**Dzień dla mnie**
**Część 1: Powrót**
Wieczór powoli spływał na osiedle, malując chmury miękkim pomarańczem, który obiecywał spokojną noc. Dla Jakuba jednak rutyna była taka sama jak zawsze. Po wyczerpującym dniu w biurze, gdzie stosy dokumentów zdawały się rosnąć, a spotkania się nie kończyły, myślał tylko o powrocie do domu, kolacji i może odrobinie telewizji przed snem. Nie był nieszczęśliwy, ale przyzwyczajony do przewidywalności dni, które płynęły jeden za drugim jak paciorki różańca.
Zaparkował samochód przed domem i wyczuł od razu coś dziwnego. Drzwi samochodu jego żony, Kasi, były otwarte. Jakub zmarszczył brwi. Kasia była drobiazgowa, szczególnie jeżeli chodzi o auto, które traktowała jak swoje sanktuarium. Jeszcze bardziej zaskoczyło go, gdy zobaczył drzwi wejściowe uchylone, a przez nie przedostawał się strumień świeżego powietrza zmieszany z hałasem dziecięcej zabawy.
Zrobił kilka kroków i zatrzymał się jak wryty. Ogród, zwykle zadbany, pielęgnowany przez Kasię i dzieci w weekendy, teraz wyglądał jak pole bitwy. Jego trójka dzieci ośmioletni Tomek, sześcioletnia Hania i czteroletni mały Kacper bawiła się w kałużach błota, całkowicie umorusana, wciąż w piżamach. Puste pudełka po jedzeniu i opakowania leżały porozrzucane po trawniku, jakby przeszedł tędy mały tornado. Jakub poczuł ukłucie niepokoju pomieszanego z niedowierzaniem.
Tato! krzyknął Tomek, gdy go zauważył. Zobacz, co zrobiliśmy!
Hania machała rękami, dumna ze swojej błotnej fortecy. Kacper tymczasem rechotał, pluskając nogami w kałuży.
Jakub rozejrzał się, szukając psa, Reksia, ale nie było po nim śladu. Ani choćby szczeknięcia w oddali. Jego niepokój rósł. Gdzie była Kasia? Dlaczego wszystko tak wyglądało?
Gdzie jest mama? zapytał, starając się nie brzmieć zaniepokojony.
W środku odpowiedziała Hania, nie odrywając wzroku od swojej budowli.
Jakub ruszył w stronę domu, omijając śmieci i zabawki. Gdy przekroczył próg, chaos się pogłębił. Lampa leżała na podłodze, dywan był zwinięty w kąt, a w salonie telewizor wrzeszczał kreskówkami. W pokoju dziennym zabawki i ubrania tworzyły morze nieładu.
Zapach jedzenia zmieszany z detergentem i ziemią unosił się w powietrzu. Jakub poszedł do kuchni, gdzie zlew aż się uginał od brudnych naczyń, a lodówka stała otwarta na oścież. Na podłodze rozsypana była karma dla psa, a pod stołem połyskująca w ciemnościach leżała rozbita szklanka.
Serce Jakuba zabiło mocniej. Coś było nie tak. Wbiegł na górę, omijając zabawki i sterty ubrań. Na korytarzu zauważył wodę sączącą się spod drzwi łazienki. Gdy je otworzył, zobaczył mokre ręczniki, pianę i zabawki pływające w wannie, a rolki papieru toaletowego rozwinięte w białe góry.
Nie tracąc czasu, podbiegł do sypialni. Pchnął drzwi i tam, spowita w półmroku, leżała Kasia. W piżamie, z włosami zebranymi w nieporządny kok, czytała książkę z wyrazem absolutnego spokoju.
Gdy go zauważyła, uniosła wzrok i uśmiechnęła się, pytając spokojnym głosem:
Jak ci minął dzień?
Jakub patrzył na nią, wściekły, niezdolny pojąć tego, co widział.
Co się tu dzisiaj działo? zapytał, ledwie powstrzymując gniew.
Kasia znów się uśmiechnęła, z dziwnym spokojem.
Wiesz, kiedy wracasz codziennie z pracy i pytasz: Na litość boską, co ty robiłaś cały dzień?.
Tak odparł Jakub, nie wierząc własnym uszom.
Cóż, dzisiaj tego nie zrobiłam powiedziała Kasia, zamykając książkę. Dzisiaj wzięłam dzień dla siebie.
**Część 2: Cisza i prawda**
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Jakub stał w drzwiach, nie wiedząc, czy ma się śmiać, krzyczeć, czy po prostu usiąść na podłodze jak jedno z dzieci. Patrzył na Kasię, która wciąż miała tę samą spokojną twarz, a potem w myślach wracał do chaosu, który zastał po powrocie. Po raz pierwszy od dawna nie wiedział, co powiedzieć.
Wzięłaś dzień dla siebie? powtórzył, jakby te słowa nie miały sensu.
Kasia skinęła głową, odkładając książkę i siadając na łóżku. Jej niebieska piżama miała plamy po kawie i czekoladzie, a bose stopy wystawały spod kołdry.
Tak. Dzisiaj postanowiłam nie robić absolutnie nic z tego, co robię każdego dnia. Nie sprzątałam, nie gotowałam, nie organizowałam, nie kłóciłam się z dziećmi, żeby się ubrały, nie zmywałam naczyń, nie goniłam Reksia, żeby nie uciekł, nie odpisywałam w grupie rodziców, nie planowałam obiadu, choćby się nie uczesałam. Dzisiaj byłam tylko Kasią. Nie mamą, nie żoną, nie gospodynią. Tylko sobą.
Jakub poczuł mieszaninę podziwu i dezorientacji. Usiadł na skraju łóżka, próbując zebrać myśli.
Ale zaczął, ale nie znalazł słów.
Kasia spojrzała mu w oczy z niespodziewaną czułością.
Wiesz, ile razy zastanawiałam się, czy zdajesz sobie sprawę ze wszystkiego, co robię każdego dnia? zapytała, bez gniewu, tylko z ciekawością. Czy kiedykolwiek pomyślałeś, jak wyglądałby dom, gdybym przez jeden dzień nic nie zrobiła?
Jakub spuścił wzrok. Przypomniał sobie wszystkie razy, gdy wracał do domu i bez zastanowienia pytał: Co dzisiaj robiłaś?, jakby porządek, jedzenie, czyste ubrania i umyte dzieci pojawiały się same, bez wysiłku, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Chyba nie przyznał cicho.
Kasia uśmiechnęła się, tym razem z odrobiną smutku.
Nie obwiniam cię. Czasem sama nie zdaję sobie sprawy ze wszystkiego, co robię, dopóki nie przestanę.
Wtedy rozległ się krzyk. To Kacper, który z ogrod





