Krzysztof skierował się do kuchni, gdzie w zlewie piętrzyły się brudne naczynia, na blacie walały się resztki poranka, a drzwi lodówki stały otworem. Na podłodze rozsypana karma dla psa, a pod stołem rozbita szklanka.
Serce Krzysztofa zabiło mocniej. Coś było nie tak. Wbiegł na schody, odsuwając zabawki i stosy ubrań. Na górze, pod drzwiami łazienki, sączyła się woda. W środku znalazł mokre ręczniki, pianę, zabawki dryfujące w wannie i rolki papieru toaletowego rozwinięte w białe góry.
Nie tracąc czasu, podbiegł do sypialni. Pchnął drzwi i tam, w półmroku, leżała Anna. W piżamie, z włosami zebranymi w niechlujny kok, czytała książkę z wyrazem absolutnego spokoju.
Jak ci minął dzień? zapytała spokojnie, podnosząc wzrok.
Krzysztof spojrzał na nią wściekły, niezdolny pojąć tej sceny.
Co się tu dzisiaj działo? warknął, ledwo powstrzymując gniew.
Anna znów się uśmiechnęła, z niepokojącym spokojem.
Pamiętasz, jak wracasz codziennie z pracy i pytasz: *Boże, co ty robisz przez cały dzień?*?
Tak odparł Krzysztof, zbity z tropu.
Cóż, dziś tego nie zrobiłam powiedziała Anna, zamykając książkę. Dziś wzięłam dzień dla siebie.
**Część 2: Cisza i prawda**
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Krzysztof stał w drzwiach, nie wiedząc, czy ma się śmiać, krzyczeć, czy po prostu osunąć się na podłogę jak jego dzieci. Spojrzał na Annę, która wciąż wyglądała na niewzruszoną, potem przypomniał sobie chaos, który zastał. Po raz pierwszy od dawna nie miał słów.
Wzięłaś dzień dla siebie? powtórzył, jakby zdanie nie miało sensu.
Anna skinęła głową, odkładając książkę. Jej niebieska piżama była poplamiona kawą i czekoladą, a bose stopy wystawały spod kołdry.
Tak. Dziś postanowiłam nie robić niczego z tego, co robię codziennie. Nie sprzątałam, nie gotowałam, nie organizowałam, nie kłóciłam się z dziećmi o ubrania, nie zmywałam, nie goniłam Burego, nie odpisywałam w grupie rodziców, nie planowałam obiadu, choćby nie czesałam włosów. Dziś byłam po prostu Anną. Nie mamą, nie żoną, nie gospodynią. Tylko sobą.
Krzysztof poczuł mieszankę podziwu i dezorientacji. Usiadł na krawędzi łóżka, próbując ogarnąć myśli.
Ale zaczął, ale słowa uciekły.
Anna spojrzała mu w oczy z nieoczekiwaną czułością.
Wiesz, ile razy zastanawiałam się, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co robię każdego dnia? spytała bez pretensji, tylko z ciekawością. Czy kiedykolwiek pomyślałeś, jak wyglądałby dom, gdybym przez jeden dzień nic nie zrobiła?
Krzysztof spuścił wzrok. Przypomniał sobie wszystkie razy, gdy wracał i pytał: *Co dziś robiłaś?*, jakby porządek, czyste ubrania i nakarmione dzieci pojawiały się magicznie.
Chyba nie przyznał cicho.
Anna uśmiechnęła się, tym razem z odrobiną smutku.
Nie obwiniam cię. Czasem sama nie zdaję sobie sprawy, ile robię, dopóki nie przestanę.
Wtem rozległ się krzyk Jasia z ogrodu. Anna westchnęła, ale nie ruszyła się.
Zejdziesz? spytał Krzysztof, niemal szeptem.
Nie. Dziś nie. Dziś jest mój dzień odparła, kładąc się z powrotem.
Krzysztof został na łóżku, patrząc na żonę. Po raz pierwszy zauważył zmęczenie na jej twarzy, podkrążone oczy, drobne zmarszczki w kącikach ust. Zobaczył też spokój kogoś, kto na chwilę odłożył świat na barki innych.
Wstał powoli i wyszedł. Schodząc na



![Niezwykły pokaz mody patriotycznej. Tak SP nr 10 świętowała niepodległość [ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/pokaz_mody_patriotycznej.jpg)




